Piłkarsko [Kowal. Prawdziwa historia – Wojciech Kowalczyk, Krzysztof Stanowski]
Jest taki czas w tygodniu, że mężczyzna siada przed tv i zrelaksować przy meczu. Ogólnie ostatnio oglądając rodzimych piłkarzy trudno o relaks, ale cóż zrobić. Takie czasy. Nie każdemu wychodzi. Nie każdy się nadaje. Ja w końcu zabrałem się do przeczytania książki, o człowieku który się nadawał i mu wyszło, Wojciech Kowalczyk.
Kowal wejście do polskiej piłki miał piorunujące. Chyba te początki to były jego najlepsze lata. Walka Legii z Sampodorią i jego gole dzięki którym awansowali. Później srebrny medal na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 roku. Niestety jak się okazuje w dalszych latach do dnia dzisiejszego sukcesu większego nie mamy. Dla mnie były to początki pasji futbolowej. Miałem wtedy niecałe 12 lat. Lecz na podwórku wszyscy byliśmy Kowalczykami i Juskowiakami. To były świetne czasy. Jak nie oni to się wymyślało Warzychę, Furtoka itd. Idole z lat młodości. Teraz w książce mogłem dowiedzieć się jak to wyglądało od środka. Jak trener Wójcik motywował. Jak ekipa się zgrywała i zapoznawała. Jak się integrowała. Muszę przyznać, że kolejny raz słyszę niepochlebne rzeczy o Piechniczku. Wojtek nigdy nie bał się mówić tego co myśli, przez to też nie zawsze jest lubianym człowiekiem. Ludzie jak się mówi dobrze, ale po co mówić dobrze jak jest źle?
W porównaniu do Spalonego Andrzeja Iwana, jest to bardziej lekka lektura. Nie ma hazardu jest alkohol. Mam takie nieodparte wrażenie, że bardziej on pomagał we wspomnianej integracji. Nie dziwie się, trudno tolerować wszystkich na trzeźwo, ale bez przesady. Kowal ma bardziej poukładane życie. Rodzina, te sprawy. To na pewno miało duży wpływ na mniejsze wyskoki. Oczywiście najważniejsza jest kariera, która miała swoje zakręty. Moim zdaniem przez te zakręty i w sumie dwuletnie przerwy Kowal zmarnował swoje najlepsze lata. Ja jako kibic żałuje tym bardziej, że nie widzę za bardzo kandydatów na piłkarzy o podobnym potencjale. Piłkarzy, którzy w klubie grali dobrze, w reprezentacji też dawali radę. Aż się zdziwiłem, że Kowalczyk zagrał tylko 39 spotkań w kadrze, toż taki Rafał Murawski ma 48 czy Grzegorz Rasiak 37, a poziom? Poziomu brak. Hmm tak teraz sprawdziłem i Andrzej Juskowiak z którym Kowal grał w ataku w Barcelonie też zagrał 39. Nic mnie już nie zdziwi.
Wracając do książki. Ci którzy nie lubią Kowala myślę, że sięgnąć po tą pozycję. Dowiedzą się jak to z tą jego karierą było. Jaki wpływ na grę na Cyprze miał Edek Lorens. Jaki wpływa miały kontuzję, dlaczego Kowal w Betisie nie grał i skąd przerwa. Fani Legii i nie tylko powinni być zadowoleni, bo oczywiście myśląc o Kowalu nie należy zapominać o Legii, Warszawie i Bródnie.
Wydwanictwo Buchmann Kowal. Prwadziwa Historia Wojciech Kowalczyk, Krzysztof Stanowski s. 408, 2012 rok wydania Ocena: 4/5
Ajwen
Jestem tym rodzajem faceta który się interesuje piłką, a co gorsza czasem wolę obejrzeć mecz ligi polskiej niż powiedzmy jakiś hit typu Chelsea – Manchester United lub coś w tym stylu. Dlatego też z chęcią sięgnąłem po biografię legendy Wisły Kraków czyli Andrzeja Iwana. Gdy Iwan zaczynał kopać w seniorskiej piłce mnie jeszcze nie było w planach. Większość piłkarzy z tamtego okresu znałem tylko ze słyszenia i rzadko kiedy była okazja oglądać powtórki meczów z tamtych czasów, a jeśli już to jakoś nie specjalnie mnie do tego ciągnęło. Po lekturze Spalonego jak natrafię na jakąś powtórkę trudno będzie już nie obejrzeć takiego meczu. Dlaczego? Hmm Iwan bardzo dokładnie opisał środowisko piłkarskie, zasady jakie wtedy obowiązywały w drużynie Wisły, czy też co się działo w kadrze na którą czasem mimowolnie swego czasu musiał jeździć.
Książka jest pełna anegdot i opowieści, czasem śmieszniejszych czasem przeciwnie. Iwan pakował się w kłopoty z taką samą częstotliwością jak zdobywał bramki (czy chociażby zaliczał asysty). Kłopoty te czasem ciągną się aż do dnia dzisiejszego, hazard w połączeniu z alkoholem to mieszanka wybuchowa i w książce stopniowo jesteśmy przygotowywani do opisu prób samobójczych (na szczęście nie udanych). Wszystko jest świetnie zredagowane (brawa dla Krzysztofa Stanowskiego z weszlo.com) i czyta się naprawdę rewelacyjnie. Przez całą książkę brakowało mi tylko opisu odczuć rodziny która musiała znosić wyskoki niepokornego piłkarza, ale ciekawość została zaspokojona załączonym wywiadem z Bartoszem Iwanem tj. synem Andrzeja.
Myślę, że jeśli ktoś się nie zna na piłce jak najbardziej też może przeczytać o polskim bagnie jakim była i chyba w dalszym ciągu jest polska piłka. Obawiam się tylko, że już nie trafi się drugi taki sportowiec, który aż tak by się otworzył.
Tym którzy nie wiedzą napisze, że Andrzej Iwan teraz pracuje w Orange Sport gdzie jest komentatorem i ekspertem piłkarskim. Jest także blogerem na portalu piłkarskim weszło!. Mam nadzieję, że największe kłopoty i problemy są za nim już gdzieś daleko i przyjdzie nam podziwiać jego fachowość długie lata.
Wydawnictwo Buchmann Spalony, Andrzej Iwan, Krzystof Stanowski s. 408, 2012 rok wydania Ocena: 5/5