Weryfikacja przeszłości [Dallas’63 – Stephen King]
Obawy co do tej lektury były. Nie jest to wprawdzie książka wiekowa w dorobku Kinga, co u mnie trochę wprowadzało nutkę niepokoju, gdyż najlepsze co czytałem póki co jego autorstwa, to te starsze książki też pisane jako Bachman. Zachętą były dobre głosy po lekturze np. u Olgi czy Marty na ich blogach. I rzeczywiście warto poświęcić trochę czasu i dać się wciągnąć.
Główny bohater i narrator to Jake Epping. Nauczyciel mający 35 wiosen za sobą i mieszka w Lisbon Falls. Monotonne i dość nudne życie kończy się za sprawą jego przyjaciela Ala. Jest on właścicielem knajpy w której znajduje się przejście pozwalające cofnąć się w czasie do 1958 roku. Al walczy z chorobą, co powoduje, że Jake’owi powierza misję uratowania życia wielu ludzi, bo jak twierdzi może się do tego przyczynić uratowanie prezydenta Kennedy’ego, który w 1963 został zastrzelony prze Lee Oswalda. Sprawa nie jest prosta, trzeba też pamiętać o efekcie motyla i zmianach jakie zajdą po jakiejkolwiek czynności wykonanej w przeszłości.
Już na początku Jake próbuje powstrzymać pewnego ojca rodziny, który będzie próbował młotkiem zabić żonę i swoje dzieci. W tym momencie dostajemy to co King potrafi najlepiej czyli przedstawienie chorej i dziwnej psychiki bohaterów do tego jeszcze w małomiasteczkowym klimacie. Później mamy m.in. wątek romantyczny Jake’a i Sadie. King bardzo fajnie tu opisuje relacje i na tyle bardzo je zacieśnia, że Jake’a tajemnicza przeszłość-przyszłość będzie stawiała przed trudnym zadaniem wyjawienia prawdy, a do tego doprowadzi do znacznej zmiany podejścia co do przyszłości i już tak jego podróż zdecydowanie weryfikacji planów.
Opis USA przełomy lat 50/60 jest bardzo obrazowy i trudno nie poczuć tamtych lat czytając książkę. Pomaga w tym narracja, gdzie Jake przybyły z przyszłości boryka się brakiem dużej ilości udogodnień jakie mamy teraz. Ogólnie nie miałem wrażenia aby przy tej ilości stron King jakoś przegadał tą powieść. Wszystko idealnie zbudowało klimat.
Poniekąd jest to historia o przygodzie i walce dobra ze złem. Przynajmniej próbie naprawy tego zła. Są marzenia i wyrzeczenia. Miłość i łzy. Oczywiście trudne wybory. Kolaż postaci bardzo mi przypadł do gustu.
Na koniec dodam tylko tyle, że lektura skłoniła mnie oczywiście do poczytania o tym tragicznym dla Amerykanów wydarzeniu. I samo zabójstwo jak i postać samego Lee Oswalda jest bardzo tajemnicza. Lee był Marines, gdzie był kiepskim strzelcem, a jednak 1963 trzy raz z dużej odległość trafił JFK. A ciekawe jest to, że Jack Ruby, który zabił Oswalda był z pochodzenia Polakiem, tzn. jego rodzice byli Żydami pochodzącymi z Sokołowa Podlaskiego. Jaki ten świat mały.
Dallas'63, Stephen King Prószyński i S-ka, s. 864 | 2011 Ocena: 5/5 O książce na goodreads
[Łaska – Anna Kańtoch]
PRL. Lata 80. Specyficzny czas. Specyficzne problemy niosące ze sobą. Socjalizm tworzący sobie problemy nieznane w innych ustrojach. Tak. To jest zdecydowanie dobre miejsce na kryminalną historię. Tak też robi Anna Kańtoch przenosząc nas do 1985 roku.
Zanim znajdziemy się na dobre w tym czasie dostajemy jeszcze początek z roku 1955, gdy to poszukiwana jest Marysia. Sześcioletnie dziecko po tygodniu zostaje odnalezione przez grzybiarza. Oprócz wycieńczenia widać, że dziewczyna jest cała we krwi. Gdzie byłą co się zdarzyło?
Ta sama Maria Lenarczyk w 1985 jest już nauczycielką. Wróciła do rodzinnej miejscowości ze względu na chorobę ciotki. Jednym z jej uczniów jest Wojtek. Trochę specyficzny i odtrącony przez klasę ze względu na swoją flegmatyczność. Gdy Maria robi kartkówkę. Wojtek zamiast napisać odpowiedzi wykonuje rysunek, to co jest na nim porusza nauczycielkę i sprawia, że koszmary z przeszłości zaczynają wracać. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy młody uczeń popełnia samobójstwo. Lawina zdarzeń powoli ale jednak nabiera tempa. Następne ofiary czekają na swą kolej.
Tempo właśnie nie jest jakieś zawrotne. Można powiedzieć, że trochę jest dostosowane do realiów PRL-owskiej rzeczywistości, która została tu całkiem ciekawie przedstawiona. Jest dużo szczegółów tworzących ogólnie realistyczny szary obraz tamtego czasu. Sam pamiętam jeszcze w miarę tamte czasy dzieciństwa. Tak, z pewnością klimat jest zaletą książki. Komuś mogą niektóre dłuższe opisy przeszkadzać dla mnie są one zaletą. Do tego obraz stanu psychicznego bohaterki potęgują obecność pewnego rodzaju grozy czającej się gdzieś w przeszłości i ciągnącej się za nią.
Sama intryga do pewnego momentu była wciągająca, a w pewnym momencie skupiłem się na obserwowaniu osób z otoczenia głównej bohaterki, co doprowadziło do rozwiązania zagadki przed finałem i odczuwam, że sami wpadniecie też na to. Mimo wszystko jest to interesująca przygoda z ciekawą bohaterką. Myślę, że niejednego fana polskiego kryminału książka zadowoli.
Łaska, Anna Kańtoch Czarne, s. 400 | 2016 Ocena: 3+/5 O książce na goodreads
Dante [Inferno – Dan Brown]
Pamiętam jak dziś. Kolega pożyczył mi Kod Vinciego, a że byłem w okresie gdy średnio czytałem książkę na parę miesięcy widząc dość dużą objętościowo książkę miałem obawy że to coś dla mnie. Bardziej wtedy objętościowo odpowiadały mi instrukcje do kuchenek, lodówek itd. Jednak jak już się siadło, to konstrukcja krótkich rozdziałów i dużego tempa pochłonęła mnie całkowicie. Lekturę Inferna odsuwałem z powodu braku znajomości Boskiej komedii i jakoś nie poznałem, ale jednak przy lekturze Browna nie przeszkadza to w żadnym przypadku.
Już od pierwszych akapitów jest ciekawie. Roberta Langdona budzi się w szpitalu. Nie pamięta nic. Sienny Brooks młoda lekarka pomaga mu przypomnieć sobie cokolwiek i nie ma niestety na to zbyt wiele czasu, bo ktoś próbuje zabić profesora. Ucieczka i ukrywanie się mogą dać spokój i pomóc dowiedzieć się jak Robert trafił do Italii. Spokój jest zakłócony przez tajemnicze wizje jakich doznaje główny bohater, poza tym dlaczego oni chcą go zabić?
Cóż. Kolejna lektura. Ten sam schemat. Robert Langdon w nowych okolicznościach przyrody robi to co umie najbardziej – patrzy, myśli, rozpoznaje symbol, koneksje i takie tam langdonowskie czynności. Schemat jest, intryga też. Wciąga nawet trochę na pewno, ale chyba nie tak bardzo już jak poprzednio, bo mimo, że właśnie wciąga, to jest dość przewidywalna i po pewnym czasie można trochę stracić zainteresowanie dalszym ciągiem wydarzeń. Fakt, to świetne przedstawienie miejsc akcji tj. Florencji, Wenecji czy Stambułu, to w tym aspekcie Brown jest świetnie przygotowany.
Nie spodziewałem się rewelacji, ale dobrej historii z wartkim tempem. Historia była i trochę momentami zbyt przewidywalna, ale poza tym było ok. Page-turner jak się patrzy. Powinny być zadowolone przede wszystkim te osoby których wciągnęły poprzednie historie z Langdonem.
Inferno, Dan Brown Wydawnictwo Sonia Draga, s. 593 | 2013 Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Uciekając od przeszłości [Dziewczyny, które zabiły Chloe – Alex Marwood]
Autora na okładce poleca King. Czasem bywa, że nawet najlepsze rekomendacje na okładkach nie pomagają, a do tego jeszcze większą presję wywierają i czytelnik z buta ma duże oczekiwania. Dlatego ja zawsze do takich przypadków podchodzę z dystansem. Do tego tytuł powieści jakoś obudził we mnie obawy, że będzie jakaś zagadka kryminalna, a rozwiązanie jej mamy w tytule, a tak się zdarzyło np. w przypadku Samolotu bez niej autorstwa Michela Bussi. Tym razem moje obawy były nieuzasadnione, Alex Marwood stworzyła bardzo interesującą historię, może nie oryginalną, ale dobrze napisaną i przede wszystkim wciągającą.
Narracja odbywa się dwutorowo. Po pierwsze poznajemy to co zdarzyło się w 1986 i to co się dzieje teraz. Autorka stopniowo odsłania nam losy tego co zdarzyło się w latach 80. Teraz myśląc o tym co się zdarzyło wtedy.. to hmm jednak tytuł jest niefortunny. Oryginalny to Wicked girls, który nie sugeruje wydarzeń, a ten nasz rodzimy jednak już totalnie odsłania do czego dążą, choć w treści pośrednio coś dowiadujemy się już, ale dzieje się to powoli i chyba jednak najlepiej byłoby dobrze czytelnikowi pozostawić jakąś nadzieje.
No dobra, ale się zakręciłem z tym strasznie. W 1986 Jade i Bel zabiły Chloe, cała sytuacja stopniowo jest nam odsłaniana i w finale trudno będzie nam przejść obojętnie obok tego co się stało, bo Chloe miała zaledwie 4 lata, a sytuacja byłą co najmniej niejednoznaczna. Po tych latach Kristy, która jest dziennikarką zajmuje się serią artykułów o seryjnych napaściach i morderstwach na kobietach do jakich dochodzi w Whitmouth. Jej praca doprowadzi do spotkania po latach, gdyż podczas zbierania materiałów do artykułów trafia na konserwatorkę powierzchni płaskich (sprzątaczkę) Amber, która okazuje się jej wspólniczką sprzed lat. Znały się w zasadzie tylko jeden dzień, a zapamiętały się na całe życie. Zawsze się obawiały tego, że prawda o nich wyjdzie na jaw i że bliscy dowiedzą się o ich przeszłości. Utrzymanie tej znajomości wydaje się niemożliwe, ale jednak będą na siebie skazane. Wszystko, przez toczące się śledztwo, które nabierze nieoczekiwanego zwrotu.
Jednego chyba trzeba przy lekturze, cierpliwości, bo okazuje się, że to nie ten seryjny morderca się liczy, a odkupienie winy i rozliczenie z przeszłością. Amber jest kobietą, która jest bardzo uczynna i stara się wszystkim pomóc, ale w książce dojdzie do jej przemiany. W końcu kto ma miękkie serce, musi mięć twardą dupę. Z resztą cała książka to pewnego rodzaju studium psychologiczne Kristy i Amber. Historia jest ponura i nie napawa optymizmem. Z jednej strony losy bohaterek mogą doprowadzić do odkupienia, a z drugiej jak się zastanowić, co doprowadziło do tragedii w tym 1986 roku, to też człowiekowi się robi po prostu smutno i zostaje jakiś żal, żal że wystarczyło trochę odpowiedzialności i nie oglądanie na swoje chcice, aby uniknąć nieszczęścia.
Dobra, nie będę spoilerował. Książka mimo pewnego rodzaju zmieszanie co do tytułu o którym pisałem jest bardzo ciekawą pozycją i myślę, że niejednego z Was wciągnie ta historia.
Dziewczyny, które zabiły Chloe Alex Marwood Albatros , s. 448 | 2015 (org. 2008) Ocena: 4+/5 O książce na goodreads
Diablo! [Dziedzictwo krwi – Richard A. Knaak]
Ileż to było godzin spędzonych na grze. W zasadzie tylko pierwsza część mnie tak pochłonęła. Diablo, bo o nim mowa, to klasyk gier hack’n’ slash. Powrót w te klimaty może być możliwy dzięki serii książek wydanych w uniwersum Diablo i trzeba przyznać, że po pierwszej lekturze jestem mile zaskoczony.
Najważniejsze jest to, że fabuła nie jest kopią tej z gry, za co należy pochwalić autora. Wszystko koncentruje się wokół Norrec Vizharan, który jest najemnikiem, a jego głównym celem jest wzbogacenie się, co nie powinno dziwić. Podczas podróży wraz z towarzyszami Sadunem i Fautzinem odnajdują tajemniczy grobowiec w którym został złożony Władca Krwi Bartuc. Norrec odnajduję zbroję, która przejmuje nad nim kontrolę. Dlaczego wybrała jego? I do czego do doprowadzi? Z pewnością nie jest nic miłego. Rozpocznie się walka nie tylko ze zbroją lecz także z samym sobą, gdyż artefakt będzie doprowadzał go do szaleństwa, a poza tym moc zbroi będą chciały wykorzystać też demony.
Słabą stroną powieści są kreacje bohaterów, ale chyba w tej książce to nie oni powinni wieść prym, a świat Diablo. I trzeba przyznać, że zahacza on o niektóre aspekty z gry i będziemy mogli się dowiedzieć parę ciekawych rzeczy o jej bohaterach lub też miejscach. Graczom takie elementy dodadzą smaczku, a tym co nie grali nie będą przeszkadzały.
Z pewnością trudno się tu nudzić, a język jakim jest pisana książka jest na tyle prosty, że można łatwo zanurzyć się w fabułę. Cały czas coś się dzieje i jest klimacik. Na koniec dopełnienie klimatu, czyli muzyka z części pierwszej Diablo.
Dziedzictwo krwi, Richard A. Knaak ISA , s. 208 | 2001 Ocena: 4-/5 O książce na goodreads
Kryminał inwalidzki [Żniwa zła – Robert Galbraith]
Pierwszy raz Galbraithem miałem spotkanie podczas konkursu na fejsie, gdy do wygrania był ebook na profilu publio, a że gupi ma zawsze szczęście, to mi też dopisało i udało się wygrać. Dopiero wtedy się dowiedziałem że to kryminalne wcielenie Pani od małego okularnika co macha różdżką. Miało to dla mnie takie samo znaczenie jak remont głównego skrzyżowania w Kuala Lumpur. Seria z jednonogim detektywem jakoś mi przypasowała, a to zrobiła Rowling zrobił Galbraith w nowej części spowodowało zarwaną noc czytelniczą. Czego chcieć więcej.
W tej części wszystko zaczyna się od przesyłki jaka przychodzi do agencji Cormorana. Kurier na motocyklu dostarcza pakunek zaadresowany na Robin, asystentkę Strike’a. W środku – o zgrozo – odcięta noga. Cięcie dokładnie takie jak ubytek nogi u detektywa. Do tego notka z cytatem z którym Strike ma skojarzenia i już wie, że ta przesyłka pośrednio jest do niego. Tym bardziej, że zna trzy osoby, które mogły coś mieć z tym wspólnego. Trzy osoby wśród których jest jego ojczym. Wszystko wskazuje, że on albo pozostałą dwójka chcą coś zrobić Robin.
Aspekt bezpośredniego zagrożenia głównych bohaterów wskazuje na osobiste motywy i treść książki jest przez to bardziej skupiona na Robin i Cormie. Asystentka, która w pierwszej części przez przypadek trafiła do biura detektywistycznego zostaje rozłożona na czynniki pierwsze. Dowiadujemy się dużo o jej studiach oraz wydarzeniach jakie skłoniły ją do ich porzucenia. Przygotowania do ślubu i ciągle spięcia z Matthew prowadzą do coraz większej ucieczki Robin do pracy. A tam w pracy ona dogaduje się dobrze z szefem, choć wydarzenia i decyzje podejmowane podczas działań podczas śledztwa wprowadzą trochę zamieszania w ich relacje, które są na poziomie dobrych przyjaciół, choć dość specyficznych bo unikających rozmowy o sprawach osobistych.
Całe śledztwo jest po raz kolejny inne niż w poprzednich częściach. W pierwszej części, była śmierć i żmudne dochodzenie, kupa przesłuchań i poznaliśmy sposoby działania Cormorana i jego agencji. W Jedwabniku mieliśmy ciekawą zagadkę w świecie wydawniczym. Tutaj mamy osobiste rozliczenia z przeszłością. Nie ma jakiegoś zawrotnego tempa, ale i w poprzednich częściach też nie pamiętam, aby takie było. Wprawdzie pod koniec książka się rozpędza i trudno się oderwać, ale to nie te tempo jest tu ważne a Ci bohaterowie i ich losy, które autor doskonale przedstawia swoją narracją.
Trzeba też przyznać, że Londyn jaki przedstawiony jest w książce jest specyficzny. Akcja dzieje się głównie w dzielnicach średnio ciekawych do przebywania po zmroku. Nie brak to różnych wykolejeńców, dziwek i alfonsów. Klimat mi trochę się skojarzył z Bostonem z serii Kenzie i Gennaro autorstwa Lehane’a. Do tego w książce poznajemy Shanker, czyli informatora z półświatka z którego usług korzysta Strike i tu też mi trochę przyszła na myśl postać Bubby z tamtej serii. A może to tylko syndrom odstawienie Lehane’a i trzeba do niego wrócić.
Nie będę ukrywał, że jest to taka seria na której kolejne części nie czekam z niecierpliwością, ale miło mnie zaskoczyła ta powieść. Jeśli podobały się Wam poprzednie części to i tu będziecie w stu procentach usatysfakcjonowani.
Żniwa zła, Robert Galbraith Rebis, s. 496 | 2016 (org. 2015) Ocena: 5/5 O książce na goodreads
Wi-sio-ły [Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory – Piotr Kulpa]
Taa. Co tu dużo pisać. Człowiek dał trochę sobie odetchnąć od Wisiołów, bo trzy miesiące szybko zleciały. Po lekturze drugiej części dochodzę do wniosku, że można było przeczytać szybciej. Klimat może gdzieś uciekł, a jak powrócił to człowieka bardziej uderzył. Bynajmniej to nie wada, bo Wisioły to specyficzne miejsce. Koniec pierwszej części intrygował i pozostawił dużo pytań. Autor szybko rozwiewa wątpliwości, ale nowe problemy szybko się pojawiają i aż człowieka zżera ciekawość jak się rozwiążą.
Czaruś przechodzi trudne chwile i ucieka z domu, Magda ma coraz więcej wątpliwości co do swego małżeństwa, a Tymoteusz oderwany coraz bardziej daje się zdominować Wisiołom i niestety stanie się zakładnikiem Bargieła, który ma niecny plan i wszystko realizuje tak jak zaplanował, a tytułowa mandragora (to taka roślina) będzie tu kluczowym elementem.
W pierwszej części zaznajamiał nas autor z tą oderwaną tajemniczą miejscowością. W kontynuacji mamy już totalną jazdę jak z powieści grozy, są duchy i klątwy, ludowe gusła, wsparte czynami takimi jak zamiana ciał czy coś w ten deseń. Wszystko to jest opisane bardzo klimatycznie, do tego wsparte dużym dynamizmem, przez co książkę czyta się bardzo, ale to bardzo szybko. Wszystko tutaj jest idealnie wyważone. Trochę fantastyki, trochę jakby kryminalnych tajemnic i do tego wyraziści bohaterowie, którzy lepieni są przez atmosferę miejsca, a co to znaczy musicie się przekonać sami.
Klimat, klimat, klimat. To jest to co autorowi się udało stworzyć bezbłędnie. Ci którzy lubią derszczyk na plecach powinni dać się pokiziać autorowi 😉
Pierwsza część u mnie na blogu: Mroczne siedlisko
Wydawnictwo Videograf Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory Piotr Kulpa s. 352, 2014 rok wydania Ocena: 4+/5 O książce na goodreads
Meandry prawa [Kasacja – Remigiusz Mróz]
Można przyjąć, że dziś będzie o ‚Stu twarzach Remigiusza Mroza’ hehe Ten pisarz dał się poznać już w różnych gatunkach od historycznych (Parabellum, Turkusowe szale) po sci-fi (Chór), a tym razem talent tego młodego pisarza poznajemy w Kasacji thrillerze prawniczym z akcentem na sensacje, do tego jeszcze z zawrotnym tempem akcji i nie łatwą do rozwikłania zagadką. Czego chcieć więcej?
Żelazny & McVay, to renomowana kancelaria prawnicza do której na aplikację przychodzi Kordian Oryński (pseudonim patronacki Zordon). Tam trafia pod skrzydła specyficznej prawniczki Joanny Chyłki. Specyficznej. Można powiedzieć, że mamy tutaj trochę odwrócony trochę model. Chyłka jest twardą sztuką, taką trochę babą z jajami (nie mylić z A. Grodzką). Pożera mięcho, słucha Ironów, a Zordon taki trochę delikatniejszy, łosoś, sałateczka takie tam pitu pitu. Jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają i tak jest tym razem. Rozpoczynają współpracę przy trwającej rozprawie morderstwa o jakie oskarżony jest syn znanego biznesmena. Dwa ciała znalezione w jego mieszkaniu, milczenie podejrzanego i dużo niedomówień. Zordon będzie musiał oswoić się z pracą dla osoby co której winy są wątpliwości. Do tego praca po godzinach i ogólnie pojęty wyzysk z akcentem na parcie, aby się pokazać i nie zawieść swoje patronki.
Co mi się podobało? W zasadzie jest tu tutaj coś co do tej pory znalazłem we wszystkich książkach Remigiusza Mroza, czyli ciekawa historia przedstawiona w taki sposób, że czyta się to lekko i nie ma tu jakichś udziwnień, a prawnicze sprawy są przejrzyście przedstawione. Czasem może brakowało mi przypisów do łacińskich określeń, bom niestety nie naumiał się tego w szkole (bo tam tego nie uczą), ale nie przysłania to i tak całości, a to tylko takie moje czepianie się.
Do czego miałem wątpliwości? Relacja Chyłki i Zordona trochę szybko się zacieśnia i łapią kontakt. Bardziej sobie wyobrażam, że taka osoba ma po prostu gdzieś takiego aplikanta, a tu zaufała swojemu podopiecznemu po dość krótkim czasie. Poza tym uwielbienie Joanny do Wojewódzkiego dla mnie jest wadą, bo tego drugiego nie trawie, ale to moje osobiste odczucie, które i tak nie miało wpływu na ogólny odbiór tej postaci.
Ogólnie Kasacja z pewnością nie zawodzi. Dostajemy kawał dobrze skonstruowanej zagadki, która koniec końców jest trudna do przewidzenia. Nie znam się na sprawach prawniczych i dobrze było poznać namiastkę tego środowiska z ciekawymi bohaterami. Z pewnością sięgnę po kolejną powieść z tymi bohaterami.
Wydawnictwo Czwarta Strona Kasacja, Remigiusz Mróz s. 498, 2015 rok wydania Ocena: 4+/5 O książce na goodreads
Sportowo [Brudna gra – Nikodem Pałasz]
Sport, to taka dziedzina życia w którą staram się angażować osobiście. Oczywiście w momentach gdy nie gnębią kontuzje. W obecnych czasach sport zawodowy wymaga dużego nakładu czasu, ale przede wszystkim i finansowego wsparcia. Szczególnie sport taki jak tenis. Rodzice inwestują w dzieci, wożą często na swój koszt po turniejach i starają się zapewnić przyszłość. Talent niestety to nie wszystko, to nie te czasy.
Debiutancka powieść Nikodema Pałasza osadzona jest w polskim środowisku tenisowym. Artur Malewicz, polski mistrz. Wygrał Wimbledon. Jedynka na świecie w rankingu ATP. Czego chcieć więcej. Niestety chłopak kończy żywot w swoim domu. Początkowo wiadomości o jego śmierci trzymane są w tajemnicy. Jednak nie udaje się to długo. Policja w osobie inspektora Wolskiego i jego ekipy rozpoczyna dochodzenie. Szybko zawęża krąg podejrzanych i dość szybko wychodzą sekrety gwiazdy. Narkotyki, doping, dziwki, alkohol, wszystko w myśl zasady jest kasa jest zabawa.
Pomysł na książkę bardzo mi przypadł do gustu. Lubię taką mieszankę. Jednak czegoś tutaj zabrakło. Przede wszystkim. Jedna sprawa, która mnie, kibica bardzo zirytowała, tj. przekręcone nazwiska gwiazd na przykład Roger Federer i John McEnroe jako Roggi Ferender i John McEnree, czy o zgrozo Cristi Rinaldo. Wiem, że to fikcja, ale nie wiem co szkodziło autorowi normalnie ich wymienić. Tak, dla mnie trochę cała historia straciła na wiarogodności. Dziwne, bo niektóre nazwiska nie są przekręcane. Dla mnie to dość poważna wada. Poza tym Wolski to bohater taki trochę nie wiadomo czy dobry, czy też zły. Trudno wyczuć. Sama intryga dość szybko się rozwiązuje, ale trzeba przebrnąć przez dużą ilość niepotrzebnych nic nie wnoszących dialogów. Najbardziej z kolei mnie zaciekawił osobisty wątek Wolskiego i sprawa jego ojca i to może sprawi, że sięgnę po kontynuację.
Tak jak widać powyżej trochę jest dobrego i coś tam złego, albo odwrotnie. Trochę boję się sięgać po kontynuację ze względu na te nazwiska przekręcone, bo jeśli kryminał w środowisku piłkarskim będzie miał tę samą wadę, to nie przebrnę przez to. Zatem poczekam na jakieś recenzje. A Wam, no cóż. Ogólnie książka zebrała dobre recenzje. U mnie jest tak pół na pół. Jest coś co motywuje do dalszego poznania Wolskiego i przeszłości jego rodziny. Jednak nie może się to odbywać kosztem przyjemności czytania.
Wydawnictwo Muza Brudna gra, Nikodem Pałasz s. 544, 2014 rok wydania Ocena: 2+/5 O książce na goodreads
Śniący [Zimowe dzieci – Jennifer McMahon ]
Gdzieś w JuŁesEj (czyt. USA przyp. tłum.) w 1908 roku dość szczęśliwie żyje sobie pewne małżeństwo. Wszystko się zmienia, gdy ich córka Gertie przepada. Poszukiwania kończą się tragicznie. Dziewczynka znaleziona w studni nie przeżyła. Jej matka Sara przechodzi załamanie. Wydaje się, że nie wszystko stracone. W okolicy kiedyś już były przypadki, że widziano dzieci, które zmarły. Czy tym razem będzie tak samo? W poznaniu historii Getri i jej matki Sary pomogą nam losy współczesnej dziewczyny Ruthie i jej siostry Fawn. Pochodzą z bardzo konserwatywnej i nieufnej rodziny. Szczytem marzeń wydaje się ich edukacja w szkołach, do których ich matka nie ma zaufania. Ogólnie do systemu i państwa delikatnie mówiąc podchodzi z dużym dystansem. Pewnego ranka dziewczyny odkrywają, że ich matka gdzieś przepada. Podjęte próby znalezienia kobiety kończą się niepowodzeniem. Ruthie i Fawn za to odnajdują w domu pewne rzeczy, które zniechęcają je do powiadomienia policji, a dodatkowo okazuje się, że w ich domu mieszkała wcześniej Sara Harrison Shea. Jak losy tych dwóch przypadków się połączą? Dobre pytanie. Odpowiedź oczywiście znajdziecie w tej książce.
Gdzieś przeczytałem, że dobrze by było jakby bohaterowie tej powieści przeczytali sobie Cmętarz zwieżąt Kinga, chyba wtedy prościej im by było podjąć decyzję do pewnych działań po śmierci dziecka. I czasem śmierć jest tym lepszym wyjściem. Z drugiej strony rozpacz po śmierci dziecka na tyle dobrze jest oddany przez autorkę, że można zrozumieć jej działania, które tak jak u Kinga dzieją się w pewnym amoku i jakby wymykały się sztywnym ramom narzuconym przez racjonalne myślenie. Atmosfera się tu zagęszcza i w miarę odkrywania kolejnych tajemnic dostajemy dużo dobrej grozy. Autorka bardzo dobrze buduje napięcie poprzez odsłanianie losów bohaterów cofając się do 1908 roku. W ogóle myślę, że nieprzypadkowy wybór jest rodziny w domu Sary, bez ich konserwatyzmu tajemnice losów Gertie dawno by ujrzały światło dzienne.
Polecam wszystkim lubiącym historie z duchami i tego typami motywami. Gusła dają duże możliwości autorom, a Jennifer McMahon stworzyła ciekawa historię. Już czekam na jej kolejne książki.
Wydawnictwo Media Rodzina Zimowe dzieci, Jennifer McMahon s. 392, 2015 rok wydania (org. 2014) Ocena: 4/5 O książce na goodreads
Wiem, że coś wiem [Szczątki Pamięci – Anders De La Motte]
Była taka książka, był taki bohater. Miał on zanik pamięci i był agentem. Bourne. Jason Bourne. Dzięki ekranizacji myślę, że obok Bonda jeden z bardziej rozpoznawalnych agentów jakich zrodziła popkultura. Historia agenta tracącego pamięć i kawałkami odzyskującego ją wciągała niesamowicie, Ludlum stworzył świetną postać i nie dziwne, że pisarze do niej nawiązują, bo jak czerpać, to od najlepszych. Anders De La Motte w najnowszej swojej powieści też nawiązuje to Bourne’a, ba nawet bohater David Sarac sam w pewnym momencie stwierdza o sytuacji w jakiejś się znalazł, że to wszystko nie możliwe i przecież nie jest żadnym Bourne’em, ale mi od początku coś się kojarzyło z Jasonem.
Zaczyna się od wypadku. David Sarac, to traci to odzyskuje przytomność. Po wybudzeniu okazuje się, że w wyniku urazu częściowo traci pamięć. David pracuje w policji w Sztokholmie. Jest szefem jednostki zbierającej informację, a co za tym idzie ma mnóstwo kontaktów i informatorów, głównie ze światka przestępczego. Tożsamość tych osób była skrzętnie ukrywana i czasem tylko David ją znał, szczególnie jeśli chodzi o niejakiego Janusa, którego wszyscy szukają. W sprawę angażuje się też minister, a Sarac musi wszystko poukładać, aby dowiedzieć się kto jest tym dobrym, a kto złym, bo wypadek w jakim uczestniczył nie do końca okazuje się przypadkowym.
Fabuła wydaje się być ciekawa, jednak głównie skupia się na tym, aby rozwikłać tożsamość Janusa. Trochę w miarę czytania, gdy już poznamy wszystkich bohaterów można domniemać, kto to i czar zaskoczenia pryśnie. Poza tym autor nie rozwija za dużo wątków więc może w miarę kolejnych książek serii czytelnik przywiąże się bardziej do bohaterów i dowiedzie o nich więcej. Zwrotów akcji było parę, ale jakoś ogólnie historia ta nie wciągnęła mnie na tyle by zarwać nockę. Nie było parcia, już już muszę wiedzieć co dalej. Pomysł trzeba przyznać jest niezły, bo Sarac traci kontrolę na siatką informatorów szczególnie nad Janusem, którego tajemnice mogą doprowadzić do końca kariery Saraca.
Hm.. Seria z Henrikiem Pattersonem (do poczytania o niej u mnie tu i tu i tu) charakteryzowała się też świetnym pomysłem, a przez dość luzacki język bardzo przyswajalna. Tu potencjał jest, jednak póki co autor chyba się dopiero rozpędza, dając nam namiastkę swoich możliwości, bo w poprzedniej serii bardziej wciągało, co nie zmienia faktu, że jest to przyzwoity thriller odsłaniający pewien sposób budowania informacji przez służby policyjne przez co linia między tymi dobrymi i złymi staje się bardzo cienka. Cóż, zobaczymy co będzie dalej.
Wydawnictwo Czarna Owca Szczątki Pamięci, Anders De La Motte s. 448, 2015 rok wydania Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Pragnienie zemsty [Bez litości – James Scott]
USA. XIX wiek. Na prowincji, na odludziu Elspeth, akuszerka mieszka z Jorah’em i dziećmi. Jednak często opuszcza ich wyjeżdżając do miast na przykład na pół roku i jak zarobi, to wraca. Któregoś dnia, którejś zimy, gdy wraca z niepokojem z daleka widzi jaki spokój jest na farmie. Mimo mrozu nie widać dymu, mimo tylu mieszkańców miejsce nie tętni życiem. W miarę zbliżania się do domu jej obawy się spełniają. Co krok znajduje martwe swe dziecię i w końcu męża. Schowany dwunastoletni Caleb ze strachu strzela ze strzelby w matkę. Zaczyna się walka z ratowaniem matki i szukaniem zemsty.
Lektury tej nie planowałem. Jakiś taki impuls. Przeczytany opis, przeczytane kilka stron i jakoś do końca zleciało. James Scott stworzył klimatyczny obraz prowincji amerykańskiej z końca XIX wieku. Uwypuklił problemy akceptacji rasowej, jak i ciekawie opisał życie współczesnej rodziny, także zaspokojenia pragnień i niestety konsekwencji złego postępowania. Karma wraca. Caleb szuka nie tylko zabójców, ale także swojej tożsamości, ponieważ morderstwo jego rodziny nie było przypadkowe, a tylko jego matka może się domyślać czym było motywowane. W ogóle relacje matki z synem są to nieźle pokręcone, bo to dziwna kobieta w ogóle zdaje się była. Zainteresowaniem dziećmi traciła w miarę jak one rosły i nieszczęśliwa sytuacja w jakiej się znajdzie sprzyja odbudowie relacji, ale upłynie dużo czasu aż dojdzie do jakichś głębszych refleksji.
Atmosfera książki bardzo ciekawa. Ni to taki thriller, ni to western. Coś tak pomiędzy chyba, ale mimo tego thrillerowatego usposobienia książki ja czułem jakiś spokój ją czytając, no może nie licząc dość wstrząsającego początku. Wiecie tak jakoś czułem, że tyle złego na początku się stało tej rodzinie, że chyba nie będzie aż tak źle. I chwała autorowi, że potrafił świetnie pokierować wydarzeniami w kierunku niespodziewanego i niedomówionego zakończenia.
Wydawnictwo W.A.B. Bez litości, James Scott s. 512, 2014 rok wydania (org. 2013) Ocena: 4/5 O książce na goodreads
Reachera początki [Poziom śmierci – Lee Child]
Margrave w stanie Georgia. Małe miasteczko, z niewielką ilością mieszkańców. W barze pojawia się on. Jack Reacher. Śniadanie nawet by było dobre, gdyby nie policja, która go aresztowała i oskarżyła o morderstwo. Problem w tym, że w czasie morderstwa on był daleko stąd. Jak to możliwe, że ktoś twierdzi, że go tu widział? Co autor tych słów ma na celu? Mimo mocnego alibi najbliższe chwile spędza w więzieniu. W ogóle Reacher jest byłym wojskowym. Żandarmem, już poza służbą. Człowiek w drodze włóczący się po Stanach. Finansowo w miarę zabezpieczony i jego pobyt w ciupie pokazuje, że nie da sobie dmuchać w kasze, a także w różne mniejsze i większe otwory.
Jack Reacher, to bohater znany i lubiany. Niedawno u nas ukazała się już 19 (!) część przygód tego osobnika, tak więc chyba ta popularność sprawiła, że pojawiło u mnie się słowo SPRAWDZAM. I wyszło całkiem dobrze. Mamy tu kryminał z dodatkiem thrillera. Są trupy, momentami dużo krwi, flaki i przede wszystkim dość ciekawa zagadka, która jest podstawą i powoduje, że trudno się oderwać. Prosty język jakim jest napisana ta książka jeszcze bardziej powoduje połknięcie wszystkiego. Z drugiej strony opisane zachowania policyjne, czy procedury postępowań dają nam namiastkę pewnego profesjonalizmu i dodatkowo podsyca klimat.
Widać, że jest tu duży potencjał na ciekawe czytadła sensacyjne. Ostatnio Baldacci mi się podobał (bardziej), teraz Child wpadł na podobną półkę i myślę, że jeszcze w tym roku z raz, może dwa sięgnę po Reachera, który też został zauważony przez samego Kinga, który definiuje go jako największego twardziela słowami jednego z bohaterów powieści Pod kopułą.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Albatros Poziom śmierci, Lee Child s. 456, 2013 rok wydania (org. 1997) Ocena: 3.5/5 O książce na goodreads
Przyszła kryska na… Gubernatora [Upadek Gubernatora cz.2 – Kirkman& Bonansinga]
Pół roku bez zombie jest ciekawym doświadczeniem. Nie żeby mi brakowało ich w końcu mam w domu lustro hehe ale jak się już zaczęło, to trzeba podążać ślepo jak te umarlaki. One idą do czegoś żywego, a ja jakoś nie mogę się oprzeć by poznać dalsze losy bohaterów. Mimo, że to już jest czwarta część Żywych trupów, to dalej nie zacząłem oglądać serialu, komiks też zarzuciłem, ale jakoś przerwę od kryminałów trzeba zrobić, padło na zombie, choć oni tutaj zostają pod względem zagrożenie zepchnięci na dalszy plan. Człowiek, to dopiero zagrożenie.
Lilly podczas rekonwalescencji Gubernatora przejmuje dowodzenie nad Woodbury, a ponieważ jest w ciąży to zależy jej by utrzymać w mieście spokój, który z pewnością nie zaszkodzi przy wychowaniu dziecka. Do jego urodzenia jednak daleko droga, a najbliżsi współpracownicy Gubernatora trzymają w tajemnicy jego stan, żeby nie prowokować niepotrzebnych zajść. Wszystko nabiera tempa, gdy Phillip Blake dochodzi do siebie, a głównym celem mieszkańców Woodbury staje się inna osada ludzi. Rzeź, rzeź, rzeź. Tak tego inaczej nie da się określić. Zawierzenie w Gubernatora bohaterów książki doprowadza do zezwierzęcenia. Jego manipulacje i kłamstwa mimo wszystko doprowadzą do pewnego oczyszczenia. Niestety najbardziej na tym ucierpi Lilly.
Nie spodziewałem się dużo po tej książce. Ciekawa rozrywka, ot i tyle, ale niektóre momenty były dobre, a Lilly wystawiona jest naprawdę na niezłą próbę, ale stanowi to chyba przetarcie i ma na celu ją wzmocnić psychicznie przed kolejnymi przygodami. Jak będzie dalej pożyjemy zobaczymy, póki co nie jest tak źle.
Wydawnictwo Sine Qua Non Żywe Trupy: Updatek Gubernatora cz.2 Robert Kirkman, Jay Bonansinga s. 296, 2014 rok wydania (org. 2012) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Trudne relacje rodzinne [Kruche więzi – Lisa Unger]
Trudne relacje rodzinne są często przyczyną różnych patologii. Powody tych relacji są często tak zagmatwane, że zrozumienie ich może powodować ból głowy. Często jest też tak, że te przyczyny są głęboko zakopane w psychice i swój początek mają daleko w przeszłości. Zaniedbania za młodu mogą mieć duży wpływ, gdy dorastamy. Lisa Unger, amerykańska pisarka postanowiła stworzyć obraz takich patologii i ich konsekwencji. Wyszło całkiem nieźle.
Jones Cooper jest policjantem w małym miasteczku Willows. Jego żona Meggie jest terapeutką, syn Rick uczniem. Między synem a ojcem panują dość oschłe relacje, choć nie zawsze tak było, ale teraz prawie każda rozmowa kończy się ostrą wymianą zdań. Rick dojrzewa i przechodzi etap buntu. Tatuaże, kolczyki i brak chęci dalszej edukacji w college’u nie pomagają odbudować rodzinnych więzi. Chłopak jak to bywa u zdrowych osobników tej płci ma dziewczynę. W zasadzie to do końca nie wiadomo czy taki jest status ich związku, a gdy dziewczyna znika, ojciec dość ostro odnosi się do syna i żąda wyjaśnień i informacji nie wierząc, że nie ma on nic z tym wspólnego. Sytuacja się stopniowo się komplikuje i coraz trudniej liczyć na odnalezienie dziewczyny, która na facebooku oświadczyła, że uciekła do NY. Rick w to nie wierzy. I tak zaczyna się śledztwo, które przywołuje w miasteczku wspomnienia do zaginięcia i śmierci Sarah, z którą Meggie i Jones chodzili do szkoły. Czy te dwie sprawy będzie coś łączyło? To się okaże.
Wspomnę jeszcze o pacjencie Meggie, Marshallu który to jest wyraźną postacią i został dobrze tu przedstawiony. Jego trudności z dostosowaniem się i brakiem akceptacji jest typowe dla kryminałów. Ogólnie trzeba przyznać, że mimo dobrych kreacji bohaterów zabrakło w książce zaskoczenia co do zakończenia. W połowie wszystko podążą w kierunku wytyczonym przez autorkę i nasuwa na myśl rozwiązanie. Unger przeskakuje między wydarzeniami z przeszłości a bieżącymi zgrabnie, ale tak jak teraz pomyślę to te wydarzenia też jakoś mnie nie zaskoczyły, aczkolwiek jest w tym wszystkim jakiś potencjał. Książka jest pierwszą z serii Jonesem i możliwe, że kolejne będą lepsze. Tutaj czytało to się szybko, ale brakowało takie przykucia uwagi, czegoś takiego co powoduje, ze jak odkładamy nieprzeczytane, to przy wznowieniu jest zaciekawienie. Ot przyzwoity kryminał z potencjałem.
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo W.A.B. Kruche więzi, Lisa Unger s. 416, 2014 rok wydania (2010) O książce na goodreads Ocena: 2.5/5
Lekcja historii [Kacper Ryx i tyran nienawistny – Mariusz Wollny]
Kolejna lekcja historii Polski. Po święcie 11.11 jakoś mi się wydawało, że dobrze by było poczuć tę dumę jaką mieli często szlachcice z tego, że służyli Koronie. Czworoksiąg z przygodami inwestygator jego Królewskiej Mości czyli Kacprem Ryxem jest dobrą lekcją dla tych co przesypiali w szkole gdy uczyło się o królach. Autor Mariusz Wollny dość ciekawie dobrał czasy w którym dzieje się akcja całego cyklu. W dość krótkim czasie władców polskich było czterech. W pierwszym tomie mamy wydarzenia za czasów Zygmunta Augusta, w drugim pierdołę Henryka Walezego, no i teraz była pora na Stefana Batorego.
Ja należałem do tych co z historią nie mieli po drodze. O czym pewnie wspomniałem przy okazji poprzednich części. Tak więc i tym razem znów wszystko dla mnie było bardzo ciekawe. Jak sam autor 90% jego książek jest opartych na faktach. To czuć. Fakt, że pod koniec mamy wyjaśnienia, że coś tam przesunięto w czasie, ale mi to nie przeszkadza liczy się klimat. I tego budowania klimatu powinni uczyć od Mariusza Wollnego wszyscy co piszą jakieś np. retro-kryminały. Cały czas mamy tutaj dużo wtrąceń i przypomnień faktów z historii okraszonych pięknym staropolskim językiem. Ot, takie czasy.
I co my tu w ogóle mamy w tej księdze zapytacie? Czasy Stefana Batorego. Jego wojna z Moskalami o Inflanty. I tutaj co ciekawe Ryx rusza się z Krakowa. Ma szansę zostać nobilitowany, a to pozwoliłoby mu na staranie się o rękę ukochanej Janki, poniekąd szlachcianki. Fakt wojen Batorego jest taki iż problemem w tych czasach było płacenie żołnierzom dlategoż niektórzy w ramach rekompensaty mogli zostać przyjęci w poczet szlachty. Ot, takie czasy.
Wracając do imć Ryxa i jego przygód, to cały czas wojuje z rodem Zborowskich (to oczywiście postać autentyczna), który to planuje szantaż na królu Batorym, zamachy i inne niecne sprawki, a za jednego z głównego wrogów ma Kacpra. Janka też ucierpi na tej walce i młodym kochankom przyjdzie się nieźle naszukać co będzie okazją do dużej ilości przygód. Cała ta sytuacja pokazuje jak bardzo świat poszedł do przodu i w zasadzie człowiek w obliczu postępu staje się człowiekiem ułomnym. Myślę, że pewnie z 90% ludzi nie poradziłoby sobie w tamtych czasach. Ot, takie czasy.
Wspomnę jeszcze tyle, że poprzez to, że język staropolski jaki był taki był, to lektura książki nie dla wszystkich może być łatwa. Warto jednak spróbować. Odświeżyć sobie, albo po prostu dowiedzieć się czegoś o historii. Teraz niestety nie zawsze pamiętamy o tych co walczyli za Polskę. Ot, takie czasy.
Poprzednia część:
(1) Kacper Ryx
(2) Kacper Ryx i król przeklęty
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Wydawnictwo Otwarte Kacper Ryx i tyran nienawistny, Mariusz Wollny s. 488, 2010 rok wydania O książce na goodreads Ocena: 4.5/5
Obudzony [Macki – Harry Adam Knight]
Ha! Dziś na świecie królują duchy i takie tam różne gusła. Wprawdzie kto wierzy w gusła temu dupa uschła, ale czasem zdrowo jest się dobrze wystraszyć. Z pomocą przychodzi tu Harry Adam Knight. Australijski pisarz, którego poznać możemy dzięki wydawnictwu Phantom Press. Wydawnictwo to poznałem na studiach odwiedzając antykwariaty za niewielkie pieniądze można było dostać książkę z kiczowatą okładką, ale za to z ciekawą treścią. Tak poznałem m.in. Usule K. Le Guin i jej cykl o Ziemiomorzu, a od Knighta poznałem tylko jedną książkę tj. Gen i wspomnienia z tej lektury na tyle były silne, że zapragnąłem poznać kolejny jego horror tj. Macki.
Akcja zaczyna się od odwiertów prowadzonych przez firmę Nirex. Zagrożenie skażenia środowiska prowadzi do protestów. Podczas takie protestu i przy jednym z odwiertów najpierw naukowcy trafiają na jakaś masę włochatą, a później dochodzi do wystrzelenia gejzeru ze żrącą substancją. Wydarzenie to jest istną masakrą i nieliczni tylko przeżywają. Między innymi Anna protestująca, która jednocześnie jest żona głównego bohatera Clive’a Thomasa, który jest jednym z.. naukowców Nirexu. Annie przez moment wydawało się, że widzi coś żywego w okolicach odwiertu, jednak nikt do tego nie przywiązuje wagi, gdyż stres wtedy był ogromny i nie do końca wszystko było chyba takie jak jest. W ciągu kilku dni wszystko nabiera tempa. Z ludźmi zaczynają się dziać dziwne rzeczy i dochodzi do zgonów i zaginięć. Zaczyna się istna masakra i nie wiadomo, czy świat przetrwa zderzenie z dziwnym tworem obudzonym pod ziemią.
Ha! Jak widzimy fabuła nie jest jakoś skomplikowana. Jest dość obrazowo przedstawiona przez autora. Trupy padają w prawie każdym rozdziale do tego okraszone wszystko jest dużą ilością krwi, aczkolwiek wszystko z pewnego rodzaju umiarem, choć ataki stwora z każdego możliwego kanału, czy nawet ubikacji momentami mogą wyglądać groteskowo.
Widać, że założeniem autora było przerazić czytelnika obrazem zniszczenia i samą sytuacją znalezienia się w takim położeniu. Nie ma tu jakichś subtelności które możemy spotkać u Kinga, czy Blackwooda. W zasadzie trudno polubić niektórych bohaterów, gdyż tak szybko giną. Trzeba też przyznać, że nie zabrakło pokazania człowieka jako jednostki która w nawet w momencie takiego zagrożenia będzie chciał jeszcze wykorzystać sytuacje do osiągnięcia swoich niecnych celów.
Jak widać jest to horror niższej kategorii, ale sprawnie napisany i myślę, że niejednemu wyjadaczowi w ten hallowenowy czas może przypaść do gustu. Ja polecam zapoznać się przynajmniej z Genem, który jak pisałem na wstępie jest świetny. W każdym razie z mojej strony możecie spodziewać się jeszcze jakichś starych staroci z Phantom Press.
Wydawnictwo Phantom Press Macki, Harry Adam Knight s. 220, 1991 rok wydania (org. 1986) Ocena: 3/5 O książce na goodreads
Oda Sotatsu [ Zanim zapadła cisza – Jesse Bell]
Skusiła mnie okładka i informacja że to japoński trzymający w napięciu kryminał. Po przeczytaniu książki jednak daleki jestem od takiego stwierdzenia. Jak macie chwile to sięgnijcie po tą książkę. Intryguje. Daje do myślenia. Jesse Bell. Rocznik 1978. Debiutuje u nas wyśmienicie. Jest teza. Musi być dowód (takie matematyczne zboczenie).
Historia którą przedstawia dotyczy Ody Sotatsu, który w wyniku pewnego zakładu podpisuje przyznanie się do porwania grupy osób. Śledztwo prowadzone jest dość wolno, gdyż Oda milczy. Jedyne czym dysponują to owe przyznanie do winy. Na tej podstawie możliwe jest skazanie go na śmierć przez powieszenie.
Forma przedstawiona przez autora jest bardzo ciekawa. Jest to pewnego rodzaju reportaż. Po latach od zdarzenia odwiedza on rodzinę Sotatsu i bada okoliczności. Stenogramy, wywiady wszystko to daje obraz osoby samotnej od której odwrócili się wszyscy. Rodzina po początkowym wspieraniu też wyrzeka się go w końcu. Ten pewien eksperyment z przyznaniem się do winy, o którym wiemy na początku jest dość frapujący czytelnika. Cały czas czytając mamy nadzieje, że jednak losy Ody Sotatsu potoczyły się dobrze, jednak obnażone społeczeństwo na podstawie zeznania bez jakichkolwiek dowodów wydaje wyrok skazując domniemanego winnego. To co cechuje książkę, to pewna jakaś tajemniczość milczącego bohatera. Te milczenie ma pewien abstrakcyjny wydźwięk charakterystyczny dla pewnego japońskiego autora czyli Murakamiego.
Na pierwszy rzut oka styl autora jest dość chaotyczny, ale Bell pozwala przelecieć nam przez książkę w szybkim tempie nie pozostawiając pytań co do wątpliwości ułomności systemu społecznego i politycznego. Doskonale obrazuje to poniższy akapit, trochę przydługawy, ale mnie osobiście takie porównanie zachwyciło. Musiałem przeczytać kilka razy, aby dostrzec w tym sens:
Istotą ludzkiego istnienia, a tym samym istotą społeczeństwa, jest udzielanie władzy przyzwolenia na rządy, choć faktycznie nie powinna go otrzymać. To znaczy, że jeżeli ktoś ugotuje zupę, której wręcz nie da się zjeść, a inny spróbuje jej końcówką łyżki i powie, że jest bardzo dobra, to zupa zostanie uznana za smaczną. Wszyscy uznają, że spełnia funkcję zupy. Zapanuje przyzwolenie na to, by uważać zupę za smaczną. Możliwe, że następną przygotuje się tak samo. Kolejni, którzy będą jej próbować, być może nie będą do końca wierzyć w swoje zdolności precyzyjnej oceny zupy, w związku z tym uznają, że skoro ktoś określił ją jako smaczną, ona musi właśnie taka być. Ta opinia stanie się dla nich werdyktem w sprawie rzeczonej zupy. Skosztują potrawy i już z góry będą wiedzieli, że jest dobra. Sami nawet nie spróbują jej ocenić. Nie posiedli prawa do własnej oceny, dlatego będą przestrzegać pierwotnej umowy.
Książka na jeden wieczór. Która pozostawi dobre wrażenie. Dająca trochę do myślenia. Z pewnością zachęcająca do innych książek Bella, które mam nadzieje zostaną u nas wydane.
Mówił, że każde życie to szansa, że życie każdej osoby to szansa, by przetrwać bez zwracania na siebie niepotrzebnej uwagi. A jeżeli już wzrok wszystkich się na tobie skupi, to nigdy nic dobrego z tego nie wynika, koniec zawsze jest marny, a fakty nie mają już żadnego znaczenia.
Wydawnictwo PWN Zanim zapadła cisza, Jesse Bell s. 296, 2014 rok wydania (org. 2014) Ocena: 4.5/5 O książce na goodreads
O zgrozo [Wendigo i inne upiory – Algernon Blackwood]
Różnie można podchodzić do książek wywołujących dreszczyk emocji. Jedni chcą tego więcej inni unikają, boją się. Groza w literaturze pojawia się od dawna a Algernon Blackwood uchodzi za klasyka gatunku. Usłyszałem o nim na blogu Olgi tj. Wielkim Buku. Zbiór opowiadań Wendigo i inne upiory to doskonała kompilacja w której każdy znajdzie coś dla siebie. 13 opowiadań. 13 różnych historii. Czasem krótkich, czasem dłuższych. Jakoś unikam zbiorów opowiadań, ale ten chyba jakoś przypadł mi do gustu.
Na mnie największe wrażenie zrobiły Wierzby, Wendigo i kryminalny (a jakże!) Max Hensig, choć też Urok śniegu zostawił u mnie jakieś mroźne wrażenie. Wszystkie te opowiadania pokazują jedną rzecz. Miłość Blackwooda do natury i jej tajemnic. To o czym pisze we wstępie pan Marek Nowowiejski czyli ta chęć zgłębiania przyrody jest bardzo tu widoczna. Przyroda i jej tajemnice bohaterom opowiadań nie pozostawiają za bardzo pola manewru, często przez to zatracają się i wierzą w coś nierealnego, a ta wiara prowadzi ich do zguby. Kto wierzy w gusła temu dupa uschła. Ot i cała prawda.
Wszystkie te historie jakie przytacza autor są dość proste. Jednak atmosfera jest niezwykła. Weźmy Wendigo. Bohaterowie zanurzają się w lesie, a niepokój i groza wiszą w powietrzu i delikatnie tylko zaczyna być odczuwalna. Stopniowo pomału swym subtelnym stylem autor zaczyna naruszać niepokój, aż nie wiadomo kiedy natura przejmuje władzę i zaczyna dominować.
Niezwykły to zbiór. Blackwood wciąga. Niektóre historie mogą być słabsze. Myślę, też że to może efekt czytania tych opowiadań wszystkich jednocześnie. Osobno te słabsze zyskały by na wartości. Z pewnością autor może spowodować, że troszkę inaczej spojrzymy na to co mamy za oknem, na nas spacer po lesie. Zweryfikujemy nasze wierzenia w zabobony, a może na przykład już przejście koło wierzb nie będzie już nigdy takie samo.
Wydawnictwo C&T Wendigo i inne upiory, Algernon Blackwood s. 364, 2006 rok wydania (org. 1973) Ocena: 4/5 O książce na goodreads
Trupy, grypa i sny [Bastion – Stephen King]
Do tej powieści Kinga się przymierzałem długo. Niecałe 1200 stron mimo pozytywnych recenzji średnio zachęca. Na szczęście wersja elektroniczna ma taką przewagę, że nie widzi się ogromu stron, a tylko przewraca stronę za stroną, a jedynie pasek postępu czytania jakoś wolno przesuwa się do przodu. Książkę tą chciałem przeczytać głównie też, aby się przekonać do wizji apokalipsy Kingowej. Ot i się przekonałem. Ot i piszę.
Początkowo wszystko nie wygląda groźnie. Jakieś przeziębienia. Grypsko, które chyba trzeba wyleżeć. Dopiero po kilku dniach okazuje się, że wirus zabija. Z bazy wojskowej wycieka on dzięki ludziom. Ludziom którzy chcieli się przed nim bronić i uciekać, a doprowadzili do zagłady. Modyfikacja grypy jest nie do przewidzenia. Atakuje szybko. Zabija. Zabija na śmierć 😛 Jednak nie wszystkich. Niektórzy są odporni, ale w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Ci niektórzy stworzą coś co początkowo zdaje się pozwolić im przeżyć w postapokaliptycznym świecie. Jednak szybko się okazuje, że sny które ich nawiedzają do czegoś mają doprowadzić, w tym tkwi pewna tajemnica.
Cóż. Kultowość tej powieści jakoś nie działa chyba na jej korzyść . Przynajmniej u mnie tak nie było. Byłem nastawiony na jakieś urwanie tyłka, a po prostu przeczytałem odłożyłem i już. No nie takie już. To co chcę powiedzieć, to to, że jakoś nie zaskoczyło mnie nic w książce. King ciekawie zbudował powieść budując atmosferę zmierzania do wielkiego finału. Jednak spodziewałem się emocji np. takich jak w ‚Cmętarzu zwierząt’, gdzie czuć było nadchodzące zło i aż kipiało. Tutaj finał książki się odbył tak po prostu. A co przed finałem? Dobrze było. Są trupy, jest odludzie, jest klimat apokaliptyczny i ogólnie obyczajowa część powieści mnie nie zawiodła. Trójkąt relacji Fran, Harold i Stu aż prosił się o konfrontację spod znaku testosteronu. Ogólnie miałem wrażenie, że King trochę przesadził z bohaterami, których tylko stworzył po to by ich zabić.
Może coś mi umknęło, ale mimo to książka może się podobać, gdyż wciąż tu są takie typowe dla Kinga rzeczy jak świetne postacie, trochę strachu i dużo brutalności z seksem włącznie, a wśród najgorszych ludzkich zachowań znajdzie się też miejsce dla wiary i nadziei. Ja z pewnością będę dalej zgłębiał twórczość Kinga, który mam nadzieje jeszcze mnie zaskoczy. Tutaj tego zaskoczenia nie było.
Wydawnictwo Albatros Bastion, Stephen King 1166 stron, 2012 rok wydania (org. 1978) Ocena: 3+/5 O książce na goodreads: klik
Prawie normalne miasteczko [Wayward Pines. Bunt – Blake Crouch]
W pierwszej części Szum Blake Crouch stworzył tajemnicze miasteczko. Wyward Pines. Miasteczko, które bardzo mi się spodobało. Miasto z którego trudno z niego się wydostać. Ludzie się w nim znajdujący mieli trudności z przystosowaniem, ale ogólnie zawsze dla własnego dobra szli na ustępstwa. Główny bohater przystosował się, Eathan Burke bo o niego chodzi, przechodzi tutaj przemianę zachowań, która koniec końców doprowadzi do wstrząsu (patrz tytuł tej części).
Sięgając po tę część byłem przygotowany na kolejne zwroty akcji i tajemniczość. Trochę jednak poszło to w inną stronę. Nie do końca chyba mnie to zadowoliło. Mimo tajemniczości całego miejsca wszystko sprowadzało się raczej do tego samego co mamy w książkach typu o jakichś innych zamkniętych społecznościach, gdy jest jakiś kataklizm, w mieście jest ok, na zewnątrz niebezpiecznie, choćby wspomnieć książki o zombie jak Walking Dead czy inne. Blake Crouch postanowił zmierzyć się z tematem spotykanym jakoś często w ostatnim czasie. Oprócz Walking Dead jakieś podobieństwa do Igrzysk Śmierci (czytałem tylko jeden tom), czy Niezgodnej (czytałem dwa), czy choćby Orwella są i to chyba jakoś mi tu bruździ. Na pierwszą część świeżości starczyło, na drugą troszkę gorzej.
Cóż z fabuły nie będę zdradzał, bo jakiś element zaskoczenia czytelnikowi pozostawię, autor w tej części odchodząc od tej tajemniczości miejsca odsłonił trochę historii o tym jak miasteczko powstawało z kolei zostawił jeszcze dużo do opowiedzenia (chyba sobie zaprzeczam ale co tam). Skupienie tutaj uwagi na bohaterach miało z pewnością skutek w spowolnieniu akcji, ale za to wyraźnie widzimy jak bohaterowie zmieniają się, aczkolwiek ich zachowanie w kulminacyjnym momencie nie jest zaskoczeniem.
Cóż. Seria Wayward Pines z pewnością jest lekturą dobrą czerpiącą niektóre pomysły z już istniejących. Po tej części sceptycznie zaopatruję się na końcówkę, ale liczę na to że autor mnie zaskoczy, gdyż sama rozrywka przy tej lekturze jest przednia więc może za duże oczekiwania miałem po początku, po pierwszej części. Serię dokończę, ale już z mniejszym entuzjazmem.
Wydawnictwo Otwarte Wayward Pines. Bunt - Blake Crouch s. 360, 2014 rok wydania (org. 2013) Ocena: 3-/5 O książce na goodreads: klik
Roy Keane i takie tam [Nomen Omen – Marta Kisiel]
Dożywocie Marty Kisiel pozostawiło u mnie bardzo dobre wrażenie. No ba. Lubię humor i ironię (to chyba od patrzenia w lustro hehe). Nowa pozycja Nomen Omen wpisuje się jak najbardziej w nurt książek zabawnych, pokręconych i wymagających od czytelnika znajomości pewnych niespodziewanych rzeczy, o czym za chwilę.
Fabuła opiera się na przygodach rodziny Salki Przygody (Salka od Salomei, a nie od małego pokoju). Po różnych zawirowaniach ląduje ona we Wrocławiu na stancji w domu na Lipowej 5. Już po drodze, gdy mówi komuś, że się tam wybiera, to jakoś nie odbierają oni tego pomysłu dobrze. A co tam jest? Specyficzny dom (patrz okładka) i specyficzna lokatorka, a oprócz lokatorki, druga jej siostra i jeszcze jedna kserokopia. W sumie trzy siostry Bolesne. Specyficzne konserwatywne babciny mimo wszystko nie przeszkadzają w zadomowieniu się Salce, która zaczyna prace w księgarni, poznaje pewnego młodzieńca. Wszystko idzie dobrze. Do momentu pojawienia się jej brata Niedasia (a tu nie wyjaśnię skąd to imię :P). Zwala się na Lipową. Do tego próbuje ją utopić w Odrze. Zakała rodziny! O co tu chodzi? Utopić siostrę? Do tego ktoś napada na młode dziewczyny. Coś tu jest nie tak i to bardzo.
Wszystko jednak nie jest takie proste jak by się wydawało. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Przydaje się znajomość gier komputerowych takich jak Warcraft czy Diablo, a do tego jak ktoś kojarzy piłkarzy jak Beckham czy Messi (łatwe) a do tego Roya Keane’a (to trudniejsze) też będzie mu się przyjemniej czytało.
Książka jest z pewnością inna troszkę niż Dożywocie, ale trzyma ten dobry poziom. Nie zaskakuje, choć pomysły autorki bardzo mi się podobają. Do tego ten humor. Jest dobrze. Jeśli komuś się podobała poprzednia książka Marty Kisiel to ta z pewnością też.
Wydawnictwo Urobros Nomen Omen, Marta Kisiel s. 336, 2014 rok wydania Ocena: 3.5/5 O książce na goodreads: klik
Wybaczyć? [Na gorącym uczynku – Harlan Coben]
Ostatnio obejrzałem Nie mów nikomu francuską ekranizację książki Cobena o tym samym tytule. Najpierw zastanowiłem się dlaczego jest to jedyna ekranizacja jego książek, przecież są świetne i doskonale się nadają na filmy, a później nabrałem ochoty na jakąś jego powieść.
Zaczyna się od relacji Dana Mercera. Jako pracownik społeczny pomaga młodzieży. Dostaje telefon od młodej dziewczyny która prosiła go o pomoc. Po dojechaniu do jej domu i poszukiwaniu młodej niewiasty wyskakuje ekipa reporterska z Wendy Tynes na czele. A jednak! Pułapka. A coś przeczuwał, a coś mu się wydawało dziwnego. Wendy prowadzi program ‚Na gorącym uczynku’ w którym demaskuje pedofilii. Wszystko okazuje się prowokacją. Sędzia szybko oddala dowody. Dan wychodzi na wolność, a w międzyczasie ginie pewna nastolatka Haley McWaid. Co te sprawy łączy? Coben sprawi, że pojawi się wspólny mianownik.
Na gorącym uczynku to Coben kryminalny dobrych lotów. Autor dość ciekawie przedstawia fakty stopniowo burząc pewność reporterki. Wendy traci pewność co do początkowych osądów Dana i zaczyna grzebać, pytać, wykorzystywać kontakty. Dzieje się dużo, akcja ma dość szybkie tempo. Co najważniejsze autor jak nikt inny potrafi tak zbudować napięcie, że trudno odłożyć książkę na koniec rozdziału.
Tytuł tej poniekąd krótkiej recenzji czyli Wybaczyć? jest pytaniem które zadają sobie bohaterowie książki i na odpowiedzi na to pytanie Coben oparł całą historię. Przedstawia kilku bohaterów i ich złożone sytuacje, aby przekonać się jak dużo mogą znieść i czy po swoich cierpieniach są zdolni wybaczyć. Czy są?
Tych co czytali Cobena nie muszę zachęcać, bo znają styl i możliwości. Kiedyś sądziłem, że pisze te książki na jedno kopyto i ostatnio jakoś trochę odchodzę od tej myśli. Czytając z pewności jego książki można się spodziewać wszystkiego, a tu po przeczytaniu możemy zadać sobie pytanie czy byłbyś gotów wybaczyć komuś kto zrujnował Ci życie?
Wydawnictwo Albatros Na gorącym uczynku, Harlan Coben s. 480, 2013 rok wydania (org. 2010) Ocena: 4/5 o książce na goodreads: klik
Szał, dziki szał… [Rage – Richard Bachman]
Książki pisane przez Kinga pod pseudonimem Bachmana są dość specyficzne. Książka Rage nie została wydana w naszym kraju. Można znaleźć nieoficjalne tłumaczenia. Można znaleźć nawet okładkę zaprojektowaną, która prawdopodobnie miała się okazać jakiś czas temu. ‚Rage’ pochodzi ze wczesnego etapu twórczości Kinga. Pierwotnie bodajże nazywało to się ‚Getting it On’ lecz nie było zainteresowania wydawców i dopiero po sukcesie kolejnych powieści King mógł wydać tą książkę już pod zmienionym tytułem. Autor podjął decyzję o zaprzestaniu wznowień po masakrze uczniów w Columbine High School, gdzie dwójka uczniów zastrzeliła 13 innych na koniec popełniając samobójstwo. Tak więc już same okoliczności są takie, że można się książką mniej lub bardziej zainteresować.
Charles Decker. Bohater książki jest uczniem. Ma zostać relegowany ze szkoły za pobicie jednego z nauczycieli. Zanim jednak do tego dochodzi zabija dwóch innych pedagogów i bierze za zakładników uczniów. Pobudki do tego czynu jak i jego żądań są bardziej złożone. Tak jak sam bohater. Wygląda jakby całe to zajście miało być jakimś elementem jego gry, a momentami tak się zadaje jakby była to jakaś terapia. Charles się zwierza i poznajemy jego wydarzenia z przeszłości, jego niełatwe relacje z ojcem jak i ogólnie nie za dobre relacje panujące u niego w rodzinie. Do tego pewne upokorzenia wśród rówieśników, które zawsze odciskają piętno na słabych jednostkach społecznych jakimi są dojrzewające dzieci. Dialog prowadzi też do otwarcia się zakładników. Między nimi dochodzi do furii i nawet rękoczynów co tylko nakręca Deckera. Stara się on wyrównać szanse i daje się zrewanżować poniżanej osobie, co prowadzi tylko do większego nakręcania się osób będących pod jego ‚nadzorem’.
Cóż. Tak myślę, że nie do końca rozumiem dlaczego książka nie jest wznawiana. Z jednej strony więcej jest książek na rynku bardziej brutalnych i agresywnych (patrz np. Dziewczyna z sąsiedztwa Ketchuma), aczkolwiek rynek amerykański jest specyficzny, a z drugiej strony działania Deckera z zakładnikami są pewnego rodzaju odwróceniem ról, gdy to oni gnębili w jakiś sposób jego a teraz to on jest tym oprawcą a oni ofiarami. Czyli może jednak coś w tym zakazie publikacji jest.
Sami widzicie, że trudno mi zdecydować czy bardziej publikować tą książkę, czy nie. Myślę, że jak po nią sięgniecie to też możecie mieć dylemat.
Wydawnictwo Signet Rage, Richard Bachman s. 214, 1977 rok wydania Ocena: 4/5 O książce na goodreads