Zapowiedź mroźnej jesieni [Immunitet – Remigiusz Mróz]
Chyłka z Zrodonem już jakiś czas goszczą na tym padole, a na nim zawsze są jakieś problemy. Tym razem duet prawniczy bierze się za rozprawę z beznadziejnymi perspektywami, choć wizerunkowo można na tym tylko zyskać. Można oczywiści jeśli zachowuje się człowiek racjonalnie, a z Chyłką to ostatnio trochę różnie bywa. Oryński głównie będzie skupiony na pilnowaniu i mierzeniu promili swojej byłej patronki, ale przecież trzeba o nią jakoś dbać, a kto jak nie on?
Cała fabuła w tej części skupia się wokół osoby Sebastiana Sendala tj. najmłodszego sędziego w Trybunale Konstytucyjnym, który to zostaje oskarżony o popełnienie zabójstwa. Do tego czynu miało dojść parę lat wcześniej, ale teraz dopiero znaleziono powiązanie z osobą sędziego dzięki czemu można mu postawić zarzuty. Pierwszym problemem jest, to że do morderstwa doszło w Krakowie w którym nasz podejrzany nie był już dawno temu, a na pewno nie był w momencie popełnienia przestępstwa, a drugim problemem jest immunitet, który chroni go, a którego nawet dobrowolnie nie może się zrzec, czyli w zasadzie to problem prokuratury. Zaczyna się zabawa w oskarżenia i zeznania, a o tym czy Sendal będzie dalej prawnie chroniony zdecydują jego koledzy i koleżanki z TK. Chyłka, która jest znajomą Sebastiana ze studiów podejmuje się jego obrony.
Cóż. Chyłka jak Chyłka, choć nietrzeźwa często, ale Chyłka. Oryński jak Zordon czyli jak to on. Jedno i drugie się przyciąga i w zasadzie rozumie dość dobrze. Duet jest to dobry aczkolwiek nie wiadomo do czego zmierza ta ich znajomość. Mróz w pewnym momencie z Zordona robi Roberta Langdona, który niczym bohater powieści Dana Browna analizuje Chyłkowy tekst i doszukuje się w nim przesłanek świadczących o prawdziwym jego przesłaniu – nie będę wdawał się w szczegóły by nie spoilerować, ale wątek ten jak najbardziej mi się podobał, choć trzeba przyznać że tak jak pierwsza część sprawy z ojcem Chyłki tak i tu pozostawia niedosyt. I właśnie motyw Filipa Obertała i jego przeszłości został jakoś na początku bardzo wyolbrzymiony, a później jednak pozostawiony bez konsekwencji i mam nadzieje, że autor wróci do niego w przyszłych częściach. Myślę, że zamysł był dobry, ale jednak główną sprawą pozostał tutaj proces Sendala i stąd taki a nie inny układ sił wątków.
Mróz dzięki swojemu dynamicznemu wydawaniu książek może idealnie reagować na to co się dzieje u nas w polityce i też tutaj gdzieś jest wpleciony wątek obecnych problemów z TK, choć jest on delikatnie zaznaczony za co mu chwała, bo to śliska sprawa i lepiej nie dotykać. Przynajmniej w tym przypadku tak mi się zdaje.
Pozostaje czekać na kolejny tom, bo ciekaw jestem jak Zordon poradzi z tym co stało się w zakończeniu, a po Chyłce można się wszystkiego spodziewać i o sprawie Sendala już tylko napisze że wszystko się jakoś rozwiąże, a koniec końców cały wyrok daje też do myślenia czy wyrok tej sprawy w ten sposób jest dla społeczeństwa dobry?
Wydawnictwo Czwarta Strona W cieniu prawa, Remigiusz Mróz s. 648, 2016 rok wydania Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
[Pacjent – Juan Gomez-Jurado]
David jest neurochirurgiem. Jednym z lepszych w swoim fachu. Zawodowo praktycznie spełnia się w stu procentach (czyt. 100%). W życiu prywatnym skrywa jednak niezbyt wesołą historię, o ile historia śmierci jej miłości może być w ogóle wesoła. No dobra jest to smutna historia jego jedynej, która pracowała w tym samym szpitalu jako anestezjolog. Jednak z jakiś rok temu… no nic.. przeczytacie sami jak to się stało, że został sam. Wychowuje teraz córkę Julię. Pomaga mu w tym niania. Swietłana. I tak pewnego dnia wszystko się rypło. David wraca, a tu córki nie ma, Swietłany nie ma. Co do kur..? By sobie pewnie pomyślał dosadniej, ale w zasadzie zachował w miarę racjonalne myślenie. Jego niepokój przybrał na mocy, gdy się okazało, że u teściów też nie ma córki. Apogeum nastąpiło po wiadomości w telefonie, a więc jednak porwanie. Żądanie jest jedno. Śmierć jego następnego pacjenta. Tym pacjentem jest prezydent USA. Uppps.
Sami widzicie, że fabuła dość ciekawa. Dodam, że bardzo wciągająca. Autor oprócz świetnego tempa prezentuje nam bardzo dobrą stronę obyczajową. Świetnie opisuje relację jaka łączyła Davida, a w zasadzie łączy jeszcze z jego żoną, do tego miłość do córki sprawia że jest on na prawdę zdesperowany i zrobi wszystko, aby ją odzyskać. Bardzo poruszające są niektóre motywy. Do zachowań niektórych bohaterów można mieć różny stosunek, jak do Kate (siostra żony Davida), która chłopaka Swietłany traktuje jako przynętę. Ogólnie bohaterowie są dość fajnie zarysowani, a dzięki temu wyraziści i dają się zapamiętać.
Jak widać autor miał pomysł na książkę i trzeba przyznać, że świetnie go zrealizował. Powieść powinna się spodobać tym którzy lubią Gerritsen czy Cobena. Wszystko to zachęca do zapoznania się ze wcześniejszymi pozycjami autora, których na naszym rynku jest kilka.
Wydawnictwo Sonia Draga Pacjent, Juan Gomez-Jurado s. 392, 2016 rok wydania Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
Za możliwość przeczytania książki dziękuje żonie, która z dziećmi wyjechała na wakacje 😛
Nie samym kryminałem Tess stoi [Igrając z ogniem – Tess Gerritsen]
Tak, dość stopniowo wciągałem się w książki Tess. Dwie książki z Rizzoli & Isles w 2012 roku, później dopiero w 2015 jedna i w 2016 już trzy z tej serii i aż mnie to zachęciło do zapoznania się z czymś poza tym duetem. Okazja była, bo ostatni ukazała się nowa powieść Igrając z ognieniem. I trzeba przyznać. To była udana sobota. Pozwoliła mi skoczyć do Wenecji i Italii z początku wieku XX. Tej podróży trzeba było mi doznać, aby zająć myśli po odpadnięciu naszych z Euro. O!
Julia Ansdell, skrzypaczka, która podczas wizyty w jednych z włoskich antykwariatów nabywa zbiór nut cygańskich utworów. Ze jego środka wypada partytura z utworem Incendio, ręcznie zapisana. Pobieżny rzut okiem na nut sprawia, że Julia napala się i mimo wygórowanej ceny kupuje zbiór razem z tajemniczym utworem. Ze swoją zdobyczą wraca do domu, gdzie na co dzień jest szczęśliwą żoną i matką trzyletniej Lily. Podczas, gdy odgrywa utwór z jej córką coś się dzieje niedobrego, przy pierwszej próbie zabija kota, a przy drugiej ją atakuje. Zaczyna się niezły schiz, tym bardziej że historia jej rodziny nie jest taka różowa, a do tego w ogóle jak mogła tak zareagować na melodię?
Autorka prowadzi narrację dwustopniowo. Z jednej strony w pierwszej osobie historię przedstawia Julia, co pozwala się dokładniej wczuć w jej schiz związany z sytuacją i całym problem z rodziną jak i ze znaleziskiem. Z drugiej strony mam Lorenzo i jego historię w Wenecji z lat 20. i późniejszych, aż po czasy Drugiej Wojny Światowej. I tu jest bardzo dużo mocy tej książki. Klimat Italii tamtego czasu bardzo ciekawie oddany i pozwalający wręcz odczuć te uliczki jak i zrozumieć sytuację społeczna tamtych czasów. Tess Gerritsen na prawdę zrobiła tu dobrą robotę.
Mimo, że tempo książki jest bardzo duże, to autorka potrafi umiejętnie trzymać napięcie. Fakt faktem umiejętnie buduje też romans Lorenzo z jego wybranką, ale na szczęście nie jest on jakiś ckliwy, a po prostu stopniowo chcąc nie chcąc coś się rodzi między wybrankami. Poza tym dostajemy klika chwytających momentów jak choćby w obozie koncentracyjnym. Wszystko to sprawia, że trudno się oderwać, a na koniec dostajemy bardzo ciekawe zakończenie. Zdecydowanie polecam zapoznać się z tą książką.
Wydawnictwo Albatros Igrając z ogniem, Tess Gerritsen s. 352, 2016 rok wydania (org. 2015) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Finito! [Trawers- Remigiusz Mróz]
Remigusz Mróz. Polska odpowiedź na globalne ocieplenie. Jakby nie było nawet miesiącach letnich można liczyć że jakiś nowy Mróz się pojawi. No, dobra póki co wiosennych, ale jeszcze w przyszłym miesiącu też coś ma być. Ciekaw jestem jak tam plany wydawnicze na lipiec-sierpień. Trzeba przyznać, że intensywność bardzo duża. Przypomina mi to swego rodzaju wydawania Pike’ów czyli płyt przez Bucketheada kto ciekawe niech sobie wygoogoluje. Lecz w jego przypadku te płyty były dość podobne brzmieniowo, a u Mroza dostajemy wprawdzie coś w jego stylu, ale bardzo wciągającego. Nie ma tu na przykład problemu jaki mam z Cobenem czyli mimo, że też się dobrze czyta, to odczuwalna jest jakaś wtórność w pomysłach. Nasz rodzimy autor stroni od tego. Choć fakt faktem w Trawersie wykorzystał bohaterów z innej serii, a że to właściwie bohaterka, to trzeba mu wybaczyć, bo kobiety czasem dobrze wykorzystać i to szczególnie taką Chyłkę jedną.
Wywód wstępny dość długi, ale sam nie wiem co napisać, bo w zasadzie ta część jest domknięciem świetnej trylogii z Forstem w roli głównej. Forstem, który jest bardzo poniewierany przez autora. Bohater nie ma łatwo i bardzo dobrze. Nie lubię książek w których jest takie pitu pitu i idzie gładko. Choć trzeba przyznać, że niektóre aspekty losów Forsta mnie nie zaskoczyły, ale dobre wydaje się skupienie też autora na bieżących problemach społecznych. Osica i Pani prokurator prowadzą zażarte dysputy na temat problemu migrantów. Ten pierwszy przyjmuje stanowisko bardziej sceptyczne i nieprzychylne przybyszom i wręcz cytuje nawet profesora Wolniewicza z wywiadu w tvp, że nie każdy islamista to terrorysta, ale każdy terrorysta to islamista i przyznam, że zbliżone poglądy do moich prezentuje w tej kwestii dlategóż też zyskał u mnie sympatię i bardzo mu kibicowałem w rozmowach ze swoją bardziej otwartą przeciwniczką. W każdym razie dyskusje te są ciekawe i bardzo wyważone, ale problem przedstawiony ciekawie. Z resztą cała intryga dość fajnie jest wpleciona w te całe morderstwa Bestii z Giewontu.
Zakończenie i tożsamość mordercy byłą dla mnie zaskoczeniem i to dużym, choć gdzieś tam podświadomie szukałem miejsca dla tej osoby.. ale nie będę spoilerować. I cały tom określam bardzo bardzo dobrze, aczkolwiek w poprzednich zakończenia powodowały przyspieszone bicie serca i w zasadzie jedyny zarzut można mieć, że to już koniec i należy czekać na ekranizację. Mam nadzieje, że będzie to zrobione porządnie bez jakiejś zbędnej cenzury jeśli chodzi o zbrodniarzy UPA, czy o te problemy migracyjne, bo wiadomo jak to jest w tych czasach.
No dobra. Lanie wody o serii Mroza zakończone. Seria zdecydowanie najwyższych lotów. Bohaterowie bardzo ciekawi, a poza tym miejsce rozgrywki czyli Tatry świetne. Wprawdzie ostatnio jak wędrowałem po nich to bardziej w lecie na Ciemniaku i okolicach, ale i tak zatęskniłem za tymi wędrówkami.
No dobra po raz drugi. Polecam.
Wydawnictwo Filia Rewizja, Remigiusz Mróz s. 600, 2016 rok wydania Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
[Autopsja – Tess Gerritsen]
Autopsja- według słownika języka polskiego jest to badanie zwłok w celu ustalenia przyczyny śmierci i okoliczności jej towarzyszących czyli sekcja zwłok. Maura Isles lekarz sądowy po całym dniu wśród towarzyszy do cięcia zauważa ruch. Jak się okazuje jedna z pacjentek nie do końca nadaje się do wora. Szok i niedowierzanie. Zaczyna się niezły bal. Po pierwsze kto jest odpowiedzialny za orzeczenie śmierci i w ogóle kim jest piękna dziewczyna, która prawie została żywcem pogrzebana? Co by było gdyby otworzyła oczy podczas rozcinania klaty, albo wiercenia w czaszce? Pytań dużo, ale odpowiedzi brak.
Z kolei Rizzoli na dniach ma rodzić, a tu na rozprawie pacyfikuje przestępce i podczas tego czyny coś zaczyna przeciekać. Zamiast spokojnie donosić ciążę Jane robi swoje i nie przejmuje się za bardzo konsekwencjami. Czy to strach przed odpowiedzialnością rodzica, czy skrajna głupota? Sprawy się komplikują, gdy podczas badań w szpitalu dochodzi do niecodziennych wydarzeń, gdy niedawno zmartwychwstała dziewczyna bierze zakładników.
Tyle mniej więcej o fabule, bo Tess ogólnie wzięła się za temat handlu żywym towarem i tego dotyczy głównie problem w tej części przygód Rizzoli i Isles. Trzeba przyznać, że forma jaką nam zaserwowała autorka jest ciekawa i nie mamy tu typowego śledztwa. Od razu zostajemy rzuceni w wir wydarzeń i nie pozostaje nam nic innego jak dać się porwać. Mamy tutaj oprócz też dość ciekawe intrygi polityczne i Gerritsen dość umiejętnie miesza wpływami służb do tego stopnia, że w zasadzie do finału nie jest wiadomo, kto odpowiada za zbrodnie. Bo zbrodnia jest, a jak i to jeszcze jaka! Totalna jatka. No, ale to musicie doczytać.
Jakoś mi świetnie się czytało tę część. Może przez to zaangażowanie we wszystko FBI, może przez to nietypowe śledztwo. Może przez temat. W zasadzie jakie to ma znaczenie? Całą serię czyta mi się do tej pory bardzo dobrze. I aż się cieszę że dopiero w połowie jestem. Taki Nesbo musi poczekać. Póki co wole z paniami Rizzoli i Isles trochę zabawić, a tutaj dostaliśmy dodatkowo świetne bohaterki jak Mila i Olga. Bardzo dynamiczna książka niczym jazda na rodeo podczas którego autorka szybko odrzuca nasze teorie rozwiązania zagadki. No cóż. Zdecydowanie polecam.
Wydawnictwo Albatros Autopsja, Tess Gerritsen s. 400, 2011 rok wydania (org. 2006) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Dom z historią [Walhalla – Graham Masterton]
Craig Bellman. Prawnik, który jest na fali wznoszącej. Właśnie podąża na spotkanie z kontrahentem, a tu wszystko nie tak. Egipski taksówkarz nie chcący podąrzać sugerowaną przez niego trasą wywala go z taksówki na deszcz gdzie w błocie i deszczu musi spieszyć się do biura. Po drodze zaczepia go dziewczyna sugerując, że jacyś kolesie zaciągnęli jej koleżankę do opuszczonego lokum i tam z nią już się zabawiają. Craig mimo braku czasu postanawia pomóc, a tam dwóch oprychów już czeka na niego i jego kasę. Wszystko kończy się drastycznym spotkaniem młotka i nabiału. Od tego momentu życie naszego bohatera zwalnia i jego męskość i pewność idą w zapomnienie.
Craig jakiś czas po tych wydarzeniach z żoną Effie wybiera się w jej rodzinne strony. Na zadupiu trafiają na stary dom zwany Walhalle. Dom z trzynastoma sypialniami, biblioteczką, salą balową i dużą ilością zakamarków. Od dłuższego czasu stoi pusty, ale Craig się zakochał wręcz uważa że ten dom to on. Z jego słów można odnieść wrażenie, że jest on przedłużeniem jego męskości.
Dom oczywiście ma swoją historię, a centralną jej postacią jest twórca domu Jack Belias, były hazardzista, choć dla niektórych był to diabeł wcielony, który nie jednemu zawalił życie. I powoli to samo zaczyna robić z życiem małżeństwa Bellmanów. Effie doświadcza dziwnych zdarzeń, a do tragicznych zdarzeń dochodzi podczas inspekcji, a sam Craig zaczyna się zmieniać.
Książka to taki horrrowy page-turner. Prosty i bardzo wciągający. Z murów Walhalli wieje grozą. Zwrotów akcji trochę jest, a do tego ciekawe zakończenie. Historie ze starymi domami mają coś w sobie i ten motyw jakoś nie prędko mi się znudzi. Dodatkowo tutaj ciekawi bohaterowie są zaletą, a najbardziej podobała mi się Effie. Silna babka realnie stąpająca po ziemi za wszelką cenę próbująca znaleźć wyjście z sytuacji w nadziei, że jej małżeństwo przetrwa kryzys.
Zdecydowanie jest to powieść dla wielbicieli horrorów i im go polecam, a tytuł podsunął mi Tommy z Samotni. Miejsca pełnego książek i zajrzyjcie koniecznie tu do niego po więcej tytułów z motywami nawiedzonych domów.
Wydawnictwo Albatros Walhalla, Graham Masterton s. 400, 2012 rok wydania (org. 1995) Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
Weryfikacja przeszłości [Dallas’63 – Stephen King]
Obawy co do tej lektury były. Nie jest to wprawdzie książka wiekowa w dorobku Kinga, co u mnie trochę wprowadzało nutkę niepokoju, gdyż najlepsze co czytałem póki co jego autorstwa, to te starsze książki też pisane jako Bachman. Zachętą były dobre głosy po lekturze np. u Olgi czy Marty na ich blogach. I rzeczywiście warto poświęcić trochę czasu i dać się wciągnąć.
Główny bohater i narrator to Jake Epping. Nauczyciel mający 35 wiosen za sobą i mieszka w Lisbon Falls. Monotonne i dość nudne życie kończy się za sprawą jego przyjaciela Ala. Jest on właścicielem knajpy w której znajduje się przejście pozwalające cofnąć się w czasie do 1958 roku. Al walczy z chorobą, co powoduje, że Jake’owi powierza misję uratowania życia wielu ludzi, bo jak twierdzi może się do tego przyczynić uratowanie prezydenta Kennedy’ego, który w 1963 został zastrzelony prze Lee Oswalda. Sprawa nie jest prosta, trzeba też pamiętać o efekcie motyla i zmianach jakie zajdą po jakiejkolwiek czynności wykonanej w przeszłości.
Już na początku Jake próbuje powstrzymać pewnego ojca rodziny, który będzie próbował młotkiem zabić żonę i swoje dzieci. W tym momencie dostajemy to co King potrafi najlepiej czyli przedstawienie chorej i dziwnej psychiki bohaterów do tego jeszcze w małomiasteczkowym klimacie. Później mamy m.in. wątek romantyczny Jake’a i Sadie. King bardzo fajnie tu opisuje relacje i na tyle bardzo je zacieśnia, że Jake’a tajemnicza przeszłość-przyszłość będzie stawiała przed trudnym zadaniem wyjawienia prawdy, a do tego doprowadzi do znacznej zmiany podejścia co do przyszłości i już tak jego podróż zdecydowanie weryfikacji planów.
Opis USA przełomy lat 50/60 jest bardzo obrazowy i trudno nie poczuć tamtych lat czytając książkę. Pomaga w tym narracja, gdzie Jake przybyły z przyszłości boryka się brakiem dużej ilości udogodnień jakie mamy teraz. Ogólnie nie miałem wrażenia aby przy tej ilości stron King jakoś przegadał tą powieść. Wszystko idealnie zbudowało klimat.
Poniekąd jest to historia o przygodzie i walce dobra ze złem. Przynajmniej próbie naprawy tego zła. Są marzenia i wyrzeczenia. Miłość i łzy. Oczywiście trudne wybory. Kolaż postaci bardzo mi przypadł do gustu.
Na koniec dodam tylko tyle, że lektura skłoniła mnie oczywiście do poczytania o tym tragicznym dla Amerykanów wydarzeniu. I samo zabójstwo jak i postać samego Lee Oswalda jest bardzo tajemnicza. Lee był Marines, gdzie był kiepskim strzelcem, a jednak 1963 trzy raz z dużej odległość trafił JFK. A ciekawe jest to, że Jack Ruby, który zabił Oswalda był z pochodzenia Polakiem, tzn. jego rodzice byli Żydami pochodzącymi z Sokołowa Podlaskiego. Jaki ten świat mały.
Dallas'63, Stephen King Prószyński i S-ka, s. 864 | 2011 Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Na szlaku [Przewieszenie – Remigiusz Mróz]
Odwlekanie nieuniknionego chyba nie ma sensu. Z Mrozem tak to już mam, że gdy wydaje książki to jest go ostatnio dużo na różnych blogach i tego typach miejscach tak więc chciałem trochę poczekać, aż kurz opadnie, ale jakoś się nie udało. Mróz chyba jest ostatnio jedynym pisarzem wydającym dwie książki tego samego dnia, do tego w dwóch różnych wydawnictwach. Tematyka trochę różna, to i wydawnictwa różne. Może jest w tym jakaś metoda. Nie przypominam sobie, aby jakiś pisarz zrobił taki myk. Ot, ale nie będę przynudzał wynaturzeniami na ten temat i przejdę do lektury, której mimo wszystko oczekiwałem i już czekam na kolejną część. Tylko jak tu opisać fabułę, która jest ściśle związana z tym co się wydarzyło. Spróbuję postąpić tak jak powinien mąż z żoną po 20 latach małżeństwa czyli nie zdradzić, ale zachęcić.
Forst w dalszym ciągu próbuję się dowiedzieć kto jest mordercą z Giewontu. Ba, teraz dochodzi do serii morderstw tzn wypadków, a wyjaśnienie zagadki nie jest proste. Pojawia się zagrożenie dla Forsta i jego bliskich. Tajemniczego klimatu dodaje sekta Synowie Światłości, a sam Wiktor z polującego staje się zwierzyną. I mamy do czynienia z trójkątem. Komisarz ściga morderce, a komisarza też ktoś ściga. Jak to w trójkątach bywa jest też obecna kobieta i tą kobietą jest tu pani prokurator Wadryś-Hansen, którą poznajemy dość blisko i dzięki temu poznajemy odmienny widok na sprawę, a koniec końców z nią trzeba będzie wiązać jakiekolwiek nadzieje.
To co rzuca się w oczy to miejsce akcji, które jest tym razem skupione głównie wśród tatrzańskich krajobrazów. Mróz popisuje się znajomością terenu. Ja sam już z pięć lat nie miałem przyjemności wybrać się w te góry, to pośrednie obcowanie z tymi krajobrazami przywołało miłe wspomnienia i tęsknotę za wyprawami gdzieś wysoko, choć nie chciałbym się tam znaleźć akurat w sytuacji, gdy w tych okolicach grasuje seryjny morderca.
To co rzuca się w oczy czytając książkę to tempo akcji. Jest ono czasem wręcz zawrotne i można odnieść wrażenie, że na przykład autor przebrnął przez rozprawę przeciwko komisarzowi w iście ekspresowym tempie, co mając na uwadze serię z Chyłką w roli głównej może trochę dziwić. Może nie to miało tu być najważniejsze? Bo tak poza tym trudno się do czegoś przyczepić. Książka naprawdę bardzo wciąga. Intryga jest ciekawie zbudowana i po przedniej części można było się spodziewać, że koniec będzie zachęcający i rzeczywiście tak jest. Jestem ciekaw jak Mróz wyplącze swojego bohatera z tej sytuacji. Jednego można być pewnym, czyli tego, że jak już się wciągniemy to z jedną noc zarwiemy.
Przewieszenie, Remigiusz Mróz Wydawnictwo Filia, s. 480 | 2016 Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Kryminał inwalidzki [Żniwa zła – Robert Galbraith]
Pierwszy raz Galbraithem miałem spotkanie podczas konkursu na fejsie, gdy do wygrania był ebook na profilu publio, a że gupi ma zawsze szczęście, to mi też dopisało i udało się wygrać. Dopiero wtedy się dowiedziałem że to kryminalne wcielenie Pani od małego okularnika co macha różdżką. Miało to dla mnie takie samo znaczenie jak remont głównego skrzyżowania w Kuala Lumpur. Seria z jednonogim detektywem jakoś mi przypasowała, a to zrobiła Rowling zrobił Galbraith w nowej części spowodowało zarwaną noc czytelniczą. Czego chcieć więcej.
W tej części wszystko zaczyna się od przesyłki jaka przychodzi do agencji Cormorana. Kurier na motocyklu dostarcza pakunek zaadresowany na Robin, asystentkę Strike’a. W środku – o zgrozo – odcięta noga. Cięcie dokładnie takie jak ubytek nogi u detektywa. Do tego notka z cytatem z którym Strike ma skojarzenia i już wie, że ta przesyłka pośrednio jest do niego. Tym bardziej, że zna trzy osoby, które mogły coś mieć z tym wspólnego. Trzy osoby wśród których jest jego ojczym. Wszystko wskazuje, że on albo pozostałą dwójka chcą coś zrobić Robin.
Aspekt bezpośredniego zagrożenia głównych bohaterów wskazuje na osobiste motywy i treść książki jest przez to bardziej skupiona na Robin i Cormie. Asystentka, która w pierwszej części przez przypadek trafiła do biura detektywistycznego zostaje rozłożona na czynniki pierwsze. Dowiadujemy się dużo o jej studiach oraz wydarzeniach jakie skłoniły ją do ich porzucenia. Przygotowania do ślubu i ciągle spięcia z Matthew prowadzą do coraz większej ucieczki Robin do pracy. A tam w pracy ona dogaduje się dobrze z szefem, choć wydarzenia i decyzje podejmowane podczas działań podczas śledztwa wprowadzą trochę zamieszania w ich relacje, które są na poziomie dobrych przyjaciół, choć dość specyficznych bo unikających rozmowy o sprawach osobistych.
Całe śledztwo jest po raz kolejny inne niż w poprzednich częściach. W pierwszej części, była śmierć i żmudne dochodzenie, kupa przesłuchań i poznaliśmy sposoby działania Cormorana i jego agencji. W Jedwabniku mieliśmy ciekawą zagadkę w świecie wydawniczym. Tutaj mamy osobiste rozliczenia z przeszłością. Nie ma jakiegoś zawrotnego tempa, ale i w poprzednich częściach też nie pamiętam, aby takie było. Wprawdzie pod koniec książka się rozpędza i trudno się oderwać, ale to nie te tempo jest tu ważne a Ci bohaterowie i ich losy, które autor doskonale przedstawia swoją narracją.
Trzeba też przyznać, że Londyn jaki przedstawiony jest w książce jest specyficzny. Akcja dzieje się głównie w dzielnicach średnio ciekawych do przebywania po zmroku. Nie brak to różnych wykolejeńców, dziwek i alfonsów. Klimat mi trochę się skojarzył z Bostonem z serii Kenzie i Gennaro autorstwa Lehane’a. Do tego w książce poznajemy Shanker, czyli informatora z półświatka z którego usług korzysta Strike i tu też mi trochę przyszła na myśl postać Bubby z tamtej serii. A może to tylko syndrom odstawienie Lehane’a i trzeba do niego wrócić.
Nie będę ukrywał, że jest to taka seria na której kolejne części nie czekam z niecierpliwością, ale miło mnie zaskoczyła ta powieść. Jeśli podobały się Wam poprzednie części to i tu będziecie w stu procentach usatysfakcjonowani.
Żniwa zła, Robert Galbraith Rebis, s. 496 | 2016 (org. 2015) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Z deszczu po rynnę [Czyściec niewinnych – Karine Giébel]
Raphaël, Will, Fred, Christel. Kwartet na dobrej do zapewnienia sobie stabilności. Do tego mają bardzo niewiele. Napad na jubilera ma ich ustawić już do końca dni. Niestety jak to w takich przypadkach bywa nie wszystko idzie tak jak się zaplanuje. Chcesz rozśmieszyć Boga powiedz mu że masz jakieś plany. Tutaj ta maksyma sprawdza się idealnie. Przy ucieczce z miejsca włamu, Will dostaje dwie kulki, a Fred zabija jakąś przypadkową kobitkę i śmiertelnie rani policjanta. Oj komplikacje, komplikacje. Will potrzebuje pomocy, więc jego brat Raphael znajduje po drodze gdzieś na zadupiu miejsce gdzie mogliby się na pozór ukryć, a to wszystko z obawy, że ich przygotowana kryjówka może być spalona. Ich celem jest dom Sandry, która jest weterynarzem. Lekarz to lekarz nie? Wszystko na pozór idzie dobrze. Do momentu.
Francuska pisarka stworzyła świetny thriller psychologiczny w którym wyobraźnia miesza się z rzeczywistością. Pewnie niektórym osobom będzie trudno wytrzymać z tą lekturą do końca, bo nie jest ona łagodna. Jeśli chodzi o francuskich pisarzy to mi się skojarzyło trochę z twórczością Chattama, przynajmniej z tego co czytałem. Tak jak on, Pani Giebel nie bierze jeńców. Wszystko tu ma jakiś cel. Każde oddziaływanie na bohatera w końcu skumuluje się w tym czego czytelnik się obawia. Ma się czasem nadzieje, że może tym razem im się uda, a tu rozczarowanie. Do tego dostajemy bardzo sugestywne i obrazowe opisy wobec których nie można przejść obojętnie. A poza tym, książka cały czas trzyma w napięciu. Po troszkę niemrawym początku wszystko nabiera tempa i zdaje się, ze coś nastąpi. Emocje, moc i nieprzespana noc. To jest, to czego możecie oczekiwać po tej lekturze.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Czyściec niewinnych, Karine Giébel Sonia Draga, s. 504 | 2015 (org. 2013) Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
[Trzy odbicia w lustrze – Zbigniew Zborowski]
Tak, trochę z czapy książka trafiła do mnie. Z bibliotecznej czapy. Przeczytałem wywiad z Andrzejem Wardziakiem i tam polecał książkę, więc dlaczego nie spróbować. I przyznam, że klimaty są bardzo odległego od jego prozy. Ba, to nawet trochę inny biegun, ale czasem wyprawa w odległe strony pozwala na powrót świeżości w codzienności. Zbigniew Zborowski stworzył sagę rodzinną, a że z sagami obcowałem z przyjemnością przy lekturze Winnych Ałbeny Grabowskiej, to jakoś nie straszna była ta lektura. Ba! Była przyjemny i wciągającym przeżyciem. Takim prawie jak w noc poślubną, wszystko super, ale dlaczego tak szybko się skończyło? Hehe
Wszystko zaczyna się w 1939 na Kresach w okolicach Włodzimierza Wołyńskiego. Zosia ma swoje plany i pracuje u dziedziców ucząc dzieci. Niestety chwila zapomnienia powoduje, że jej życie staje na głowie. Naiwność zostaje ukarana, a wszystko okazuje się być pokłosie zdarzenia sprzed jakiegoś czasu gdy młoda Zosia odrzuciła oświadczyny, a matka niedoszłego męża przeklęła. Nasza bohaterka zostaje postawiona przed wyborami, których konsekwencje będą ciągnęły się przez najbliższe kilkadziesiąt lat, ponieważ ta historia to obraz trzech pokoleń. Ta pierwsza, która na pierwszy rzut oka wydaje się właśnie naiwna, bo dziewczyna zbrzuchacona, to coś normalnego, jednak tamte lata nie były łatwe. Do tego obraz wojny i radzenia sobie wtedy jest wstrząsający. Już sama wojna w sobie nie jest łatwą sprawą, ale etniczne czystki robione przez Ukraińców w latach czterdziestych dopełniają obrazu.
Krysię, naszą najstarszą, zastrzelili, kiedy próbowała uciekać przez okno w kuchni. Trafili w nóżkę, upadła na grządki. Dobili bagnetem. Anatolka, sześciolatka, zabili kolbą. Na naszych oczach. Tylko Patryczek nam został.
Późniejsze losy Wandy, córki Zosi dopełniają obrazu nieszczęścia ciągnącego się za tym rodem. No i znów te złe wybory. Tak, samo jak z kolei z wnuczką Anną. Sytuacja jest podobna. Choć podobna to nie znaczy taka sama. Wszystkie Panie są różne i mierzą się z problemami z czasów w których żyły. Wszystko tak doskonale jest wplecione w historyczne wydarzenia, że trudno się oderwać. Te wszystkie opisy społeczności przedstawionych czasów są siłą tej książki. Dokładność z jaką autor pokazuje tamte epoki pozwalają dokładnie wczuć się bohaterki i poczuć wydarzenia.
Intrygująca i wciągająca książka. Nie spodziewałem się, że aż tak mnie pochłonie. Teraz poluję na kolejną część z tego cyklu, a Wam polecam poszukać w bibliotece.
Trzy odbicia w lustrze Zbigniew Zborowski Zysk i S-ka, s. 416, 2014 rok wydania Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Noir w Texasie [Galveston – Nic Pizzolatto]
Galveston jest portem nad Zatoką Meksykańską. Leży na wyspie, a jakże Galveston (dla zmylenia). Miejsce dość specyficzne i to tam dość dobre wspomnienia miał bohater książki Nic’a Pizzolatto. Roy Cady, bo o nim mowa miał kiedyś dość fajne plany na życie, ale wszystko potoczyło się tak, że już w wieku 18 lat zaczął ściągać długi. Jego fizjonomia okazuje się idealna do takiego zajęcia, wiecie dwa metry wzrostu, broda, ogólnie typ jakiego należy unikać w zaułkach. Poznajemy go w momencie, gdy dowiaduje się, że ma raka. Trudna sytuacja dodatkowo komplikuje się w momencie, gdy szef wysyła go z partnerem w miejsce interwencji z zaznaczeniem, aby nie brali broni. Oczywiście Roy ze swoim doświadczeniem ma coś w zanadrzu. Na miejscu dochodzi do małej jatki i Cady wraz z zastaną tam dziewczyna Roxy uciekają. Tu zaczyna się powieść drogi i ucieczki.
Ciekawy zabieg zabieg zastosował autor w swoim debiucie. Roy w momencie gdy przez chorobę traci jakby motywacje i sens do życia ucieka do miejsca gdzie ma dobre wspomnienia czyli do tytułowego Galveston. Bohater którego zdaje się ma wykańczać choroba, to życie staje się największą bolączką. Jego emocjonalna więź z Roxy jest tak subtelnie i delikatnie utkana, że jakoś nie myślałem, że znajdę tutaj takie motywy. Mroczna powieść z próbującymi odnaleźć się bohaterami. Roy sam nie wie co może planować, a Roxy mimo całej swej urody, jedyne danie jakie zdaje się umieć zrobić, to danie dupy.
Lektura książki skojarzyła mi się trochę z kryminałami Lehane’a. Pizzolatto też jak jego starszy kolega umie ciekawie oddać klimat miejsca. Brudne ulice, szemrane społeczeństwo i przede wszystkim spotykana na każdym kroku przemoc która odciska piętno na bohaterach. Do tego idealne bezkompromisowe zakończenie. Czego chcieć więcej?
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Galveston, Nic Pizzolatto Wydawnictwo Marginesy, s. 288, 2015 rok wydania (org. 2004) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Arcy powieść w świecie Arcyburzowym [Droga królów – Brandon Sanderson]
W czytaniu książek najważniejsza jest możliwość oderwania się od rzeczywistości i poznania czegoś wymyślonego przez autora. Sposób przedstawienia tej rzeczywistości może być różny. Często są to brutalne kryminały, często książki przygodowe, ostatnio jakoś mniej jest u mnie książek z fantastyki, a przecież te oderwanie tam jest najsilniejsze. Przedstawienie rzeczywistości wymyślonej przez autora nie jest w tym przypadku takie łatwe i zdarza się, że zajmuje dużo czasu i akapitów. Tak też jest i tym razem. Brandon Sanderson wymyślił sobie sagę co się zowie Archiwum burzowego światła i docelowo ma się składać z 10 tomów. Jeśli każdy będzie tak opasały jak pierwszy to będziemy mieli z 10 tysięcy stron do zapoznania się z jego wizją. Początki łatwe nie są, ale warto.
Autor rzuca nas od razu w wir wydarzeń w którym trudno się odnaleźć i zrozumieć o co chodzi. Z pewnością łatwo dojść do dedukcji, że zabicie króla na początku wydarzeń pociągnie za sobą jakieś konsekwencje. Jest akcja, jest i reakcja. Ta reakcja będzie następować stopniowo, tak jak stopniowe i powolne jest poznawanie tego świata. Czytelnik rzucony na głęboką wodę w tym wirze chaosu powoli zacznie się aklimatyzować, wir ustanie i coś tam zacznie się klarować. Jedyne czego trzeba to cierpliwości. Postacią, która się wybija z tego całego zgiełku jest Kaladin i jego postać wysuwa się tu na pierwszy plan. Jest to bohater który przechodzi przemianę i poznajemy jego dzieje zarówno z wcześniejszego żywota, a prawda co go doprowadziło do tego, że został niewolnikiem będzie kluczową dla dalszych losów i to nie tylko jego.
No, ale właściwie co to jest ten Burzowy Świat? No właśnie to jest trudne do wyjaśnienia. Jest to miejsce pełne różnych stworów jak chulle, są dziwne moce skrywane w kulach, są duszniki służące na przykład do przemiany przedmiotów, są też dziwne spreny pojawiające się gdzieś w powietrzy w zależności od sytuacji i są arcyburze. Do końca nie wiadomo o co chodzi z nimi, tego pewnie się dowiemy w przyszłych tomach, ale ogólnie arcyburza to takie tornado do kwadratu. Podczas trwania takiego zjawiska jeśli ktoś się nie schronił, to oznaczało to śmierć, czy to ze względu na latające przedmioty czy też pojawiające się stwory. Ogólnie, dzieje się, a wojna trwa.
Tajemniczość to też jest tu słowo klucz. Nie do końca wiadomo skąd się wzięły Odpryski, czyli artefakty mocy w postaci zbroi czy też pancerza. Takie wyposażenie ułatwia walkę znacząco, wręcz nie ma wroga który mu się oprze, no chyba, że drugi Opryskowy. Dusznikowanie to kolejna tajemnicza czynność, stopniowo poznawana przez Shallan, a finał poznawania mocy tej czynności zaskoczy nie tylko ją.
Cóż, moje ogólnikowe pisanie o czynnościach i rzeczach z uniwersum Sandersona może zirytować, ale świat przedstawiony jest opisywany przez autora bardzo dokładnie i często dużo czasu zajmuje mu zapoznanie nas ze swoją wizją przez co każde zdanie wydaje się mieć znaczenie i w ogólnym rozrachunku rzeczywiście ma. Fabuła jest na tyle rozbudowana, że znajdziemy tam mniej lub bardziej sprawdzone motywy, które mogły się w innej formie gdzieś już w literaturze przewinąć jednak dbałość budowy tego świata robi na tyle wrażenia, że można się zatracić tutaj i zarwać niejedną nockę. Bardzo polecam! Warto.
Wydawnictwo MAG Droga królów, Brandon Sanderson s. 960, 2014 rok wydania (org. 2010) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Spisek [Niewinny – David Baldacci]
Thrillery szpiegowskie mają to do siebie, że jak nie zaciekawią czytelnika, to pewnie będą go męczyć. W tym roku Terry Hayes swoim Pielgrzymem wyznaczył wysoko poprzeczkę co do tego gatunku literackiego. Konstrukcja jego powieści jest dość oryginalna, a całość napisana jest z wielkim rozmachem. W powieści którą miałem przyjemność czytać autorstwa Baldacciego jest trochę inaczej. Bliżej tutaj do książek Ludluma, Vince Flynna czy uwielbianego przeze mnie Toma Wooda. Mimo to jest to kawał świetnej powieści, potwierdzająca dlaczego autor uchodzi za jednego z najbardziej poczytniejszych na świecie.
Zaczynamy od poznania zabójcy Willa Robie, czyn ten ma oczywiście podczas jego misji. Zaplanowane zabójstwa na zlecenie agencji rządowej ma na celu wyeliminować groźnych terrorystów stanowiących zagrożenie bezpieczeństwa państwa (tak to sobie tłumaczą). Jak to w takich sytuacjach wszystko jest dobrze, ale do czasu. Przy kolejnym zleceniu dotyczącym zabójstwa kobiety dochodzi do wątpliwości, kobieta jest matką, zdecydowanie nie wygląda na terrorystę. Robie odmawia wykonania zadania, ale snajper dokonuje tego za niego. Wszystko się rypło, a Will oczywiście tego tak nie zostawi. W trakcie ucieczki z miejsca zbrodni nasz bohater poznaje 14-letnią Julie, która była świadkiem zabójstwa jej rodziców. Dwie osoby zagrożone. Dwie sprawy nie mające ze sobą nic wspólnego. Dwójka bohaterów zdecydowanie różniących się od siebie. Ta dwójka bohaterów przypomina trochę sytuację z jakże lubianego przeze mnie filmu Leon Zawodowiec, Will tak jak Leon będzie pomagał ofierze, aczkolwiek w filmie wszystko było w miarę proste i łatwe jeśli chodzi o relacje między Matyldą a zabójcą, a tutaj Julie jest bardzo inteligentną jednostką i nie ufa każdemu przez co początki ‚przyjaźni’ z Willem nie będą takie proste.
To co może się spodobać w książce to świetne zwroty akcji, czasem na prawdę trudno przewidzieć dalsze ruchy bohaterów, a to w takiej książce jest niezbędne. Dodatkowo powoduje to zaciekawienie i nie pozwala się oderwać, a Baldacci do końca trzyma w napięciu i nie pozwala wytchnąć, a po przeczytaniu każdego rozdziału człowiek już się zastanawia jak to dalej się potoczy. Tak więc z pewnością dynamizm to duża zaleta książki. Wszystko to też jest spowodowane dość prostym językiem jakim napisana jest książka. Autor nie traci czasu na opisy reakcji przy dialogach i pozostawia często interpretacje zachowań bohaterów czytelnikowi. Trochę leniwy pisarski liberalizm, ale co tam jest dobrze.
Ci którzy tak jak ja, nie mieli do tej pory do czynienia z prozą Davida Baldacci’ego polecam tą książkę. Fani Flynna i Ludluma jak i Terry Hayesa powinni być usatysfakcjonowani.
Wydawnictwo Buchmann (Fabryka Sensacji) Niewinny, David Baldacci s. 423, 2014 rok wydania (org. 2012) Ocena: 5-/5 O książce na goodreads
Dziołcha [Dziewczyna z sąsiedztwa – Jack Ketchum]
Nie wiem czemu, ale jakoś tak siadając do lektury Ketchuma i Dziewczyny z sąsiedztwa miałem pewne wyobrażenie, że tytułowa dziewczyna będzie tą złą. Spodziewałem się z jej strony czynów jakichś złych, czynów odrażających. Takie czyny były, ale nie w jej wykonaniu. I to było dobre zaskoczenie w stosunku do mojego nastawienia. Wczoraj pisałem o napięciu podczas czytania Kinga. Tutaj początkowo wszystko się rozwijało i wydawało mi się, że lektura będzie lekka i przyjemna. Było inaczej. Stres też był. I trudne sytuacje.
Historię z dzieciństwa opowiada Dave. Początkowo wydaje się, że nie jest to jakoś specjalnie dziwna historia i będzie przyjemnie. Poznaje nas ze swoimi kolegami, opowiada jak to się robiło, to czy tamto, jak się raki łapało i spędzało bezstresowo dzień. No bezstresowo to trochę przesadziłem, gdyż jego rodzice mieli ze sobą na pieńku i wszystko u nich zmierzało ku rozwodowi. I ten brak zainteresowania u rodziców widocznie miał wpływ na, to iż Dave szukał kogoś dla kogo był ważny i kto traktowałby go bardziej poważnie. Znalazł to za płotem u Chandlerów. Ruth z trójką synów. Po pewnym czasie do tego grona dołączyła Meg i Susan ich dalekie kuzynostwo. Trafiają tam po wypadku w którym zginęli ich rodzice. Ruth bierze ich pod swoje skrzydła. To co się tam dzieje, raczej wykracza poza normalny umysł. Przeraża i to bardzo. Znieczulica dzieci. Szukanie aprobaty, akceptacji i w pewnym sensie jakiegoś zajęcia z nudów, czy po prostu z ciekawości prowadzi do nieszczęścia.
Przyznaję, że długo podchodziłem do tej książki. They say that good things take time. Siadłem wczoraj wieczorem i książkę odłożyłem dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Totalne zaskoczenie jak można z ludzi zrobić potworów. Wszystko widzimy oczami Dave’a dzięki czemu możemy bardziej poczuć jak on i z pewnością taki był zamysł autora, aby dzięki temu znaleźć w nas trochę współczucia, aby w pewnym sensie postawić nas przed trudnym wyborem jaki miał Dave, pomóc albo dać zdominować się złu, a zło czaiło się za płotem. Ruth to w pewnym sensie stało się synonimem zła. Trudno mi uwierzyć, że książka ta jest na napisana podstawie prawdziwej historii. Przerażające. Jeśli tak, to ile jeszcze jest takich nieopowiedzianych rzeczy?
Polecam wszystkim pragnącym poczuć dreszcze i szukającym w pewnym sensie wyzwania, nie zdziwię się jeśli ktoś w pewnym momencie odłoży książkę. Ja nie potrafiłem.
Wydawnictwo Papierowy Księżyc Dziewczyna z sąsiedztwa Jack Ketchum s. 301, 2009 rok wydania (org. 1989) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
I think i’m gonna die today [Informacjonistka – Taylor Stevens ]
I think i’m gonna die today.. tak się jakoś złożyło, że jest to wers z pewnego utworu, który pobrzmiewa mi w tle. Wers jakoś tak bardzo adekwatny do poczynań bohaterki książki o której teraz będzie. O wspomnianym utworze też będzie, bo wydaje mi się, że bardzo pasuje tutaj tak w 80%, a to dużo.
See me / Hear me / But don’t touch me / You should fear me
Tytułowa Informacjonistka z imienia i nazwiska znana jako Vanessa Munroe, choć wszyscy do niej mówią Michael. Informacje to jest to czym handluje. Najpierw zdobywa, a później sprzedaje. Do zdobycia zachęca ją oczywiście klient z pełną kieszenią pieniędzy. Tak jest i tym razem, gdy pewien zamożny koleś z Texasu chce, aby znalazła jej córkę która zaginęła w Afryce jakieś 4 lata temu. Wcześniejsze poszukiwania nie bardzo dały efekt więc Vanessa jest ostatnią próbą znalezienia kobiety.
D’you ever had bad dreams? All i have is bad dreams…
Afryka. Miejsce w którym się urodziła nasza bohaterka. Trzeba przyznać, że grzeszy inteligencją. Poliglotka znająca 22 języki. Dobra intuicja i szybki czas reakcji. Świetny materiał na jakiegoś szpiega. Jednak ona działa sama. I podczas tego zadania poznamy tajemniczą przeszłość i demony jakie drzemią w niej i to z czym walczyła i przed czym uciekała z czarnego kontynentu. Zdradzę tylko tyle, że powrót nie będzie łatwy i z pewnością skończy się ciekawie dla czytelnika, ale czy dla niej? Z pewnością bohaterka bardzo ciekawa i bezkompromisowa dokonująca jeszcze ciekawszych wyborów.
Everyone who hurt me’s gonna pay.. pay..pay..pay
I think i’m gonna die today.. I think i’m gonna die today.. Momentami Vanessa przemierzając Afrykę ma pełną świadomość zagrożenia z jakim się mierzy. Gangi afrykańskie, układy polityczne, zabobony kulturowe i przede wszystkim dżungla i sama Afryka to wszystko w książce znajdziecie. Munroe to taki Bond w spódnicy.. choć pewnie spódnice zakłada tylko dla kamuflażu. Czy jej postać jest realna, czy przerysowana? Hmm chyba bardziej to pierwsze choć trudno mi sobie wyobrazić funkcjonowanie takiej jednostki w naszym społeczeństwie, ale od tego jest fikcja literacka, a tam jest miejsce takich bohaterów.
Hold your life dearly / Cause i’m seriously disturbed
Ostatnio czytałem Cobena i tutaj miałem na początku wrażenie, że będzie podobnie. Wiecie. Zaginięcie. Szukanie. Lecz tutaj troszkę inaczej się to potoczyło. Jak ktoś miał zginąć to zginął. Jak ktoś miał zdradzić, to zdradził. Stevens był jest bardziej bezlitosny dla swoich bohaterów niż Coben. To też mi się podobało. Mam nadzieje na szybkie poznanie kolejnych części serii. Wam też polecam rozejrzeć się za tą książką. Może Wam też przypasuje.
—
Co do utworu towarzyszącego mi w tle, który zapętlił mi się w odtwarzaczy na jakieś 10 razy.. jest to kompozycja ze ścieżki dźwiękowej filmu End of Days który pozornie może się wydającego mało przyswajalnie ponieważ w roli głównej jest Arnold Schwarzenegger, ale mimo to jest to chyba najlepszy film z nim jaki wspominam hehe, a ten utwór to Everlast So Long .
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Rebis Informacjonistka Taylor Stevens s. 320, 2012 rok wydania Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Zobaczyć szachownicę [Modlitwy o deszcz – Dennis Lehane]
Lehane to chyba taki mój autor do którego nie mogę się przyczepić. Jest to chyba szósta książka jego autorstwa, którą było dane mi przeczytać i kolejny raz jestem bardzo zadowolony. Świetni bohaterowie, dobra fabuła kilka zabawnych momentów. Czego chcieć więcej?
W poprzedniej części (Gdzie jesteś Amando?) Kenzie i Gennaro szukali dziewczynki, koniec końców Patrick musiał podjąć trudną decyzję co do jej losów co poróżniło trochę bohaterów. Angie odeszła, Patrick radził sobie sam. Była partnerka podsyła mu klientkę Karen, która jest dręczona przez jednego kolesia. Kenzie bierze Bubbę i załatwiają sprawę. Strach powoduje, że stręczyciel się odsuwa. Po jakimś czasie do Patricka dzwoni Karen, ale on akurat wyjeżdża na wakacje i odkłada rozmowę na po powrocie. Później oczywiście zapomina, a kilka tygodni po tym wydarzeniu Karen skacze z wieżowca. Kenzie bada sprawę, gdyż jego była klienta nie wyglądała na taką co by chciała się targnąć na swoje życie. Do tego ten telefon przed wakacjami? Nasz bohater trochę ma moralnika, że wtedy nie oddzwonił. I tak zaczyna się śledztwo.
Trzeba przyznać, że postać Patricka jest trochę wyidealizowana jak na mój gust. Śledztwo prowadzi sam dla siebie jakby. Chce wyjaśnić śmierć samobójczą. Nie będzie miał z tego kasy. Teraz wiadomo jak jest liczy się kasa. Przeważnie jak nie wiadomo o co chodzi chodzi o pieniądze. Czy tym razem będzie podobnie? Hmm Kenzie bada sprawę dość szczegółowo. Podoba mi się jego współpraca z Bubbą, który jest topornym, ale ciekawym bohaterem. Dobrze, że jest jego dużo w książce. Jego złote myśli potrafią rozśmieszyć i prowadzić dużo koloru w szary bostoński klimat.
Jak to jest, że są schody, a nie ma wchodów? Skoro schodzi się po schodach, to wchodzić powinno się po wchodach, nie? – rozważał Bubba, ziewając w pięść i wyglądając przez okno.
Ogólnie śledztwo kieruje się w sprawdzone rejony dziwnych tajemnic rodzinnych, czy zbrodni na tle seksualnym. Lehane prowadzi wszystko do ciekawych rozważań nad ludzką naturą czy życiem.
Seks to pieprzenie. Seks to powrót do naszego najbardziej animalistycznego stanu. Jaskiniowca. Pierwotnego człowieka. Przedpotopowego. Siorbiemy, drapiemy się, gryziemy i jęczymy jak zwierzęta. Wszelkie narkotyki, baty, łańcuchy i wariacje, jakimi próbujemy to wzbogacić, są tylko dodatkowym środkiem, który ma na celu zintensyfikowanie – nie, osiągnięcie – tego samego. Zapomnienia. Regresywnego stanu, który nas cofnie o wieki i dokona naszej deewolucji. To właśnie pieprzenie
Moja ocena tej książki może jest na wyrost. Zakończenie jest może zbyt łatwe do przewidzenia, ale każdy ma jakieś wady. Dobrze, że jest jeszcze jedna część przygód tego duetu, a właściwie tercetu, bo Bubba Rogowski (tak to z pochodzenia Polak) jest ważnym ogniwem zespołu. Często ich działania są na granicy prawa, w zasadzie nie często o zawsze. Nie trzymają się procedur i robią to co im się wydaje w danej chwili za słuszne. To co robią ich coraz bardziej wiąże ze sobą. Tak jak w wojsku, wszystkie walki i potyczki sprawiają, że żołnierze są coraz bardziej związani, tak jest z Angie, Patrickiem i Bubbą. Wydarzenia w książce będą wymagać od Patricka poświęcenia i to dużego, jak to on rozegra, tego już nie zdradzę.
Inne książki Lehane na moim blogu:
Kenzie & Gennaro #1 – Wypijmy nim stanie się wojna
Kenzie & Gennaro #2 – Ciemności weź mnie za rękę
Wyspa tajemnic
Kenzie & Gennaro #3 – Pułapka zza grobu
Kenzie & Gennaro #4 – Gdzie jesteś Amando?
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Prószyński i S-ka Modlitwy o deszcz Dennis Lehane s. 488, 2012 rok wydania (org. 1999 rok) Ocena: 5/5
Akcja reakcja [Kontrakt – Tom Wood]
Kiedyś w zamierzchłych czasach, czyli jakieś dwa lata temu byłe trochę uziemiony. Przechodziłem rehabilitację po zabiegu i wysłałem siostrę z listą książek do biblioteki. Wróciła i jak się okazało prawie nic z moich życzeń nie było więc wzięła książki, które wydawało by się powinni mi przypasować, był King, Ludlum i między innymi książka Killer nie jakiego Toma Hinshelwooda. Z wielką niepewnością podszedłem do tej pozycji. Jakież zdziwienie moje było gdy zacząłem czytać. Tyle dynamiki wtedy wprowadziła ta pozycja w moje monotonne rehabilitacyjne czasy, że byłem zachwycony. Od tego czasu szukałem i przymierzałem się do kontynuacji przygód niejakiego Wiktora. I w końcu nadszedł ten czas.
Wiktor jest płatnym zabójcą. Działa w pojedynkę. Skupia się na tym, aby jak najstaranniej wykonać zlecenie odpowiednio się do tego przygotowując. Po wydarzeniach z pierwszej części nawiązuje współprace z CIA. Nie jest z tego zbytnio zadowolony, ale po zakończeniu kontraktu chce odpocząć, albo wrócić do dawnego modelu działania. Praca z CIA ma to do siebie, że czasem nie ma możliwości się przygotować. Wiktor wyznaje zasadzę, że najlepiej na przygotowanie poświęcić z 14 dni. Można wtedy przygotować odpowiednie warianty rozgrywki.
Wszystko zaczyna się w Bukareszcie. Zlecenie pierwsze polega na zabiciu zamachowca, którego celem jak się okazuje jest pewien ukraiński magnat handlujący bronią i to przeróżnego rodzaju, od zwykłych pistoletów, karabinów, aż po jakieś wozy bojowe, czy samoloty. Wszystkie kolejne zlecenia, niby nie są powiązane ze sobą.. a jednak… może? Wiktora zaczyna denerwować krótki czas na przygotowanie akcji przez co ryzykuje bardzo dużo, czy uda mu się wszystko? Hmm poszukajcie książki i się przekonacie. CIA zleceniodawca ma swój interes, a zabójca staję się zwykłym pionkiem w grze wywiadu.
Jak wspomniałem we wstępie w pierwszej części charakterystyczny był duży dynamizm. Tutaj jest go jeszcze więcej. W końcówce akcja tak się rozwlekła, że ja byłem zmęczony czytając jak biegają.. skradają się i takie tam.. a co dopiero główny bohater 🙂 Z początku odnosi się wrażenie, że Wiktor należy do tych bohaterów, który za jednym strzałem trafia, a przeciwnicy zawsze pudłują, z czasem jednak w miarę jak się robi problemowo, takie wrażenie zanika całkowicie. Autor świetnie pokazał jak może wyglądać sposób myślenie i analizowania sytuacji przez człowieka podczas takiej stresującej jakby nie było pracy. Tom Wood czasem bardzo komplikuje życie bohatera do tego stopnia, że z zaciekawieniem czytało się jak wyprowadzi swojego bohatera z opresji.
Książka trochę bardziej męska, ale dynamika może przyciągnąć każdego. Tym co lubią thrillery szpiegowskie, Bournea, Bonda czy innych tego typu bohaterów powinni sięgnąć po przygody Wiktora.
Jako ciekawostkę napiszę jeszcze, że w Polsce wydano książki początkowo pod nazwiskiem Hinshelwood, a druga część początkowo miała tytuł oryginalny Contract, ale koniec końców wydano ją jako The Enemy, jak sam autor mi napisał wersja przetłumaczona nie jest wersją końcową książki i lepiej sięgnąć po oryginał. Może doczekamy się kontynuacji, choć nie widać, żeby coś się w naszym kraju pod tym względem ruszyło.
Jeszcze raz polecam!
Wydawnictwo Wołoszański Kontrakt, Tom Wood s. 512, 2011 rok wydania Ocena: 5/5
Kawalarze [Pogrzebany – Peter James]
Nie żebym przypadkiem trafił na Petera Jamesa. Już od jakiegoś czasu, a to w sklepie a to w bibliotece natrafiałem na jego książki. Przeważnie były to trochę objętościowo spore książki, ale pierwsza część detektywa Roya Grace’a jest mniej obszerna, lecz jak najbardziej zajmująca. Każdy ktoś za nią weźmie będzie miał okazję zarwania nocy i poćwiczenia nadgarstka przy przewracaniu strony.
Pomysł. Jest pomysł. Takie Kac Vegas w wersji hard. Grupa pięciu, w zasadzie to sześciu kolegów robi wieczór kawalerski Michael’owi. Ponieważ niezły z niego był jajcarz, to postanowili mu się odpłacić. Po pierwszej rundzie po pubach, postanowili zakopać go w trumnie (zapewniając dostęp do tlenu poprzez rurkę) na jakąś godzinę dwie, przy czym komunikowali się z nim przez walkie-talkie. Problem w tym, że odjeżdżając do kolejnego baru podpite kolesiostwo ma wypadek. Wszyscy giną na miejscu, jeden z nich jest w śpiączce. Więc kto odkopie przyszłego Pana Młodego? Hmm no jest nadzieja, bo Mark świadek i przyjaciel, który powinien coś wiedzieć. Przecież jest świadkiem. Ale.. no nie chcę zdradzać za dużo, ale jest ciekawie. Parę rzeczy oczywistych okazuje się pobożnym życzeniem, a niektóre zaskakują.
Roy Grace i Glenn Branson prowadzą śledztwo. Roy w ogóle jest ciekawą postacią. Zaginęła mu żona. Ślad po niej zaginął, a on nawet w desperacji szuka pomocy u jakiegoś medium. Co więcej wierzy w to, a nawet wykorzystuje do pomocy w śledztwach. Przyznam, że ten wątek medium jakoś średnio mi pasował, ale pasował do bohatera i jego historii. Autor świetnie szczegółowo nakreśla nam prawie każdą osobę, w każdym szczególe opisuje dokładnie też jak wygląda śledztwo i jak muszą sobie radzić miejscowi struże prawa. Widać w książce, że Peter James przykłada się do odwzorowania i opisu tych czynności policyjnych, które są bardzo autentyczne. Autor sam przyznaje że uczestnicy w śledztwach w Sussex i ma możliwość podpatrywania policji (uczestniczy w sekcjach itp).
Musze przyznać, że trochę irytowało mnie czytanie o tym co robi ‚Grace’ bo to nazwisko to typowe imię żeńskie i jakoś tam podświadomie używałem w myślach często żeńskiego skojarzenia. Nie zepsuło mi to z pewnością odbioru książki. Mimo, że jest dużo zwrotów akcji, jest też czasem śmiesznie gdy Grace ze swoim partnerem dyskutują na tematy zdrowego żywienia.
– Kiedyś czytałem – opowiadał Bransonowi – że Francuzi piją więcej czerwonego wina niż Anglicy, a mimo to żyją dłużej. Japończycy jedzą więcej ryb niż Anglicy, piją mniej wina, a też żyją dłużej. Niemcy jedzą więcej czerwonego mięsa, piją więcej piwa i też żyją dłużej. Wiesz, jaki morał jest z tej opowieści?
– Nie.
– Nie chodzi o to, co jesz i pijesz, to mówienie po angielsku cię zabija.
Co by tu jeszcze.. Hmm.. no poza tym o dziwo książka jest tak napisana, że od pewnego momentu wiadomo kto jest winny i o co w tym chodzi, ale czytelnik na tyle jest wciągnięty w tą historię, że aż ciekaw jak to się skończy i czy tytułowy bohater zostanie przy życiu no i czy Grace w końcu rozwiąże zagadkę czy nie. Nie zdziwię się jeśli po otworzeniu tej książki odłożycie ją dopiero wtedy kiedy skończycie.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Buchman Pogrzebany, Peter James s. 336, 2011 rok wydania Ocena: 5/5
Śmierdząca śmierć [Szepty zmarłych – Simon Beckett]
Wczoraj skończyłem trzecie spotkanie z antropologiem Davidem Hunterem w książce Szepty zmarłych Becketta i w zasadzie nie mam pomysłu jak zacząć te parę zdań o tej książce. Gdybym, chciał dosłownie parę to mógłbym już skończyć, ale chyba nie wypada.
Patrząc z perspektywy dwóch poprzednich książek, bohater tej serii ma dość niebezpieczną pracę. Gdzie nie pojedzie w coś się pakuje. Średnio raz na rok. A w tym roku (roku Szeptów), po rozstaniu ze swoją Jenny i różnych traumatycznych przejściach (nóż i brzuch średnio w parze wychodzą) postanawia pojechać do USA odwiedzić znajomych z którymi uczył się swojego fachu. Ośrodek Badań Antropologicznych, czyli Trupia Farma, w tak pięknych okolicach przyrody postanowił odbudować swą pewność i radość życia. Szybko po przyjeździe wkręca się w śledztwo w którym znaleziono ciało w ciekawym stadium rozkładu. Ciekawym z punktu widzenia antropologa. To, że się wkręca ot jest z mojej strony nadużyciem, gdyż miejscowe władze nie patrzą zbyt przychylnie na jego uczestnictwo w dochodzeniu. Jednak szef Trupie Farmy Tom Libermann nalega by jego przyjaciel brał udział i tak to wszystko toczy się ku złemu.
W powieściach Becketta lubię plastyczne opisy i profesjonalne opisanie różnych zachowań ludzkiego ciała. W zasadzie nie wiem czy są profesjonalne czy nie, ale na pewno dodają książce autentyczności. Autor stara się jak najbardziej oddać to co w danej chwili czują (też nosem) bohaterowie i moim zdaniem mu się to udaje. Narracja w pierwszej osobie pozwala wczuć się w rolę Huntera i z nim przeżywać rozterki tego trudnego śledztwa. Do tego pod koniec dość dobrze zaskakuje zakończenie, choć moje domysły, że przecież ten rozdział się powinien skończyć i wszystko już wiadomo, jednak się sprawdziły. Lecz trzeba przyznać, że po rozwiązaniu zagadki możemy sobie zadać pytanie ‚jak sie tego nie domyśliłem?’, a to przez to że Beckett prowadzi nas wytyczoną ścieżką, zmyla nas by na koniec zaskoczyć.
Kawał dobrego czytania.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Poprzednie części:
David Hunter #1 – Chemia śmierci
David Hunter #2 – Zapisane w kościach
Wydawnictwo Amber Szepty zmarłych, Simon Beckett seria: David Hunter tom 3 (z 4) s. 320, 2011 rok wydania Ocena: 5/5
Uczciwi złodzieje [Kłamstwa Locke’a Lamory – Scott Lynch]
Zaprawdę powiadam Wam. Dziwna książka to te Kłamstwa. Lecz świetna zarazem.
Koniec recenzji. Ocena 5/5. Nic tylko czytać.
No dobra. Dziwość debitu Scotta Lyncha polega na tym, że początkowo trudno się wgryźć. To znaczy. Coś jakby tak jakoś mi się ciężko początkowo czytało. Dość oryginalny język. Trochę humoru i ciekawie skonstruowany świat, a mimo to nie zdziwiłbym się jak ktoś odłoży książkę nim akcja nabierze tempa. A nabierze.
Dobra (teraz już bez ‚no’). Rzecz dzieje się w mieścinie Camorra. Woda, kanały, łodzie, smród i sranie w banie. Najważniejsze jednak jest złodziejstwo, a dokładniej grupa Niecnych Dżentelmenów okradająca zamożnych Camorrejczyków. Grupa ta jest świetna i trudno jej nie lubić. Locke za niesamowity umysł i zdolność improwizacji, Jeana za oddanie i bezprecedensową ochronę grupy (po prostu najlepiej się bije), bliźniaki Calo i Galdo za poczucie humoru, a Pędraka za niesamowity entuzjazm i ciekawą pozytywną energię. Losy tych bohaterów są przeplatane przerywnikami wydarzeń z przeszłości. Przerywniki są o tyle ważne, że poznajmy naturę zawodu złodziejstwa i historię powstania grupy. Grupa naszych kryminalistów jest w trakcie numeru podczas którego odgrywają wcześniej ustalone role celem okradzenia kolejnych Donów. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy do Cammory niepokój wprowadza niejaki Szary Król, który zabija kolejnych szefów gangów (tzn. garrista), a do swojej gry wciąga też Locke’a i będzie to go dużo kosztowało.
Lynch stworzył ciekawy świat. Jest mafia. Jest ciekawa religia. Jest też trochę magii i jest dużo krwi, ale przede wszystkim są intrygi i ciekawa historia, której zakończenia chęć poznania sprawi, że od pewnego momentu książkę będzie trudno odłożyć. Nie jest to świat przesłodzony, jest bezkompromisowy, brudny i nie oszczędzi nikogo. I za to chwała autorowi.
Tym którzy lubią klimaty Ojca Chrzestnego, do tego powiedzmy Ocean Eleven, intrygi, krew pot, smród i łzy z domieszką magii w tle, oni będą zadowoleni. Ja jestem. Tom drugi już jest (trzeci też). Już niedługo wyruszamy na Szkarłatne Morza.
Wydawnictwo MAG Kłamstwa Locke'a Lamory, Scott Lynch s. 556, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Pokolenie [Bastard – Andrzej Dziurawiec]
Na książkę Andrzeja Dziurawca zwróciłem uwagę jakiś czas temu i niedawno pobliska biblioteka zaopatrzyła się w jeden egzemplarz i postanowiłem spróbować. Autor głównie zarabia jako scenarzysta. Zaczął od Karate po polsku, a ma na koncie też seriale jak Na dobre i na złe czy też serial pt. Dziki. Bastard to książka której bliżej do sensacyjnych i kryminalnych klimatów. Po lekturze muszę stwierdzić, że film na podstawie książki byłby całkiem niezły.
Dziurawiec zastosował ciekawą formę. Na początku przedstawia nam pokrótce bohaterów, a następnie częściowo ich eliminuje. Rzecz dotyczy naszej kochanej stolicy i ona jest głównie centrum rozgrywki. W tymże mieście zwanym w szerszych kręgach Warszawą dochodzi do paru morderstw. Zbrodnie są brutalne, ciężko je powiązać ze sobą, a autor umiejętnie buduje atmosferę przestawiając nam bohaterów. Jest na przykład Wojtek Glinka, którego żona zdradza z kim popadnie, a który kończy obrzezany i powieszony w swoim mieszkaniu. Wojtek prowadził pewne poszukiwania dotyczące rodu polsko-litewskiego wywodzącego się od Czyngis-chana i ta sprawa jest kluczową dla całej książki.
Z kolei głównym bohaterem jest emerytowany inspektor Szubert, który wkręca się w pomoc policji i całe śledztwo. Robi to na zlecenie niejakiego Salomona Weissa, który ma w tym ukryty interes. Szubert współpracuje z inspektorem Szumanem, który jest mężem jego byłej i jak to w takich przypadkach dochodzi do tarć między starszymi panami. Do innych tarć dochodzi między Szubertem a młodą aspirant Kozak. Tak więc są emocję i to dużo, a Dziurawiec lubi zapuszczać się w różne takie rejony.
Atmosfera książki jest świetna. Nigdy bym nie pomyślał, że w Warszawie może się tyle dziać, do tego jacyś książęta, dziedzice, w tle Szkocja i Jerozolima. Poza tym Praga (Warszawaska) ciekawie przestawiona, a mocne sceny jak pod koniec Szubert dostaje po ryju, to aż wylewa się to wszystko na nas i bije smród tych slumsów z książki. Tutaj chyba wychodzi doświadczenie scenarzysty.
Poza tym wszystkim, to krótkie rozdziały dodają dynamizmu całej książce i są świetnym rozwiązaniem. Czyta to się jednym tchem. Czytelnik się nie nudzi i ma ma poczucie, że zaraz coś się wydarzy. Zakończenie i osoba mordercy okazała się dla mnie zaskoczeniem, co dobrze świadczy poza tym nie wszystko jest do końca opowiedziane więc można mieć tam jakiś niedosyt.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo WAB Bastard, Andrzej Dziurawiec s. 430, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Carrie [Homeland. Ścieżki Carrie – Andrew Kaplan]
Kiedyś natrafiłem na serial Homeland. Lubie teorie spiskowe i thrillery Ludluma, który umiał namieszać tak, że aż buty spadały, a człowiek nie wiedział gdzie się urodził i kto z kim, dlaczego i za ile. Homeland mnie zaciekawił. Niestety był to jakiś odcinek ze środka i stwierdziłem, że kiedyś obejrzę całą serie. I tak się oglądam od jakiegoś czasu, a tu już ponoć trzeci sezon za pasem. Książka Andrew Kaplana poprzedzająca serialem okazuje się świetnym wprowadzeniem do serialu. Szczególnie dla takich osób jak ja, które nie oglądały wersji ekranowej.
Andrew Kaplan jest autorem serii thrillerów szpiegowskich ze Skorpionem. W naszym kraju póki co ukazały się dwie części tej serii, niestety są to odcinki 2,3 więc trzeba się zastanowić czy czekać na początek serii w naszym języku. Ja nie będę czekał. Homeland narobił mi chęci na sięgnięcie po kolejne książki Kaplana. Wniosek jeden. Prequel serialu to kawał dobrej książki.
Carrie (agentkę CIA) poznajemy podczas akcji na Bliskim Wschodzie, gdy zostaje postawiona w trudnej sytuacji podczas spotkania z kontaktem wywiadu zamiast pójść gładko musi uciekać i zastanawiać kto ją wystawił. Tego problemu nie miał jej szef, który obwinia ją za całą akcję i dekonspirację rezydentury w Bejrucie. Carrie jak to ambitna dziewczyna nie chce tego tak zostawić i za wszelką cenę stara się wyjaśnić kto zdradził, no i o co w tym wszystkim chodzi. I się w tym temacie dużo dziej. Oj dużo.
Siłą dobrych książek są ich bohaterowie. Przeważnie Ci tacy najbardziej charakterystyczni nie są normalni. Carrie jak najbardziej do nich należy. Cierpi na chorobę zaburzeń dwubiegunowych przez co ma czasem niezłe odloty i zachwiania ocen sytuacji. Autor przedstawia nam losy jej rodziny i jak popieprzoną miała sytuację rodzinną. Ogólnie mimo całej sympatii dla Carrie nie mam jej czego zazdrościć, ale należy podziwiać za intuicję i zdolności dedukcyjne. Jej zdolność dążenia do celu i zachowania przytomności umysłu w sytuacjach tego wymagających jest wzorowa.
Poza tym mamy tu naprawdę dużo zwrotów akcji i wszystko się bardzo szybko dzieje, że książka nad wyraz szybko się kończy. Powieść tą czyta się naprawdę dobrze. Wszystkie określenia jakieś związane z kontrwywiadami i tego typu sytuacjami konfliktowymi na Bliskim Wschodzie autor wyjaśnia w osobnym rozdziale na końcu książki. Możemy się dowiedzieć więcej o Al-Kaidzie, Hezbollahu czy szyitach i sunnitach. Myślę, że to ważne dla tych którzy nie zagłębiają się w te konfliktowe sprawy.
Wszystkim którzy nie mieli jeszcze styczności z thrillerami szpiegowskimi z ręką na sercu mogę polecić Homelanda, a tym którzy lubią tą tematykę to tym bardziej, a oglądającym serial i lubiącym Carrie to polecam skoczyć do księgarni/biblioteki i przeczytać.
Wydawnictwo Otwarte Homeland. Ścieżki Carrie, Andrew Kaplan s. 376, 2013 rok wydania Ocena: 5/5
Teddy? [Wyspa tajemnic – Dennis Lehane]
Tak się złożyło, że ostatni nie mogę obojętnie przejść obok twórczości Dennisa Lehane. Skompletowałem już całą kolekcję jego twórczości i miałem duże trudności z wyborem kolejnej jego książki do czytania. Zdecydowałem się na książkę zekranizowaną w 2010 przez Martina Scorsese czyli Wyspę tajemnic (bądź Wyspa skazańców w zależności od wydania). I przepadłem. Fakt, miałem dość dużo wolnego czasu popołudniami, ale trudno też było książkę odłożyć, a jak już odkładałem, to chciałem jak najszybciej kontynuować i dokończyć.
Widzieliście film? Ja, nie. Choć coś kojarzyłem więc może gdzieś się na niego natknąłem, ale na szczęście nie obejrzałem. Tym, co nie czytali, nie wiedzą o co chodzi napomknę troszkę o fabule. Lata 50-te XX wieku. Dwóch federalnych szeryfów Tedd i Chuck zostają przydzieleni do śledztwa po zgłoszeniu zaginięcia pacjentki szpitala dla pacjentów których stan psychiczny odbiega z leksza od normy. Pacjenci szpitala to przestępcy, a szpital mieści się na wyspie. Pacjentka niejaka Rachel wyszła z celi, nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego nikt jej nie widział, a poza tym Teddy i Chuck mają wrażenie, że personel szpitala coś wie, ale nie mówi. Ogólnie rzecz biorą wyczuwają jakaś konspirację. Do tego Teddy ma napady migreny w których z pomocą przychodzi jeden z lekarzy, ale suma summarum czy pomoże?
Lehane w swej doskonale buduje atmosferę. Klimat wyspy jest niesamowity. Teddy jest świetnie zobrazowanym bohaterem, doskonale została ukazana jego psychika, jego przemyślenia. Widzimy jak na niego wpływ miało dzieciństwo, wojna i małżeństwo. Zdarzenia toczą się takim torem, że trudno nie być zaskoczonym. Majstersztyk. Pod koniec powieści można się pogubić. Choć zakończenie jest smutne, ale warto go doświadczyć.
Jeżeli szukacie thrillera z tajemniczą atmosferą i jeszcze bardziej tajemniczym zakończeniem, lubicie gierki psychologiczne, to ta książka jest z pewnością dla Was. Po przeczytaniu tej książki nie będziecie już tacy sami, a ja tymczasem muszę sprawdzić jak Leonardo się wcielił w Teddy’iego.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka Wyspa tajemnic Dennis Lehane s. 288, 2010 rok wydania Ocena: 5/5