Zemsta [Mścicielka – Bernhard Aichner]
Blum. Kobieta specyficzna. Właścicielka zakładu pogrzebowego, ale też matka dwóch córek i żona – czyli bywa zwyczajna. Miejsce jej pracy daje duże wyobrażenie i może odpychać. Jednak dla niej jest to coś normalnego. Normalna też jest jej miłość do dzieci i Marka. I bardzo zdrowa. Udało jej się bardzo fajnie poukładać życie. Jej mąż to policjant który w całości realizuje swoją pasję przez co jest dociekliwy. Wszystko kończy się pewnego dnia. Wszystko dzieje się na jej oczach i jej dzieci. Samochód potrąca Marka. Sprawca ucieka. Pozostała pustka.
Powieść to ciekawy obraz z jednej strony rozpaczy po utracie męża, a z drugiej ciekawej bohaterki, która poprzez specyfikę codzienności jest czymś świeżym. Jeśli można mówić o świeżości w kontekście obcowania z nieboszczykami. Trzeba przyznać, że obraz tej rozpaczy został bardzo fajnie zbudowany. Jest on dość długi, bo jakieś 50% książki to zbieranie się do tego co ma zrobić nasza główna bohaterka tj. zemsty. Materiały znalezione na telefonie Marka pchnął ją do tego by wymierzyć sprawiedliwość. I wtedy będzie krwawo.
Narracja książki jest specyficzna i ciekaw jestem czy pod tym względem autor poprawi się w kolejnych częściach serii, a to dlatego że mamy trochę chaosu. Nagminne i niespodziewane wtrącenia sytuacji sprzed paru lat i powracanie do przerwanych wątków trochę psuje ogólny obraz. Mimo to myślę, że postać głównej bohaterki i jej jakaś mroczna strona wynagradzają wszystko i spodoba się wszystkim lubiącym nietuzinkowe kobiety, a w takim towarzystwie dobrze spędzić jeden czy dwa wieczory.
Wydawnictwo Sonia Draga Mścicielka, Bernhard Aichner s. 304, 2015 rok wydania (org. 2014) Ocena: 3+/5 O książce na goodreads
[Łaska – Anna Kańtoch]
PRL. Lata 80. Specyficzny czas. Specyficzne problemy niosące ze sobą. Socjalizm tworzący sobie problemy nieznane w innych ustrojach. Tak. To jest zdecydowanie dobre miejsce na kryminalną historię. Tak też robi Anna Kańtoch przenosząc nas do 1985 roku.
Zanim znajdziemy się na dobre w tym czasie dostajemy jeszcze początek z roku 1955, gdy to poszukiwana jest Marysia. Sześcioletnie dziecko po tygodniu zostaje odnalezione przez grzybiarza. Oprócz wycieńczenia widać, że dziewczyna jest cała we krwi. Gdzie byłą co się zdarzyło?
Ta sama Maria Lenarczyk w 1985 jest już nauczycielką. Wróciła do rodzinnej miejscowości ze względu na chorobę ciotki. Jednym z jej uczniów jest Wojtek. Trochę specyficzny i odtrącony przez klasę ze względu na swoją flegmatyczność. Gdy Maria robi kartkówkę. Wojtek zamiast napisać odpowiedzi wykonuje rysunek, to co jest na nim porusza nauczycielkę i sprawia, że koszmary z przeszłości zaczynają wracać. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy młody uczeń popełnia samobójstwo. Lawina zdarzeń powoli ale jednak nabiera tempa. Następne ofiary czekają na swą kolej.
Tempo właśnie nie jest jakieś zawrotne. Można powiedzieć, że trochę jest dostosowane do realiów PRL-owskiej rzeczywistości, która została tu całkiem ciekawie przedstawiona. Jest dużo szczegółów tworzących ogólnie realistyczny szary obraz tamtego czasu. Sam pamiętam jeszcze w miarę tamte czasy dzieciństwa. Tak, z pewnością klimat jest zaletą książki. Komuś mogą niektóre dłuższe opisy przeszkadzać dla mnie są one zaletą. Do tego obraz stanu psychicznego bohaterki potęgują obecność pewnego rodzaju grozy czającej się gdzieś w przeszłości i ciągnącej się za nią.
Sama intryga do pewnego momentu była wciągająca, a w pewnym momencie skupiłem się na obserwowaniu osób z otoczenia głównej bohaterki, co doprowadziło do rozwiązania zagadki przed finałem i odczuwam, że sami wpadniecie też na to. Mimo wszystko jest to interesująca przygoda z ciekawą bohaterką. Myślę, że niejednego fana polskiego kryminału książka zadowoli.
Łaska, Anna Kańtoch Czarne, s. 400 | 2016 Ocena: 3+/5 O książce na goodreads
[Nieznajomy – Harlan Coben]
Niecały rok po ostatniej lekturze Cobena którą było W głębi lasu. Czas przyszedł na nową zagadkę od tego poczytnego autora. Gdyby Coben przyjął inne wcielenie jak Rowling, to bez problemu można odgadnąć, że to on jest autorem książki. Mimo tych podobieństw to czas zrobił swoje i nie przeszkadzały mi na tyle, aby się nie cieszyć z tego page-turnera.
Główny bohater to prawnik Adam Price, poznaje tytułowego nieznajomego osobnika podczas spotkania rodziców dzieci grających w lidze lacrosse (sportowa wersja biegania z siatkami na motyle :P). Ów osobnik zasiewa wątpliwości co do żony Corinne. Żony Adama oczywiście. W czasie gdy przechodzili kryzys, małżonka jego byłą w ciąży. Nieznajomy twierdzi, że ten stan był fikcją. Nawet poronienie było mistyfikacją. Na dowód, Adam ma się przyjrzeć pewnej transakcji kartą. Wątpliwość zasiana zbiera żniwo. W miarę dobre poukładane życie zamienia się w serię niedomówień i niejasności. Co jest prawdą, a co nie? Corinne niespodziewanie znika i Adam z dwójką synów będzie musiał sam dojść do tego co tak naprawdę się stało.
Coben w najnowszej powieści pochyla się nad problem internetu i tego jak bardzo myślimy że możemy coś tam zrobić anonimowo, a niestety tam wszystko zostawia ślad. Wszystkie drażliwe informacje zawsze są w cenie. Tak jest i tym razem. Intryga w zasadzie jest taka, że ciekawi i wciąga. Problem stanowią bohaterzy i brak tu jakiegoś wyraźnego osobnika przez co przywiązanie do książki im bliżej końca tym wzbudza mniejsze emocje. Nawet, gdy na końcu się wszystko rozwiązało, to jakoś tak przyjąłem to bez emocji, bo z jednej strony większość było do przewidzenia, a z drugiej Adam czy też inni bohaterowie nie wzbudzili u mnie emocji. Ot, łatwo przyszło, łatwo poszło.
Reasumując. Książka to typowy Coben, którego podziwiam za to, że jego książki to taki spływ literaturą. Nie wiem jak to robi, ale konstrukcja jego książek powoduje na tyle wciągnięcie czytelnika w fabułę, że leci się przez to ekspresowo. Może w tym jest metoda, bo skoro tak szybko poszło, to w zasadzie jest to zaleta jeśli mamy powtórkę z rozrywki?
Nieznajomy, Harlan Coben Albatros, s. 416 | 2016 (org. 2015) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Irlandzki zdrajca [Powrót do Killybegs – Sorj Chalandon]
Irlandia z początku XX wieku to miejsce dotknięte nieszczęściem. Z resztą która część Europy miała spokój w tamtym czasie? Sorj Chalandon w swojej powieści przedstawia losy Tyrone’a Meehan’a, zdrajcy a jednocześnie patrioty. Lecz zanim zdradzi, poznajemy jego życie, które nie jest zbyt przyjemne. Kilkuosobowa rodzina, ojciec uzależniony od alkoholu często wyżywający się właśnie na Tyronie. Ojciec, który w końcu się zapija, ale ma duży wpływ na syna i swoje dzieci.
Killybegs jest miejscem specyficznym. Chłopak taki jak Tyron mógł opuścić kraj i ruszyć do USA, albo przystąpić do IRA i tam spróbować odegrać jakąś ważniejszą role. Oczywiście wybiera tę drugą opcję i stopniowo pnie się w hierarchii. Od chłopca na posyłki, aż po bardziej odpowiedzialne działania. Stopniowe wdrażanie i udział w akcjach zbrojnych przynosi mu przez przypadek chwałę. W strzelaninie myśląc, że strzela do jakiegoś Angola, zabija przyjaciela Danny’ego, który zostaje męczennikiem. Wszystko dzieje się szybko to Tyron walczący u boku przyjaciela zostaje bohaterem. Tajemnica zostaje w Tyronie, który po latach dowiaduje się, że Anglicy znają prawdę, a co gorsza jeśli Tyron im nie pomoże to wszystko się wyda. I tak właśnie nasz bohater zostaje zdrajcą. Jakie będą konsekwencje jego działań o tym przekonacie się sięgając po tą niedługą książkę.
Narracja w książce jest dość specyficzna i trochę mi zajęło czasu połapanie się w tym wszystkim. Łamana chronologia i urywanie wątków by przeskoczyć do czegoś innego momentami mnie irytowało. To w sumie chyba jedyny zarzut co do książki. Poza tym to jest to książka skłaniająca do refleksji. Obraz Irlandii i jej trudnej historii jest po prostu ciekawy. Szkoda, że kulturowo ten region raczej już jest w innym miejscu i jeśli nie stanie się coś radykalnego, to to o co walczyli Irlandczycy przepadnie. Ale wracając do lektury, to autor stworzył bohatera, który poprzez nie wyznanie prawdy zostanie postawiony przed trudnymi wyborami. W zasadzie finalnie nie będzie miał dobrego wyboru, konsekwencje zdrady są bezlitosne.
Ciekawa pozycja poruszająca interesujący temat. Polecam przede wszystkim lubiącym zajmującą powieść z irlandzką historią.
Powrót do Killybegs Sorj Chalandon Wydawnictwo Sonia Draga, s. 328 | 2012 Ocena: 3+/5 O książce na goodreads Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego
Dante [Inferno – Dan Brown]
Pamiętam jak dziś. Kolega pożyczył mi Kod Vinciego, a że byłem w okresie gdy średnio czytałem książkę na parę miesięcy widząc dość dużą objętościowo książkę miałem obawy że to coś dla mnie. Bardziej wtedy objętościowo odpowiadały mi instrukcje do kuchenek, lodówek itd. Jednak jak już się siadło, to konstrukcja krótkich rozdziałów i dużego tempa pochłonęła mnie całkowicie. Lekturę Inferna odsuwałem z powodu braku znajomości Boskiej komedii i jakoś nie poznałem, ale jednak przy lekturze Browna nie przeszkadza to w żadnym przypadku.
Już od pierwszych akapitów jest ciekawie. Roberta Langdona budzi się w szpitalu. Nie pamięta nic. Sienny Brooks młoda lekarka pomaga mu przypomnieć sobie cokolwiek i nie ma niestety na to zbyt wiele czasu, bo ktoś próbuje zabić profesora. Ucieczka i ukrywanie się mogą dać spokój i pomóc dowiedzieć się jak Robert trafił do Italii. Spokój jest zakłócony przez tajemnicze wizje jakich doznaje główny bohater, poza tym dlaczego oni chcą go zabić?
Cóż. Kolejna lektura. Ten sam schemat. Robert Langdon w nowych okolicznościach przyrody robi to co umie najbardziej – patrzy, myśli, rozpoznaje symbol, koneksje i takie tam langdonowskie czynności. Schemat jest, intryga też. Wciąga nawet trochę na pewno, ale chyba nie tak bardzo już jak poprzednio, bo mimo, że właśnie wciąga, to jest dość przewidywalna i po pewnym czasie można trochę stracić zainteresowanie dalszym ciągiem wydarzeń. Fakt, to świetne przedstawienie miejsc akcji tj. Florencji, Wenecji czy Stambułu, to w tym aspekcie Brown jest świetnie przygotowany.
Nie spodziewałem się rewelacji, ale dobrej historii z wartkim tempem. Historia była i trochę momentami zbyt przewidywalna, ale poza tym było ok. Page-turner jak się patrzy. Powinny być zadowolone przede wszystkim te osoby których wciągnęły poprzednie historie z Langdonem.
Inferno, Dan Brown Wydawnictwo Sonia Draga, s. 593 | 2013 Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Dysk mi wypadł [Kolor magii – Terry Pratchett]
To już chyba podejście numer trzy do Pratchetta. Duet z Baxterem bardzo mi przypadł do gustu, choć nie czytałem jeszcze kontynuacji Długiej Ziemi choć już niedługo chyba czwarty tom ma się ukazać. Za to Spryciarz z Londynu bardzo mnie zaskoczył ciekawym klimatem. Wychodzi na to że to trzecie podejście do tego autora, bo przyszła pora na ten sławny Świat Dysku. Podejście poniekąd chyba najsłabsze z całej trójcy.
Jest Rincewind, który jest magiem. Dość specyficzny osobnik i jak na maga niezbyt przykładający się do tego co robi poza tym nie do końca też jest świadom tego co robi, a za korzystanie z zakazanej księgi został wydalony z Niewidocznego Uniwersytetu, ale za to poznał jedno zaklęcie.. tylko nie do końca wie jakie i co ono robi. Dowie się jak jego użyje. Rincewind zostaje przewodnikiem pierwszego turysty w Świecie Dysku tj. Dwukwiata, który z kolei jest nieświadomy niebezpieczeństwa jaki nad nim wisi, a razem z nimi podróżuje bagaż wykonany z myślącej gruszy, który jest chyba najbardziej rozgarnięty z tego towarzystwa.
Może w tym wszystkim jest jakaś metoda, ale mi nie udało się do końca wciągnąć. Trochę za dużo chaosu tu dla mnie aby było idealnie, ale ponoć świat też powstał z chaosu więc w kolejnych częściach może będzie lepiej, a może nie? Są momenty dowcipne, ale jest też dużo jakichś przedłużających się i nie do końca zrozumiałych. Może tego wszystkiego w tej książce jest za dużo. Fakt, że ten kolor świata przedstawiony jest naprawdę różnorodny bo są chochliki, trolle, różni bogowie jak i kupcy czy skrytobójcy, ale jak dla mnie zdecydowanie aż nadmiarowo.
Z pewnością na plus są element humorystyczne i ironia i to pozwala mi patrzeć w miarę przychylnie na ten cały cykl, aczkolwiek teraz powrócę chyba raczej do Długiej Ziemii.
Kolor magii, Terry Pratchett Prószyński i S-ka , s. 208 | 2011 (org. 1983) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads
[450 stron – Patrycja Gryciuk]
Polska autorka to i nasz bohater. Właściwie bohaterka. Wiktoria Moreau z domu Sulecka, bo o niej mowa od lat mieszka w USA. Nie jest bynajmniej kojarzona jako Polka, a to ze względu na jej siedmioletnie małżeństwo z Jacques’em. Po rozwodzie zatrzymała nazwisko. Teraz jest przed premierą swojej najnowszej powieści ‚Na dnie’. Dwa miesiące do premiery. Dodajmy, że bardzo oczekiwanej. Poprzednie książki odniosły niesamowity sukces i cały książkowy świat z niecierpliwością oczekuje kolejnej powieści.
Problemy zaczynają się, gdy pewna firma farmaceutyczna oskarża autorkę o zniesławienie w tej powieści. Tylko jakim sposobem dotarli do jej treści? Na domiar złego konkurencja zarzuca jej plagiat, a w międzyczasie dochodzi do morderstw popełnianych wg. klucza z książki. Pocieszenie autorka znajduje w ramionach znanego i znacznie młodszego aktora Mackenzie Stanforda. Jej życie znacznie nabiera tempa i licznych zawirowań.
Dziwne moje były odczucia w stosunku do tej książki. Początkowo mnie wciągnęło, później znużyło a na końcu jakoś dość normalnie skończyło. Postać Wiktorii jakoś nie specjalnie mi podeszła a momentami wręcz mnie irytowała, a do tego wątek romasidłowy mi totalnie nie podszedł. Lubie jakieś takie obyczajowe motywy, ale tutaj jakoś ten wyidealizowany kochanek do tego kupa facetów kręcących się dookoła Moreau i jeszcze ogólnie ona sama taka jakby za mało konkretna.
Książka może się podobać w końcu autorka dość lekko pisze przez co czyta się to bardzo szybko. Są krótkie rozdziały co powoduje dość szybkie tempo, czyli to co lubię najbardziej, ale myślę, ze bardziej jest kierowana do osób które nie czytają za dużo kryminałów, ja niestety czytam, ale w przyszłości może zapoznam się z innymi pozycjami autorki, mimo wszystko potencjał jest.
450 stron, Patrycja Gryciuk Czwarta Strona, s. 416 | 2015 Ocena: 3-/5 O książce na goodreads
W ZSRR bez zmian [Tajny referat – Tom Rob Smith]
Tom Rob Smith w pierwszej części losów Lwa Demidowa, czekisty z czasów Stalina, bardzo mnie wkręcił w te już zaszłe zdarzenia. Sama historia komunistycznego ZSRR i podejścia tego systemu do jednostki społecznej jest totalnie oderwana od bieżącej rzeczywistości i chyba dlatego ta lektura wywarła na mnie takie wrażeni. Po części oparta na pewnych wydarzeniach historycznych trzymała w napięciu do ostatniej strony. Z drugą częścią już tak nie było i mój gorszy odbiór tej części jest spowodowany tymi „ochami” przy lekturze Ofiary 44 (aka Child 44, System).
Tytułowy Tajny referat jest dokumentem, którego treść została odczytana na XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego po śmierci Stalina. Chruszczow, który został nowym przywódcą ZSRR skrytykował w nim swojego poprzednika metody jego działania. Pod wątpliwość została poddany sposób w jaki funkcjonowało komunistyczne państwo oraz to jak łatwą ręką dochodziło w nim do czystek i likwidacji osób niezbyt przychylnych systemowi. Sygnał do odwilży został zapodany. Mimo tajności dokumentu rozprzestrzeniał się dość dobrze. Rozliczenia w służbach skutkują tym że Lew kieruje wydziałem zabójstw. Jednak najważniejsze stają się te rozliczenia z przeszłością co uniemożliwia poukładania sobie życia Demidowowi szczególnie na warstwie prywatnej, gdzie z żoną mają dość duże problemy ze starszą z adoptowanych córek Zoją.
Klimat się nie zmienił. Komuna jest taka jak była. Autor pokazuje jak długa droga jest aby wyprostować sprawy w tym chorym systemie. Jak trudno w dalszym ciągu jednostce odcisną piętno na tej czerwonej zarazie. Mimo kłód rzucanych pod nogi Lew stara się odkupić swoje winy. Jest wytrwały i nawet pobyt w gułagu i tortury nie sprawiają aby się poddał.
Tom Rob Smith konsekwentnie przedstawia obraz Rosji jakiego bał się cały świat. Systemu, który nie jest niczym przyjemnym. Tym, którzy nie interesują się historią ta książka może przynieść wizję pewnego rodzaju strachu jaki odczuwali teraz już starsi ludzie myśląc i spoglądając na wschód do naszego sąsiada. Komuny wprawdzie jako takiej teoretycznie już nie ma, ale takie sąsiada dobrze mieć z dala od siebie i poniekąd dobrze, że jest on oddzielony od nas buforem.
Tajny referat, Tom Rob Smith Albatros, s. 440 | 2015 (org. 2009) Ocena: 3/5 O książce na goodreads Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego
[Dziewczyna z pociągu – Paula Hawkins]
W zasadzie jakoś nie nakręcałem się na tę książkę. Słyszałem ochy ach i nie planowałem jej czytać tak wcześnie po premierze. Chciałem sprawdzić, co to i tak czytałem czytałem. Trochę mnie wciągnęło to fakt, ale do pewnego momentu. Fakt jest jeden, że jest to książka świetnie wypromowana, a ochy i achy takich tuzów jak King z pewnością przyciągną niejedną osobę.
Wszystko toczy się w pewnym kobiecym trójkącie, Rachel, Megan i Anny. Tytułową miłośniczką kolei jest Rachel, która podróżując codziennie pociągiem widzi przez okno podobne sceny i ludzi. W swojej głowie buduje swoje wyobrażenie o tym co ją otacza. Pociąg zawsze staje przy jednym z semaforów. Nasza bohaterka widzi dzięki temu lokatorów pewnego domu. Wyobraźnia jej dość idealizuje parę która tam mieszka, dlatego któregoś razu widzi coś co jest dla niej szokiem. Przez swoją obsesję i patologiczną skłonność do alkoholu będzie jej dość trudno złapać równowagę między tym co się wydarzyło, a tym co zdaje jej się, że się wydarzyło.
Właśnie tutaj jest sedno wszystkiego, dojście do prawdy i tego co się wydarzyło. Wszystko utrudnia luka w pamięci wywołana piciem. Trzeba przyznać, że autorce dobrze udało się przedstawienie pewnego stresu jaki towarzyszy po urwaniu filmu. Ja przynajmniej tak miałem, że się zastanawiałem czy czegoś nie palnąłem i tak też jest z Rachel, która często musi się wstydzić za swoje czyny, a tu próbuje się dowiedzieć, czy przypadkiem z tego wszystkiego nie może coś wyniknąć na plus. Choć i tak koniec końców czy nałogowa pijaczka może być wiarygodną osobą?
Dobra nie będę spoilerować. Całość czyta się dobrze, tylko że brak tu jakiegoś elementu dającego kopa tej książce. Jeśli przyjąć kolejową narrację, to jeśli to jest wg. niektórych Pendolino, to nie każdy nim jeździ, nie każdy ma po drodze i są pociągi o zbliżonej albo podobnej charakterystyce, ale nawet bardziej przystępne. Tak więc jednym zdaniem, trudno z całego obrazu wyróżnić jakoś tą książkę na tle innych. Ale tak to jest Pendolino, które nie na każdej stacji staje. Poza tym jeszcze mi się przypomniało, że jakoś czuć tutaj, że jest to książka pisana przez kobietę, a wnioskuję to po jej stylu.
Ot i wsjo. Tak na koniec, powiem, że po tej lekturze póki co nie kupie biletu miesięcznego na ten pociąg. Póki co, zmieniam trasę i idę pojeździć na rowerze.
Dziewczyna z pociągu, Paula Hawkins Rebis, s. 328 | 2015 Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Szukając miejsca [Metro 2033 – Dmitry Glukhovsky]
Swego czasu czytałem o informacji do której dotarł pewien historyk. W tajnych dokumentach IPN znajdowała się notka z informacją, że w czasie zimnej wojny celem ataku atomowego był Poznań. Nie bez powodów powstał w tym mieście też schron przeciwatomowy w który mieli się schronić urzędnicy z prezydentem miasta na czele. Dla pospólstwa nie było miejsca, a mogło by być, gdyby miasto posiadało kolej podziemną, czyli metro. Dmitry Glukhovsky swoją wizję sytuacji po wojnie atomowej zmieścił w moskiewskim metrze. Jest to metro bardzo rozległe. Prawie 200 stacji i w sumie 325 kilometrów, dla porównania w naszej Warszawie funkcjonuje obecnie 28 stacji przy 29 km długości. Różnica ogromna i nasze władze mają czym się wykazać w przyszłości. Tymczasem rosyjski pisarz zamknął bohaterów mniej lub bardziej szczelnie w podziemiach, gdzie mogą schronić się przed promieniowaniem. Gorzej już ze skutkami tego promieniowanie, ale o tym za chwile.
Zaczynamy na stacji WOGN od poznania Artema. Wyrusza on do stacji Polis, która jest położona kawał drogi od tej źródłowej. W czasie tej podróży poznajemy postnuklearną wizję autora. Jest hanza, czyli jest handlowanie, są grupki wojujące, walczące i pilnujące porządku. Porządek jest nowy i każda prawie stacja rządzi się swoimi prawami. Są też nowe formy życia powstałe wskutek promieniowania, co stanowi zagrożenie. Z resztą tych niebezpieczeństw jest dużo, bo sama w sobie sytuacja jest groźna i jak dla mnie klaustrofobiczna.
Widać w książce autor starał się podjąć dużo tematów wymagających od bohatera przemyślenia dokąd właściwie go prowadzi ta podróż i koniec końców czy ona w ogóle ma sens. Poprzez poznanie różnej wizji obecnego świata przez ich mieszkańców Artem jakby nabierał wątpliwości co do podróży. Jednak zwycięża nadzieja i chęć wiary. Ludzkość zgotowała sama sobie taką sytuację i musi się do niej dostosować.
No cóż. Finalnie czegoś mi zabrakło w tej powieści. Klimat jest ciekawy, ale nie było jakiegoś ŁAŁ (czyt. wow). Jest trochę sprawdzonych już motywów z fantastyki i chyba zabrakło mi tu jakiejś świeżości, do tego książka jest nierówna i momenty ciekawsze przeplatały się z wynudzającymi. Jakoś chyba nie zostanę fanem tego uniwersum, które posiada ogromną liczbę powieści, bo przeszło 50 (tak mówi wiki). Aczkolwiek w zasadzie cieszę się, że przeczytałem w końcu i sprawdziłem co w tym metrze siedzi, teraz już wiem; dużo szczurów.
Wydawnictwo Insignis Metro 2033, Dmitry Glukhovsky s. 612 | 2010 (org. 2005) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads
Ostatnie miasto [Wayward Pines. Krzyk – Blake Crouch]
Był Szum, był Bunt i jest Krzyk. Trylogia z Wayward Pines kończy się u mnie w czasie gdy na FOX-ie początek serialu. Znając zakończenie ciekawi mnie jak scenarzyści mogą zrobić wiele dobrego z tym pomysłem, ale pewnie za dużo nie zmienią. Szkoda trochę kierunku o jakim poszła pisałem przy okazji wypocin o Buncie. To znaczy pisałem ale nie pisałem, bo atmosfera pierwszego tomu była bardzo fajna i przyziemna. Później gdzieś to uleciało. W trzeciej części mamy już dalej rozwiązanie fabuły z drugiej części jak i koniec trylogii. Napiszę pokrótce tak, aby za dużo nie spoilerować.
No więc w tej części szeryf Ethan po zdradzeniu tajemnicy miasta Wayward Pines doprowadzi do skrajnych emocji. Doktor David Pilcher jest zmuszony podjąć kroki, które doprowadzą do tragicznej sytuacji w jakiej znajdzie się miasteczko i dla większości mieszkańców będzie to koniec żywota. Wrota do miasta zostaną otwarte i zacznie się chaos. Przyszłość miasta staje przed dużym znakiem zapytania.
Myślę, że problem tej serii jest jej pierwsza świetna część. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i jak dla mnie dwie pozostałe części już nie zbliżyły się do tego poziomu. W Szumie rządziło zaskoczenie i tajemniczość (nie bez powodu serial był lansowany jako coś w stylu Twin Peaks), a tutaj już bardziej była walka Ethana z wiedzą na temat miasta i co z nią zrobi i jak uświadomi mieszkańców, co o dziwo nie było już tak porywające. Plusem z pewnością jest styl, czyli dość szybka akcja, krótkie zdania i parcie do przodu sprawia, że wszystko się szybko czyta, no ale można być trochę zawiedzionym….może lepiej czytać od końca? 😀
Wydawnictwo Otwarte Wayward Pines. Krzyk, Blake Crouch s. 340 | 2015 (org. 2014) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Na tropie tajemnicy [Dziedzictwo templariuszy – Steve Berry]
Teorie spiskowe, tajemnice, grzebanie tam gdzie słońce nie dochodzi (czyli w archiwach), to do tej pory kojarzyło mi się z Danem Brownem. Steve Berry regularnie wydaje książki o podobnym klimacie więc dlaczego by nie spróbować? Próba była i przez pryzmat pierwszego autora wypada średnio, ale nie tak źle.
Cotton Malone jest byłym pracownikiem między innymi Departamentu Sprawiedliwości. Po różnych zajściach wylądował w spokojniejszym miejscu. W Danii prowadzi antykwariat. Kopenhaga, bo tam prowadzi biznes, jest przyjazna do czasu. Stephanie Nelle jego była przełożona prosi go o pomoc, jednak na miejscu Cotton jest świadkiem zajść w których Nelle uchodzi z życiem a jej niedoszły oprawca rzuca się z wysokości jednocześnie krzycząc dziwne dziwności, a finalnie w drodze na dół podcina sobie gardło. Rodzi się pytanie.. o co k** chodzi? No właśnie, jako były pracownik służb, nie może obok tego przejść obojętnie. Zaczyna się gonitwa z przeszłości w imię przyszłości. Templariusze przewijają się to tu, to tam. Jak nie mamy Grala, to jest jakiś skarb. Tutaj wydaje się, że wyściełane krwią czasy tamtego zakonu minęły i poszły w zapomnienie, a legendy o bogactwie to jakieś banały.
Książkę dość szybko się czyta, co jest zaletą. Nie jest to Brown, ale skojarzenia z ‚Kodem Vinci’ są jak najbardziej na miejscu. Mimo wartkiej akcji i kilku zwrotów akcji, mając na uwadze książkę Browna jakoś tak zakończenie nie robi wrażenia. Wszystko dość długo się rozkręca, a jak przychodzi co do czego, to szybko dostajemy (czyt. domyślamy się) rozwiązanie problemu, a później taplamy się w jego konsekwencjach. Szału nie ma, choć sama historia nie odpycha. Bohater dość konkretny i zaradny, o czym też może świadczyć, że Berry stworzył cykl który już ma 9 tomów. Ja możliwe, że wrócę do Browna, bo mam jakieś małe zaległości, a wspominam go lepiej. Aczkolwiek, kolejne historie z Cottone z opisów brzmią ciekawie, więc pewnie jeszcze wrócę do tej serii.
Wydawnictwo Sonia Draga Dziedzictwo templariuszy, Steve Berry s. 560, 2009 rok wydania (org. 2006) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads
Widmo [Ostatni pasażer – Manel Loureiro]
1939. Przed wybuchem wojny. Brytyjski węglowiec Pass of Ballaster wpływa w gęstą mgłę, której towarzyszy mróz, co jest dziwne zważywszy, że mamy sierpień. Kiepska widoczność niemal doprowadza do kolizji z niemieckim wycieczkowcem o dźwięcznej nazwie Valkire. Na statku o dziwo brak załogi, pustka, żywej duszy nie ma oprócz… żydowskiego niemowlaka zwiniętego w koc. Niespotykana sytuacja dla załogi Pass of Ballaster będzie miało duże znaczenie, Valkire odciśnie piętno w ich głowach. 70 lat po tych wydarzeniach dziennikarka Kate Kilroy dochodzi do siebie po śmierci Roberta. Próbuje to zrobić poprzez powrót do pracy i przejęcie ostatniej sprawy męża. Sprawa dotyczy kupna statku przez Isaac Feldman, który zapłacił niebotyczną sumę za Valkire, która została zezłomowana i stała w jednym z doków. Feldman ma wizję co do wydarzeń i zniknięcia załogi wycieczkowca. Czy uda mu się dotrzeć do prawdy, czy statek poradzi sobie z nowymi pasażerami? To wydają się być główne pytania.
To pierwsza powieść tego hiszpańskiego pisarza jaką miałem przyjemność czytać. Loureiro zasłynął serią o zombie pt. Apokalipsa Z. Tutaj sięgnął po motyw statku widmo i trzeba przyznać, że sama atmosfera na Valkire kipi zagrożeniem, które stopniowo narasta. Bardzo dobrze wypadło pomieszanie teraźniejszości z przeszłością, duch 1939 roku unosił się i dało się to wyczuć. Z kolei motyw z duchem męża, czy seks z nim (jako duchem) totalnie jakoś zepsuł mi tu obraz i to nie dlatego, że już nie pamiętam czy duch był na górze czy na dole (co byłoby nielogiczne) hehe I niestety dobra groza przeplata się trochę z takimi dziwnymi pomysłami, bo są momenty przerażające i są jakieś takie troszkę odpychające. Przez co mam trochę mieszane uczucia po tej lekturze i wolę pamiętać tą grozę i po to sięgałem po tę pozycję. Zagadka całego zniknięcia załogi jest przemyślana, choć nie brakuje niewyjaśnionych motywów, ale widocznie taki był zamysł, aby nie do końca wyjaśniać i niektóre tajemnice pozostawić tajemnicami.
Kolejne książki Loureiro czekają na czytniku. Postaram się niedługo serię z zombie nadrobić, a co do statku widmo, to polecam wszystkim obejrzeć świetny Statek Widmo z m.in. Gabriel Byrne’em. Na zachętę klip Mudvayne z tego filmu.
Wydawnictwo Muza Ostatni pasażer, Manel Loureiro s. 480, 2014 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Wiem, że coś wiem [Szczątki Pamięci – Anders De La Motte]
Była taka książka, był taki bohater. Miał on zanik pamięci i był agentem. Bourne. Jason Bourne. Dzięki ekranizacji myślę, że obok Bonda jeden z bardziej rozpoznawalnych agentów jakich zrodziła popkultura. Historia agenta tracącego pamięć i kawałkami odzyskującego ją wciągała niesamowicie, Ludlum stworzył świetną postać i nie dziwne, że pisarze do niej nawiązują, bo jak czerpać, to od najlepszych. Anders De La Motte w najnowszej swojej powieści też nawiązuje to Bourne’a, ba nawet bohater David Sarac sam w pewnym momencie stwierdza o sytuacji w jakiejś się znalazł, że to wszystko nie możliwe i przecież nie jest żadnym Bourne’em, ale mi od początku coś się kojarzyło z Jasonem.
Zaczyna się od wypadku. David Sarac, to traci to odzyskuje przytomność. Po wybudzeniu okazuje się, że w wyniku urazu częściowo traci pamięć. David pracuje w policji w Sztokholmie. Jest szefem jednostki zbierającej informację, a co za tym idzie ma mnóstwo kontaktów i informatorów, głównie ze światka przestępczego. Tożsamość tych osób była skrzętnie ukrywana i czasem tylko David ją znał, szczególnie jeśli chodzi o niejakiego Janusa, którego wszyscy szukają. W sprawę angażuje się też minister, a Sarac musi wszystko poukładać, aby dowiedzieć się kto jest tym dobrym, a kto złym, bo wypadek w jakim uczestniczył nie do końca okazuje się przypadkowym.
Fabuła wydaje się być ciekawa, jednak głównie skupia się na tym, aby rozwikłać tożsamość Janusa. Trochę w miarę czytania, gdy już poznamy wszystkich bohaterów można domniemać, kto to i czar zaskoczenia pryśnie. Poza tym autor nie rozwija za dużo wątków więc może w miarę kolejnych książek serii czytelnik przywiąże się bardziej do bohaterów i dowiedzie o nich więcej. Zwrotów akcji było parę, ale jakoś ogólnie historia ta nie wciągnęła mnie na tyle by zarwać nockę. Nie było parcia, już już muszę wiedzieć co dalej. Pomysł trzeba przyznać jest niezły, bo Sarac traci kontrolę na siatką informatorów szczególnie nad Janusem, którego tajemnice mogą doprowadzić do końca kariery Saraca.
Hm.. Seria z Henrikiem Pattersonem (do poczytania o niej u mnie tu i tu i tu) charakteryzowała się też świetnym pomysłem, a przez dość luzacki język bardzo przyswajalna. Tu potencjał jest, jednak póki co autor chyba się dopiero rozpędza, dając nam namiastkę swoich możliwości, bo w poprzedniej serii bardziej wciągało, co nie zmienia faktu, że jest to przyzwoity thriller odsłaniający pewien sposób budowania informacji przez służby policyjne przez co linia między tymi dobrymi i złymi staje się bardzo cienka. Cóż, zobaczymy co będzie dalej.
Wydawnictwo Czarna Owca Szczątki Pamięci, Anders De La Motte s. 448, 2015 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Sekta [Niewinna – Taylor Stevens]
Sekta. Jak podaje wikipedia jest to pierwotnie grupa społeczna powstała na skutek rozłamu wśród wyznawców jakiejś ideologii lub grupa kultowa powołana po doświadczeniu religijnym jej założyciela. Prorok, tak często nazywa się takiego delikwenta. Najprościej jest zniewolić młode osoby, które jeszcze nie mają dużego wyobrażenia o tym czy ktoś je wykorzystuje, czy religia służy im czy też komuś innemu. Amerykanka Taylor Stevens, która debiutowała książką Informacjonistką o której pisałem już u siebie (o tu) urodziła się i wychowała w sekcie Dzieci Boga w Niewinnej temat tych grup społecznych jest bardzo szeroko poruszany, autorka zdaje się wykorzystać wcześniej zebrane doświadczenia.
Bohaterka pozostała ta sama Vanessa Michael Munroe. Cały czas silna aż wręcz niezniszczalna. Teraz z problemami w głowie z którymi radzi sobie biorąc narkotyki. Głównymi turbacjami zdają się być jej sny i lunatykowanie podczas którego się nie kontroluje i jest zdolna być w takim amoku, że stanowi zagrożenie dla innych. Taki stan na jawie też się jej zdarza, gdy adrenalina jej uderzy do głowy zdarzenia wydają się oderwane od rzeczywistości, ale na tyle realne, że da się je jeszcze kontrolować.
Zdolności jakie ma Munroe postanowił wykorzystać jej kolega Logan. Celem jej działań ma być odnalezienie Hanny, która została porwana przez przybranego ojca i przejęta przez sektę działająca na terenie Buenos Aires. Dziewczyna miała 5 lat, teraz po 8 latach nadarza się okazja do dotarcia do sekty, osobą która ma tam przeniknąć jest oczywiście Vanessa. Problem w tym, że będzie musiała współpracować z zespołem zgromadzonym przez Logana, a takim rozwiązaniom jest przeciwna.
Świetnie mi się czytało debiut Stevens. Tutaj coś jakoś nie do końca już mi zatrybiło. Tam Afryka i tempo wydarzeń jakieś wydawało mi się naturalniejsze. Opisy wszystkich zdarzeń bardziej oddawały atmosferę wszechobecnego buszu i dzikości Czarnego Lądu. W Niewinnej miałem wrażenie, że miejsce akcji czyli Buenos jest takim dodatkiem i spodziewałem się czegoś więcej niż tylko lokalizacji z nazwy równie dobrze mogło być Teksas czy inna Minnesota, albo Sosnowiec. Trzeba jednak przyznać, że jeśli chodzi o opis życia w sekcie autorka nadrobiła doskonale czemu trudno się dziwić. Jest tu świetne oddanie członków sekty i ich strach prze światem zewnętrznym (Pustkowiem) czy też ślepia wiara w swego guru (Proroka), który tłumaczy wiele złych czynów wolą bożą. Dramatyzm tych osób jak i ich rodzin szukających pomocy robi wrażenie.
Reasumując. W debiucie było lepiej, tu też jakoś tak postać samej Munroe trochę robiła wrażenie przerysowanej, choć z drugiej strony mało jest takich postaci i feministki pewnie się ucieszą z obrazu kobiety na wyrost radzącej sobie z problemami, których czasem sama sobie narobi. Ale jakiś promil kobiecości też tu dostaliśmy, tak więc suma summarum nie było tak źle. Tak więc polecam lubiącym thrillery z ciekawymi motywami psychologicznymi.
Wydawnictwo Rebis Niewinna, Taylor Stevens s. 320, 2013 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Klan [Tropicielka cieni – Meg Gardiner]
Zaczyna się ciekawie, a to chyba dobrze. Sarah Keller ucieka z siostrzenicą przed swoim szwagrem i jego rodziną, jej siostra zostaje (i ginie), a ona ma zaopiekować się Zoe. Po po pięciu latach sprawy zaczynają się komplikować. Sarah pracuje jako doręczycielka. Nie jakaś zwykła tam listonoszka. Znajduje ludzi, którzy w zasadzie robią to co ona, czyli się ukrywają. Sarah przed rodziną Worthe, gdyż nie chce, aby odebrali jej Zoe, a jej klienci przeważnie unikają wymiaru sprawiedliwości. Wszystko toczy się dobrym torem, do momentu gdy mała na wycieczce uczestniczy w wypadku. Lekarze odkrywają, że Keller nie jest matką dziewczynki. Sprawa się komplikuje. Czas uciekać.
Książka w zasadzie jest o ucieczce. Bohaterowie są cały czas w drodze i gonią, szukają pomocy. Powoduje to, że książka jest bardzo dynamiczna. Akcja leci na łeb na szyje. Mimo to postacie stworzone przez autorkę są dość ciekawie przedstawione i mogą przypaść do gustu, szczególnie jeśli chodzi o Sarah, która oddaje się całą w walce o dobro dziecka, które swoją drogą też jest sympatycznym spostrzegawczym dzieckiem i jak dołożymy jeszcze zakonnice która im pomaga i która kiedyś w rajdach jeździła, to trzeba przyznać, że nudno nie jest. Poza tym rodzina, która próbuje dorwać małą jest nieźle pierd.. tzn ma coś nierówno pod sufitem to z pewnością. Poligamia, wymiana żonami, kradzieże dzieci, morderstwa, morderstwa i jakieś dziwne wierzenia i interpretacje pism świętych. Zwą siebie też Aniołami zagłady, a żony to skrzydła. Prawda, że ciekawie?
Całość tworzy to historię ciekawą, ale nie zaskakującą. Na okładce są zapewnienia samego Kinga, że mamy do czynienia z mistrzynią zaskoczenia (suspensu), ale jakoś na mistrzostwo to nie wygląda. Autorka wypełnia powieść pytaniami co do motywów działań bohaterów, ale odpowiedzi na większość nie są już tak zaskakujące. Mimo to książka może posłużyć za ciekawy skrypt na film. Dobra pozycja na podróż, czy też jeśli mamy chęć na akcję, ale bez reakcji.
Dom Wydawniczy PWN Tropicielka cieni, Meg Gardiner s. 336, 2014 rok wydania (org. 2013) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Wampiry i inne cudaki [Ewangelia Krwi – Rollins & Cantrell]
Przygodówki ostatnio mi przypiasiły. Pewnie to efekt kryminalnego przepełnienia. Rollins’a Amazonia była świetną lekturą, dlatego sięgnąłem po coś nowego i do tego w parytetowym duecie z Rebeccą Cantrell. Tej drugiej Pani nie znam nic a nic, ale dobre oceny jej książek na goodreads zachęciły jeszcze bardziej do lektury Ewangelii krwi, a na okładce zapewnia o czymś w rodzaju Kodu da Vinci i Indiany Jones’a jeszcze dołożyło do pieca i chyba aż za bardzo.
Tematy wiary katolickiej są często poruszane w literaturze fikcyjnej i tutaj fabuła opiera się na poszukiwaniu legendarnej Ewangelii napisanej przez Chrystusa. Motyw już w popkulturze był, choćby w świetnym filmie z Gabriel Byrne’em pt. Stygmata. Tutaj jednak dostajemy dawkę znaną z książek Rollinsa czyli bohaterów jakby to rzec fantastycznych, do tego dużo okultyzmu i pokręconych motywów wplecionych w historię.
Przepowiednia mówi, że należy odnaleźć księgę, bo zapanuje ciemność. Jedynie Uczona Niewiasta, Mąż Wojownik i Rycerz Chrystusa mogą tego dokonać i otworzyć księgę, aby mogła służyć dobru. Rycerzem Chrystusa okazuje się sługa boży, który zarazem jest wampirem, do tego mamy Panią archeolog i żołnierza. Trójka w komplecie przebywa całą Europę od Izraela przez Niemcy do Rosji. Przeciw sobie mają różne zapomniane stworzenia wilkozaury, niedźwiedzie inne tego typu stwory.
Jak widać środowisko bohaterów jest zróżnicowane. Duet autorów przyłożył się do swoich głównych postaci wyraźnie zakreślając ich obraz pod względem zarówno moralnym jak i ogólnej motywacji działania. Myślę, że każdy z trójki może zaciekawić czymś i zaskoczyć, a najbardziej chyba ojciec Korza, który ma już ledwie 400 lat i skrywa dużo tajemnic.
Bez sympatii do teorii spiskowych, motywów okultystycznych, czy ogólnego podjęcia dialogu co do wiary raczej lepiej nie zasiadać do książki. Dan Brown i Indiana Jones. Coś w tym jest. Mi czegoś zabrakło, a może w pewnym momencie jakoś straciłem zainteresowanie rozwiązaniem zagadki. Fakt, że akcja mknie bardzo szybko i autorzy nie tracą za dużo na opisowe akapity a skupiają się na działaniu, ale jakoś końcówka mnie nie porwała. Może to przez te wampiry, które swoją drogą ciekawie zostały przedstawione, na takich dobrych i złych, na takich co w miarę mogą mieć styczność ze światłem i takich co nie. Pomysły są. Zobaczymy jak to będzie w kolejnych częściach, bo oczywiście nie wszystko się zamknęło, tylko skończona książka.
Wydawnictwo Albatros Ewangelia Krwi, James Rollins, Rebecca Cantrell s. 560, 2014 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Przyszła kryska na… Gubernatora [Upadek Gubernatora cz.2 – Kirkman& Bonansinga]
Pół roku bez zombie jest ciekawym doświadczeniem. Nie żeby mi brakowało ich w końcu mam w domu lustro hehe ale jak się już zaczęło, to trzeba podążać ślepo jak te umarlaki. One idą do czegoś żywego, a ja jakoś nie mogę się oprzeć by poznać dalsze losy bohaterów. Mimo, że to już jest czwarta część Żywych trupów, to dalej nie zacząłem oglądać serialu, komiks też zarzuciłem, ale jakoś przerwę od kryminałów trzeba zrobić, padło na zombie, choć oni tutaj zostają pod względem zagrożenie zepchnięci na dalszy plan. Człowiek, to dopiero zagrożenie.
Lilly podczas rekonwalescencji Gubernatora przejmuje dowodzenie nad Woodbury, a ponieważ jest w ciąży to zależy jej by utrzymać w mieście spokój, który z pewnością nie zaszkodzi przy wychowaniu dziecka. Do jego urodzenia jednak daleko droga, a najbliżsi współpracownicy Gubernatora trzymają w tajemnicy jego stan, żeby nie prowokować niepotrzebnych zajść. Wszystko nabiera tempa, gdy Phillip Blake dochodzi do siebie, a głównym celem mieszkańców Woodbury staje się inna osada ludzi. Rzeź, rzeź, rzeź. Tak tego inaczej nie da się określić. Zawierzenie w Gubernatora bohaterów książki doprowadza do zezwierzęcenia. Jego manipulacje i kłamstwa mimo wszystko doprowadzą do pewnego oczyszczenia. Niestety najbardziej na tym ucierpi Lilly.
Nie spodziewałem się dużo po tej książce. Ciekawa rozrywka, ot i tyle, ale niektóre momenty były dobre, a Lilly wystawiona jest naprawdę na niezłą próbę, ale stanowi to chyba przetarcie i ma na celu ją wzmocnić psychicznie przed kolejnymi przygodami. Jak będzie dalej pożyjemy zobaczymy, póki co nie jest tak źle.
Wydawnictwo Sine Qua Non Żywe Trupy: Updatek Gubernatora cz.2 Robert Kirkman, Jay Bonansinga s. 296, 2014 rok wydania (org. 2012) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Obudzony [Macki – Harry Adam Knight]
Ha! Dziś na świecie królują duchy i takie tam różne gusła. Wprawdzie kto wierzy w gusła temu dupa uschła, ale czasem zdrowo jest się dobrze wystraszyć. Z pomocą przychodzi tu Harry Adam Knight. Australijski pisarz, którego poznać możemy dzięki wydawnictwu Phantom Press. Wydawnictwo to poznałem na studiach odwiedzając antykwariaty za niewielkie pieniądze można było dostać książkę z kiczowatą okładką, ale za to z ciekawą treścią. Tak poznałem m.in. Usule K. Le Guin i jej cykl o Ziemiomorzu, a od Knighta poznałem tylko jedną książkę tj. Gen i wspomnienia z tej lektury na tyle były silne, że zapragnąłem poznać kolejny jego horror tj. Macki.
Akcja zaczyna się od odwiertów prowadzonych przez firmę Nirex. Zagrożenie skażenia środowiska prowadzi do protestów. Podczas takie protestu i przy jednym z odwiertów najpierw naukowcy trafiają na jakaś masę włochatą, a później dochodzi do wystrzelenia gejzeru ze żrącą substancją. Wydarzenie to jest istną masakrą i nieliczni tylko przeżywają. Między innymi Anna protestująca, która jednocześnie jest żona głównego bohatera Clive’a Thomasa, który jest jednym z.. naukowców Nirexu. Annie przez moment wydawało się, że widzi coś żywego w okolicach odwiertu, jednak nikt do tego nie przywiązuje wagi, gdyż stres wtedy był ogromny i nie do końca wszystko było chyba takie jak jest. W ciągu kilku dni wszystko nabiera tempa. Z ludźmi zaczynają się dziać dziwne rzeczy i dochodzi do zgonów i zaginięć. Zaczyna się istna masakra i nie wiadomo, czy świat przetrwa zderzenie z dziwnym tworem obudzonym pod ziemią.
Ha! Jak widzimy fabuła nie jest jakoś skomplikowana. Jest dość obrazowo przedstawiona przez autora. Trupy padają w prawie każdym rozdziale do tego okraszone wszystko jest dużą ilością krwi, aczkolwiek wszystko z pewnego rodzaju umiarem, choć ataki stwora z każdego możliwego kanału, czy nawet ubikacji momentami mogą wyglądać groteskowo.
Widać, że założeniem autora było przerazić czytelnika obrazem zniszczenia i samą sytuacją znalezienia się w takim położeniu. Nie ma tu jakichś subtelności które możemy spotkać u Kinga, czy Blackwooda. W zasadzie trudno polubić niektórych bohaterów, gdyż tak szybko giną. Trzeba też przyznać, że nie zabrakło pokazania człowieka jako jednostki która w nawet w momencie takiego zagrożenia będzie chciał jeszcze wykorzystać sytuacje do osiągnięcia swoich niecnych celów.
Jak widać jest to horror niższej kategorii, ale sprawnie napisany i myślę, że niejednemu wyjadaczowi w ten hallowenowy czas może przypaść do gustu. Ja polecam zapoznać się przynajmniej z Genem, który jak pisałem na wstępie jest świetny. W każdym razie z mojej strony możecie spodziewać się jeszcze jakichś starych staroci z Phantom Press.
Wydawnictwo Phantom Press Macki, Harry Adam Knight s. 220, 1991 rok wydania (org. 1986) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Cobenowskie klimaty [Tęsknię za tobą – Harlan Coben]
Trzecie spotkanie w tym roku z twórczością Cobena. Trzecie i w miarę ten sam klimat. Już pisałem wcześniej, że schemat działania bohaterów podobny jest w książkach Harlana i tutaj nic się nie zmienia.
Kat jest policjantką. Po osiemnastu latach od rozstania ze swoim narzeczonym, dalej go wspomina, a przecież ślub był już tuż tuż. Wszystko zaczęło się psuć, po zabójstwie jej ojca. Jeff odszedł. Ona została bez ojca, bez faceta. Teraz z pomocą w jej sercowych problemach przychodzi Stacy, jej koleżanka, bo ileż można znosić podrywy na teksty:
Moja miłość do ciebie jest jak biegunka — dodał. — Nie mogę jej w sobie utrzymać.
— Cześć, mała — zagadnął. — Masz na imię Wi-Fi? – Kat się nie odezwała. — Ponieważ czuję, że coś nas łączy.
Stacy wykupuje jej roczny abonament na randkowym portalu. Początkowo Kat jest sceptyczna, lecz szybko przekonuje się do tego pomysłu i zaczyna się rozglądać. Podczas przeglądania profili kandydatów natrafia na… swojego byłego. Wspomnienia wracają. Pytania również. W międzyczasie do Kat na posterunku zgłasza się młody chłopak Brandon, który jest synem pewnej kobiety, która wyjechała z facetem, którego poznała na portalu randkowym. Wyjechała i nie daje znaku życia. Jej wybrankiem okazuje się Jeff.
Jak widać i słychać książka Tęsknie za tobą, to typowy Coben. Trzeba dodać, że świetnie napisany. Jest tajemnica z przeszłości, jest dynamika, są trudne wybory, jest też o dziwo trochę więcej brutalności, jest też śmierć od ciosu siekierą i dużo krwi, co w przypadku Cobena nie za częsty obrazek, choć wprawdzie nie są to Chattamowe czy Beckettowe obrazki, ale w tym przypadku jest coś nowego.
Myślę, że jeśli ktoś dawno nie czytał Cobena powinien być bardzo zadowolony. U mnie wyszło takie ‚może być’. Trudno się dziwić jak na trzecie tegoroczne spotkanie. Jedno się nie zmieniło u Cobena duża dynamika i ten sam sposób pisania przy którym książkę się połyka.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Albatros Tęsknię za tobą, Harlan Coben s. 480, 2014 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Wrocławski kryminał [Śmierć w Breslau – Marek Krajewski]
Breslau, niemiecka nazwa Wrocławia. Wrocław, polska nazwa Breslau. Z punktu widzenia czytelnika ma znaczenie takie, że na okładce jest po niemiecku, a w książce po naszemu. Dziwny zabieg autora, ale co tam nie wszystko trzeba rozumieć, a nie trzeba się od razu czepiać słówek. Kryminały Krajewskiego gdzieś tam ciągle się pojawiały w ofertach ebookowych tak więc postanowiłem spróbować i.. wypożyczyłem z biblioteki. Retro kryminały bardzo lubię, a tu było ok. 3/5. Koniec. Hehe dobra coś więcej.
Lata 30. XX wieku. Przed wojną Wrocław był ciekawym miejscem. Na początku musimy się przyzwyczaić do specyficznego klimatu, języka i zachowań bohaterów. Burdele, seks, wykorzystywanie pozycji (nie seksualnych a społecznych), szantaże, matactwo. Ogólnie mroczne sprawki. W zasadzie to wszystko teraz też jest obecne, ale w troszkę ładniejszej formie.
Eberhard Mock radca kryminalny ma zadanie rozwiązać sprawę brutalnego gwałtu i zabójstwa pewnej kobiety, która się okazuje córką barona. Ginie także jej opiekunka. Skorpiony na miejscu zbrodni dodają ciekawości zbrodni. Radca próbuje rozwiązać sprawę. Szybko to robi dzięki odpowiednim metodom przesłuchań ktoś się przyznaje. Wszystko nie jest takie proste, a cwaniactwo Mocka ma krótkie nogi, a zagadka śmierci arystokratki powraca niczym bumerang.
Hmm. Jakby to napisać. Jakoś tak, bez emocji przeczytałem odłożyłem i już. Ostatnio miałem coś takiego po lekturze Niebiańskiego pożegnania MacDonalda. Chyba liczyłem znów na jakieś klimaty zbliżone do Franka Tallisa. Może zabrakło Freuda. Może zabrakło pewnej bardziej skomplikowanej zagadki. Może to cwaniactwo Mocka mi nie przypasiło. Może jakoś nie ten czas był na tą literaturę. Może jeszcze po prostu trzeba się przekonać w kolejnej części. Może kiedy indziej spróbować. Może za dużo wymagań. A może za mało Niemców zginęło.. sam nie wiem.
Sami widzicie. Trudno mi się określić po tej lekturze. Nie mówie stanowczego NIE. Wrócę do Pana Krajewskiego za jakiś czas. Tymczasem podziękuję.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Dolnośląskie Śmierć w Breslau, Marek Krajewski s. 212, 2005 rok wydania Ocena: 2.5/5 O książce na goodreads
Trupy, grypa i sny [Bastion – Stephen King]
Do tej powieści Kinga się przymierzałem długo. Niecałe 1200 stron mimo pozytywnych recenzji średnio zachęca. Na szczęście wersja elektroniczna ma taką przewagę, że nie widzi się ogromu stron, a tylko przewraca stronę za stroną, a jedynie pasek postępu czytania jakoś wolno przesuwa się do przodu. Książkę tą chciałem przeczytać głównie też, aby się przekonać do wizji apokalipsy Kingowej. Ot i się przekonałem. Ot i piszę.
Początkowo wszystko nie wygląda groźnie. Jakieś przeziębienia. Grypsko, które chyba trzeba wyleżeć. Dopiero po kilku dniach okazuje się, że wirus zabija. Z bazy wojskowej wycieka on dzięki ludziom. Ludziom którzy chcieli się przed nim bronić i uciekać, a doprowadzili do zagłady. Modyfikacja grypy jest nie do przewidzenia. Atakuje szybko. Zabija. Zabija na śmierć 😛 Jednak nie wszystkich. Niektórzy są odporni, ale w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Ci niektórzy stworzą coś co początkowo zdaje się pozwolić im przeżyć w postapokaliptycznym świecie. Jednak szybko się okazuje, że sny które ich nawiedzają do czegoś mają doprowadzić, w tym tkwi pewna tajemnica.
Cóż. Kultowość tej powieści jakoś nie działa chyba na jej korzyść . Przynajmniej u mnie tak nie było. Byłem nastawiony na jakieś urwanie tyłka, a po prostu przeczytałem odłożyłem i już. No nie takie już. To co chcę powiedzieć, to to, że jakoś nie zaskoczyło mnie nic w książce. King ciekawie zbudował powieść budując atmosferę zmierzania do wielkiego finału. Jednak spodziewałem się emocji np. takich jak w ‚Cmętarzu zwierząt’, gdzie czuć było nadchodzące zło i aż kipiało. Tutaj finał książki się odbył tak po prostu. A co przed finałem? Dobrze było. Są trupy, jest odludzie, jest klimat apokaliptyczny i ogólnie obyczajowa część powieści mnie nie zawiodła. Trójkąt relacji Fran, Harold i Stu aż prosił się o konfrontację spod znaku testosteronu. Ogólnie miałem wrażenie, że King trochę przesadził z bohaterami, których tylko stworzył po to by ich zabić.
Może coś mi umknęło, ale mimo to książka może się podobać, gdyż wciąż tu są takie typowe dla Kinga rzeczy jak świetne postacie, trochę strachu i dużo brutalności z seksem włącznie, a wśród najgorszych ludzkich zachowań znajdzie się też miejsce dla wiary i nadziei. Ja z pewnością będę dalej zgłębiał twórczość Kinga, który mam nadzieje jeszcze mnie zaskoczy. Tutaj tego zaskoczenia nie było.
Wydawnictwo Albatros Bastion, Stephen King 1166 stron, 2012 rok wydania (org. 1978) Ocena: 3+/5 O książce na goodreads: klik
Ambicja [Żona gubernatora – Mark Gimenez]
Małżeństwo to super sprawa. Zawsze się ma obok kogoś kto praktycznie bezgranicznie Cie wspiera. Można na sobie polegać, a do tego jest do kogo wracać. Jak się sprawy mają jeśli jedna z osób w małżeństwie jest politykiem? Do tego ambitnym, cholernie ambitnym. Wszystko zależy od tej drugiej osoby, jeśli ona też jest ambitna, może pojawić się problem. O takich problemach jest książka Marka Gimeneza Żona gubernatora.
Bode Bonner już kilka lat jest gubernatorem. Do tego nie byle jakiego stanu. Teksas wiele znaczy w historii USA. Elektorat tam mieszkający jest wymagający, ale też ma swoje potrzeby. Po tych kolejnych latach urzędowania Bode przyznaje, że chce jeszcze większej władzy i coraz młodszych kobiet. To ostanie jest trochę niebezpieczne w kontekście dalszej kariery, ale żona przestała sypiać z naszym bohaterem po jego decyzjach jako gubernatora. Kolejnym etapem kariery może być prezydentura tylko jak na siebie zwrócić uwagę?
Lindsey Bonner poznajemy na początku książki. W sytuacji w której w slumsach na pograniczu z Meksykiem podczas pomagania miejscowym dostaje ostrzeżenie przed gangsterami, którzy po nią idą. Pani gubernator zdążyła schować telefon w…pochwie. I właściwie ten moment (tj. moment ostrzeżenia nie chowania telefonu) staje się wyjściem do całej historii. Autor zaczyna od początku tj. czasu gdy pierwszy raz Lindsey trafia na granicę z Meksykiem i tam pomaga ratować pewnego młodzieńca, gdyż jest byłą pielęgniarką. Ten moment staje się dla niej decydujący i budzi się w niej chęć bycia kimś więcej niż tylko panią gubernator. Ambicja powoli zaczyna komplikować małżeństwo państwa Bonnerów. A to tylko początek.
Książka w zasadzie nie jest thrillerem politycznym. Fakt, że tu tej polityki trochę jest lecz dla mnie to taka powieść obyczajowa z elementami tego i owego. Autor jest Teksańczykiem więc jest rozeznany w realiach przedstawionych w książce i dla mnie jest to najlepszy element książki. Wiernie przedstawione realia panujące na pograniczu między Teksasem a Meksykiem pozwalają odczuć to co tam się dzieje. Bezradność jednych, którzy chcieli by się znaleźć na miejscu drugich i tych drugich którzy bronią się przed tymi pierwszymi, a do tego politycy którzy potrzebują głosów latynosów do przetrwania w polityce. Układy, układy. Polityka. Ambicja i konieczność dokonania wyborów. Ambicja która doprowadza do tragedii.
Przyznam, że dobrze mi się czytało kolejną książkę o tej części USA (po Cejrowskim w Arizonie). Jest to specyficzny zakątek świata i chyba nie każdy mógłby się tam odnaleźć. Wszystkie wątki są prowadzone bardzo sprawnie i łączą się w spójną całość. Jednak wszystko jest troszkę banalne jeśli chodzi o zakończenie i trudno tego nie przewidzieć. Mimo to polecam wszystkim lubiącym klimaty meksykańsko-teksańskie, romanse-obyczaje, a do tego kilka trupów.
Wydawnictwo Sonia Draga Żona gubernatora, Mark Gimenez s. 608, 2014 rok wydania (org. 2012) Ocena: 3/5 O książce na goodreads: klik
Prawie normalne miasteczko [Wayward Pines. Bunt – Blake Crouch]
W pierwszej części Szum Blake Crouch stworzył tajemnicze miasteczko. Wyward Pines. Miasteczko, które bardzo mi się spodobało. Miasto z którego trudno z niego się wydostać. Ludzie się w nim znajdujący mieli trudności z przystosowaniem, ale ogólnie zawsze dla własnego dobra szli na ustępstwa. Główny bohater przystosował się, Eathan Burke bo o niego chodzi, przechodzi tutaj przemianę zachowań, która koniec końców doprowadzi do wstrząsu (patrz tytuł tej części).
Sięgając po tę część byłem przygotowany na kolejne zwroty akcji i tajemniczość. Trochę jednak poszło to w inną stronę. Nie do końca chyba mnie to zadowoliło. Mimo tajemniczości całego miejsca wszystko sprowadzało się raczej do tego samego co mamy w książkach typu o jakichś innych zamkniętych społecznościach, gdy jest jakiś kataklizm, w mieście jest ok, na zewnątrz niebezpiecznie, choćby wspomnieć książki o zombie jak Walking Dead czy inne. Blake Crouch postanowił zmierzyć się z tematem spotykanym jakoś często w ostatnim czasie. Oprócz Walking Dead jakieś podobieństwa do Igrzysk Śmierci (czytałem tylko jeden tom), czy Niezgodnej (czytałem dwa), czy choćby Orwella są i to chyba jakoś mi tu bruździ. Na pierwszą część świeżości starczyło, na drugą troszkę gorzej.
Cóż z fabuły nie będę zdradzał, bo jakiś element zaskoczenia czytelnikowi pozostawię, autor w tej części odchodząc od tej tajemniczości miejsca odsłonił trochę historii o tym jak miasteczko powstawało z kolei zostawił jeszcze dużo do opowiedzenia (chyba sobie zaprzeczam ale co tam). Skupienie tutaj uwagi na bohaterach miało z pewnością skutek w spowolnieniu akcji, ale za to wyraźnie widzimy jak bohaterowie zmieniają się, aczkolwiek ich zachowanie w kulminacyjnym momencie nie jest zaskoczeniem.
Cóż. Seria Wayward Pines z pewnością jest lekturą dobrą czerpiącą niektóre pomysły z już istniejących. Po tej części sceptycznie zaopatruję się na końcówkę, ale liczę na to że autor mnie zaskoczy, gdyż sama rozrywka przy tej lekturze jest przednia więc może za duże oczekiwania miałem po początku, po pierwszej części. Serię dokończę, ale już z mniejszym entuzjazmem.
Wydawnictwo Otwarte Wayward Pines. Bunt - Blake Crouch s. 360, 2014 rok wydania (org. 2013) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads: klik