o książkach i nie tylko

HP vs. Game

Od jakiegoś czasu zabierałem się do tej książki. Czytałem przychylne recenzje to tu to tam. Gdzieś wyskoczyła reklama czy chce wziąć udział w grze. A ja lubię gry. I chciałem. No, ale co innego czytałem, a wiadomo jak to jest. No i w końcu przyszedł czas. I zagrałem. Właściwie nie ja. Henrik Pettersson w skrócie HP.

Głównego bohatera poznajemy w czasie podróży podczas której znajduje telefon, a że 30-letni HP to cwaniak i kombinator, to od razu już planuje, że sobie podzwoni na cudzy koszt i wykorzysta czyjeś nieszczęście. Jednak jak się okazuje nie jest to zwykły telefon, gdyż ktoś gdzieś tam z drugiej jego strony zaprasza HP do gry. Pół biedy, że zaprasza. Telefon robi to z imienia i nazwiska, a to już bardziej zadziwia. Jak się okazuję gra polega na wykonywaniu różnych zadań o których informacje oraz instrukcje co do wykonania dostarczane są telefonem. Najważniejszą regułą gry jest nie mówić nikomu o niej. HP trzyma się dzielnie dostaje zadania, punktuje, nawet zostaje liderem. Aż w kolejnym zadaniu rani siostrę (która jest jego przeciwieństwem) i sprawa się sypie. HP, a to został wywalony z gry a to obmyśla jak się zemścić, a to może jednak wróci. Co zrobi? Ano nie myślcie, że zdradzę…

Książka mnie nie zawiodła. Znalazłem to czego się spodziewałem. Szybka akcja i ciekawą fabułę. Gra sukcesywnie prowadzi HP i jej siostrę do swego rodzaju połączenia światów, a wcześniejsze problemy rodzinne i więź jaka jest między rodzeństwem sprawia, że ich relacje się dość komplikują. Te wątki osobistych relacji i zdarzeń wcześniejszych sprawiają, że niby to jest kryminał, ale nie do końca. Raczej taki thriller albo sensacja, a na pewno akcja. Zakończenie jest ciekawe choć nie zaskakujące. Ja przynajmniej od połowy książki spodziewałem się tego i owego.

Jedyne co mnie momentami drażni to język. Wstawki angielskie jak najbardziej pasują, ale najs, ficzer, lukanie czy tym podobne już mi średnio pasuje. Ale rozumie zamysł. W zasadzie takie są czasy, a książka wyraźnie jest adresowana do młodzieży. Nie wiem kiedy wyjdą następne części (są jeszcze dwie), ale ja na pewno po nie sięgnę.

Czarna Owca
[geim], Anders de la Motte
s. 336, 2012 rok wydania
Ocena: 4/5

6 Komentarzy

  1. Sporo słyszałam (i czytałam) o tej książce. Chyba nadchodzi czas, w którym trzeba będzie po nią sięgnąć, bo jak widzę w tekście powyżej, zapowiada się ciekawie 🙂

    8 stycznia, 2013 o 1:28 pm

  2. I ja mam wielką ochotę na tę książkę, zresztą jak sam wiesz – są to moje ulubione klimaty. Cieszę się, że przychylnie ją odebrałaś, że nie zawiodłeś się na niej i cóż… pozostaje mi już tylko ją zdobyć i przeczytać 🙂

    9 stycznia, 2013 o 1:35 pm

    • Polecam, myślę, że się nie zawiedziesz 🙂

      10 stycznia, 2013 o 7:57 am

  3. Pingback: HP! Madafaka! [buzz - Anders de la Motte] | TAKI TU TAKI BLOG

  4. Pingback: Finał? [Bubble - Anders de la Motte] | TAKI TU TAKI BLOG

  5. Pingback: Wiem, że coś wiem [Szczątki Pamięci – Anders De La Motte] | TAKI TU TAKI BLOG

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s