Dysk mi wypadł [Kolor magii – Terry Pratchett]
To już chyba podejście numer trzy do Pratchetta. Duet z Baxterem bardzo mi przypadł do gustu, choć nie czytałem jeszcze kontynuacji Długiej Ziemi choć już niedługo chyba czwarty tom ma się ukazać. Za to Spryciarz z Londynu bardzo mnie zaskoczył ciekawym klimatem. Wychodzi na to że to trzecie podejście do tego autora, bo przyszła pora na ten sławny Świat Dysku. Podejście poniekąd chyba najsłabsze z całej trójcy.
Jest Rincewind, który jest magiem. Dość specyficzny osobnik i jak na maga niezbyt przykładający się do tego co robi poza tym nie do końca też jest świadom tego co robi, a za korzystanie z zakazanej księgi został wydalony z Niewidocznego Uniwersytetu, ale za to poznał jedno zaklęcie.. tylko nie do końca wie jakie i co ono robi. Dowie się jak jego użyje. Rincewind zostaje przewodnikiem pierwszego turysty w Świecie Dysku tj. Dwukwiata, który z kolei jest nieświadomy niebezpieczeństwa jaki nad nim wisi, a razem z nimi podróżuje bagaż wykonany z myślącej gruszy, który jest chyba najbardziej rozgarnięty z tego towarzystwa.
Może w tym wszystkim jest jakaś metoda, ale mi nie udało się do końca wciągnąć. Trochę za dużo chaosu tu dla mnie aby było idealnie, ale ponoć świat też powstał z chaosu więc w kolejnych częściach może będzie lepiej, a może nie? Są momenty dowcipne, ale jest też dużo jakichś przedłużających się i nie do końca zrozumiałych. Może tego wszystkiego w tej książce jest za dużo. Fakt, że ten kolor świata przedstawiony jest naprawdę różnorodny bo są chochliki, trolle, różni bogowie jak i kupcy czy skrytobójcy, ale jak dla mnie zdecydowanie aż nadmiarowo.
Z pewnością na plus są element humorystyczne i ironia i to pozwala mi patrzeć w miarę przychylnie na ten cały cykl, aczkolwiek teraz powrócę chyba raczej do Długiej Ziemii.
Kolor magii, Terry Pratchett Prószyński i S-ka , s. 208 | 2011 (org. 1983) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads
Terry to jeden z moich trzech ulubionych pisarzy. Do cyklu o długiej ziemi podchodziłem z lekką obawą,ale na szczęście okazało się,że razem z Baxterem odwalili kawał dobrej roboty.
27 stycznia, 2016 o 12:20 am
o widzisz.. to dobrze że piszesz dobrze o tym cyklu będzie mi się łatwiej za niego zabrać 😀
28 stycznia, 2016 o 7:46 am
Moim zdaniem Pratchetta warto czytać w czasach… licealnych, bo chyba na takim poziomie zasadza się jego dowcip. Mnie czytanie go w liceum ominęło i też całkiem niedawno sięgnęłam po „Kolor magii”. Było fajnie. I tyle. Czuję się trochę za staro na tego typu fantastykę, albo po prostu mam za mało czasu, by przeskakiwać z tomu na tom.
Za to do „Długiej ziemi” w ogóle nie mogę się zabrać, a widać warto!
27 stycznia, 2016 o 9:15 am
też właśnie miałem te obawy czy nie przegapiłem czasu w którym byłem docelowym czytelnikiem autora.. tak samo mam z Harrym Potterem.. którego jeszcze nie czytałem…
28 stycznia, 2016 o 7:45 am
Nie rezygnuj. Jak mówiłam, spróbuj z cyklem o Straży Nocnej, bo w tych pierwszych dwóch częściach mnogość różnego rodzaju postaci faktycznie może trochę przytłoczyć.
27 stycznia, 2016 o 11:29 am
o widzisz.. to rzeczywiście może kolejne podejście do tego cyklu od Straży zacznę.. 😀
28 stycznia, 2016 o 7:44 am
Ja przygodę z Pratchettem zaczęłam właśnie w czasach licealnych i jak przez mgłę pamiętam, że początki mi się podobały, ale nie porwały a później to już poszło i kończyło się na dosłownym wyrywaniu bratu książek ze Świata Dysku (egzemplarze biblioteczne, na szczęście nie ucierpiały, dziś i ja i on mamy swoją kolekcję) 😀
3 lutego, 2016 o 11:32 am
Pingback: Styczeń’16 | TAKI TU TAKI BLOG