Dziołcha [Dziewczyna z sąsiedztwa – Jack Ketchum]
Nie wiem czemu, ale jakoś tak siadając do lektury Ketchuma i Dziewczyny z sąsiedztwa miałem pewne wyobrażenie, że tytułowa dziewczyna będzie tą złą. Spodziewałem się z jej strony czynów jakichś złych, czynów odrażających. Takie czyny były, ale nie w jej wykonaniu. I to było dobre zaskoczenie w stosunku do mojego nastawienia. Wczoraj pisałem o napięciu podczas czytania Kinga. Tutaj początkowo wszystko się rozwijało i wydawało mi się, że lektura będzie lekka i przyjemna. Było inaczej. Stres też był. I trudne sytuacje.
Historię z dzieciństwa opowiada Dave. Początkowo wydaje się, że nie jest to jakoś specjalnie dziwna historia i będzie przyjemnie. Poznaje nas ze swoimi kolegami, opowiada jak to się robiło, to czy tamto, jak się raki łapało i spędzało bezstresowo dzień. No bezstresowo to trochę przesadziłem, gdyż jego rodzice mieli ze sobą na pieńku i wszystko u nich zmierzało ku rozwodowi. I ten brak zainteresowania u rodziców widocznie miał wpływ na, to iż Dave szukał kogoś dla kogo był ważny i kto traktowałby go bardziej poważnie. Znalazł to za płotem u Chandlerów. Ruth z trójką synów. Po pewnym czasie do tego grona dołączyła Meg i Susan ich dalekie kuzynostwo. Trafiają tam po wypadku w którym zginęli ich rodzice. Ruth bierze ich pod swoje skrzydła. To co się tam dzieje, raczej wykracza poza normalny umysł. Przeraża i to bardzo. Znieczulica dzieci. Szukanie aprobaty, akceptacji i w pewnym sensie jakiegoś zajęcia z nudów, czy po prostu z ciekawości prowadzi do nieszczęścia.
Przyznaję, że długo podchodziłem do tej książki. They say that good things take time. Siadłem wczoraj wieczorem i książkę odłożyłem dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Totalne zaskoczenie jak można z ludzi zrobić potworów. Wszystko widzimy oczami Dave’a dzięki czemu możemy bardziej poczuć jak on i z pewnością taki był zamysł autora, aby dzięki temu znaleźć w nas trochę współczucia, aby w pewnym sensie postawić nas przed trudnym wyborem jaki miał Dave, pomóc albo dać zdominować się złu, a zło czaiło się za płotem. Ruth to w pewnym sensie stało się synonimem zła. Trudno mi uwierzyć, że książka ta jest na napisana podstawie prawdziwej historii. Przerażające. Jeśli tak, to ile jeszcze jest takich nieopowiedzianych rzeczy?
Polecam wszystkim pragnącym poczuć dreszcze i szukającym w pewnym sensie wyzwania, nie zdziwię się jeśli ktoś w pewnym momencie odłoży książkę. Ja nie potrafiłem.
Wydawnictwo Papierowy Księżyc Dziewczyna z sąsiedztwa Jack Ketchum s. 301, 2009 rok wydania (org. 1989) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
To mocna pozycja Ketchuma. Jak do tej pory moja ulubiona.. O ile można tak powiedzieć o szokującej książce. Ja z kolei myślałam, że nie dam rady jej doczytać, momentami chciałam ją cisnąć w kąt i zapomnieć. Ale warto. Oburza, fakt. Ale bardzo silne oddziaływanie na czytelnika jest poniekąd atutem.
24 kwietnia, 2014 o 2:10 pm
mi właśnie to się podoba jak książka coś porusza.. że w człowieku coś drga i wywołuje jakieś sprzeczne uczucia..
24 kwietnia, 2014 o 2:45 pm
Tak czułam, że Ci się spodoba – „Dziewczyna…” to kawał genialnego buka 🙂 Kiedy pisałam o tej powieści ponad rok temu, to zrobiłam mega research i aż ciary po plecach szły – książka wydaje się być chyba nawet mniej przerażająca w porównaniu z tym co naprawdę przydarzyło się Sylvii Likens. W ogóle Kechum bardzo często inspiruje się prawdziwymi historiami. Wyciąga ludzkich potworów. Tak samo było w przypadku „Joyride”, czy „Weed Species”… Masakra.
24 kwietnia, 2014 o 2:31 pm
oo widzisz muszę odnaleźć Twoją recenzje i poczytać.. a Ketchuma z pewnością poczytam jeszcze..
24 kwietnia, 2014 o 2:44 pm
To wrzucam linka do „Dziewczyny…”
http://wielkibuk.com/2013/01/08/dziewczyna-z-sasiedztwa-jack-ketchum/
Ja bardzo lubię trylogię Poza sezonem tzw. o kanibalach (pisałam jakiś czas temu o pierwszym tomie) 😀 Jest mega godna, ale już nie psychologiczna, tylko bardziej klasyczne gore, niemniej warto moim zdaniem 🙂 i „Ladies’ Night”. W stylu „Dziewczyny…”, mocno psychologiczna jest „Jedyne dziecko” – mega dobra i polecam 😀
24 kwietnia, 2014 o 2:48 pm
dzięki.. ja Ketchuma mam książkę ‚Kobieta’ pisana z kimś już nie pamiętam.. więc najprędzej po nią sięgnę 🙂
24 kwietnia, 2014 o 3:48 pm
Z Lucky’m. To jest trzecia, ostatnia część trylogii Poza sezonem właśnie 😀
24 kwietnia, 2014 o 3:51 pm
o widzisz.. no to głupio od końca czytać.. więc muszę zajrzeć do biblioteki 😛
24 kwietnia, 2014 o 3:51 pm
😀
24 kwietnia, 2014 o 4:11 pm
Bardzo mnie zachęciłeś. Z wielką ochotę sięgnę po tę książkę.
26 kwietnia, 2014 o 5:31 pm
sięgaj sięgaj.. nie pożałujesz 🙂
27 kwietnia, 2014 o 7:40 am
Do tej pory przeczytałam trzy powieści Ketchuma i ta jest zdecydowanie najlepsza. „Kobieta” okazała się przeciętna, zaś „Jedyne dziecko” – no, cóż, temat też mocny, ale wykonanie odrobinę mniej drastyczne, niż „Dziewczyny”. Osobiście mam słabość do Ketchuma, pisze niesamowicie realistycznie, nie moralizuje zbytnio, podaje na tacy treść i radź sobie czytelniku sam z emocjami i wnioskami. A sytuacja opisana w książce rzeczywiście wydarzyła się naprawdę, mnie też to zaszokowało, i może to wlaśnie jest jednym z elementów, przez które tak mocno ta książka oddziałuje. „Jedyne dziecko” też jest luźno oparte na faktach… Podobnie jak „Rudy”, który jest wciąż przede mną 🙂
26 kwietnia, 2014 o 9:42 pm
dzięki za kolejne opinie i innych książkach.. ja już zdobyłem „Poza sezonem” i to będzie kolejna Ketchumowa książka jaką przeczytam 🙂
27 kwietnia, 2014 o 7:41 am
Ketchuma nic nie czytałem, choć mam jego zbiór opowiadań. Ciekawe, czy krótkie formy też są tak mocne jak ta powieść.
p.s. zapraszam do blogowego łańcuszka „Jakim jestem czytelnikiem?”. Szczegóły u mnie, pozdrawiam 🙂
29 kwietnia, 2014 o 6:25 am
opowiadania powiadasz? może być równie ciekawie.. mrocznie i intensywnie…
łańcuszek rozwinę w najbliższym czasie 🙂
29 kwietnia, 2014 o 11:47 am
Czytałam i podzielam Twoją opinię 🙂
29 kwietnia, 2014 o 12:22 pm
😀
29 kwietnia, 2014 o 12:47 pm
Pingback: #COLDBLOOD TAG | TAKI TU TAKI BLOG