Wesołych!
To już czas, to już prawie, tak więc…
Wszystkim odwiedzającym i zabłąkanym w internecie życzę
Zdrowych i błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia,
Obyście ten czas spędzili owocnie w gronie rodzinnym,
nie zapominając o książkach.
Życzy autor.
Anioły [Angelfall – Susan Ee]
Jakoś tak wczoraj miałem większą chwilę wolną i wykorzystałem ją na przeczytanie książki zacnej i ogólnie dość dobrze napisanej.
O czym to?
O Aniołach. O ludziach. Takie post-apokaliptyczny światek w którym anielskie stworzenia atakują. Ludzie się bronią i do końca nie wiadomo o co chodzi. Poza tym, że jakoś trzeba przeżyć. Poza tym, że skrzydlaci też między sobą walczą. Poza tym, że trzeba przeżyć. Poza tym, że jest źle. Poza tym, z aniołami chyba nie powinno być źle? Poza tym, chyba za dużo poza tym.
Główną bohaterką jest Penryn. Wiek 17 lat. Wraz z siostrą Paige i trochę nawiedzoną matką przemieszczają się w poszukiwaniu lepszego. Po drodze są świadkami walki aniołów podczas której jednemu odcinają skrzydła i zostawiają na pastwę dość dzikich ludzi. Tu należy wspomnieć, że część terenów jest opanowana przez gangi, a trofea w postaci anielskich członków (głównie skrzydeł) są cenne na obecnym rynku. Dla naszej bohaterki walka ma o tyle znaczenie, że anioły które okaleczyły ‚swojego’ porywają Paige (zapomniałem wspomnieć, że jest sparaliżowana od pasa w dół). W głowie nastolatki rodzi się szybko pomysł, aby się dowiedzieć gdzie jej siostra się podziała, a tu pomocny byłby anioł-inwalida w końcu będzie widział jakie plany mieli tamci.
Historia wydaje się dość podobna do tych znanych z Niezgodnej czy Igrzysk śmierci. Podobna to znaczy ma trochę cech wspólnych. I tym którym podobała się jedna i druga seria myślę, że tutaj też przypadnie do gustu. Z tą różnicą, że tu jest więcej brutalnych momentów (przynajmniej takie mam wrażenie). Penryn pomaga Raffe (tak ma na imię uratowany anioł), do tego ma dylematy jak wszystko się potoczy, bo w końcu on jest jednym z ‚nich’. Jeśli porównać do Niezgodnej i Igrzysk to ta tam w miarę tych silnych superbohaterów mieliśmy te główne bohaterki Susan Ee przerzuciła tu całą moc na anioła co jest takie bardziej chyba wiarygodne, o ile anioły są wiarogodne, bo za bardzo modlić się do niego główna bohaterka nie będzie. No więc Penryn jest w miarę zwykłą dziewczyna, która za cel ma uratowanie swojej siostry i nie ma jakichś niewiarygodnych zdolności jest po prostu zdeterminowana.
Akcja jest bardzo dynamiczna, to trzeba przyznać. W miarę czytania mamy nadzieję poznać co skłoniło anioły do ataku na ludzi i trzeba przyznać, że autorka coś tam odkrywa, ale nie do końca, na pewno zachęca do sięgnięcia po kontynuację. Autorka świetnie miesza ze sobą jakiś religijny czy mityczny obraz anioła ze swego rodzaju ludzkimi wpływami jak polityka czy kultura. Widać, że świat ten rozwija się swoim tempem.
Książkę odebrałem bardzo pozytywnie. Może to dlatego, że zacząłem ją czytać po dwóch piwach, więc w kolejnych podejściach było miło. 🙂 Oczywiście obawy moje co do tej książki były takie, że będzie to jakiś paranormal-romance i tu coś było w tym temacie, ale napięcie między bohaterami autorka umiejętnie tonuje, bo związek anioła z ludzką istotą jest zabroniony.
Podsumowując książkę warto przeczytać. Jest to świetny debiut. Prawa do ekranizacji już ktoś tam kupił. Mi bardzo pasowałoby zrobili to ludzie od Walkiang Dead, ale z tego co czytałem to reżyserem ma być gość od Spider-Mana, więc czekamy na megahit na polsacie hehe
Wydawnictwo Filia Angelfall Susan Ee s. 316, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Szukać? Nie szukać? [Gdzie jesteś Amando? – Dennis Lehane]
Prawie każdy kto jest rodzicem, gdy widzi dziecko któremu dzieje się krzywda, to coś go rusza. Ja też tak mam. Gdzie jesteś Amando Dennisa Lehane może poruszyć, a to dlatego, że głównym motywem są poszukiwania Amandy, która została porwana z domu jej matki Helene. Samo porwanie nie rusza, ale Lehane stworzył coś wyjątkowego. Świetnie pokazał i dał odczuć relacje matki Helene z Amandą. Takie relacje, że po prostu szkoda dziecka.
Amanda McCready ma 4 lata. Gnie jakiś czas temu. Media rozdmuchują sprawę. Policja z Bostonu jest bezradna. Szukają szukają i nic z tego nie wynika. Brat Helene prosi Patricka Kenzie i Angie Gennaro o wzięcie spraw swoje ręce. Mimo niechęci, bo co można jeszcze zrobić i przede wszystkim szkoda kasy, duet bierze się do roboty. W międzyczasie ginie kolejne dziecko, a na światło dzienne wychodzą ciekawe powiązania Helene ze światkiem narkotykowym.
Odnoszę wrażenie, że duże zmiany dzieją się z Angie. Z jednej strony bardzo chce pomóc w znalezieniu Amandy z drugiej koniec końców tak trochę nie wie czy ratować dziecko, czy nie, Patrick jest człowiekiem prawym i woli robić wszystko zgodnie z literą prawa. Trudno wyrazić to bez spoilerowania. W każdym razie decyzje podjęte przez detektywów będą miały duży wpływ na ich relacje, choć o konsekwencjach pewnie trzeba będzie przeczytać w kolejnej części.
Czytają książkę, trudno wyobrazić sobie, że rzeczy napisane w niej są prawdziwe i warto wierzyć, że opisane rzeczy z dzieciakami dzieją się tylko w książkach i filmach, a rzeczywistość jest inna. Chyba bardziej wrażenie mogą robić tutaj emocje niż intryga kryminalna, która jest do przewidzenia w miarę czytania. Polecam. Na koniec cycat 🙂
Cisza zmarłych mówi: do widzenia. Cisza zaginionego dziecka mówi: znajdź mnie.
Inne książki Lehane na moim blogu:
Kenzie & Gennaro #1 – Wypijmy nim stanie się wojna
Kenzie & Gennaro #2 – Ciemności weź mnie za rękę
Wyspa tajemnic
Kenzie & Gennaro #3 – Pułapka zza grobu
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Prószyński i S-ka Gdzie jesteś Amando? Dennis Lehane s. 544, 2012 rok wydania Ocena: 5/5
Święteczne
Jako, że jednak Święta już prawie są. To tak przydałoby się jakieś życzenia.
Ogólnie mam nadzieje, że będzie dla Was to czas dobrze spędzony. Odpoczniecie w gronie rodzinnym. Niektórzy z Was może poznają najdalszą rodzinę w myśl słów Tuwima Aby się poznać z najdalszą rodziną, wystarczy się wzbogacić…. Hehe. No i obyście, znaleźli czas by przeczytać cokolwiek z długiej listy pozycji oczekujących. Choć u mnie jak mam wolne to trudniej znaleźć chwile na czytanie.
Tak więc.
Wesołych. Błogosławionych Świąt.
Życzy autor 🙂
Rok z Kindle – takie tam uwagi
Jakiś miesiąc zbierałem się do napisania paru uwag o użytkowaniu czytnika przez ostatni rok.
Byłem sceptycznie nastawiony do czytników, ale Kindle stało się podstawowym nośnikiem do czytania. W całym roku 2014 na 52 książki aż 43 czytałem w wersji elektronicznej. To szaleńcze niecałe 83%! Jednak promocje w księgarniach elektronicznych robią swoje. Gdyby jeszcze VAT na ebooki obniżyć z 23% do VAT-u równemu temu obowiązującemu na książki fizyczne, byłoby pewnie lepiej.
Co mi się nie podoba?
Hmm ogólnie widzę podejście w formatach. Kindle akceptuje pliki z rozszerzeniem mobi/azw3. Jednak sklepy nie radzą sobie dobrze jeszcze z konwersją. Pliki mobi często różnią się znacznie od tych epub. I ja jak kupię sobie książkę epub/mobi to przelecę (przekompiluje) w Kindle Previewer i mam w miarę to samo. W czym problem? Ano epub zawiera często style i czcionki które starsza wersja mobi nie akceptuje. Ja miałem problem kiedyś po kupieniu Dodger’a Terry Pratchetta. Po wgraniu pliku mobi (ze stylami czyli KF8) na czytnik ucinało część akapitów. Dziwna sprawa. W pliku wszystko było, a jednak plik mobi oryginalny jak i ten utworzony z epub po wrzuceniu na czytnik był błędny. Dopiero po interwencji wrzucona wersję prawidłową mobi ale już bez stylów.
Dlaczego czepiam się tych stylów? Ano bo nie wiem jak dla Was ale dla mnie formatowanie ma duże znaczenie przy czytaniu. Człowiek jakiś czas spędza przy książce. Mnie osobiście irytuje jeśli gdzieś łamanie wierszy jest zwalone czy inne rzeczy.
No i przy przerzucaniu z epub jest pare problemów.
Pierwszy to czcionki. Książka ma często wbudowaną czcionkę. Jednak Amazon jest na tyle oryginalny, że oprócz swojego formatu w książkach obsługuje wbudowane czcionki, ale tylko jeśli są one w formacie ttf. Jak się pewnie domyślacie część książek ma czcionki otf i jest dupa. Wtedy czcionka jest już brana z czytnika. Wiem wiem, pewnie znajdą się tacy którzy będą twierdzić, że wydziwiam, ale dobrze by było mieć obraz tego co domyślnie dane wydawnictwo chciało przedstawić w książce razem domyślną czcionką. Jak wynika z informacji z jednej z księgarni publio.pl problem jest z licencją czcionek i nie zawsze mogą oni wrzucić ttf.
Druga rzecz to mała pierdoła ale mająca duży wpływ na wygląd książki.
Każda książka to html+style css. Style w plikach html są podlinkowane w nagłówkach w sposób:
link href=”../Styles/mojestyle.css” rel=”stylesheet” type=”text/css”
ha! ale często brakuje w książkach type=”text/css”! i to powoduje że mamy kupę. To znaczy jest spoko, ale nie na tyle, aby cieszyć się porządną książką za którą dało się czasem nie małą kasę.
Co by tu jeszcze z minusów wizualnych. Aaaa! No nie wiem czemu, ale często tekst jest wyrównany do lewej strony. Kto to wymyślił? Wyobrażacie sobie książkę w której tekst nie jest wyjustowany tylko wyrównany do lewej? Hmm wygląda to niezbyt ładnie. Nie każda też książka ma dodane dzielenie wyrazów, lecz z tym można sobie w miarę poradzić używając znanego programu do zarządzania książkami na czytnikach tj. Calibre.
Dużo tych technicznych rzeczy jest, które pozwolą nam udoskonalić książkę. Wystarczy mieć Calibre, Kindle Previewer i Notepad++. Mi to nie przeszkadza, bo ja lubię pogrzebać tu, tam i sobie poprawie, ale ile użytkowników nie umie? Może im to nie przeszkadza, a może czepiam się. W każdym razie do doskonałości w książkach elektronicznych trochę jeszcze brakuje.
Ale z fajnych rzeczy to jest takie rozwiązanie przesyłania książek bezpośrednio na Kindle za pomocą programu Send To Kindle. Ja już kabla nie używam. Wystarczy po zainstalowaniu Send To Kindle kliknąc prawym na książce wysłać, a w Kindle’u włączyć wi-fi i zaraz się ściągnie. Dobre rozwiązanie, a nawet bardzo.
Książki elektroniczne coraz częściej mają premierę równo z wydaniem papierowym, a zdarzają się też przypadki, że są wcześniej niż papier na przykład Wołanie kukułki było na tydzień przed.
Mimo pewnych technicznych pierdołek które mogłyby poprawić odbiór książek elektronicznych to Kindle, a w zasadzie też inny czytnik pewnie też to świetne rozwiązanie dla każdego mola książkowego. W PL rynek ebooków to jakieś 3% całości, dla porównania w USA w 2012 roku było już 30% więc ogromna różnica. Wszystko idzie w dobrą stronę. Wiadomo jak rynek się powiększy, to konkurencja będzie większa wśród księgarni i ceny będą spadać.
Finał? [Bubble – Anders de la Motte]
Gra. Anders de la Motte wciągnął mnie w tą swoją Grę. Pierwsza część powiała świeżością i wciągała. I to miała za zadanie. Druga trochę słabsza, ale na tyle już pochłania, że automatycznie po ukazaniu się finałowego tomu [bubble] nie ma wyjścia trzeba dowiedzieć się jak to się skończyło.
Tym którzy nie czytali, streszczę mniej więcej w paru zdaniach co się działo wcześniej i co się dzieje tu. No wiec w pierwszej części ([geim]) Henrik Petterson zostaje zaangażowany w Grę. Wykonuje zadania. Początkowo banalne, stopniowo trudność i ryzyko narasta. Wszystko jest rejestrowane przez mrówki tj. innych graczy którzy mają swoje zadania tu akurat kręcenie jak ktoś wykonuje zadanie, przy czym gracz nie widzi do końca kto jest zanagażowany. Ogólnie Gra staje się na tyle niebezpieczna, że Henrik łamie zasadę nr. 1 czyli ‚Nie mów o grze nikomu’ i zaczynają się kłopoty. Chęć zemsty, rewanżu i ogólnie najważniejsze jakby to powiedział HP ‚Dżizas o co kur.. chodzi?’
Po drugiej części w której HP stara się dowiedzieć kto go wrabia w morderstwo i jaki to ma związek z Grą oczywiście. Kto jest Przywódcą. Właśnie to ostatnie też zdaje się być pytaniem w finałowej części książki. HP dostaje kolejne zadanie. Ostatnie. Nie może, a może nie chce się wycofać. Czasem zachowuje strasznie naiwnie. Zamiast dać sobie siana brnie w Gre jak ćma do światła. Po prostu jest takim bohaterem który robi wszystko by było ciekawiej. Jego siostra Rebecca cały czas jest manipulowana i wciągana. Na dłużej pojawia się kolega HP Mange, który zniknął tak na prawdę w drugiej części.
Autor bardzo dobrze poradził sobie z pewnego rodzaju zwrotami akcji i zmianami podejrzanych co do szefa Gry. Pod koniec nie wiadomo kto jest tym dobrym a kto jest tym złym. Kto jest po stronie Gry, a kto z nią walczy. Dzięki prowadzonej dynamicznie narracji i przeskokach od HP do jego siostry mamy dwie wizje jakby, i dwie możliwości. I to czym jest gra dobrze podsumowuje zdanie:
Gra to taki test Rorschacha. Wiesz, ten z kleksami. Mózg interpretuje ich kształt na swój sposób i sam wypełnia luki. Widzi się to, co się chce (…)
Becca wierzy w swojego Przywódce. HP wie swoje i chce zrobić to chce. Momentami zachowuje się bardzo dobrze i inteligentnie jak przy utworzeniu planu awaryjnego ataku na Fortece, lecz czasem jego inteligencje zabija ciekawość (wycieczka do pokoju sąsiad i spotkanie z..).
Całą serię trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Z pewnością spodoba się młodzieży ze względu na język i świetne tłumaczenie, które dobrze oddaje głownie HP. Zakończenie jest ciekawe i z pewnością zaskakujące. Choć jest to trylogia to koniec pozostawia furtkę na kontynuację.
O poprzednich częściach:
[geim]
[buzz]
Czarna Owca [bubble], Anders de la Motte s. 496, 2013 rok wydania Ocena: 4/5
Zryty beret [Szamo – Grzegorz Szamotulski, Krzysztof Stanowski]
I stało się. Trzeba odpocząć od kryminałów i takich innych klimatów. Jako przerywnik trafiło na kolejną książkę (po Iwanie i Kowalu), której redaktorem jest Krzysztof Stanowski, który jest dziennikarzem sportowym i założycielem portalu traktującego o piłce i wyżywającego się na naszej rodzimej kopanej tj. weszlo.com.
Tym razem nie jest w dużej mierze książka biograficzna. Grzegorz Szamotulski to bramkarz mniej lub bardziej znany. Dla osoby która nie kojarzy Grześka lektura Szamo może być troszkę uciążliwa, a to dlatego gdyż w książce jest nagromadzenie tak dużej ilości mniej znanych piłkarzy, że odbiór wszystkich opowieści mimo, że jak najbardziej ciekawych i śmiesznych może być utrudniony. Ja mam to szczęście, że naszą ligą się interesuję i to bardzo (jest to pewnego rodzaju męczeństwo patrząc na poziom naszej ligi) i nie mam problemu z kojarzeniem szczególnie tych zawodników jak Grzesiek Król, Dariusz Jaskulski etc.
Cała książka jest to zbiór anegdot piłkarskich i opisu ciekawszych zdarzeń z jakimi Szamo miał do czynienia podczas swojej kariery. Możemy się dowiedzieć dużo o Januszu Wójciku i jego podejściu np. do wyboru bramkarzy przed meczami kadry, czy też o Pawle Janasie, Mirosławie Jabłońskim i przede wszystkim antytrenerze jakim wg. autora jest Stefan Majewski. Nie będę przytaczał fragmentów, bo można je znaleźć choćby na weszło, ale jest naprawdę ciekawie. Mi bardzo podobały się fakty z obcowania z Adamem Ledwoniem. Ten tragicznie zmarły piłkarz był niezły rzeźnikiem i w porównaniu z Szamotulskim miał jeszcze bardziej nierówno pod sufitem.
W zasadzie mało tu jest piłki. To znaczy jakichś opisów spotkań. Jak to Szamo określił, to bramkarz ogólnie mało widzi z gry partnerów, co najwyżej dużo się może dziać pod bramką jeśli przeciwnik atakuje i wtedy można wyciągnąć wniosek z dobrej gry obrońców.
Co jeszcze? Hmm Szamo zwraca też uwagę na to jak zmieniło się podejście do piłki polskich kopaczy. Teraz bardziej się uważa na to co robi, a wtedy bardziej się integrowało i ogólnie chlało. Teraz zawodnicy zamykają się w pokojach i grają na konsolach albo słuchawki na głowę i tyle. Myślę, że ogólnie to nie tylko problem piłkarstwa.
Książka czyta się bardzo szybko. Przynajmniej mi się czytało, bo byłem ciekaw zdarzeń dotyczących postaci które znam z gazet czy telewizji. Chronologii u raczej nie ma. Podział na rozdziały jest na Trenerów, Piłkarzy, Pieniędzy i Meczy. W każdym dziale jest taki misz-masz trochę. Co się Szamo przypomniało to zostało spisane, ale w miarę wszystko jest spójne. Styl Krzysztofa Stanowskiego jest bardzo przyswajalny i podobny do tego co jest publikowane na weszło, co mnie bardzo cieszy.
Wszystkim fanom piłki i poprzednich książek o Wojtku Kowalczyku i Andrzeju Iwanie polecam jak najbardziej!
Poprzednie biografie z udziałem Krzysztofa Stanowskiego:
Andrzej Iwan – Spalony
Wojciech Kowalczyk – Kowal. Prawdziwa Historia
Wydwanictwo Buchmann Szamo Grzegorz Szamotulski, Krzysztof Stanowski s. 296, 2013 rok wydania Ocena: 4.5/5
Kuternoga na tropie [Wołanie kukułki – Robert Galbraith]
Ha! Tak się złożyło, że książkę wygrałem na publio.pl tydzień przed premierą papierową. Jak to w takich przypadkach bywa, najpierw wziąłem udział a później zagłębiłem się co jest szansą wygrania, gdyż liczył się refleks. Głupi ma zawsze szczęście hehe.
Galbraith to JK Rowling. Na mnie to wrażenia nie robi. To znaczy nazwisko Pani od Harry’ego. Jakoś tak ominęło mnie to. W sumie nie dziwię się, że chciała się odciąć i obiektywnie zostać oceniona. Gdy okazało się żę Galbraith = Rowling na goodreads oceny zaczęły się skrajne, albo ludzie dawali 1 albo 5. I tak to działa. Nie patrzymy na treść a na sympatię do autora. Kiedyś wybitny w swoim fachu koszykarz Michael Jordan wziął się za baseball i też ktoś mógł patrzeć przez pryzmat tego jak grał w kosza i go chwalić, ale nie zmienia to faktu że beaseballistą był przeciętnym. A jak wyszło Pani, która chciała być Panem? No, moim zdaniem całkiem nieźle.
Cormoran Strike jest weteranem wojny w Afganistanie. Stracił tam nogę. Teraz jest detektywem, trzeba przyznać, że wiedzie mu się średnio. Poznajemy go, gdy rozstaje się ze swoją narzeczoną, ma straszne długi i nie widać zbytniej perspektywy z marazmu. Na ratunek przychodzi niejaki John Bristow. Jak się okazuje pośrednio znali się z dzieciństwa (przez brata Charile’go Bristow), a jego siostra która była supermodelką Lula Landry ginie śmiercią nagłą poprzez bliskie spotkanie z asfaltem uprzednio wylatując ze swego balkonu. Śledztwo policji się zakończyło i diagnoza to samobójstwo, jednak John nie pogodził się z tym i powierza Cormoranowi zbadanie sprawy jeszcze raz. Strike’owi pomaga Robin, tymczasowa sekretarka, która staje się bardzo pomocna. Poza tym bardzo jej się podoba praca w biurze detektywistycznym, okazuje się też bardzo inteligentną osobą, czasem dobrze improwizującą w terenie.
Ogólnie czyta się bardzo dobrze. Książka wciąga i można snuć domysły i analizy kto, kogo i dlaczego. Jednak nie ma tu jakiejś wartkiej akcji. Strike sobie jeździ z miejsca na miejsce, przeprowadza rozmowy, analizuje i snuje domysły, o których nie zawsze mówi, ale można się domyśleć co planuje. Ogólnie cała intryga jest bardzo zmyślnie ułożona, by przy końcu zaskoczyć. Jednak ci którzy spodziewają się wartkiej akcji mogą być zawiedzeni, ale za to dostaną wspomnianą ciekawą intrygę i ciekawych bohaterów. Myślę, że fani Poirota od Agathy Christie powinny być jak najbardziej zadowoleni.
Pewnie nie sięgnę po tej lekturze po Harry’ego Pottera, ale z pewnością na tyle mi się podobało, że przy następnej części też wezmę udział w konkursie, aby wygrać hehe No ewentualnie kupię w promocji 🙂
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Dolnośląskie Wołanie kukułki, Robert Galbraith s. 452, 2013 rok wydania Ocena: 3.5/5
Sieczka [Plugawy spisek – Maxime Chattam]
O Chattamie czytałem tam i tu. Większość zdań była przychylna, a jego twórczość przestawiana była jako taka którą cechuje mroczny klimat. Choć wcześniejszych książek nie czytałem, to mogę stwierdzić, że Plugawy spisek wpisuje się idealnie do tego co autor pisał wcześniej.
Żandarmi francuscy trafiają na serię morderstw. Bardzo brutalnych. Odbywają się one w różnych częściach kraju, a nawet Europy. Ich cechą wspólną jest znak *e na ofiarach. Alexis prosi o pomoc znanego kryminologa, Richarda Mikelisa, który mimo wcześniejszych oporów postanawia pomóc w śledztwie. Nie jest ono łatwe. Brutalne zbrodnie, do tego rozsiane po całej Europie. Hiszpania, Szkocja i… Polska. Wieliczka i cały wątek w naszym kraju wyszedł dość ciekawie. W ogóle Chattam dobrze się czuje poza Francją. Wszystko jest dość wiarygodne i nie ma za bardzo jakiegoś przerysowania cech lokalnych śledczych.
Książkę czyta się świetnie. Jest dużo bezwzględnych socjopatów, a pomysły na zbrodnie mogą szokować. Ogólnie pomysł na zebranie najgorszych zwyrodnialców i pomyleńców w jednej grupie społecznej jest dość oryginalny i na samą myśl o takim zabiegu nie wróży on nic dobrego. Jest dużo krwi. Jest zaskakujące zakończenie, choć można się troszkę domyśleć jak się w pewnym momencie potoczą zdarzenia, a jednym pytaniem jest to kto z bohaterów przeżyje.
No cóż Chattama nie znałem już nadrobiliśmy stracony czas i z pewnością jeśli nadarzy się okazja zapoznam się z jego Trylogią zła.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Sonia Draga Plugawy spisek, Maxime Chattam s. 416, 2013 rok wydania Ocena: 4.5/5
Kawalarze [Pogrzebany – Peter James]
Nie żebym przypadkiem trafił na Petera Jamesa. Już od jakiegoś czasu, a to w sklepie a to w bibliotece natrafiałem na jego książki. Przeważnie były to trochę objętościowo spore książki, ale pierwsza część detektywa Roya Grace’a jest mniej obszerna, lecz jak najbardziej zajmująca. Każdy ktoś za nią weźmie będzie miał okazję zarwania nocy i poćwiczenia nadgarstka przy przewracaniu strony.
Pomysł. Jest pomysł. Takie Kac Vegas w wersji hard. Grupa pięciu, w zasadzie to sześciu kolegów robi wieczór kawalerski Michael’owi. Ponieważ niezły z niego był jajcarz, to postanowili mu się odpłacić. Po pierwszej rundzie po pubach, postanowili zakopać go w trumnie (zapewniając dostęp do tlenu poprzez rurkę) na jakąś godzinę dwie, przy czym komunikowali się z nim przez walkie-talkie. Problem w tym, że odjeżdżając do kolejnego baru podpite kolesiostwo ma wypadek. Wszyscy giną na miejscu, jeden z nich jest w śpiączce. Więc kto odkopie przyszłego Pana Młodego? Hmm no jest nadzieja, bo Mark świadek i przyjaciel, który powinien coś wiedzieć. Przecież jest świadkiem. Ale.. no nie chcę zdradzać za dużo, ale jest ciekawie. Parę rzeczy oczywistych okazuje się pobożnym życzeniem, a niektóre zaskakują.
Roy Grace i Glenn Branson prowadzą śledztwo. Roy w ogóle jest ciekawą postacią. Zaginęła mu żona. Ślad po niej zaginął, a on nawet w desperacji szuka pomocy u jakiegoś medium. Co więcej wierzy w to, a nawet wykorzystuje do pomocy w śledztwach. Przyznam, że ten wątek medium jakoś średnio mi pasował, ale pasował do bohatera i jego historii. Autor świetnie szczegółowo nakreśla nam prawie każdą osobę, w każdym szczególe opisuje dokładnie też jak wygląda śledztwo i jak muszą sobie radzić miejscowi struże prawa. Widać w książce, że Peter James przykłada się do odwzorowania i opisu tych czynności policyjnych, które są bardzo autentyczne. Autor sam przyznaje że uczestnicy w śledztwach w Sussex i ma możliwość podpatrywania policji (uczestniczy w sekcjach itp).
Musze przyznać, że trochę irytowało mnie czytanie o tym co robi ‚Grace’ bo to nazwisko to typowe imię żeńskie i jakoś tam podświadomie używałem w myślach często żeńskiego skojarzenia. Nie zepsuło mi to z pewnością odbioru książki. Mimo, że jest dużo zwrotów akcji, jest też czasem śmiesznie gdy Grace ze swoim partnerem dyskutują na tematy zdrowego żywienia.
– Kiedyś czytałem – opowiadał Bransonowi – że Francuzi piją więcej czerwonego wina niż Anglicy, a mimo to żyją dłużej. Japończycy jedzą więcej ryb niż Anglicy, piją mniej wina, a też żyją dłużej. Niemcy jedzą więcej czerwonego mięsa, piją więcej piwa i też żyją dłużej. Wiesz, jaki morał jest z tej opowieści?
– Nie.
– Nie chodzi o to, co jesz i pijesz, to mówienie po angielsku cię zabija.
Co by tu jeszcze.. Hmm.. no poza tym o dziwo książka jest tak napisana, że od pewnego momentu wiadomo kto jest winny i o co w tym chodzi, ale czytelnik na tyle jest wciągnięty w tą historię, że aż ciekaw jak to się skończy i czy tytułowy bohater zostanie przy życiu no i czy Grace w końcu rozwiąże zagadkę czy nie. Nie zdziwię się jeśli po otworzeniu tej książki odłożycie ją dopiero wtedy kiedy skończycie.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Buchman Pogrzebany, Peter James s. 336, 2011 rok wydania Ocena: 5/5
Śmierdząca śmierć [Szepty zmarłych – Simon Beckett]
Wczoraj skończyłem trzecie spotkanie z antropologiem Davidem Hunterem w książce Szepty zmarłych Becketta i w zasadzie nie mam pomysłu jak zacząć te parę zdań o tej książce. Gdybym, chciał dosłownie parę to mógłbym już skończyć, ale chyba nie wypada.
Patrząc z perspektywy dwóch poprzednich książek, bohater tej serii ma dość niebezpieczną pracę. Gdzie nie pojedzie w coś się pakuje. Średnio raz na rok. A w tym roku (roku Szeptów), po rozstaniu ze swoją Jenny i różnych traumatycznych przejściach (nóż i brzuch średnio w parze wychodzą) postanawia pojechać do USA odwiedzić znajomych z którymi uczył się swojego fachu. Ośrodek Badań Antropologicznych, czyli Trupia Farma, w tak pięknych okolicach przyrody postanowił odbudować swą pewność i radość życia. Szybko po przyjeździe wkręca się w śledztwo w którym znaleziono ciało w ciekawym stadium rozkładu. Ciekawym z punktu widzenia antropologa. To, że się wkręca ot jest z mojej strony nadużyciem, gdyż miejscowe władze nie patrzą zbyt przychylnie na jego uczestnictwo w dochodzeniu. Jednak szef Trupie Farmy Tom Libermann nalega by jego przyjaciel brał udział i tak to wszystko toczy się ku złemu.
W powieściach Becketta lubię plastyczne opisy i profesjonalne opisanie różnych zachowań ludzkiego ciała. W zasadzie nie wiem czy są profesjonalne czy nie, ale na pewno dodają książce autentyczności. Autor stara się jak najbardziej oddać to co w danej chwili czują (też nosem) bohaterowie i moim zdaniem mu się to udaje. Narracja w pierwszej osobie pozwala wczuć się w rolę Huntera i z nim przeżywać rozterki tego trudnego śledztwa. Do tego pod koniec dość dobrze zaskakuje zakończenie, choć moje domysły, że przecież ten rozdział się powinien skończyć i wszystko już wiadomo, jednak się sprawdziły. Lecz trzeba przyznać, że po rozwiązaniu zagadki możemy sobie zadać pytanie ‚jak sie tego nie domyśliłem?’, a to przez to że Beckett prowadzi nas wytyczoną ścieżką, zmyla nas by na koniec zaskoczyć.
Kawał dobrego czytania.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Poprzednie części:
David Hunter #1 – Chemia śmierci
David Hunter #2 – Zapisane w kościach
Wydawnictwo Amber Szepty zmarłych, Simon Beckett seria: David Hunter tom 3 (z 4) s. 320, 2011 rok wydania Ocena: 5/5
Zabawa w chowanego [Kolekcjoner oczu – Sebastian Fitzek]
Kto z nas w dzieciństwie nie bawił się w chowanego? Pewnie trudno znaleźć taką osobę. Miło Wam się kojarzy, co? A jakby schować dziecko, dać ojcu ultimatum czasowe, jeśli go nie spełni, to dziecka żywego już nie zobaczy. Oj i tu miłe rzeczy się kończą.
Tak w dużym skrócie wygląda fabuła książki niemieckiego pisarza Sebastian Fitzeka pt. Kolekcjoner oczu. Głównym bohaterem jest Alexander Zorbach, dziennikarz śledczy, były negocjator policyjny, który karierę we władzach skończył po tym jak negocjacje zakończył strzałem w głowę kobiecie która porwała dziecko chore na syndrom Odyna (do snu potrzebuje wspomagania respiratorem). Zorbach zajmuje się oczywiście sprawą Kolekcjonera oczu, który zawsze stosuje ten sam schemat, najpierw zabija matkę, później porywa dziecko, a po upływie 45 godzin (z hakiem) jeśli już się znajdzie małolata to utopionego i bez lewego oka. Dziennikarz zostaje do tego stopnia wplątany, że staje się głównym podejrzanym, a jedyną osobą która mu może pomóc jest świadek Alina, która o dziwo jest niewidomą, ale za to jest medium i jak kogoś dotknie to widzi jego przeszłość. Pokręcone, co? Do tego książka zaczyna się epilogiem, numeracja rozdziałów i stron leci w dół. Ot, Fitzek stara się zaciekawić, ale pokazać, że cała sprawa dla bohaterów będzie początkiem czegoś naprawdę złego.
Muszę przyznać, że książkę przeczytałem ekspresowo. Autor specjalnie nie traci czasu na opisy, ale leci z wydarzeniami bardzo szybko. Nie ma tu specjalnie jakiegoś strasznego thrillera, choć trzeba przyznać, że opisy zbrodni potrafią być brutalne, ale bardziej ciekawy jest pomysł i kierowanie bohaterami i ich umysłami. Choć przyznam, że im bliżej byłem końca, tym bardziej starałem się wymyślić kto jest winny i brać takiego spośród bohaterów (bo nagle nie pojawi się na końcu ktoś z czapy i zrobi ‚tadam!’), no i udało mi się przewidzieć zakończenie. Aczkolwiek pytań co do wydarzeń zadawałem sobie dużo i byłem ciekaw jak to się wszystko potoczy.
Z książką spędziłem przyjemnie ze dwa/trzy wieczory i z pewnością nie jest to ostatnia pozycja od Fitzeka, którą przeczytałem.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo G+J Kolekcjoner oczu, Sebastian Fitzek s. 438, 2011 rok wydania Ocena: 3/5
Uczciwi złodzieje [Kłamstwa Locke’a Lamory – Scott Lynch]
Zaprawdę powiadam Wam. Dziwna książka to te Kłamstwa. Lecz świetna zarazem.
Koniec recenzji. Ocena 5/5. Nic tylko czytać.
No dobra. Dziwość debitu Scotta Lyncha polega na tym, że początkowo trudno się wgryźć. To znaczy. Coś jakby tak jakoś mi się ciężko początkowo czytało. Dość oryginalny język. Trochę humoru i ciekawie skonstruowany świat, a mimo to nie zdziwiłbym się jak ktoś odłoży książkę nim akcja nabierze tempa. A nabierze.
Dobra (teraz już bez ‚no’). Rzecz dzieje się w mieścinie Camorra. Woda, kanały, łodzie, smród i sranie w banie. Najważniejsze jednak jest złodziejstwo, a dokładniej grupa Niecnych Dżentelmenów okradająca zamożnych Camorrejczyków. Grupa ta jest świetna i trudno jej nie lubić. Locke za niesamowity umysł i zdolność improwizacji, Jeana za oddanie i bezprecedensową ochronę grupy (po prostu najlepiej się bije), bliźniaki Calo i Galdo za poczucie humoru, a Pędraka za niesamowity entuzjazm i ciekawą pozytywną energię. Losy tych bohaterów są przeplatane przerywnikami wydarzeń z przeszłości. Przerywniki są o tyle ważne, że poznajmy naturę zawodu złodziejstwa i historię powstania grupy. Grupa naszych kryminalistów jest w trakcie numeru podczas którego odgrywają wcześniej ustalone role celem okradzenia kolejnych Donów. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy do Cammory niepokój wprowadza niejaki Szary Król, który zabija kolejnych szefów gangów (tzn. garrista), a do swojej gry wciąga też Locke’a i będzie to go dużo kosztowało.
Lynch stworzył ciekawy świat. Jest mafia. Jest ciekawa religia. Jest też trochę magii i jest dużo krwi, ale przede wszystkim są intrygi i ciekawa historia, której zakończenia chęć poznania sprawi, że od pewnego momentu książkę będzie trudno odłożyć. Nie jest to świat przesłodzony, jest bezkompromisowy, brudny i nie oszczędzi nikogo. I za to chwała autorowi.
Tym którzy lubią klimaty Ojca Chrzestnego, do tego powiedzmy Ocean Eleven, intrygi, krew pot, smród i łzy z domieszką magii w tle, oni będą zadowoleni. Ja jestem. Tom drugi już jest (trzeci też). Już niedługo wyruszamy na Szkarłatne Morza.
Wydawnictwo MAG Kłamstwa Locke'a Lamory, Scott Lynch s. 556, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Raz, dwa, trzy! Szukam! [Poszukiwana – Małgorzata Kochanowicz]
Kraków, 1904. Przeszło sto lat temu stróże prawa wyławiają z rzeki ciało młodego chłopca. Skąd on? Kto to? Nie wiadomo. Od tego motywu zaczyna się książka Małgorzaty Kochanowicz pt. Poszukiwana. Poznajemy inspektora Kurza oraz Witolda Korczyńskiego, który to trudni się wyjaśnianiem spraw, znaczy się jest detektywem. Witold zostaje poproszony o znalezienie żony zamożnego przemysłowca i filantropa Stanisława Wereszyńskiego. Żona jak żona. Niby ładna, niby żona, a jednak się zgubiła. Zdjęć brak, a Wereszyńskiego nie można za bardzo pytać o cokolwiek, bo traktuje to jako wtrącanie się do jego osobistych spraw. Takie zachowanie skutecznie utrudnia Korczyńskiemu początek śledztwa. Zachowanie przedsiębiorcy bardzo irytuje, bo z jednej strony chce postępów, a z drugiej nie mówi wszystkiego.
Ot i taka właśnie sprawa jest treścią tej retro powieści kryminalnej. Lubię takie klimaty. Jednak jakoś dziwnie się czytało książkę. Niby szybko. Niby fajnie. Lecz trochę wszystko jakoś się rozjeżdżało, bo miałem wrażenie, że bohaterowie jak szybko się pojawiali tak szybko gdzieś tam ginęli. To też na przykład dotyczy wspomnianego inspektora Kurza. Na początku go poznaliśmy, a później pojawił się przy zakończeniu, gdy wypytywał Korczyńskiego o różne takie sprawy dotyczące jego udziału w kontaktach z Wereszyńskim. Poza tym, czasem więcej chciałoby się wiedzieć co myśli Korczyński, bo niektóre dialogi są pomijane i napisane jest, że rozmowa się odbyła, ale szczegółów brak. Do tego troszkę bardziej chciałbym poczuć ten Kraków z początku XX wieku, a tego zabrakło mi. Chyba to wina lektur Franka Tallisa u którego Wiedeń jest świetnie przestawiony i spodziewałem się książki podobnej.
No cóż, mimo wspomnianych wad, dla miłośników Krakowa książka z pewnością będzie ciekawą lekturą. Mi brakło trochę spójności, ale mimo to pomysł na intrygę był ciekawy i może się spodobać.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Instytut Wydawniczy ERICA Poszukiwana, Małgorzata Kochanowicz s. 320, 2013 rok wydania Ocena: 2/5
Pokolenie [Bastard – Andrzej Dziurawiec]
Na książkę Andrzeja Dziurawca zwróciłem uwagę jakiś czas temu i niedawno pobliska biblioteka zaopatrzyła się w jeden egzemplarz i postanowiłem spróbować. Autor głównie zarabia jako scenarzysta. Zaczął od Karate po polsku, a ma na koncie też seriale jak Na dobre i na złe czy też serial pt. Dziki. Bastard to książka której bliżej do sensacyjnych i kryminalnych klimatów. Po lekturze muszę stwierdzić, że film na podstawie książki byłby całkiem niezły.
Dziurawiec zastosował ciekawą formę. Na początku przedstawia nam pokrótce bohaterów, a następnie częściowo ich eliminuje. Rzecz dotyczy naszej kochanej stolicy i ona jest głównie centrum rozgrywki. W tymże mieście zwanym w szerszych kręgach Warszawą dochodzi do paru morderstw. Zbrodnie są brutalne, ciężko je powiązać ze sobą, a autor umiejętnie buduje atmosferę przestawiając nam bohaterów. Jest na przykład Wojtek Glinka, którego żona zdradza z kim popadnie, a który kończy obrzezany i powieszony w swoim mieszkaniu. Wojtek prowadził pewne poszukiwania dotyczące rodu polsko-litewskiego wywodzącego się od Czyngis-chana i ta sprawa jest kluczową dla całej książki.
Z kolei głównym bohaterem jest emerytowany inspektor Szubert, który wkręca się w pomoc policji i całe śledztwo. Robi to na zlecenie niejakiego Salomona Weissa, który ma w tym ukryty interes. Szubert współpracuje z inspektorem Szumanem, który jest mężem jego byłej i jak to w takich przypadkach dochodzi do tarć między starszymi panami. Do innych tarć dochodzi między Szubertem a młodą aspirant Kozak. Tak więc są emocję i to dużo, a Dziurawiec lubi zapuszczać się w różne takie rejony.
Atmosfera książki jest świetna. Nigdy bym nie pomyślał, że w Warszawie może się tyle dziać, do tego jacyś książęta, dziedzice, w tle Szkocja i Jerozolima. Poza tym Praga (Warszawaska) ciekawie przestawiona, a mocne sceny jak pod koniec Szubert dostaje po ryju, to aż wylewa się to wszystko na nas i bije smród tych slumsów z książki. Tutaj chyba wychodzi doświadczenie scenarzysty.
Poza tym wszystkim, to krótkie rozdziały dodają dynamizmu całej książce i są świetnym rozwiązaniem. Czyta to się jednym tchem. Czytelnik się nie nudzi i ma ma poczucie, że zaraz coś się wydarzy. Zakończenie i osoba mordercy okazała się dla mnie zaskoczeniem, co dobrze świadczy poza tym nie wszystko jest do końca opowiedziane więc można mieć tam jakiś niedosyt.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo WAB Bastard, Andrzej Dziurawiec s. 430, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Carrie [Homeland. Ścieżki Carrie – Andrew Kaplan]
Kiedyś natrafiłem na serial Homeland. Lubie teorie spiskowe i thrillery Ludluma, który umiał namieszać tak, że aż buty spadały, a człowiek nie wiedział gdzie się urodził i kto z kim, dlaczego i za ile. Homeland mnie zaciekawił. Niestety był to jakiś odcinek ze środka i stwierdziłem, że kiedyś obejrzę całą serie. I tak się oglądam od jakiegoś czasu, a tu już ponoć trzeci sezon za pasem. Książka Andrew Kaplana poprzedzająca serialem okazuje się świetnym wprowadzeniem do serialu. Szczególnie dla takich osób jak ja, które nie oglądały wersji ekranowej.
Andrew Kaplan jest autorem serii thrillerów szpiegowskich ze Skorpionem. W naszym kraju póki co ukazały się dwie części tej serii, niestety są to odcinki 2,3 więc trzeba się zastanowić czy czekać na początek serii w naszym języku. Ja nie będę czekał. Homeland narobił mi chęci na sięgnięcie po kolejne książki Kaplana. Wniosek jeden. Prequel serialu to kawał dobrej książki.
Carrie (agentkę CIA) poznajemy podczas akcji na Bliskim Wschodzie, gdy zostaje postawiona w trudnej sytuacji podczas spotkania z kontaktem wywiadu zamiast pójść gładko musi uciekać i zastanawiać kto ją wystawił. Tego problemu nie miał jej szef, który obwinia ją za całą akcję i dekonspirację rezydentury w Bejrucie. Carrie jak to ambitna dziewczyna nie chce tego tak zostawić i za wszelką cenę stara się wyjaśnić kto zdradził, no i o co w tym wszystkim chodzi. I się w tym temacie dużo dziej. Oj dużo.
Siłą dobrych książek są ich bohaterowie. Przeważnie Ci tacy najbardziej charakterystyczni nie są normalni. Carrie jak najbardziej do nich należy. Cierpi na chorobę zaburzeń dwubiegunowych przez co ma czasem niezłe odloty i zachwiania ocen sytuacji. Autor przedstawia nam losy jej rodziny i jak popieprzoną miała sytuację rodzinną. Ogólnie mimo całej sympatii dla Carrie nie mam jej czego zazdrościć, ale należy podziwiać za intuicję i zdolności dedukcyjne. Jej zdolność dążenia do celu i zachowania przytomności umysłu w sytuacjach tego wymagających jest wzorowa.
Poza tym mamy tu naprawdę dużo zwrotów akcji i wszystko się bardzo szybko dzieje, że książka nad wyraz szybko się kończy. Powieść tą czyta się naprawdę dobrze. Wszystkie określenia jakieś związane z kontrwywiadami i tego typu sytuacjami konfliktowymi na Bliskim Wschodzie autor wyjaśnia w osobnym rozdziale na końcu książki. Możemy się dowiedzieć więcej o Al-Kaidzie, Hezbollahu czy szyitach i sunnitach. Myślę, że to ważne dla tych którzy nie zagłębiają się w te konfliktowe sprawy.
Wszystkim którzy nie mieli jeszcze styczności z thrillerami szpiegowskimi z ręką na sercu mogę polecić Homelanda, a tym którzy lubią tą tematykę to tym bardziej, a oglądającym serial i lubiącym Carrie to polecam skoczyć do księgarni/biblioteki i przeczytać.
Wydawnictwo Otwarte Homeland. Ścieżki Carrie, Andrew Kaplan s. 376, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Spalam się [Zapisane w kościach – Simon Beckett]
Po paru słabszych dla mnie książkach w końcu trafiłem na coś co połknąłem szybko. Podobało mi się bardzo, chyba te ostatnie książki spotęgowały polubienie drugiej części przygód Davida Huntera, brytyjskiego antropologa (recenzja pierwszej tutaj).
Tytułowy bohater David Hunter w drodze do domu odbiera telefon i zostaje poproszony o pomoc przy sprawie znalezienia zwłok na wyspie Runa. Wyspa ta jest na totalnym zadupiu, a sprawa wydaje się błaha. Na miejscu okazuje się, że znalezione zwłoki są totalnie spalone. Hunter do pomocy ma emerytowanego inspektora, podpijającego sierżanta oraz jakiegoś żółtodzioba. Reszta policji pomaga przy katastrofie do której doszło parę dni wcześniej. Gdy okazuje się, że nie doszło do przypadkowego zapalenia, na wyspie zaczyna się psuć pogoda, co uniemożliwia przybycie policji na miejsce, by pomóc rozwiązać sprawę, a morderstwa się powtarzają.
Trzeba przyznać, że Beckett umiejętnie wciąga nas od samego początku. Pierwsza część i druga zaczynają się w miarę podobnie, tzn koncepcja podoba, tam mieliśmy opis co się dzieje z rozkładającym ciałem, a tu mamy opis z palącym się. Konwencja jaką przyjął z każdą przeczytaną strona nie pozwala się oderwać, a detale dotyczące różnych spraw związanych z pośmiertnym zachowaniem ciała bardzo wciągają i zaciekawiają.
Zakończenie mnie zaskoczyło i się nie spodziewałem. Zwroty akcji są jak najbardziej zaskakujące, a poprawił się klimat. W poprzedniej części bardziej pasowało mi do amerykańskiego miasteczka, a tutaj ten wyspiarski klimat wziął górę. Polecam jak najbardziej!
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Poprzednie części:
David Hunter #1 – Chemia śmierci
Wydawnictwo Amber Zapisane w kościach, Simon Beckett seria: David Hunter tom 2 (z 4) s. 277, 2007 rok wydania Ocena: 5/5
Odwrotność [Miraż – Matt Ruff]
Historie alternatywne zawsze jakoś mnie pociągały, ale nie miałem zbytnio okazji przeczytać nic z tych książek mimo, że ostatnio zakupiłem parę. Wiadomo, lista życzeń jest długa.
11/9/2001 to data którą każdy z nas pamięta. Matt Ruff postanowił odwrócić trochę bieg historii. Hitlera ścięto. Powstała Zjednoczona Arabia, a Izrael to wielkie państwo ze stolicą w.. Berlinie. W Arabii panuje demokracja i poszanowanie (jako takie) praw, a w Ameryce są radykalni chrześcijanie, którzy 9/11/2001 przeprowadzają zamach na bliźniacze wieże w Bagdadzie. Arabowie podczas jednego z aresztowań od przesłuchiwanego więźnia dowiadują się, że ten świat to miraż, a w rzeczywistości to na Bliskim Wschodzie jest zacofanie cywilizacyjne, a Ameryka to mocarstwo. Wśród prowadzących śledztwo agentów Służb Bezpieczeństwa wkrada się ciekawość, tym bardziej, że kolejni więźniowie mówią podobnie, a na różnych aukcjach można zaopatrzyć się w przedmioty z ‚tamtego świata’.
Co mi się podobało? Hmm ogólnie, to autor stworzył ciekawy świat. Można odczuć, że ma to jakiś sens. Nie jestem znawcą Bliskiego Wschodu i trochę trudno mi było przebrnąć przez niektóre fragmenty. Podobały mi się opisy życia agentów, co przybliża trochę czytelnika do tego świata mirażowego i pozwala go trochę zrozumieć. Umieszczenie Bin Ladena (jako gubernatora), czy Saddama też pozwala bardziej urzeczywistnić ten świat. Jedna w sumie wychodzi tak, że wszystkie Salimy i Samiry, Amale jakoś zlewają się. Brakowało żeby jak u Marqueza wszyscy nazywali się tak samo hehe.
Poza tym powyższym akapitem, raczej się wynudziłem. Nie wiedziałem czego się spodziewać na końcu i jakoś mnie tam nie ciągnęło. Wszystko rozgrywało się jakoś tak bez emocji. Choć niektóre pomysły były oryginalne (jak małżeństwo czasowe). Autor chyba troszkę zmarnował świetny pomysł. Chyba brakowało tu jakiegoś spojrzenia na terroryzm czy globalną politykę. Sam nie wiem. Może za mało było akcji, albo jakichś jej zwrotów. Chyba za dużym jestem laikiem pod względem muzułmanizmu i religii Bliskiego Wschodu, może jakbym był bieglejszy w tym temacie to coś by mnie bardziej zainteresowało. Może.
Wydwnictwo Rebis Miraż Matt Ruff s. 440, 2013 rok wydania Ocena: 2/5
Londyn, seks i władza [Londyn we krwi – James Craig]
Książek które nie przypadły Wam do gustu chyba nie powinno się recenzować? Choć z drugiej strony nie można tak słodzić i jeśli coś człowiekowi się nie podobało to też powinien o tym wspomnieć.
Powieść Jamesa Craiga jest kryminałem osadzonym w Londynie. Głównym bohaterem jest inspektor Carlyle, który prowadzi śledztwo morderstw na ludziach którzy okazują się członkami elitarnego klubu studenckiego na uczelni Cambridge. Pozostali członkowie w chwili obecnej należą już do ścisłej elity brytyjskiej. Ba! Jeden z braci Carlton jest nawet burmistrzem i głównym kandydatem na premiera. Kampania trwa więc lepiej, aby opinia się nie dowiedziała o wszystkim.
Ogólnie trochę się wynudziłem. Przez pół książki brnąłem przez nią jakoś wolno i bez pasji. Jakoś nie wciągnęła mnie. Brutalne sceny seksu gejowskiego wręcz mnie odpychały. Mniejsza z tym. Jakoś da się przeżyć. Lecz od jakiegoś czasu akcja jest przewidywalna i tylko czekamy aż autor potwierdzi przypuszczenia. Tutaj jakoś zabrakło mi finezji i pomysłu na skomplikowanie sprawy. Cóż jeszcze? Dobrze, że akcja na końcu przyspiesza i książkę w miarę szybko się kończy.
Plusem jest bohater John Carlyle, którego losy poznajmy w przebłyskach z lat wcześniejszych (80-te, 90-te). Daje się ustawiać, przestawiać, traktować jak pionka i brak mu zdecydowania, a jak już dojdzie do jakiegoś sensownego wniosku to jest już za późno. No cóż, nie każdy musi być super-gliną. On z pewnością nie jest, nawet obok takiego nie stał.
Książkę trudno mi polecić. Ma specyficzny klimat. U mnie jakoś nie trafiła na dobry czas, choć byłem nastawiony pozytywnie, może aż za bardzo i stąd te rozczarowanie. Druga część też ma być wydana niedługo, ale nie wiem czy sięgnę, raczej nie. Choć nigdy nie mów nigdy.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydwnictwo Akurat Londyn we krwi James Craig s. 336, 2013 rok wydania Ocena: 2/5
Piłkarsko [Kowal. Prawdziwa historia – Wojciech Kowalczyk, Krzysztof Stanowski]
Jest taki czas w tygodniu, że mężczyzna siada przed tv i zrelaksować przy meczu. Ogólnie ostatnio oglądając rodzimych piłkarzy trudno o relaks, ale cóż zrobić. Takie czasy. Nie każdemu wychodzi. Nie każdy się nadaje. Ja w końcu zabrałem się do przeczytania książki, o człowieku który się nadawał i mu wyszło, Wojciech Kowalczyk.
Kowal wejście do polskiej piłki miał piorunujące. Chyba te początki to były jego najlepsze lata. Walka Legii z Sampodorią i jego gole dzięki którym awansowali. Później srebrny medal na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 roku. Niestety jak się okazuje w dalszych latach do dnia dzisiejszego sukcesu większego nie mamy. Dla mnie były to początki pasji futbolowej. Miałem wtedy niecałe 12 lat. Lecz na podwórku wszyscy byliśmy Kowalczykami i Juskowiakami. To były świetne czasy. Jak nie oni to się wymyślało Warzychę, Furtoka itd. Idole z lat młodości. Teraz w książce mogłem dowiedzieć się jak to wyglądało od środka. Jak trener Wójcik motywował. Jak ekipa się zgrywała i zapoznawała. Jak się integrowała. Muszę przyznać, że kolejny raz słyszę niepochlebne rzeczy o Piechniczku. Wojtek nigdy nie bał się mówić tego co myśli, przez to też nie zawsze jest lubianym człowiekiem. Ludzie jak się mówi dobrze, ale po co mówić dobrze jak jest źle?
W porównaniu do Spalonego Andrzeja Iwana, jest to bardziej lekka lektura. Nie ma hazardu jest alkohol. Mam takie nieodparte wrażenie, że bardziej on pomagał we wspomnianej integracji. Nie dziwie się, trudno tolerować wszystkich na trzeźwo, ale bez przesady. Kowal ma bardziej poukładane życie. Rodzina, te sprawy. To na pewno miało duży wpływ na mniejsze wyskoki. Oczywiście najważniejsza jest kariera, która miała swoje zakręty. Moim zdaniem przez te zakręty i w sumie dwuletnie przerwy Kowal zmarnował swoje najlepsze lata. Ja jako kibic żałuje tym bardziej, że nie widzę za bardzo kandydatów na piłkarzy o podobnym potencjale. Piłkarzy, którzy w klubie grali dobrze, w reprezentacji też dawali radę. Aż się zdziwiłem, że Kowalczyk zagrał tylko 39 spotkań w kadrze, toż taki Rafał Murawski ma 48 czy Grzegorz Rasiak 37, a poziom? Poziomu brak. Hmm tak teraz sprawdziłem i Andrzej Juskowiak z którym Kowal grał w ataku w Barcelonie też zagrał 39. Nic mnie już nie zdziwi.
Wracając do książki. Ci którzy nie lubią Kowala myślę, że sięgnąć po tą pozycję. Dowiedzą się jak to z tą jego karierą było. Jaki wpływ na grę na Cyprze miał Edek Lorens. Jaki wpływa miały kontuzję, dlaczego Kowal w Betisie nie grał i skąd przerwa. Fani Legii i nie tylko powinni być zadowoleni, bo oczywiście myśląc o Kowalu nie należy zapominać o Legii, Warszawie i Bródnie.
Wydwanictwo Buchmann Kowal. Prwadziwa Historia Wojciech Kowalczyk, Krzysztof Stanowski s. 408, 2012 rok wydania Ocena: 4/5
Cięcie! [Ostre przedmioty – Gillian Flynn]
Zachęcony świetną Zagubioną dziewczyną (o tutaj recenzja moja), gdy w bibliotece zobaczyłem debiut Gillian Flynn długo się nie zastanawiałem. Długo jednak do nie siadałem, aż przyszło powiadomienie na maila, że już pora oddać, więc chyba to była pora by przeczytać.
Główną bohaterką jest Camille. Z zawodu dziennikarka. Prywatnie nieźle pokręcona. Lubi ciąć i wycinanki, słowne wycinanki na swym ciele z czym walczy. Ma za sobą pobyt w szpitalu psychiatrycznym i walczy z samookaleczaniem jak i za alkoholem. Pracuje w Daily Post w Chicago jednak pochodzi z Wind Cap w którym w niecały rok dochodzi do uprowadzenia i morderstw dziewczynek. Jako miejscowej ma jej być łatwiej w pisaniu reportażu z tego zdarzenia. Ma być. Lecz nie jest. Wszystko za sprawą dość nieźle popierdzielonej rodziny jaką ma. Z resztą jak widzicie ona sama nie jest zbytnio też do końca normalna.
Gillian Flynn stworzyła ciekawy kryminał. Bawi się z nami tworząc bohaterów których ciężko polubić. Czasem czytając książkę jest jakiś bohater który nam czymś podpada i upatrujemy sobie go jako tego winnego, bo go nie lubimy. Tutaj w zasadzie do prawie wszystkich możemy zapałać takim uczuciem. Już mamy kogoś na oku, a tu jednak się okazje, że może jednak.. a może nie.
Jedynie czego do ideału brakowało, to zakończenie było takie. Hmm nie wiem jak to nazwać. Jakbyśmy czytali i nagle autorka chciała nam powiedzieć.. ‚No właśnie tak w ogóle to mordercą jest…’ hehe No ale może znów wydziwiam, bo w zasadzie Flynn czyta się świetnie, choć porusza tematy średnio przystępne jak seks nieletnich, uzależnienia i cały ten inny syf. Za to ja lubię małomiasteczowe społeczności. Zamknięte grupy i tego typu historie, a tutaj mamy świetnie to przedstawione.
Tym co o twórczości Gillian dowiedzieli się z Zagubionej dziewczyny polecam bardzo jej debiut. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni.
G+J Gruner&Jahr Ostre przedmioty Gillian Flynn s. 360, 2013 rok wydania Ocena: 4/5
Falunia [Piąta fala – Rick Yancey]
Stałem się ofiarą promocji. Zachęciły mnie opisy, recenzje no i cena, więc kupiłem sobie książkę. Ciekawa koncepcja, ale chyba tyle na ten temat. Temat ciekawości.
Ogólnie książek traktujących o jakichś nastolatkach walczących o przetrwanie ostatnio było dużo czy to seria Igrzysk Śmierci i czy też inna Niezgodna. Ogólnie autorzy starają się osadzić te biedne dzieci w walce o świat, o ludzkość i takie tam inne wielkie Stany czy inne kraje. Teraz przyszła pora zmierzyć się z ufokami.
Rick Yancey stworzył świat w który Przybysze męczą ludzkość. Najpierw sobie przylecieli i się nie odzywali, a później nastąpiło. Pierwsza fala pozbawiła elektryczność i wszystkim z tym związanych dobroci. Stanęły samochody, telefonia, tv itd. Druga fala, była bardziej dosłowna. Woda pochłonęła wybrzeża i zmiotła kolejne miliony ludzi. Tych co zostali, dotknęła zaraza, będąca kolejna falą. Następna (czwarta) to rola specjalnych uciszaczy którzy mieli wyeliminować tych co zostali. Lecz tytułowa piąta fala, już była dziwna. Hmm nie będę o niej pisał, choć mógłbym dzięki temu się bardziej poprzyczepiać. Aczkolwiek spoilerować nie będę.
Ogólnie Przybysze są przedstawieni jako ta rasa dość bardziej zaawansowana inteligentnie, dlatego dziwi mnie sposób eliminacji ludzkości, bo to na celu mają fale. Dlaczego takie wykształciuchy nie zrobiły wielkiego pierdut i po sprawie. To zastanawia. Tak mamy w pewnym sensie jakiś kosmiczny holocaust.
Poza tym forma przedstawienia obcych też jakoś tak średnio wypada. Obcy to jest obcy. Powinien się troszkę różnić. Człowiek jakoś powinien się bać go. Tutaj koncepcja jest inna. Są w formie ludzi. Trudno zrozumieć dlaczego istoty tak podobne do ludzi chcą nas wyeliminować. Za mało mamy informacji o tym i przypadło by się to wyjaśnić, aby nabrało to jakiegoś sensu. Może kolejne części dadzą na to odpowiedź. Może.
Jest jeszcze wątek dla nastolatek. Myślę, że fani jakiegoś Zmierzchu itp powinni być zadowoleni. Opowieści bohaterka Cassie przeżywa jak to nastolatka jak to on jest piękny jaki ładny i dlaczego on jest taki ładny, bo ona nie chce żeby był taki ładny wolałaby, żeby miał pryszcze, dwie lewe ręce i fajnie jakby łysiał. hehe. No dobra.. z tym wątkiem to po prostu nie trafił autor.
Z mojego punktu widzenia pomysł jakiś jest. Brak trochę informacji. Co jak i dlaczego do końca tak. I dlaczego dzieci? A nie dorośli? Ehh no logiki brak, ale może to taka obca logika, to wtedy ok. A nie.. i tak nie będzie ok.
Dobra, drugą część i tak może przeczytam z ciekawości, z ciekawości nie do miłości, ale do tego czy autor rozwieje jakieś wątpliwości (ah te rymy!)!
Wydawnictwo Otwarte Piąta fala Rick Yancey s. 512, 2013 rok wydania Ocena: 2/5
Z Bostonu na Florydę [Pułapka zza grobu – Dennis Lehane]
Jak to u mnie po fantastykach i takich innych lubię sobie wrócić do kryminałów, a ponieważ miałem problem i nie umiałem zdecydować, to Dennis Lehane przyszedł z ratunkiem.
Kenzie i Gennaro uderzają po raz trzeci. Patrick i Angie po akcjach z poprzedniej części dochodzą do siebie. Nie pracują. Nie przyjmują zleceń. Odpoczywają i mają wszystkiego dość. Aż tu któregoś dnia porywa ich pewien biznesmen niejaki Trevor Stone, któremu zaginęła córka. Trevor jest umierający, stracił wcześniej żonę, teraz córka gdzieś przepadła, a do tego zaniknął gdzieś prywatny detektyw swego czasu mentor Patricka, który to właśnie przyjął wcześniej zlecenie od bogatego zleceniodawcy.
Jak to w przypadku Lehane nie zwiodłem się. Książkę szybko połknąłem i z zadowoleniem przyznam, że mi się podobało. Zwrotów akcji jest bardzo dużo, co chwilę okazuje się, że ktoś tu mataczy, ktoś jest podejrzany a za chwilę wszystko totalnie wywraca się do góry brzuchem, a później na bok i jeszcze na głowę. Śledztwo w końcu trafia na Florydę później znów do Bostonu i trzeba przyznać, że znajomość Lehane tej stolicy Massachusetts jest duża, a i na słonecznym półwyspie też daje rade. Nic nie jest przekoloryzowane. W poprzednich częściach mieliśmy więcej brutalnych opisów zabójstw itp, a tu możemy bardziej od nich odpocząć. Skłania do tego troche też wątek relacji Kenzie i Gennaro, który rozwija się w ciekawym tempie i kierunku. Zobaczymy jak się to skończy.
Tym którzy nie czytali, nie zaczęli tej serii, polecam jak wszystko co do tej pory czytałem Lehane.
Inne książki Lehane na moim blogu:
Kenzie & Gennaro #1 – Wypijmy nim stanie się wojna
‚Kenzie & Gennaro #2 – Ciemności weź mnie za rękę
Wyspa tajemnic
Wydawnictwo Prószyński i S-ka Pułapka zza grobu Dennis Lehane s. 327, 2011 rok wydania Ocena: 4.5/5
Jest taktycznie! [Królowa Attolii – Megan Whalen Turner]
Jest taktycznie. Swego czasu był to dział w czasopiśmie o grach komputerowych Top Secret (kto to jeszcze pamięta?). Jak taktyka to strategia. Jak strategia, to ciekawe rozwiązania, logiczne myślenie, przewidywanie zachowań i wypadków. O dziwo miałem nieodparte wrażenie, że Megan Whalen Turner w swojej książce – będącej drugą częścią cyklu o Genie, królewski Złodzieju – zawarła dużo elementów wojennej strategii, a tego się nie spodziewałem.
Po pierwszej części (tu parę słów o niej) spodziewałem się chyba czegoś innego. Przypomnę, że w pierwszej Gen wykradł Dar Hamiatesa od bogów na zlecenie Maga, czym naraził się władczyni Attolii, ale ogólnie część ta była snuta opowieściami mitologicznymi, akcja się rozkręcała i zwalniała, a tutaj od początku jest w gazie.
Książka zaczyna się od pojmania Gena przez królowej Attoli w jej zamku, a z pierwszej części wiadomo, że pragnie ona zemsty. Jednak nie pragnie zabijać Złodzieja lecz zrobić coś gorszego, w każdym razie jego śmierć byłaby za prosta. I tak myślę, że tutaj przez ten nierozmyślny gest królowej zaczyna się pewna gra. Powrót Gena do Eddis i kolejny rozwój wypadków sprawi, że w Attolii będą żałować, że nie zabili Złodzieja, która udowodni, że jest w stanie wykraść dużo więcej niż sobie wyobrażali. Co to jest? A no to już musicie przeczytać.
Ogólnie jest tu wątek militarny, który tak jak pisałem sprowadza się do taktyki. Ogólnie brakuje w książce mapy, aby móc prześledzić poruszanie się wojsk jednych i drugich, a nawet trzecich. To wyraźna wada. Ale zasadniczo królowa Eddis jak i Attolli wykazują się dużym sprytem i przebiegłością, co niejednego ich wojskowego, czy doradcy wprawi w osłupienie. Nie ma tu za dużo intryg, bardziej są interesy. Ty zrobisz, to my zrobimy to, a tamci? Tamci będą poszkodowaniu. Każda królowa dba o swój interes, o swoich podwładnych.
Królowa Attoli zaskoczyła mnie bo z pewnością jest ona lepszą pozycją niż pierwsza część. Do ideału brakuje tej mapy. No i wątek miłosny troszkę taki z średni, ale może będzie lepiej, choć na miłostkach książkowych to się średnio znam. W każdym razie tym co czytali pierwszą część polecam zdecydowanie, a ja czekam na kolejne części tym bardziej, że jak podaje goodreads jest ich w sumie 6. No to czekamy.
Wydawnictwo Ars Machina Królowa Attolii, Megan Whalen Turner s. 392, 2012 rok wydania Ocena: 4.5/5