Łokieć i śmierć [Drozdy. Dotyk przeznaczenia – Chuck Wendig]
Śmierć, to stan nieodwracalny. Dla najbliższych traumatyczne przeżycie. Dla osoby postronnej będącej świadkiem czyjejś śmierci może towarzyszyć wewnętrzne odczucie niesprawiedliwości czy też po prostu smutki i bólu. Miriam Black jest specyficzną osobą. Jest w kimś w rodzaju medium. Przy kontakcie z drugą osoba widzi moment jego śmierci. Wie kiedy to się przytrafi, nie wie gdzie, ale wie jak. Wszystko stara się notować i jakoś spożytkować. Każdy bezpośredni kontakt skóra-skóra kończy się wizją. Łokcie i śmierć.
To moje drugie podejście do tej powieści, ale za pierwszym razem chyba to nie był dobry czas na taką lekturę. Poza tym ta dziewczyna na okładce jakoś mi przypomina pewną aktorkę ze Zmierzchu (bleee). Teraz zaskoczyło i chcę jeszcze. Choć pomysł wydawał mi się skądś znajomy, to wciągnęło mnie i to jak. Narracja jest prowadzona w pewnym sensie jakby w dwóch etapach przeplatanych. W jednym bieżące wydarzenia, a w drugim w formie wywiadu w którym młodemu Paulowi Miriam opowiada o swoim darze, o tym jak to jest czy wiedzę może wykorzystać i na przykład pomóc takim osobom. Czyli mamy informację skąd i dlaczego to się w ogóle wzięło. Z drugiej strony mamy motyw śmierci jej powiedzmy bieżącego partnera (od której powieść się zaczyna ), później poznajemy Ashleya, który będzie starał się wykorzystać Miriam do zdobycia kasy no i jest Luis, kierowca ciężarówki, który namiesza w jej głowie choć ona mu to odradza:
Jestem jak ropień na szyi. Najlepsze, co możesz zrobić, to trzymać się ode mnie z daleka. Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to przebić ropień i się go pozbyć.
Akcja jest tu ciekawa i nieszablonowa, bo autor doskonale dawkuje tempo. Przede wszystkim świetną postacią jest Miriam i jej sarkastyczny i ironiczny humor. Jak w powyższym cytacie widać, ze ma ona dość duży dystans do siebie, poza tym umie zadbać o swój los w dość nie sprzyjających warunkach jak dla dość ładnej dziewczyny. Autor dość ciekawie przedstawił podejście do szeroko rozumianej śmierci, czasem potrafił wzruszyć jak przy dziewięcioletnim Austinie.
Wtedy zaczynasz kojarzyć niektóre fakty. Zaczynasz rozumieć, że życie jest zapisane w książce i każdy z nas dostaje taką książkę. A kiedy dochodzi do ostatniej strony, my też się kończymy. Książka Austina to nie była książka. To była ulotka. Hop, siup i po wszystkim. Przeczytasz, wyrzucasz. Pa, pa.
W pewnym sensie dar Miriam staje się jej przekleństwem, bo dochodzi też do wniosku, że gdyby nie widziała jakiejś śmierci to możliwe, ze dana osoba by żyła. Ale może uda jej się oszukać śmierć? Kto wie. To okazuje się pod koniec książki.
Książka pomysłem mnie zaciekawiła i wciągnęła. Czyta się to zadziwiająco szybko. Wendig stworzył ciekawą historię z duchami i wiedźmami, doprawiając to wszystko nutką ironii z czarnym humorem, choć czasem dość dosadnym wulgarnym językiem. Warto sięgnąć, bo też może gdzieś rykoszetem ktoś inaczej spojrzy śmierć.
Wydawnictwo Akurat Drozdy. Dotyk przeznaczenia, Chuck Wendig s. 320 | 2013 (org. 2012) Ocena: 4/5 O książce na goodreads
Zmartwychwstanie [Przywróceni – Jason Mott]
Wyobrażaliście sobie co by się stało gdyby na przykład Wasza babcia, która zmarła jakiś czas temu nagle stanęła w drzwiach? Omdlenie, nagły atak radości, chyba to najczęstsze co by się w takiej sytuacji przytrafiło. Do tego okrzyki ‚uszczypnij mnie, to nie może być prawda!’ też pewnie by się zdarzyły. Jason Mott wykładowca z Północnej Karoliny postanowił skonfrontować swoich bohaterów z taką sytuacją. Jego świat przybrał nowy kształt. Kształt dezorientacji, ale o tym za chwilę.
Na południu w prowincjonalnym miasteczku Arcadia mieszkają Państwo Harold i Lucille Hargrave. Lucille jest bardzo religijna. Wierzy w to, że powracający umarli to dzieło diabła. Wszystko się zmienia, gdy w drzwiach staje agent Biura Przywróconych a wraz z nim Jacob. Syn państwa Hargrave. Syn który w 1966 roku zginął śmiercią tragiczną. Świat głównie Lucille wywrócił się, i teraz już to nie jest dzieło szatana, a cud boski. Znów trzeba przytoczyć stwierdzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Harold jest bardziej sceptyczny uważa, że to nie ich syn, on zmarł w 1966.
Trudno dziwić się panu Hargrave. Autor książki wywraca moralny świat i granica między śmiercią i życiem się zatraca. To co było pewne już takie nie jest. Ludzkość traci swego rodzaju stabilność w logicznym rozumieniu świata. Jak sobie z tym poradzi, to już musicie ocenić sami.
Autor jednoznacznie nie odpowiada na trapiące czytelnika pytania. Udało mu się stworzyć pewnego rodzaju atmosferę wyczekiwania. Powiedzmy coś jak stworzył King na przykład w ‚Cmętarzu zwieżąt’, gdzie czuć było jak zbliża się zło, że jest tuż za progiem. Tutaj jednak mamy do czynienia bardziej z wyczekiwaniem na ludzką reakcję na stworzoną przez autora sytuację. Problem jaki stanowią powracający umarli jest duży. Miejsce na ziemi ograniczone. Do tego osoby przywrócone stanowią duży dylemat, bo wyobraźcie, ze umiera osoba którą kochacie, potem układacie sobie życie, a później łup i powrót starej miłości. Co zrobić? Jak żyć? Albo co by było jakby przywrócony został jakiś żołnierz SS, albo jakiś seryjny morderca (inny oficer SS?)?
Jason Mott stworzył ciekawą wizję świata odkrywając lęki jakie skrywamy. Niektóre zachowania mogą chwytać za serce inne mogą sprawić, że pojawią się uczucia wprost przeciwne. Po tej lekturze, z pewnością nie zabraknie u Was przemyśleń i głębokich rozważań. Polecam.
Jeszcze na koniec dodam, że ABC stworzyło serial na podstawie tej książki. Trailer możecie obejrzeć tu.
Wydawnictwo Harlequin MIRA Przywróceni, Jason Mott s. 400, 2013 rok wydania (org. 2013) Ocena: 4+/5 O książce na goodreads
Spalam się [Zapisane w kościach – Simon Beckett]
Po paru słabszych dla mnie książkach w końcu trafiłem na coś co połknąłem szybko. Podobało mi się bardzo, chyba te ostatnie książki spotęgowały polubienie drugiej części przygód Davida Huntera, brytyjskiego antropologa (recenzja pierwszej tutaj).
Tytułowy bohater David Hunter w drodze do domu odbiera telefon i zostaje poproszony o pomoc przy sprawie znalezienia zwłok na wyspie Runa. Wyspa ta jest na totalnym zadupiu, a sprawa wydaje się błaha. Na miejscu okazuje się, że znalezione zwłoki są totalnie spalone. Hunter do pomocy ma emerytowanego inspektora, podpijającego sierżanta oraz jakiegoś żółtodzioba. Reszta policji pomaga przy katastrofie do której doszło parę dni wcześniej. Gdy okazuje się, że nie doszło do przypadkowego zapalenia, na wyspie zaczyna się psuć pogoda, co uniemożliwia przybycie policji na miejsce, by pomóc rozwiązać sprawę, a morderstwa się powtarzają.
Trzeba przyznać, że Beckett umiejętnie wciąga nas od samego początku. Pierwsza część i druga zaczynają się w miarę podobnie, tzn koncepcja podoba, tam mieliśmy opis co się dzieje z rozkładającym ciałem, a tu mamy opis z palącym się. Konwencja jaką przyjął z każdą przeczytaną strona nie pozwala się oderwać, a detale dotyczące różnych spraw związanych z pośmiertnym zachowaniem ciała bardzo wciągają i zaciekawiają.
Zakończenie mnie zaskoczyło i się nie spodziewałem. Zwroty akcji są jak najbardziej zaskakujące, a poprawił się klimat. W poprzedniej części bardziej pasowało mi do amerykańskiego miasteczka, a tutaj ten wyspiarski klimat wziął górę. Polecam jak najbardziej!
Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO
Poprzednie części:
David Hunter #1 – Chemia śmierci
Wydawnictwo Amber Zapisane w kościach, Simon Beckett seria: David Hunter tom 2 (z 4) s. 277, 2007 rok wydania Ocena: 5/5