o książkach i nie tylko

Posts tagged “fantastyka

[Arena 13 – Joseph Delaney]

Delaney znany z serii Kroniki Wardstone wziął się za serię wpisującą się w nurt YA, którą można by postawić obok wszystkich Niezgodnych i innych Igrzysk śmierci. Choć wspomnianych dwóch serii nie dane mi było doczytać do końca, to i tak jestem zdania, że od czasu do czasu dobrzej sięgnąć po takie książki. Zawsze warto wiedzieć co w trawie piszczy, a poza tym niedługo dzieci dorosną, to będą sięgać po takie rzeczy więc dobrze by było znać, by ewentualnie mieć swoje zdanie i w ogóle orientować się czy to jest odpowiednie dla człowieka w konkretnym wieku. No cóż trochę się przed sobą usprawiedliwiam z tej lektury, ale z Kronik Wardstone przeczytałem pierwszy tom i dobrze się go czytało i tutaj też tak jest.

Przede wszystkim jest pomysł na ciekawą fabułę. Główny bohater to Leif, który stracił matkę, stracił ojca, rodzeństwo też stracił, bo przecież gdyby rodzice żyli to mógłby je mieć! hehe W każdym razie matką zawładną Hob, legendarny stwór, ktoś mówi, że dżin, a tak na prawdę krwiopijca o wielu wcieleniach i wielkiej mocy pozwalającej zawładnąć umysłem, a że kobieta to słaba płeć to najczęściej na nimi panuje. Matka ginie, ojca spotka podobny los, ale o tym wyczytacie w dalszej części książki co i jak z nim było. W każdym razie celem Leifa jest szkolenie i dostanie się na arenę wojowników, sławną Arenę 13. Szkolenie potrzebne jest, bo walczy się z pomocą laków, które można programować, a żeby to umieć trzeba się nauczyć, a poza tym dobry lak sporo kosztuje, wtedy można wytrenować schematy pomagające w walce na arenie. Nasz bohater ogólnie nie jest w ciemię bity i też do tej pory był niezłym kijarzem (takim kimś walczącym na kije) to też udaje mu się trafić na szkolenie, ale czy uda mu się tam utrzymać? Wszak w takiej szkole są pewne zasady za których złamanie można dostać kopa i wylądować na bruku. Wszystko oczywiście to kwestia ceny, a cóż Leif jest biedniejszy niż żebrak. Nie ma lekko, ale przecież tak ma być. Aaaaa właśnie, Leif chce sie wyszkolić bo na Arenie można walczyć z Hobem, wiadomo że chodzi w tym przypadku o zemstę. Tylko jego zabić nie jest tak prosto. Raz nie wystarczy. Dwa też…

Tak jak w Kronikach, tak i tu mamy pare ciekawych stworów, bo są wspomniane Laki, są Chwosty (pomagający Hobowi), do tego Prymitywy, Ulmy czy różne takie wymysły tworzące dość ciekawy klimat, co właśnie w połączeniu z elementami takiego wyuczenia jak w przypadku laków jest ciekawym zabiegiem i nie nudzi. Poza tym trzeba przyznać, że bohaterowie są dobrze zarysowani i do niektórych można zapałać sympatią, a do innych wprost przeciwnie.

Z pewnością sam system walk, to jest czymś co sprawi, że wrócę do tej serii, bo skojarzyło mi się i z koloseum i jakimiś spartakusami czy gladiatorami, a to zawsze dobrze odświeżyć. Poza tym ciekawią mnie motywy pewnego ogrodzonego i odizolowanego świata i mam nadzieję, że nie skończy się tak jak w Wayward Pines, a coś tu autor ciekawego wymyśli, bo przygoda Leifa dopiero się zaczyna i trzeba przyznać, że miło było spędzić czas w tym świecie. Polecam!

Wydawnictwo Jaguar
Arena 13, Joseph Delaney
s. 304, 2016 rok wydania (org. 2015)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Obcy pod wodą [Kula – Michael Crichton]

Kolejna książka Crichtona którą czytam po Kongu. Znowu autor wciąga swoją wizją tym razem sytuacji spotkania istoty inteligentnej, istoty obcej do tego zaskakujące stworzenia oceaniczne i podróże kosmiczne. Kula. Zekranizowana powieść w 1998 z Dustinem Hoffmanem, Sharon Stone i Samuelem L. Jacksonem jest podróżą w głębie oceanu gdzie można się spodziewać niespodziewanego.

Norman Goodman psycholog zostaje poproszony o pomoc przy katastrofie lotniczej gdzieś nad oceanem. Szybko okazuje się, że nie chodzi o żaden samolot, a coś znacznie niezwykłego. Marynarka początkowo tajemnicza zaskakuje stwierdzeniem iż głównym powodem dla którego Norman został zwerbowany jest jego program ULF opracowany jakiś czas temu, nie do końca traktowany przez niego poważnie. Program dotyczył zachowania społecznego w momencie spotkania z obcą cywilizacją, nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu, chodzi o bliskie spotkanie z kosmitami (te pierwsze określenie brzmi poważniej). Na oceanie w bazie są już obecni ludzie, których rekomendował do ekipy. Jest też obiekt pod wodą. Obiekt, którego pochodzenie jest niewiadomą. Statek obrośnięty koralowcami, których wielkość wskazuje na to, że musi to być jakieś minimum 300 lat.

Przyznam, że film widziałem, ale było to już dawno temu. Pamiętałem go jak przez mgłę. Chyba to dobrze. Tutaj Crichton aż przytłacza głębią oceanu w której zebrał ciekawych bohaterów. Zaprezentował różne modele zachowań jak u Teda, który stara się wyprawę wykorzystać do promocji własnej osoby i wszystko co znaczącego się dzieje, to według niego jest jego autorstwa. Harry inteligentny, uszczypliwy i starający się często z ironią i bezczelnością korzystać ze swojej wiedzy. Właśnie. Widza. Nauka. Wszystko tutaj jak to w technothrillerze jest dopracowane. Autor stara się wyjaśnić działanie zakrzywionych przestrzeni, przenoszenia w czasie i różnych fizyczno-matematyczno-informatycznych rzeczy, a co ważne robi to lekko i nie odpychająco dzięki czemu można się jeszcze bardziej wciągnąć, co jest dość zaskakujące. Aczkolwiek chyba jeśli ktoś nie pała sympatią do nauk ścisłych, to może mieć problem z czytaniem niektórych fragmentów, ale warto dać tej książce szanse.

Polecam wszystkim lubiącym fantastykę i przygodę. Fakt, że ta przygoda jest tu usytuowana w jednym miejscu jednak autor popisując się swoją wyobraźnią wymaga od nas abyśmy użyli też swojej, a to jak ostatecznie odbierzemy tą książkę i jej zakończenie zależy już tylko od nas.

Wydawnictwo Amber
Kula, Michael Crichton
s. 383, 1992 rok wydania (org. 1987)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

W Norwegii z przyszłości [Droga do Nidaros – Andrzej Pilipiuk]

Moje zaległości co do znajomości rodzimych pisarzy są duże. Ostatnio się troszkę uszczupliła ta lista o jedno nazwisko. Andrzej Pilipiuk. Dużo słyszałem różnych o nim głosów, ale do końca nie wiedziałem tak naprawdę, czego się spodziewać po literaturze spod jego pióra. Dość przez przypadek sięgnąłem po cykl Oko Jelenia. I już wiem. Wybór był dobry. Tak więc czas na moją relację.

Droga do Nidaros zaczyna się w czasach współczesnych. Poznajemy Marka nauczyciela informatyki. Akcja dość szybko mknie i dowiadujemy się, że ziemię czeka zagłada. Tuż przed tym faktem, Marek poznaje Staszka, któremu ratuje życie broniąc go przed bandziorami. We dwójkę są świadkami zniknięcia całej biblioteki, która po prosty wyparowała. Okazuje się, że czynu tego dokonał kosmiczny wędrowca Skrat. Marek i Staszek zgadzają się być jego niewolnikami, dzięki czemu unikają śmierci w zagładzie. Niewola ma polegać na wykonaniu zadania, które będzie do wykonania w szesnastowiecznej..Norwegii. Marek i Staszek zostają rozdzieleni, a ten pierwszy dostaje do współpracy Helę, dziewczynę przeniesioną z XIX wieku.

Pokręcone co? Mimo wszystko bardzo dobrze się czyta. Często człowiek się zastanawia jak to by było żyć człowiekowi z przyszłości w takich ułomnych dość czasach jakim była tamta epoka. Tutaj możemy znaleźć tego wizję. Mimo całej wiedzy jaką posiada Marek wszystko co umiał z informatyki na nic za bardzo mu się tu nie przyda. Człowiek musi przystosować się do zaistniałej sytuacji, a zdobycie jedzenia staje się teraz podstawą do przetrwania nie mówić już o tym, że trzeba uważać aby nie zarazić się jakimiś chorobami typu gruźlica czy szkarlatyna.

Koncepcja książki bardzo mi się spodobała. Możemy się tutaj dowiedzieć czegoś o Norwegii, Danii i czasach wtedy panujących. Szkoda, że język którym się posługują nie jest jeszcze bardziej osadzony w tamtej epoce tak jak na przykład to jest w książkach Mariusza Wollnego z Kacprem Ryx-em, ale nie trzeba chyba szukać wad na siłę. Akcja tutaj rozwija się w miarę szybko, a bohaterowie zderzeni z innym światem powoli się przystosowują do nowych warunków, które też okazują się dość typowe dla tamtych czasów co widać na traktowaniu Heli przez oprawców, czyli gwałt, gwałt i gwałt, ot takie typowe często traktowanie samotnych kobiet w tamtych czasach. Poza tym możemy się dowiedzieć coś też na przykład o hanzach czyli związkach miast handlowych, które obowiązywały w tamtych czasach, bo zapomniałem napisać, że będzie też wątek kupiecki.

Zatem polecam książkę wszystkim lubiącym pokręcone fabuły. Autor nie daje się nudzić czytelnikowi co jakiś czas gmatwając losy bohaterów. Pozostaje tylko zapiąć pasy i rozpocząć przygodę w Norwegii!

Wydawnictwo Fabryka Słów
Droga do Nidaros, Andrzej Pilipiuk
s. 400, 2008 rok wydania 
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Jest taktycznie! [Królowa Attolii – Megan Whalen Turner]

Jest taktycznie. Swego czasu był to dział w czasopiśmie o grach komputerowych Top Secret (kto to jeszcze pamięta?). Jak taktyka to strategia. Jak strategia, to ciekawe rozwiązania, logiczne myślenie, przewidywanie zachowań i wypadków. O dziwo miałem nieodparte wrażenie, że Megan Whalen Turner w swojej książce – będącej drugą częścią cyklu o Genie, królewski Złodzieju – zawarła dużo elementów wojennej strategii, a tego się nie spodziewałem.

Po pierwszej części (tu parę słów o niej) spodziewałem się chyba czegoś innego. Przypomnę, że w pierwszej Gen wykradł Dar Hamiatesa od bogów na zlecenie Maga, czym naraził się władczyni Attolii, ale ogólnie część ta była snuta opowieściami mitologicznymi, akcja się rozkręcała i zwalniała, a tutaj od początku jest w gazie.

Książka zaczyna się od pojmania Gena przez królowej Attoli w jej zamku, a z pierwszej części wiadomo, że pragnie ona zemsty. Jednak nie pragnie zabijać Złodzieja lecz zrobić coś gorszego, w każdym razie jego śmierć byłaby za prosta. I tak myślę, że tutaj przez ten nierozmyślny gest królowej zaczyna się pewna gra. Powrót Gena do Eddis i kolejny rozwój wypadków sprawi, że w Attolii będą żałować, że nie zabili Złodzieja, która udowodni, że jest w stanie wykraść dużo więcej niż sobie wyobrażali. Co to jest? A no to już musicie przeczytać.

Ogólnie jest tu wątek militarny, który tak jak pisałem sprowadza się do taktyki. Ogólnie brakuje w książce mapy, aby móc prześledzić poruszanie się wojsk jednych i drugich, a nawet trzecich. To wyraźna wada. Ale zasadniczo królowa Eddis jak i Attolli wykazują się dużym sprytem i przebiegłością, co niejednego ich wojskowego, czy doradcy wprawi w osłupienie. Nie ma tu za dużo intryg, bardziej są interesy. Ty zrobisz, to my zrobimy to, a tamci? Tamci będą poszkodowaniu. Każda królowa dba o swój interes, o swoich podwładnych.

Królowa Attoli zaskoczyła mnie bo z pewnością jest ona lepszą pozycją niż pierwsza część. Do ideału brakuje tej mapy. No i wątek miłosny troszkę taki z średni, ale może będzie lepiej, choć na miłostkach książkowych to się średnio znam. W każdym razie tym co czytali pierwszą część polecam zdecydowanie, a ja czekam na kolejne części tym bardziej, że jak podaje goodreads jest ich w sumie 6. No to czekamy.

Wydawnictwo Ars Machina
Królowa Attolii, Megan Whalen Turner
s. 392, 2012 rok wydania
Ocena: 4.5/5

Ojej, alleluja! [Dożywocie – Marta Kisiel]

Po zombie przyszedł czas na coś lżejszego i do tego polskiego! Ot i co!

Tak jakoś przez przypadek książka wylądowała na moim czytniku. W zasadzie z opisu dowiadujemy się w miarę najważniejszych rzeczy o fabule. Konrad, 32-letni początkujący pisarz w spadku po dalekim krewnym, dostaje w dalekiej miejscowości, wręcz na zadupiu, willę gotycką. Dziedziczy dom i dożywotników. Ot i cała historia. A kto Ci dożywotnicy, spytacie? No, to takie oryginały, że hej! Jest na przykład Licho, anioł w bamboszkach lubiący sprzątać bardziej niż perfekcyjna pani domu, nawet bardziej niż ta brytyjska oryginalna nie tknięta komercją tefałenu. Anioł jest dziecinny, a do tego ma uczulenie na pierze, przez co co jakiś czas depiluje skrzydła. Jest też pare innych postaci jak pradawny stwór Krakers mieszkający w piwnicy i gotujący pyszne ciasteczka. Całe te towarzystwo dość ciekawie wpływa na Konrada, który też przyjeżdża do Lichotki (tak się zowie willa) po sercowych perturbacjach z niejaką Majką. Ekipa jest bardzo zajmująca, a Konrad musi pisać, w końcu u pisarza najważniejsze są terminy, aby je dotrzymywać. Do tego dochodzą jeszcze problemy z miejscowymi, którzy uważają, że Konrad deprawuje anioła i trzeba mu go odebrać, jak się wszystko skończy, przekonajcie się sami.

Książka jest lekka i pisana przyjemnych językiem. Nie brakuje tu humorystycznych sytuacji, a naiwność i zachowanie Licha i innych dożywotników powoduje, że uśmiech sam się pojawi. Jak skończymy czytać może się pojawić pewien niedosyt, aż chciałoby się wiedzieć co dalej się stało z tymi pierdziołkami. Jeśli lubicie oryginalne pomysły i postacie, to z pewnością ta książka Wam się spodoba. Autorka stworzyła tu ciekawy klimat w którym czytelnik zanurzy się niczym utopce w wannie Konrada. Kolejna książka pani Marty z pewnością znajdzie u mnie miejsce na półce. Oj tak. Alleluja!

Wydawnictwo Fabryka Słów
Dożywocie Marta Kisiel
s. 376, 2010 rok wydania
Ocena: 4/5

Czary mary [Front Burzowy – Jim Butcher]

Czas urlopu często bywa porą na nadrobienie jakichś tam zaległości, a że w czytaniu zaległości mam, to trzeba było popracować nad tym. Stąd mój pomysł na sięgnięcie po pierwszy tom serii z Harrym Dresdenem w roli głównej.

Harry to mag. Nie jest on jednak jakiś Gandelfem czy Potterem, bądź też Gedem (od Ursuli K. Le Guin jakby ktoś nie kojarzył). Harry jest na swój sposób oryginalny. Jego ogłoszenie można znaleźć w gazecie. Zajmuje się różnymi sprawami. Może kogoś odnaleźć. Może coś odnaleźć. Ogólnie swoje zdolności wykorzystuje w pomocny sposób, a że bierze za to pieniądze. Hmm z czegoś trzeba żyć. Harry oprócz pomagania ma swoje problemy. Nie dał się przekonać do czarnej magii i zabił. Teraz grozi mu śmierć, za to zabójstwo. Harry musi się kontrolować inaczej będzie źle.

Dresden pomaga rozwiązać brutalne zabójstwo. Wyrwane serca, dużo krwi. No i oczywiście magia. No bo jak by było inaczej. Ktoś musiał użyć magii. Harry zaczyna śledztwo, a nawet drugie, przy którym musi odnaleźć męża pewnej kobiety, która się do niego zgłasza w zasadzie w tym samym czasie, gdy dochodzi do zbrodni.

Trzeba przyznać, że na początku nie porwała mnie ta historia. Dobrze się czyta. To trzeba przyznać. Idealna na urlopie. Harry jest dobrze przedstawionym bohaterem. Ma swoje zasady i stara się konsekwentnie postępować. No i jest sarkazm, który lubię. Ogólnie czytając książkę, trochę przyszły mi skojarzenia z Mordimerem od Piekary, ale tam jest troszkę inaczej, ale skojarzenia pozostały.

Książka, ani mnie nie zniechęciła ani zachęciła do sięgnięcia po kolejną część. Myślę, że to z czasem zrobię. Kolejny urlop już za rok.

Wydawnictwo MAG
Front Burzowy, Jim Butcher
s. 352, 2011 rok wydania
Ocena: 3/5

Niezgodna no. 2 na 2

Pierwsza część Niezgodnej spodobała mi się do tego stopnia, że gdy tylko w bibliotece pojawiała się jej kontynuacja, to zaraz ją wypożyczyłem i nie dałem szans innym czytelnikom. Byłem szybki i zdecydowany, mimo, że czytałem jeszcze biografię Iwana. Ale zanim będzie o drugiej części muszę napisać, że pierwsza bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Jak do niej siadłem to tylko przewrócenie ostatniej strony pozwoliło mi się zająć czymś innym (tak tak, to był weekend, bo inaczej krucho z czasem by było). Chyba jestem jednym z nielicznych czytelników, którzy najpierw sięgnęli po książkę pani Roth nie czytając wcześniej Igrzysk Śmierci. A dodam, że z Igrzysk przeczytałem tylko pierwszy tom i jakoś blado wypadł przy Niezgodnej. Tutaj mamy pięć frakcji, tam dwanaście dystryktów, które jak dla mnie były słabiej opisane, a tu wiemy co i jak w każdej frakcji. Przez to Niezgodna wydaje się bardziej spójna. Nie pisze nic o treści bo zakładam, że większość zna jedną i drugą trylogię.

Ale wróćmy do Niezgodnej 2 czyli Zbuntowanej. I tu muszę przyznać, że jest ok, ale nie ma szału. Frakcje walczą, układają się, knują, symulują. Dowiadujemy się co z tą Niezgodnością. Kto jeszcze cierpi na tę przypadłość co Tris. Kto nie lubi tej Niezgodności. Kto będzie chciał ją wykorzystać i dlaczego. Ale też dowiemy się dlaczego i po co są te frakcje. Jak czytałem książkę, to jakoś tak przewidywalna mi się ona wydawała. Poza tym akcja jakoś wolniej przebiega niż w pierwszej części. Wątki miłosne w książkach nie przeszkadzają mi, ale tu jakoś tak mi się dłużyły i chyba działały ogólnie na minus.

W przyszłym roku będzie można zobaczyć ekranizację pierwszej części i się zastanawiam czy będzie to taki sam gniot jak Igrzyska Śmierci, których się nie dało za bardzo oglądać, a przynajmniej jak ktoś nie czytał książki to powinien sobie ekranizację odpuścić. Czy tutaj będzie tak samo? Boję się, że tak.

Okladnka

Zbuntowana

Tak jak czekałem na tą książkę z nadzieją, że pochłonie mnie, tak na przyszłoroczną ostatnią część już nie będę czekał. Może się mylę, ale lepiej się chyba miło rozczarować niż zawieść duże oczekiwania.

Wydawnictwo Amber
Zbuntowana, Veronica Roth
s. 384, 2012 rok wydania
Ocena: 2/5