o książkach i nie tylko

Posts tagged “thriller

[Behawiorysta – Remigiusz Mróz]

Były takie dwa seriale, które skojarzyły mi się z głównym bohaterem nowej książki Mroza. O nich za chwilę, teraz o bohaterze. Gerard Edling jest prokuratorem, któremu coś poszło nie tak i raczej o jego stanowisku mówi się w czasie przeszłym. Mimo to jakieś tam konsultacje jeszcze robi głównie motywowana przez jego byłą współpracownicę Beatę. Gerard jest specjalistą mowy ciała, analizuje gesty przewidującą reakcję lub odczytując zamiary osoby, albo też ogólne rzeczywiste zamiary. Gdy w Opolu dochodzi do aktu terroryzmu znów jest poniekąd wciągnięty w sprawę, która przeradza się w akt seryjnych morderstw w których publiczność ma duży wpływ na jego przebieg. Co i jak, to odsyłam do książki.

No dobra. W pierwszym zdaniu napisałem o dwóch serialach. Pierwszy to Magia kłamstwa (org. Lie to me), który był świetny, a doktor Lightman (świetna rola Tima Rotha) ma swoją firmę, która właśnie zajmuje się podobnymi rzeczami z jakich słynie Edling. Drugi to Mentalista z kolejną świetną rolą Simona Bakera i Behawiorysta jest chyba takim miksem tych fabuł. Z jednej strony mamy te nieprzeciętne dość zdolności czytania a z drugiej bezpośrednie działania w stosunku do Edlinga niczym Red John w Mentaliście. Sam autor w posłowiu pisze, że inspiracji należy szukać w wielu miejscach ja jestem ciekaw czy cosik z tych powyższych moich rozważań jest prawdą. Poza tym ostatnio czytałem Marcusa Sakeya i tam w jego serii Obdarzonych a tam czytacze byli na rożnych poziomach, ale to było takie sci-fi.

No dobra(2). Tyle o inspiracjach. Trzeba przyznać, że jest to najbrutalniejsza książka Mroza. Krew wylewa się często i obficie. Nie unia autor drastycznych opisów, a na okładkę bardziej niż delikatna nutka maźnięta posoką nadawałoby się raczej pełne jej wiadro wraz np. z mieszalnikiem do farb. Przyznam, że dość zaskoczony byłem takim obrazem i nie wiem dlaczego. Realizmu dodało to i ma przerażało. W zasadzie nie obce mi mi takie rzeczy w końcu Edward Lee czy inny Ketchum to jest to co lubię. Na książce nie zdziwiłbym się gdyby był znaczek 18+ ja to w filmikach z jakichś wypadków czy innych egzekucji.

Dobra (już bez no, bo no ile można), ale te wiadra krwi to nie jest to co jest tylko w tej książce, choć pewnie większość czytelników to zapamięta. Poza tym Edling jest świetnie wykreowany. Nie bez powodów przywołałem tu Lightmana z serialu, bo poniekąd bohater Mroza jest też taki bezpośredni i stanowczy w tym co robi. Przez to jest szczery do bólu, co nie każdemu oczywiście się podoba, a jemu samemu splendoru nie przyniesie, ale za to jest skuteczny co już musi budzić respekt.

Ciekawe spotkanie z Mrozem. W przerwie lektury Gry o tron poniekąd zostałem w temacie jeśli chodzi o krwawe sceny, ale i także ciekawych bohaterów, a także takich których autor bezkompromisowo uśmierci pobudzając wyobraźnie a do tego dążąc do realizmu. Książkę polecam i ciekaw jestem czy przerodzi się w jakąś serię, czy też jednorazowe spotkanie.

Wydawnictwo Filia
Behawiorysta, Remigiusz Mróz
s. 496, 2016 rok wydania
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

[Pandora – M.R.Carey]

Zombie wydaje się być tematem niewyczerpanym. Przyznaje, że lubię czasem sięgnąć po taką jatkę i to nawet bardziej niż oglądać. Dlategóż też np. serialu Walking Dead nie oglądałem. Czy po tylko różnych wydawnictwach można dotknąć tego tematu i wprowadzić coś świeżego? Zdaje się że tak. I ta książka czyli Pandora jest tego dowodem.

Przede wszystkim autor stopniowo odsłania czym jest świat jego książki i robi to doskonale. Mamy Melanie, która jest dzieckiem. Przebywa w pewnym ośrodku/laboratorium w którym ma dziwne zajęcia. Jest nauczycielka i są wojskowi i jest pani doktor, a co dziwniejsze przez większość czasu przebywa w celi, a do sal lekcyjnych jest prowadzona na wózku przywiązana do niego. Dla niej to normalne. Nie zna za bardzo innego świata, ale bardzo ją wciąga to co ma lekcjach. Jest wyjątkowym dzieckiem i bardzo bystrym. Mózg jej pracuje jakby na szybszych obrotach i autor dość ciekawie przekazuje jak odbiera ten dziwny wyniszczony świat. Jej wyjątkowość ma znaczenie. Walka z grzybem, który jest w jej ciele może być zwyciężona, ale do tego trzeba badań. To coś powoduje, że jest jednym z wielu Głodnych. Ot i taka horda atakuje ośrodek i zaczyna się wyścig i ucieczka, a opcji kto kogo goni, a kto ucieka jest dość wiele.

Autor dość fajnie wymyślił koncept z grzybem i do tego świetnie opisuje to co się dzieje w głowie Melanie. Wszystko bardzo surowe i mało optymistyczne. Jedynym światełkiem w tunelu zdaje się być nasza bohaterka, która musi wykazać silną wolę i walczyć ze swoimi instynktowymi odruchami. Całość sprowadza się do tego jak społeczeństwo poradziłoby sobie z apokalipsą i w tym przypadku podejściem do chorych. Nie ma tu miejsca na jakieś humanitarne odruchy a liczy się przetrwanie.

Ciekawa książka z interesującym światem w którym bohaterowie mają szansę się wykazać i pokazać swoje człowieczeństwo. Niektórym się uda (taki spoiler na koniec).

Wydawnictwo Otwarte
Pandora M.R.Carey
s. 416, 2016 rok wydania (org. 2014)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Nie samym kryminałem Tess stoi [Igrając z ogniem – Tess Gerritsen]

Tak, dość stopniowo wciągałem się w książki Tess. Dwie książki z Rizzoli & Isles w 2012 roku, później dopiero w 2015 jedna i w 2016 już trzy z tej serii i aż mnie to zachęciło do zapoznania się z czymś poza tym duetem. Okazja była, bo ostatni ukazała się nowa powieść Igrając z ognieniem. I trzeba przyznać. To była udana sobota. Pozwoliła mi skoczyć do Wenecji i Italii z początku wieku XX. Tej podróży trzeba było mi doznać, aby zająć myśli po odpadnięciu naszych z Euro. O!

Julia Ansdell, skrzypaczka, która podczas wizyty w jednych z włoskich antykwariatów nabywa zbiór nut cygańskich utworów. Ze jego środka wypada partytura z utworem Incendio, ręcznie zapisana. Pobieżny rzut okiem na nut sprawia, że Julia napala się i mimo wygórowanej ceny kupuje zbiór razem z tajemniczym utworem. Ze swoją zdobyczą wraca do domu, gdzie na co dzień jest szczęśliwą żoną i matką trzyletniej Lily. Podczas, gdy odgrywa utwór z jej córką coś się dzieje niedobrego, przy pierwszej próbie zabija kota, a przy drugiej ją atakuje. Zaczyna się niezły schiz, tym bardziej że historia jej rodziny nie jest taka różowa, a do tego w ogóle jak mogła tak zareagować na melodię?

Autorka prowadzi narrację dwustopniowo. Z jednej strony w pierwszej osobie historię przedstawia Julia, co pozwala się dokładniej wczuć w jej schiz związany z sytuacją i całym problem z rodziną jak i ze znaleziskiem. Z drugiej strony mam Lorenzo i jego historię w Wenecji z lat 20. i późniejszych, aż po czasy Drugiej Wojny Światowej. I tu jest bardzo dużo mocy tej książki. Klimat Italii tamtego czasu bardzo ciekawie oddany i pozwalający wręcz odczuć te uliczki jak i zrozumieć sytuację społeczna tamtych czasów. Tess Gerritsen na prawdę zrobiła tu dobrą robotę.

Mimo, że tempo książki jest bardzo duże, to autorka potrafi umiejętnie trzymać napięcie. Fakt faktem umiejętnie buduje też romans Lorenzo z jego wybranką, ale na szczęście nie jest on jakiś ckliwy, a po prostu stopniowo chcąc nie chcąc coś się rodzi między wybrankami. Poza tym dostajemy klika chwytających momentów jak choćby w obozie koncentracyjnym. Wszystko to sprawia, że trudno się oderwać, a na koniec dostajemy bardzo ciekawe zakończenie. Zdecydowanie polecam zapoznać się z tą książką.

Wydawnictwo Albatros
Igrając z ogniem, Tess Gerritsen
s. 352, 2016 rok wydania (org. 2015)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Zemsta [Mścicielka – Bernhard Aichner]

Blum. Kobieta specyficzna. Właścicielka zakładu pogrzebowego, ale też matka dwóch córek i żona – czyli bywa zwyczajna. Miejsce jej pracy daje duże wyobrażenie i może odpychać. Jednak dla niej jest to coś normalnego. Normalna też jest jej miłość do dzieci i Marka. I bardzo zdrowa. Udało jej się bardzo fajnie poukładać życie. Jej mąż to policjant który w całości realizuje swoją pasję przez co jest dociekliwy. Wszystko kończy się pewnego dnia. Wszystko dzieje się na jej oczach i jej dzieci. Samochód potrąca Marka. Sprawca ucieka. Pozostała pustka.

Powieść to ciekawy obraz z jednej strony rozpaczy po utracie męża, a z drugiej ciekawej bohaterki, która poprzez specyfikę codzienności jest czymś świeżym. Jeśli można mówić o świeżości w kontekście obcowania z nieboszczykami. Trzeba przyznać, że obraz tej rozpaczy został bardzo fajnie zbudowany. Jest on dość długi, bo jakieś 50% książki to zbieranie się do tego co ma zrobić nasza główna bohaterka tj. zemsty. Materiały znalezione na telefonie Marka pchnął ją do tego by wymierzyć sprawiedliwość. I wtedy będzie krwawo.

Narracja książki jest specyficzna i ciekaw jestem czy pod tym względem autor poprawi się w kolejnych częściach serii, a to dlatego że mamy trochę chaosu. Nagminne i niespodziewane wtrącenia sytuacji sprzed paru lat i powracanie do przerwanych wątków trochę psuje ogólny obraz. Mimo to myślę, że postać głównej bohaterki i jej jakaś mroczna strona wynagradzają wszystko i spodoba się wszystkim lubiącym nietuzinkowe kobiety, a w takim towarzystwie dobrze spędzić jeden czy dwa wieczory.

Wydawnictwo Sonia Draga
Mścicielka, Bernhard Aichner
s. 304, 2015 rok wydania (org. 2014)
Ocena: 3+/5
O książce na goodreads

Buu! [Dom na wzgórzu – Peter James]

W przypadku Petera Jamesa obcowanie z jego lekturą przeze mnie ograniczyło się póki co tylko do jednej lektury. Pogrzebany bardzo mi zapadł w pamięć i aż się dziwie, że jakoś odkładałem inne jego powieści. James tym razem bierze się za grozę. Horror z domem i duchami w roli głównej niedawno przerabiałem. W wersji polskiej czytając Siódmą duszę Wardziaka czuło się napięcie i ogólne zło czające się w kątach. W Domu na wzgórzu możecie liczyć jak najbardziej na dreszcze i trochę zaskoczeń.

Przeprowadzka w nowe miejsce to w zasadzie na tyle stresujące zajęcie, że możne przyprawić o kupę nerwów. Oli z żoną Caro i córką Jade z Brighton sprowadzają się na prowincję. Kupili dom na wzgórzu Cold Hill. Dom specyficzny i chyba z nadmiarem spełniający ich potrzeby. Problem w tym, że stał on pusty przez długi czas i wymaga pewnych nakładów finansowych, aby doprowadzić go do stanu używalności takiego, aby cieszyć się choćby świetnym basenem w ogrodzie. Malownicza okolica wprowadza nowych mieszkańców mimo wszystko w dobry nastrój, bo z mieszczuchów wydaje się, że w miarę szybko zaadaptują się do nowych warunków. Caro jest radcą prawnym i po pewnym czasie z chęcią wraca na prowincję, Jade mimo, że zostawiła wszystkich przyjaciół w Brighton, to jakoś daje rade w końcu z internetem nie jest tak źle. Poza tym nie jest to jakiś koniec świata. Oli pracuje z domu i rozkręca interes. Wszystko idzie gładko i fajnie. Mimo, że każdy dzień przynosi jakieś dodatkowe koszty remontowe.

Jest tylko mały problem.

Kilka drobnych szczegółów, które dość dają do namysłu mieszkańcom. Koleżanka Jade rozmawiając z nią przez neta używając FaceTime’a widzi starszą kobietę. Jade się obraca i oczywiście nikogo nie ma. Czy to była babcia? Pewnie tak, tylko dlaczego nic nie mówiła. Z kolei Olie na wzgórzu spotyka starszego jegomościa, który kiedyś pracował w domu w którym mieszkają. Kim był? No właśnie to jest problem Olie nie spytał, a reszta mieszkańców wioski nie kojarzy nikogo takiego. Zaczynają się dziwne sytuacje. Olie dostaje dziwne smsy czy informacje znikające na kompie. Do tego jeden z klientów Jade jest medium i w rozmowie z nią mówi, że jej ciotka ostrzega ją i jej rodzinę przed nowym lokum, a dokładniej przed tym co tam się czai. Oczywiście ciotka od roku nie żyje i Caro puszcza wszystko w zapomnienie. Jednak jakże szybko będziesz szukała kontaktu i pomocy. Oj będzie.

Trudno jest opisać, to jaką atmosferę autor stworzył w książce, ale jest ona powoli zagęszczana i nastroje bohaterów gwałtownie się zmieniają. Oli mimo chyba najbardziej namacalnego obcowania z tym co jest w domu stara się uspokoić żonę, a im bardziej próbuje to zrobić tym coraz więcej pojawia się powodów dla których obawy co do mieszkania w Cold Hill są uzasadnione.

Książka jest napisana dość zgrabnie i czyta się ją bardzo szybko. Jedyny problem, to zakończenie. Troszkę tutaj brakowało mi takiego jeeeeeeeeeeb. I zaskoczenia większego. I suma summarum jest ono dość bliskie pewnemu filmowi z 1999 roku, ale nie będziemy przecież spoilerować i ciekaw jestem czy tylko ja mam takie wrażenie.

Z pewnością nie ma tu nic odkrywczego i tak jak w przypadku lektury Wardziaka mieliśmy kilka sprawdzonych pomysłów, to całość jak najbardziej na plus. Nie ma tu flaków wylewających się z kart książki bardziej autor skupił się na klimacie i jest to cel który w stu procentach zrealizował. Jak najbardziej polecam.

Wydawnictwo Albatros
Dom na wzgórzu, Peter James
s. 384, 2016 rok wydania (org. 2015)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Śledztwo z owadami [Puste krzesło – Jeffery Deaver]

Amelia Sachs i Lincolna Rhyme duet w odsłonie trzeciej. Jeffery Deaver i kolejny thriller, kolejne śledztwo, duszna atmosfera małej społeczności i walczący z czasem główni bohaterowie. Sprawdzony sposób na zarwaną nockę.

Wszystko zaczyna się niewinnie. Lincoln czeka w klinice na eksperymentalny zabieg kręgosłupa. Coś od rekina mają mu wstrzykiwać i jest jakaś tam szansa na to, aby pomogło. No właśnie czy jest? Wprawdzie nikomu z jego schorzeniem nie pomogło, ale co tam, może się uda. Minus to zagrożenia. Mimo, że Rhyme mało ma do stracenia, to jednak Amelia ma obawy, że zabieg może doprowadzić do totalnego paraliżu, co grozi totalnym brakiem komunikacji z przyjacielem. Póki co jednak z wizytą wpada do szpitala kuzyn znajomego policjanta, który prowadzi śledztwo uprowadzenia.

Garret mieszka z rodziną zastępczą. Jego hobby jest dziwne. Lubi owady. Ma kilka słoików w pokoju. Terraria i pająki go nie przerażają, a szerszenie tym bardziej. Dużo o nich czyta i uważa że są porządniejsze od ludzi i bardziej konsekwentne. Garret uprowadził jedną dziewczynę i próbuje zrobić to z drugą. Linc i Amelia mają znaleźć porwaną dziewczynę. Sprawy trochę się komplikują za sprawą Sachs, która wyłamuje się z wizji Linca, ale zanim do tego dojdzie trzeba znaleźć Garreta.

Pierwsze co rzuca się w oczy to zmiana otoczenia. Lincoln sam przyznaje, że poza NY czuje się jak ryba bez wody, która w innym środowisku zachowuje się nienaturalnie i nerwowo. Trudno jest mu analizować środowisko którego nie zna. Schemat śledztwa pozostaje ten sam czyli Amelia z telefonem przekazuje Rhyme’owi info, a on wyciąga wnioski i wszystko analizuje.

Początkowo historia może wydawać się prosta i błaha jednak Deaver dba o zwroty akcji. Pościg za pościgiem i dziwne zachowania bohaterów sprawiają, że trudno jest być w stu procentach przekonanym co to odpowiedzialności osób za całe zdarzenia. Fakt w pewnym momencie Lincoln się popisuje totalną dedukcją i swoim talentem, co trochę śrubuje jego analityczne zdolności. Mimo to wszystko jest zachowane w tolerancji i nie wkraczające w sferę czegoś nie do uwierzenia, że ktoś mógł wpaść na to, po prostu analiza faktów nie pozostawia czasem wątpliwości i pod tym względem Rhyme znów będzie bezlitosny.

Końcówka taka, że przyznam iż trudno było mi odłożyć książkę i iść spać. Jak już odłożyłem to nie byłem senny, a przeciwnie, energia była. Jest moc, a czy Lincoln wstanie? Hmm pytanie na miejscu tylko czy bardziej stoi czy leży? I czy tak naprawdę ma to jakieś znaczenie? Z tymi pytaniami zostawiam i polecam do pożarcia. Smacznego.

Notki o poprzednich częściach:
#1 Kolekcjoner kości
#2 Tańczący trumniarz

Puste krzesło, Jeffery Deaver
Prószyński i S-ka, s. 440 | 2002 (org. 2000)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads
Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego

Na szlaku [Przewieszenie – Remigiusz Mróz]

Odwlekanie nieuniknionego chyba nie ma sensu. Z Mrozem tak to już mam, że gdy wydaje książki to jest go ostatnio dużo na różnych blogach i tego typach miejscach tak więc chciałem trochę poczekać, aż kurz opadnie, ale jakoś się nie udało. Mróz chyba jest ostatnio jedynym pisarzem wydającym dwie książki tego samego dnia, do tego w dwóch różnych wydawnictwach. Tematyka trochę różna, to i wydawnictwa różne. Może jest w tym jakaś metoda. Nie przypominam sobie, aby jakiś pisarz zrobił taki myk. Ot, ale nie będę przynudzał wynaturzeniami na ten temat i przejdę do lektury, której mimo wszystko oczekiwałem i już czekam na kolejną część. Tylko jak tu opisać fabułę, która jest ściśle związana z tym co się wydarzyło. Spróbuję postąpić tak jak powinien mąż z żoną po 20 latach małżeństwa czyli nie zdradzić, ale zachęcić.

Forst w dalszym ciągu próbuję się dowiedzieć kto jest mordercą z Giewontu. Ba, teraz dochodzi do serii morderstw tzn wypadków, a wyjaśnienie zagadki nie jest proste. Pojawia się zagrożenie dla Forsta i jego bliskich. Tajemniczego klimatu dodaje sekta Synowie Światłości, a sam Wiktor z polującego staje się zwierzyną. I mamy do czynienia z trójkątem. Komisarz ściga morderce, a komisarza też ktoś ściga. Jak to w trójkątach bywa jest też obecna kobieta i tą kobietą jest tu pani prokurator Wadryś-Hansen, którą poznajemy dość blisko i dzięki temu poznajemy odmienny widok na sprawę, a koniec końców z nią trzeba będzie wiązać jakiekolwiek nadzieje.

To co rzuca się w oczy to miejsce akcji, które jest tym razem skupione głównie wśród tatrzańskich krajobrazów. Mróz popisuje się znajomością terenu. Ja sam już z pięć lat nie miałem przyjemności wybrać się w te góry, to pośrednie obcowanie z tymi krajobrazami przywołało miłe wspomnienia i tęsknotę za wyprawami gdzieś wysoko, choć nie chciałbym się tam znaleźć akurat w sytuacji, gdy w tych okolicach grasuje seryjny morderca.

To co rzuca się w oczy czytając książkę to tempo akcji. Jest ono czasem wręcz zawrotne i można odnieść wrażenie, że na przykład autor przebrnął przez rozprawę przeciwko komisarzowi w iście ekspresowym tempie, co mając na uwadze serię z Chyłką w roli głównej może trochę dziwić. Może nie to miało tu być najważniejsze? Bo tak poza tym trudno się do czegoś przyczepić. Książka naprawdę bardzo wciąga. Intryga jest ciekawie zbudowana i po przedniej części można było się spodziewać, że koniec będzie zachęcający i rzeczywiście tak jest. Jestem ciekaw jak Mróz wyplącze swojego bohatera z tej sytuacji. Jednego można być pewnym, czyli tego, że jak już się wciągniemy to z jedną noc zarwiemy.

Przewieszenie, Remigiusz Mróz
Wydawnictwo Filia, s. 480 | 2016
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Z deszczu po rynnę [Czyściec niewinnych – Karine Giébel]

Raphaël, Will, Fred, Christel. Kwartet na dobrej do zapewnienia sobie stabilności. Do tego mają bardzo niewiele. Napad na jubilera ma ich ustawić już do końca dni. Niestety jak to w takich przypadkach bywa nie wszystko idzie tak jak się zaplanuje. Chcesz rozśmieszyć Boga powiedz mu że masz jakieś plany. Tutaj ta maksyma sprawdza się idealnie. Przy ucieczce z miejsca włamu, Will dostaje dwie kulki, a Fred zabija jakąś przypadkową kobitkę i śmiertelnie rani policjanta. Oj komplikacje, komplikacje. Will potrzebuje pomocy, więc jego brat Raphael znajduje po drodze gdzieś na zadupiu miejsce gdzie mogliby się na pozór ukryć, a to wszystko z obawy, że ich przygotowana kryjówka może być spalona. Ich celem jest dom Sandry, która jest weterynarzem. Lekarz to lekarz nie? Wszystko na pozór idzie dobrze. Do momentu.

Francuska pisarka stworzyła świetny thriller psychologiczny w którym wyobraźnia miesza się z rzeczywistością. Pewnie niektórym osobom będzie trudno wytrzymać z tą lekturą do końca, bo nie jest ona łagodna. Jeśli chodzi o francuskich pisarzy to mi się skojarzyło trochę z twórczością Chattama, przynajmniej z tego co czytałem. Tak jak on, Pani Giebel nie bierze jeńców. Wszystko tu ma jakiś cel. Każde oddziaływanie na bohatera w końcu skumuluje się w tym czego czytelnik się obawia. Ma się czasem nadzieje, że może tym razem im się uda, a tu rozczarowanie. Do tego dostajemy bardzo sugestywne i obrazowe opisy wobec których nie można przejść obojętnie. A poza tym, książka cały czas trzyma w napięciu. Po troszkę niemrawym początku wszystko nabiera tempa i zdaje się, ze coś nastąpi. Emocje, moc i nieprzespana noc. To jest, to czego możecie oczekiwać po tej lekturze.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Czyściec niewinnych,  Karine Giébel
Sonia Draga, s. 504 | 2015 (org. 2013)
Ocena: 5-/5
O książce na goodreads

Wojna! [Wschodni Grom – Jakub Pawełek]

Fikcja polityczna. Z założenia chyba ma fikać po wyobraźni. Co by było gdyby? Gdyby Polska miała własne zdanie, patrzyła bardziej na swój interes niż na interes zachodnich dygnitarzy? Jakub Pawełek przedstawia wizję świata w którym nasz kraj ma dość śmiałe aspiracje do bycia prawdziwym liderem Europy Środokowo-Wschodniej.

Jest maj 2015 roku. Polska inwestuje w wydobycie gazów łupkowych mimo wyraźnego sprzeciwu unijnych krajów z Francją na czele. Polacy rozdający gaz, to też kiepski scenariusz dla Rosjan, którzy od lat dyktują politykę energetyczną i nie chcą stracić klientów. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku dla Polski, jednak okazało się, że założenia wyliczeń są chybione i potrzeba będzie dłuższego czasu na odwierty. Chybienie obliczeń niestety nie jest przypadkowe, a do tego ktoś podkłada ładunki na budowanej magistrali przemysłowej. Wszystko wskazuje na Rosjan. Zaczyna się nerwowe machanie szabelkami i przerzucanie wojsk blisko granic. Sytuacja się zagęszcza, a szpiedzy odpowiedzialni za wywołanie konfliktu nie powiedzieli ostatniego słowa. Na domiar złego, Chiny mają zakusy na przejęcie Gazpromu, co wywołuje konflikt z drugiej strony. Zakręcenie kurka z gazem w kierunku Chin totalnie zaostrza stosunki z Rosją.

Autor przedstawił bardzo ciekawy scenariusz konfliktu mogącego przerodzić się w kolejna wojnę światową. Zrobił to z polotem, bo jest to książka bardzo dynamiczna, a mimo tego nie zabrakło tu wizji taktycznych zarówno z punktu widzenia generałów jak i żołnierzy na froncie. Momentami klimat jest iście wojenny, a dramaturgii dodają napięte stosunki Rosjan z prawie każdym na globie.

Jedyne co mnie kole w oczy, to przedstawiona postawa naszego kraju i to w głównej mierze przez pryzmat ostatnich lat. Jakoś ustępujący politycy PO przyzwyczaili mnie do tego, że jeśli chodzi o ważne decyzje międzynarodowe, to mieli jak najmniej do powiedzenia, raczej pierwsze co robili to konsultowali się a to z Berlinem, czy inną stolicą. Tutaj mamy obraz władzy skupionej bardziej na własnym kraju, a nie solidaryzowaniem się czy ustępstwami godzącymi w obywateli. Polska ze względu na inwestycje w gazy dotykana jest sankcjami, a mimo to potrafi podejmować jeszcze trudniejsze decyzje. Wizja władzy bardziej przedstawiana obecnie przez Victora Orbana, a nie przez naszych. Poza tym dziwi mnie przedstawiona bierność USA w tym konflikcie, jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby stali obok i się przyglądali.

Cóż jedno jest pewne, że dostajemy tu świetnie zobrazowany wpływ biznesu na politykę, a do tego dobry dynamizm książki sprawia, że jest to ciekawa pozycja, a że jest to pierwsza z trzech napisanych przez Jakuba Pawełka, można mieć nadzieje, że w kolejnych przedstawi on jeszcze lepiej fikcyjne konflikty światowych potęg.

Wschodni Grom , Jakub Pawełek
Warbook, s. 592, 2014 rok wydania
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

[Siódma dusza – Andrzej Wardziak]

Andrzeja Wardziaka poznałem przy okazji lektury o zainfekowanej Warszawie w jakże oklepanym temacie zombie. Książka o dziwo bardzo mi się podobała, dlatego teraz bez zbędnych obiekcji, gdy tylko pojawiła się kolejna książka pana Andrzeja wrzuciłem na czytnik i się zanurzyłem. Zanurzenie było przyjemne, choć trochę krótkie, bo książka nie jest rozpasana jakaś, ale to zanurzenie było ciekawym doświadczeniem. Autor znów sięgnął po pomysły, które gdzieś już można było spotkać, ale zrobił to bardzo fajnie i każdy kto lubi trochę wyżywać się na samym sobie i przeżyć trochę grozy powinien być zadowolony.

Autor praktycznie zamyka nas na posesji. Jak się okaże później jego bohaterowie mimo, że będą chcieli nie będą mogli nic z tym zrobić, a wszystko zaczyna się dość prosto. Piątka znajomych postanawia spędzić weekend (a może i dłużej) w domu nad jeziorem/stawem. Marcina rodzice odziedziczyli dom po zmarłym wujku. Już w prologu autor wzbudza poniekąd niepokój pokazując, że ta śmierć mimo, że miała znamiona samobójstwa, tak do końca nie była nim. Stopniowo wciągani jesteśmy w świat niepewności bohaterów. Małe detale pozbawiają bohaterów pewności siebie i pewności, że czas spędzony w domu nad jeziorem jest dobrym pomysłem. Obłęd do którego doprowadzeni są Marcin i spółka jest bardzo przemyślany i udziela się czytającemu, nie wiemy czy coś jest prawdą czy też zjawą, choć i tak wiadomo, że jeśli chodzi o grozę to pewnie tym drugim. Ten obłęd od pewnego momentu trwa i trwa i zbiera brutalne żniwo, aż żal że się tak szybko kończy.

Siódma dusza jest pewnego rodzaju odwołaniem do jakichś wzorców już sprawdzonych, ale czy jeśli są one sprawdzone i dobre, to dlaczego nie? Dla mnie to byłą świetna lektura na te już dłuższe jesienne dni. Książka z pewnością koncentruje się na swoim głównym zadaniu czyli budzeniu grozy przez co mam wrażenie, że autor nie traci zbędnego miejsca i wszystko zdaje się być przemyślane i skupione na tym, aby przerazić. Mamy tu medium, duchy, czy dzwonek telefony, który w pewnym momencie nie budzi sympatii, a jest zapowiedzią niczego dobrego, a to tylko namiastka tego co czeka nas w tej książce. Polecam!

Siódma dusza, Andrzej Wardziak
s. 240, 2015 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

[Dziewczyna z pociągu – Paula Hawkins]

W zasadzie jakoś nie nakręcałem się na tę książkę. Słyszałem ochy ach i nie planowałem jej czytać tak wcześnie po premierze. Chciałem sprawdzić, co to i tak czytałem czytałem. Trochę mnie wciągnęło to fakt, ale do pewnego momentu. Fakt jest jeden, że jest to książka świetnie wypromowana, a ochy i achy takich tuzów jak King z pewnością przyciągną niejedną osobę.

Wszystko toczy się w pewnym kobiecym trójkącie, Rachel, Megan i Anny. Tytułową miłośniczką kolei jest Rachel, która podróżując codziennie pociągiem widzi przez okno podobne sceny i ludzi. W swojej głowie buduje swoje wyobrażenie o tym co ją otacza. Pociąg zawsze staje przy jednym z semaforów. Nasza bohaterka widzi dzięki temu lokatorów pewnego domu. Wyobraźnia jej dość idealizuje parę która tam mieszka, dlatego któregoś razu widzi coś co jest dla niej szokiem. Przez swoją obsesję i patologiczną skłonność do alkoholu będzie jej dość trudno złapać równowagę między tym co się wydarzyło, a tym co zdaje jej się, że się wydarzyło.

Właśnie tutaj jest sedno wszystkiego, dojście do prawdy i tego co się wydarzyło. Wszystko utrudnia luka w pamięci wywołana piciem. Trzeba przyznać, że autorce dobrze udało się przedstawienie pewnego stresu jaki towarzyszy po urwaniu filmu. Ja przynajmniej tak miałem, że się zastanawiałem czy czegoś nie palnąłem i tak też jest z Rachel, która często musi się wstydzić za swoje czyny, a tu próbuje się dowiedzieć, czy przypadkiem z tego wszystkiego nie może coś wyniknąć na plus. Choć i tak koniec końców czy nałogowa pijaczka może być wiarygodną osobą?

Dobra nie będę spoilerować. Całość czyta się dobrze, tylko że brak tu jakiegoś elementu dającego kopa tej książce. Jeśli przyjąć kolejową narrację, to jeśli to jest wg. niektórych Pendolino, to nie każdy nim jeździ, nie każdy ma po drodze i są pociągi o zbliżonej albo podobnej charakterystyce, ale nawet bardziej przystępne. Tak więc jednym zdaniem, trudno z całego obrazu wyróżnić jakoś tą książkę na tle innych. Ale tak to jest Pendolino, które nie na każdej stacji staje. Poza tym jeszcze mi się przypomniało, że jakoś czuć tutaj, że jest to książka pisana przez kobietę, a wnioskuję to po jej stylu.

Ot i wsjo. Tak na koniec, powiem, że po tej lekturze póki co nie kupie biletu miesięcznego na ten pociąg. Póki co, zmieniam trasę i idę pojeździć na rowerze.

Dziewczyna z pociągu, Paula Hawkins
Rebis, s. 328 | 2015
Ocena: 3/5
O książce na goodreads

Dinożarły [Jurassic Park. Park Jurajski – Michael Crichton]

Dinożarły określenie które mi się bardzo podoba jest czasem używane przez dzieci. Dinozaury ostatnio najczęściej spotykałem je w bajce Świnka Peppa oglądanej z córką. Odświeżenie tematu z pomocą Crichtona, to już wersja dla dorosłych. Film swego czasu dość często emitowany w różnych tv oglądałem parę razy, ale ten ostatni raz już był parę miesięcy temu. Na tyle dawno, że czytając pewne rzeczy wydawały mi się nieznajome. To dobrze.

Co tu odkrywczego napisać o książce której ekranizację większość zna. Że książka lepsza? Hmm żadna nowość, tak jest w większości przypadków. Ale to jest Crichton. A jak jest on to można być pewnym, że poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. Jego dbałość o szczegóły jest dość aptekarska. Nagromadzenie różnej zwierzyny bardzo duże. Siedziałem i czytałem, a co chwile odpalałem neta i szukałem jak te gady wyglądają. Poza tym tą aptekarskość też widać przy ogólnym zarysie jego wizji modyfikacji genetycznych i wykorzystania żyjących gadów do stworzenia czegoś co już wymarło. Może w miarę upływu czasu te jego pomysły się zdeaktualizowały, ale mi to nie przeszkadzało, bo jestem w tych tematach laikiem, ale za to wszystkie naukowe ciekawostki pochłaniało się jednym tchem i jakby one nie były już przestarzałe, to człowiek czytając ma wrażenie że poznając je jest trochę mądrzejszy.

Różnice fabuły między książką, a filmem zawsze są plusem tak też jest w tym przypadku. Przeżycie tej przygody było czystą przyjemnością, a nawet wszystkie przerażające sceny opisane przez autora są tylko zaletą, bo trzeba przyznać, że pod tym względem nie oszczędza czytelnika. Polecam wszystkim, bo to lektura obowiązkowa.

Jurassic Park. Park Jurajski, Michael Crichton
Dream Music, s. 512 | 2015 (org. 1990)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Sepuku [Smutek samuraja – Víctor del Árbol]

Czasy poprzedzające drugą wojnę światową były w Hiszpanii bardzo ciężkie. Przez trzy lata toczyła się tam wojna domowa między nacjonalistami i komunistami. Wygrali ci pierwsi, ale napięcia były cały czas o czym może świadczyć, że do 1979 roku działał tam antyfrankistowski ruch oporu. Radykałów po wojnie było bardzo dużo tak jak po stronie nacjonalistów tak i u czerwonych. Víctor del Árbol w książce Smutek samuraja wciąga nas w intrygi rozpoczęte w czasach powojennych a które musiały czekać aż do lat osiemdziesiątych aby wyjść na jaw. Wydarzenia fikcyjne, ale przypuszczam, że wiernie oddające atmosferę panującym w tamtym społeczeństwie.

Mamy tutaj dwutorowe prowadzenie narracji. Stopniowo poznajemy losy w latach 40. minionego wieku jak i bardziej współczesne z lat 80. W 1941 roku planowany jest zamach na Guillermo Molę. Głównym z inicjatorów zabicia tego prawicowego uzurpatora jest jego żona Isabel. Wciągnięty przez kobietę prywatny nauczyciel jej dzieci Marcelo Alcalá, który się w niej kocha ma dylemat czy jej pomóc w ucieczce. Wszystko niestety przybiera zły obrót, kobieta okazała się ofiarą spisku i zabita. Jej dzieci czekał kiepski los, a sprawę trzeba odpowiednio ‚sprzedać’ na zewnątrz, Guillermo Mola ma zakusy na poważniejsze stanowiska i nie może w Méridzie być fermentu.

Sprawa ogólnie wraca po 40 latach. Młoda prawniczka María doprowadza do skazania inspektora Cesare Alcalii, który poszukując córki katuje człowieka celem wyciągnięcia zeznań. Sprawy trzech rodzin powoli zaczynają się zazębiać, ale wyjaśnienie wszystkiego nie będzie takie proste, a doprowadzenie oprawców przed są może być jeszcze trudniejsze.

Lubię takie książki. Klimaty wojenne i przedstawienie trudności w funkcjonowaniu tamtejszego społeczeństwa pozwalają docenić to, jak dobrze jest teraz, no może nie dobrze, ale raczej nie jest aż tak źle jak wtedy. Państwo represyjne ma swoje metody i często niewinni ludzie muszą się mu podporządkować. Tak też było w książce Toma Roba Smitha Ofiara 44, a niestety czasem też jest aktualne w rzeczywiści w naszym kraju, tak jak w sprawie kibica Legii (tu można poczytać).

Intryga jest bardzo dobrze uknuta. Mimo, że jest to fikcja literacka czyta jakby to były jakieś wydarzenia historyczne i tak jak pisałem klimat czasów jest bardzo dobrze oddany. Bohaterowie wydają się postaciami autentycznymi i nie przerysowanymi. Autor doskonale pozwala czytelnikowi wczuć się w ich losy i poczuć niesprawiedliwość postępowania oprawców. Victor del Arbol nie jest łagodny, ale bezlitosny dla swoich bohaterów, tak więc możecie być pewni, że niektórych spali, niektórych zamknie w psychiatryku, strzeli w głowę, nawet będzie też sepuku z flakami na wierzchu, ale wszystko to jakoś dopełnia obrazu trudności czasów i walki o prawdę, czy też dojścia i zadośćuczynienia win poniesionych kiedyś, a po informacje czy im się to zadośćuczynienia udało zachęcam do lektury.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Smutek samuraja, Víctor del Árbol
Wydawnictwo Albatros, s. 448 | 2013 (org. 2011)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Ciemność, widzę ciemność [Blackout – Marc Elsberg]

Ciemność. Stan wyjątkowo nieprzyjemny. Rekompensowany nam przez światło dzienne i sztuczne. To drugie zawdzięczamy prądowi. Ciemnogród często jest nazywany stanem zacofania. Bez prądu powróciłby taki stan. I o tym jest książka Marca Elsberga. Myślę, że większość z nas nawet sobie nie zdaje sprawy jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tego medium. Chyba aż za bardzo.

Autor zaczyna od niewinnej awarii. Początkowo wydaje się niezbyt groźna. Jednak jej globalny zasięg uzmysławia bohaterom to zdecydowanie coś poważnego. Jednym z głównych bohaterów jest były haker Piero Manzano, który szybko trafia na pewien ślad. Swoje przypuszczenia postanawia przedstawić w poważniejszym gronie m.in. unijnych urzędasów i przedstawicieli Europolu. Wcześniejszy wyrok za włamania nie dodają italczykowi wiarygodności. Z pomocą kobiet jednak uda mu się doprowadzić do tego, aby sprawy nabrały tempa. Jednak służby podejrzewają, że mimo wszystko ma coś wspólnego z blackoutem.

Książka jest obszerną pozycją i powoli nabiera tempa. Autor stopniuje świadomość społeczną i ten globalizm katastrofy nieśpiesznie przybiera swoje kształty. Na początku wszystko wygląda na chwilową awarię. Jednak na niektórych poziomach brak prądu stanowi poważny problem. Przykładem bardzo obrazującym jest farma z krowami. Wyobraźcie sobie ogromną farmę z krowami powiedzmy niech będzie ich przeszło 100.. bez dojarek robi się problem. Supermarkety, takie proste i sprawne. Bierzesz towar i nie myślisz o tym, że wszystko jest zautomatyzowane. Kody kreskowe i szybka obsługa w obliczu awarii staje się utrapieniem. Poza tym tankowanie samochodów na stacjach gdzie są dystrybutory napędzane energią już nie jest takie proste. Przechowywanie jedzenia też jest problemem. Ogólnie życie nie jest już takie proste bez prądu. Stopniowe odcięcie miast od energii sprawia, że miejsca gdzie jeszcze ona jest staną się są swego rodzajami wyspami jak Atalntyda, albo Yeti, podobno jest, ale już dawno nikt tego nie widział.

Przyznam, że książka zmusza do refleksji nad tym jak ten rozwój cywilizacyjny stał się dla nas ludzi z jednej strony ułatwieniem, ale z drugiej sprawił, że bez niego nie jesteśmy w stanie już przetrwać. W najlepszej sytuacji są teraz jeszcze plemiona w dżunglach czy innych zakątkach świata nauczone życia w buszu i przetrwania. My pod tym względem jesteśmy niepełnosprawni. Uzależnieni od tv, neta czy smartfonów.

Wracając do książki nie da się ukryć, że mimo swojej obszerności autor skupił się głównie na obrazie tej katastrofy z perspektywy jednostek społecznie ulokowanych w miarę wysoko. Nie ma za dużo spojrzenia z punktu widzenia zwykłego człowieka… choć wróć.. są pewne momenty jak Manzano ukrywa się w szpitalu czy później szuka schronienia, albo też trafia do więzienia. Aczkolwiek, jakby było tego więcej, to nie byłoby źle.

Inspiracją dla autora były pewne realne wydarzenia i zagrożenia takie jak STUXNET, wirus z 2010 roku pozwalający na przykład na przeprogramowanie sprzętów przemysłowych czy też awaria elektrowni w Fukushimie w 2011 roku. Tak więc najgorsze w tej książce jest jej realność i dlatego też wszyscy którzy chcieliby poznać świetnie przedstawiony świat nie umiejący poradzić sobie z kataklizmem w postaci blackoutu powinni sięgnąć po tę powieść. Polecam!

Blackout, Marc Elsberg
Wydawnictwo W.A.B., s. 784 | 2015 (org. 2012)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Elektryzujące [Przebudzenie – Stephen King]

Moje zacofanie w lekturach Kinga jest wręcz ogromne. Raczej pozycji czeka na przeczytanie. Na półce do tej pory leżą pozycje już kilka lat. Bardziej mobilizujące są wypożyczenia z biblioteki które poprzez termin oddania pozwalają się zebrać i przeczytać. Z ostatnio wydanych pozycji udało mi się przeczytać serię kryminalną Pana Mercedesa, a takie Joyland i Doktor Sen sobie czekają na czytniku. Zawsze gdzieś w ich przypadku pojawia się, że to nie jest już ten sam King co kiedyś i dlategoż też najpierw sięgam po Przebudzenie, które miało być powrotem do korzeni. Czy King jest dobrym ogrodnikiem i się do nich dokopał?

Castle Rock, Maine. Jest początek lat 60. XX wieku. Głównego bohatera Jamie Mortona poznajemy w wieku sześciu lat. W tamtych czasach centralnym punktem społeczności małych miast był kościół i tak też jest tu. Oprócz swojej rodziny Jamie przedstawia nam drugiego bohatera którym jest pastor Charles Jacobs. Wtedy jeszcze nie mały Morton nie wiedział jak ważna będzie to postać dla niego w życiu, ale zwiastunem takim było przywrócenie mowy jego bratu dzięki czemu zyskał duży szacunek u całej rodziny.

King robi tu co potrafi najlepiej. Świetnie przedstawia i przybliża nam życie Jamiego i Charles’a. Buduje opowieść przywiązuje czytelnika do bohaterów. Jednocześnie gdzieś małymi sprawami wprowadzając delikatny niepokój. Jest obraz kariery dobrze rozwijającej się Mortona, miłości i innych radości, a z drugiej strony na przykład problemy z narkotykami. U Charlesa był obraz szczęśliwej rodziny i kogoś dobrze stąpającego po ziemi, a jednak śmierć bliskich totalnie ten obraz zburzyła. To wszystko pokazuje z jednej strony załamanie wiary, a z drugiej wykorzystania jej i naiwności ludzi w mistycyzm czy inne bóstwa.

Skrytość grozy zostaje obnażona w finale. Zakończenie mocne i jak z horroru. Czyli takie jak powinno być. Skojarzyło mi się z jakimś Frankensteinem czy innymi grozami jak od Lovecrafta. A po finale ostatni rozdział zdecydowanie pozostawia w czytelniku uczucie takie jakby autor chciał zasiać wątpliwość czy, aby na pewno wizja Jamiego była prawdziwa?

Przebudzenie, Stephen King
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, s. 536 | 2014 (org. 2011)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Codzienność ze śmiercią [Drozdy. Posłaniec śmierci – Chuck Wendig]

Kontynuację książek często mają taką wadę, że są przedłużeniem czegoś co wcześniej było za dobre. Teraz w zasadzie norma to wydawanie powieści w seriach. Człowiek czeka później aż jego bohaterowie wrócą i się doczekać nie może. Na Miriam Black z serii Chucka Wendiga warto czekać (choć czekać nie trzeba bo dwie pierwsze części wydane były u nas jakiś czas temu). Posłanie śmierci jest jeszcze lepszą częścią od pierwszej (czytaj tu) jest mroczniejsza i bardziej pokręcona z dobrym wątkiem kryminalnym.

Miriam z Louisem mieszkają w przyczepie. Jest to dla niej udręka, dla niego mniej bo więcej czasu spędza w swojej ciężarówce w pracy. Black lepiej czuje się będąc bardziej w drodze uciekając przed mrokiem czającym się w jej darze. Na życzenie Louisa nosi rękawiczki, aby nie stykać się z osobami. Wszystko wraca do normy, gdy Miriam chce porzucić życie w przyczepie. Louis proponuje jej spotkanie z kobietą, która myśli, że umiera. Jej dar ma pomóc jej rozwiać wątpliwości. Podczas wizyty w szkole w której pracuje kobieta Black ma wizję śmierci dwóch uczennic. Są podobne. Są brutalne. Ich morderca ma specyficzny tatuaż. Czy Miriam będzie w stanie odnaleźć i powstrzymać zabójce?

Coś wciągającego jest w czytaniu o czyjejś śmierci. Jak ktoś sławny umiera, często zaglądamy w artykuł szukając co się stało i stwierdzamy ‚ah jakie to straszne’, ‚ah jaka to młoda osoba była’ itd. Osoba obcująca ze śmiercią jak Miriam nie może być normalną osobą. W tej części powieści dowiadujemy się sporo o tym jak ‚nabawiła’ się takiej przypadłości, a do tego nasilające się wizje z ptakami (krukami i drozdami) są tak intensywne, że momentami nie wiadomo czy to co widzi nasza bohaterka to wizja czy rzeczywistość. Wszystko udziela się czytelnikowi i można się trochę zdezorientować.

Podsumowując parę punktów dlaczego mimo trochę kiepskich okładek sięgamy po Drozdy, to stwierdzam że po pierwsze primo czyta to się świetnie, wciąga bardzo, pisane językiem prostym i bardzo przyswajalnym. Po drugie Miriam ma pasujące mi akurat poczucie humoru i wprawdzie jej zgryzliwości i ironiczne docinki nie są już tak intensywne, ale jak już to robi to się szeroko uśmiechałem. Po trzecie kryminalna zagadka w szukaniu mordercy z paranormalnymi wizjami jakoś tutaj dobrze współgrają i wydają się dopracowane, a igranie z przeznaczeniem jeszcze dodaje smaczku. Po czwarte i ostatnie jest to co tygrysy lubią najbardziej, odstrzelone członki, obcięte głowy, kruki z jednym okiem i dużo grozy.

Pozostaje mi jeszcze raz zachęcić, a ja lecę na korki z angielskiego, ‚iż gdyż ponieważ bo’ nasz wydawca póki co nie ma w planach wydawania dalszych części.

Drozdy. Posłaniec śmierci, Chuck Wendig
Wydawnictwo Akurat, s. 320 | 2013 (org. 2012)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Wplątani [Pływak – Joakim Zander]

Kłamstwo może być fałszywe, ale prawdziwym wrogiem jest prawda

W zawodzie szpiega najważniejsza jest tajemnica. Im osób mniej wie o czymś tym w sumie są bezpieczniejsi. W naszym pięknym kraju często świadomie lub nie grasuje seryjny samobójca, który wymierza sprawiedliwość tym, którzy za dużo wiedzieli.

Książka Joakim’a Zandera jest wielowątkowym thrillerem szpiegowskim. Wszystko zaczyna się w roku 1980, gdy nieznany z imienia człowiek ucieka po zamachu w którym ginie pewna dyplomatka. ‚Pływak’ zostawia na progu ambasady dziecko i znika. W czasach bieżących poznajemy kilka osób. Jest Klara, asystentka w burdelu Parlamencie Europejskim, taka wynieś-przynieś-pozamiataj-przygotuj-na-już!!! Jej były chłopak Mahmoud Shammosh zajmuje się pracą naukową i dostaje dziwne maile. Pewna osoba pisze w dość specyficzny sposób w którym adresat rozpoznaje coś z Bliskiego Wschodu. Spotkanie ma się odbyć w Brukseli. Będzie okazja odnowić znajomość z Klarą, ale do czego może chcieć mailowy kontakt? Jest jeszcze George Loow, który tłumaczy ściśle tajne dokumenty dla pewnego klienta. Przetłumaczona treść zadowala klienta, ale kolejne zadanie będzie już trudniejsze, do tego wplącze go w totalne bagno zdarzeń z którego trudno będzie się wygrzebać.

Autor dość specyficznie prowadzi narrację przeskakując z 1980 do 2013, a to o dekadę do przodu itd. Wszystkie wątki powoli zaczną się logicznie uzupełniać i łączyć, a Zander podejmuje dyskusję na temat problemów z dyskusji w USA dotyczących metod przesłuchań czy prowadzenia wywiadu, ale też politycznych rozwiązań jak do czego mogły doprowadziły działania zbrojne na przykład w 1988 w Afganistanie, gdy rebelianci się zastanawiają:

Co będzie potem, gdy Rosjanie się stąd wycofają, fotografie Lenina zostaną spalone, a na miejscu zostaną tylko ruiny i trupy? Czy ci ponadczasowi ludzie stworzą państwo Allaha? Czy pozwolimy im, aby zabronili muzyki, teatru, literatury, żeby zburzyli zabytki? Bo to właśnie obiecują zrobić. Czy naprawdę wolimy ich od bezbożnych komunistów? W czyje ręce składamy losy świata?

Trochę polityki, trochę thrillera, trochę akcji i misternie utkana intryga typowa dla książek Folleta czy innego Ludluma. Świat brudnej polityki z szukaniem kompromisu w którym główną cenę płacą ludzie. Coś dla lubiących szpiegowski gatunek.

Wydawnictwo Sonia Draga
Pływak, Joakim Zander
s. 360 | 2015 (org. 2013)
Ocena: 3+/5
O książce na goodreads

Szukając [Oddech Boga – Jeffrey Small]

Są pewne fakty, które mogą być bagatelizowane. Weźmy już teraz katastrofę sprzed 5 lat pod Smoleńskiem. Wydźwięk w mediach sprawił, że się utrwaliło, że już jest ok, że ktoś zawinił, ktoś coś zrobił, ale niestety winnych brak, a tu w ostatnim czasie niejaki pan Roth zza naszej zachodniej granicy wydaje książkę w której powołując się na pewne dokumenty raportu wywiadu niemieckiego poddaje pod wątpliwość braku ingerencji osób trzecich, co więcej prokuratura niemiecka rozpoczęła wstępne dochodzenie sprawdzające, czy 2010 roku doszło do zamachu. Dlaczegóż o tym piszę? Jurgena Rotha zaproszono do śniadaniówki (tvn) i Pani prowadząca spytała go ‚po co to znowu ruszać’. Przecież zdawało by się, że tak jest dobrze i jest już spokój. Po co burzyć ten już smoleński ład.

Tym trochę przydługawym wstępem zaraz odniosę się do ‚Oddechu Boga’. Jeffrey Small oparł fabułę na pewnych zapiskach o jakich wspomniał niejaki Nikołaja Notowicza w swojej książce ‚Nieznane życie Jezusa’. Dotyczyła ona czasu dojrzewania Jezusa i tego co w tym czasie robił i jak zgłębiał swoją duchowość podróżując po Indiach i zgłębiając buddyzm i hinduizm. W czasie tego odkrycia wszystko zostało zbagatelizowane i zakopane, no bo tak jak w przypadku Smoleńska, po co wbijać kij w mrowisko. Tutaj kończą się fakty. Zaczyna się fikcja. Grant Matthews wyrusza tropem Notowicza poszukując manuskryptów o których pisał Rosjanin. W tym czasie poznaje mnichów, którzy mogą mu poznać tajemnicę. Z drugiej strony są osoby, które starają się za wszelką cenę nie zachwiać obecnej sytuacji. Kto odniesie sukces?

Książka poniekąd to takie trochę studium religii. Autor pokazuje tutaj jak bardzo wiele mają ze sobą wspólnego chrześcijaństwo, buddyzm i islam. I koniec końców odkrycie prawdy nie ma zachwiać obecną sytuacją, a ją wzmocnić. Trudno nie skojarzyć tej książki z twórczością Dana Browna. Tak jak starszy jego kolega Jeffrey Small wciąga czytelnika przedstawiając mu historię fikcyjną, ale moim zdaniem trochę bardziej zmuszającą do refleksji. Duża zasługa tutaj obcowaniu bohaterów z mnichami tybetańskimi, którzy oderwani od doczesności starają się wymóc zwolnienie i wzięcia głębokiego oddechu, złapania dystansu. Fakt, jest tu też dużo akcji, trochę krwi i parę trupów, ale czemu się dziwić, stawka wysoka. Poza tym są też ciekawe okolice. Śmierdzące Indie, czy kontrastujące piękne okolice klasztory Tygrysie Gniazdo.

Reasumując. Książka powinna spodobać lubiącym literaturę Dan Browna i temu podobnych, aczkolwiek mi się zdaję, że wymyka się trochę poza te ramy. Czasem warto naruszyć ład, aby było coś lepszego. Czasem nie warto mieć klapek na oczach. Im bardziej otwieramy oczy na to, co wokół nas, tym więcej połączeń dostrzegamy.

Wydawnictwo Czwarta Strona
Oddech Boga, Jeffrey Small
s. 555 | 2015 (org. 2011)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Ostatnie miasto [Wayward Pines. Krzyk – Blake Crouch]

Był Szum, był Bunt i jest Krzyk. Trylogia z Wayward Pines kończy się u mnie w czasie gdy na FOX-ie początek serialu. Znając zakończenie ciekawi mnie jak scenarzyści mogą zrobić wiele dobrego z tym pomysłem, ale pewnie za dużo nie zmienią. Szkoda trochę kierunku o jakim poszła pisałem przy okazji wypocin o Buncie. To znaczy pisałem ale nie pisałem, bo atmosfera pierwszego tomu była bardzo fajna i przyziemna. Później gdzieś to uleciało. W trzeciej części mamy już dalej rozwiązanie fabuły z drugiej części jak i koniec trylogii. Napiszę pokrótce tak, aby za dużo nie spoilerować.

No więc w tej części szeryf Ethan po zdradzeniu tajemnicy miasta Wayward Pines doprowadzi do skrajnych emocji. Doktor David Pilcher jest zmuszony podjąć kroki, które doprowadzą do tragicznej sytuacji w jakiej znajdzie się miasteczko i dla większości mieszkańców będzie to koniec żywota. Wrota do miasta zostaną otwarte i zacznie się chaos. Przyszłość miasta staje przed dużym znakiem zapytania.

Myślę, że problem tej serii jest jej pierwsza świetna część. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i jak dla mnie dwie pozostałe części już nie zbliżyły się do tego poziomu. W Szumie rządziło zaskoczenie i tajemniczość (nie bez powodu serial był lansowany jako coś w stylu Twin Peaks), a tutaj już bardziej była walka Ethana z wiedzą na temat miasta i co z nią zrobi i jak uświadomi mieszkańców, co o dziwo nie było już tak porywające. Plusem z pewnością jest styl, czyli dość szybka akcja, krótkie zdania i parcie do przodu sprawia, że wszystko się szybko czyta, no ale można być trochę zawiedzionym….może lepiej czytać od końca? 😀

Wydawnictwo Otwarte
Wayward Pines. Krzyk, Blake Crouch
s. 340 | 2015 (org. 2014)
Ocena: 3/5
O książce na goodreads

Kryminał latino [Ogród z brązu – Gustavo Malajovich]

Gustavo Malajovich jest… argentyńskim pisarzem. Mało latynowskie nazwisko może świadczyć, że pochodzi z rodziny emigrantów. W każdym razie zajmuje się pisaniem scenariuszy i pracą jako nauczyciel, a Ogród z brązu to jego debiut w postaci przygód Fabiana Danubio, podobno pierwsza część serii, zobaczymy jak będzie, ale póki co debiut jest bardzo udany, głównie chyba przez egzotykę miejsca, choć fabuła też niczego sobie.

Fabian posiada rodzinę w skład której wchodzi, żona Lila i córka Moira. Coś tam w małżeństwie niby jest ok, ale okazuje się że po czasie, że bardziej raczej nie jest dobrze. Autor na początku książki skupia się głównie opisie obyczajowych problemów rodziny Danubio. Są problemy w kontaktach między żoną, a mężem. Zagrożenie rozwodem. I ogólne problemy pewnego zastania i ogólnej oschłości. Wszystko w miarę się zaczyna układać, ale jakby było za dobrze, to pewnie było by nieciekawie. Cecilia jest z Peru i opiekuje się młodą Moirą. Dziewczynka bardzo lubi nianię. Pewnego dnia, gdy na przyjęcie ma się udać dziewczynka właśnie z opiekunką, Fabian wraca wcześniej z pracy i początkowo próbuje je dogonić w metrze. Jednak tak rzadko z niego korzysta, że spóźnia się i widzi tylko odjeżdżające dziewczyny wśród licznej grupy pasażerów, nieświadomy, że widzi je ostatni raz. Na przyjęcie nie trafiają. Zaczyna się rozpacz i śledztwo.

Obraz rozpaczy i desperacji rodziców świetnie oddaje autor w kolejnych etapach powieści. Fabian, który jest tu głównym bohaterem zostaje bardzo doświadczony przez autora i nikomu nie życzę, aby znalazł się w podobnej sytuacji, a jako ojciec też czteroletniej córki na samą myśl o takim porwaniu aż skóra mi się jeży, a dodatkowo sprawia to, że mu kibicowałem. Bo rozpacz miesza się tu z poczuciem winy i bezradnością, a gdy już wszystko jest prawie pozamiatane, bo dużo czasu mija od porwania, to ktoś się pojawia kto chce pomóc i mamy powrót nadzieji.

Z jednej strony dostajemy ten obraz tragedii ojca, a z drugiej ciekawą zagadka, które jest dość bardzo rozwleczona w czasie. Autor doskonale moderuje tempem i dyskretnie stara się uchylać drzwi z napisem ROZWIĄZANIE. Poza tym trzeba jeszcze dodać, że samo miejsce akcji czyli Buenos Aires jest dość egzotyczne dla polskiego czytelnika. Mało jest takich klimatów wydawanych u nas i tu jest okazja by odskoczyć w tamte rejony.

Spragnionym egzotyki polecam, a dodatkowo informuje, że HBO przygotowuje serial na podstawie tej książki.

Wydawnictwo Albatros
Ogród z brązu, Gustavo Malajovich
s. 576 | 2015 (org. 2012)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Obrońca [Anioł stróż – Dean Koontz]

Dean Koontz. Pierwsze spotkanie. Miało być z ‚Opiekunami’, ale jest inaczej. Tytuł wydania pierwszego Grom był bliższy oryginalnego tj. Lightning, a tu dostajemy Anioła stróża, co trochę sugeruje nam narrację dość romantyczną. I trzeba przyznać, że książka ta składa się z dwóch części. Pierwszą jest poznanie Laury i jej historii, oraz jej Obrońcy. Jest to ta część którą nazwałem wcześniej ‚romantyczną’ hehe ale romansów bynajmniej tam nie ma. Jest za to poród ciąży zagrożonej i lekarz na bani który planował odebrać dziecko na świat. Jednak, go nie odebrał, bo Obrońca wiedział jak to się skończy, dlatego powstrzymał lekarza i dziecko urodziło się zdrowe, ale przeżyło. Matka niestety nie miała tyle szczęścia. I tak samotny ojciec wychowuje swoją latorośl. Latorośl ma to do siebie, że rośnie. Z czasem gdy już ma 8 lat, dochodzi do napadu na sklep w którym pracuje ojciec razem z dziewczynką. Oprócz rabunku, chce sobie pochędożyć z małą Laura, dlaczego nie? W tym momencie niespodziewanie pojawia się zapomniany Obrońca. Pierwsze świadome spotkanie Laury z tym człowiekiem kończy się śmiercią rabusia. Laura i jej ojciec żyją dalej, ale dziewczyna ma już przeświadczenie, że coś tam gdzieś jej pilnuje. A Obrońca? Któż to jest? To Stefan, który sam jej obserwowany i na którego ktoś czyha, chcąc poznać plany jego. Jakby Wam to wytłumaczyć, trzeba wziąć książkę do ręki i przeczytać. Fabuła jest dość zawiłą, bo nie wspomniałem, że pojawieniom Obrońcy towarzyszą tytułowe błyskawice, skąd on się wziął? W zasadzie możecie spojrzeć na kategorie przypisane do książki na goodreads i częściowo się dowiecie. Podróże w czasie, to jest ten brakujący element.

Jak widać autor łączy tu elementy suspensu i trochę sci-fi. I w tym drugim punkcie bardzo ciekawie wyjaśnia jak dochodzi do tych podróży, jak mogło to mieć miejsce i nie potrzebujemy tutaj być znawcami fizyki, bo wszystko jest prosto opisane i Koontz jeszcze bardziej wciąga czytelnika w swój świat. No właśnie, ten świat o którym pisze dokładnie poznajemy w drugiej części książki, gdy już dowiadujemy się w jakim celu Stefan kontaktuje się z Laurą i do czego dąży, wtedy zaczyna się manipulacja podróżami i plan logiczny jak zorganizować to wszystko.

Sami bohaterowie świetnie ukształtowani. Laurę poznajemy od porodu po dorosłe życie. Dowiadujemy się jak duże znaczenie miała śmierć jej ojca i pobyt w domu dziecka. Wszystkie przeżycia nawet te niespotykane są naturalnie opisane i nie pozostawiają niedosytu, bo bohaterowie na przykład w momencie zagrożenia reagują naturalnie. Nie ma nic przerysowanego, jedyne do czego mógł się doczepić niecierpliwy czytelnik, to długo skrywany cel Obrońcy, ale za to dostajemy w tym czasie Laurę i jej doświadczenia.

Przyznam, że to ciekawy początek mojej znajomości z Koontz’em. Plusem tego autora jest to, że jego książki leżą w bibliotece w starszych wydaniach i nie problemu z dostępem. Polecam!

Wydawnictwo Albatros
Anioł stróż, Dean Koontz
s. 454 | 2010 (org. 1988)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Prawie wszystko jasne [Za blisko domu – Linwood Barclay]

Prawie wszystko jasne. Oczywiście do takiego wniosku doszedłem po przeczytaniu jakichś 120 stron. Pomyślałem sobie, a to proste ten miał motyw, tamten zabił ten coś ukrywa, a ta kobita to po prostu zła kobieta była, ale ponieważ dobrze się czytało, to czytam dalej. Głupio dołożyć książkę w prawie połowie. To tak jakby na podstawie sondaży cieszyć się że się już wszystko wie (nie mogłem się powstrzymać). Domysły domysłami, oczywiście jak doczytałem do końca sprawy miały totalnie (ale nie do końca) inny obrót niż sobie obmyśliłem. Linwood Barclay i jego książka Za blisko domu, to sensacja/kryminał z ciekawymi zwrotami akcji. Koniec końców, bardzo ciekawa pozycja. Zaczynając od podsumowania przejdę do tego co jest meritum czyli fabuły.

Derek Cutter ma 17 lat. Wiek dość trudny. Targają nim różne żądze. Jego przyjaciel Adam mieszka z rodzicami w domu na tej samej ulicy, gdy któregoś dnia planują wyjazd on obmyśla plan, aby wykorzystać ich nieobecność. Chowa się w kryjówce w piwnicy i czeka na ich odjazd, gdy to następuje, dzwoni do Penny swojej dziewczyny. Chata wolna, będzie macanko. Wszystko buzuje, tylko ta Penny dostała szlaban. W czasie podczas którego Derek planuje ewakuacje niespodziewanie domownicy wracają, a on musi się ukryć i szybko uciec do siebie. Wszystko wydaje się w miarę proste, aż tu nagle, słyszy, że ktoś wpada do domu. Efektem tego zdarzenia jest śmierć jego kolegi i rodziców. Młodzian szybko bierze dupę w troki i zwiewa. Śmierć sąsiadów jest dla wszystkich szokiem. Szybko trop doprowadzi policję do Cuttera, który mógł mieć motyw.

Są jeszcze pewne wątki o których nie będę pisał, żeby za dużo nie zdradzać, ale tak jak wspominałem powyżej autor dość prosto przedstawił bohaterów i ich motywy a wszystko tak ułożył, aby w miarę nam się ułożył obraz zbrodni, a następnie to konsekwentnie burzy. Derek i jego rodzice muszą zmierzyć się z przeszłością, która nie zawsze była taka różowa, a problemy aktualne są nadal. I to co mi się podobało, to taki troszkę ukryty humor autora. Jim Cutter, ojciec Dereka, zajmuje się, koszeniem trawy, a dość ironizujące dialogi jego z burmistrzem Finleyem są świetnym dodatkiem do i tak dość dobrej narracji.

Książka to typowa pozycja dla zabicia czasu, bardzo dynamiczna i styl myślę, że przypadnie do gustu na przykład osobom lubiącym styl Cobena, a to chyba dobra rekomendacja. Ja z pewnością powrócę jeszcze do Barclaya.

Wydawnictwo Świat Książki
Za blisko domu, Linwood Barclay
s. 379 | 2010 (org. 2007)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Znów w ZSRR [Park Gorkiego – Martin Cruz Smith]

Po tę powieść sięgnąłem w związku z lekturą Ofiary 44. Zapragnąłem jeszcze bardziej klimatu absurdów socjalistycznych śledztw. Poniekąd to odnalazłem, ale chyba mogło być lepiej.

Zaczyna się mroźnie. Moskwa. Milicja znajduje trzy ciała. Zastrzelone. Twarze zmasakrowane. Palce tak samo. Identyfikacja ciężka do wykonania. Wszystko to dzieje się w parku Gorkiego w jednym ze słynniejszych miejsc w stolicy ZSRR. Młody oficer Arkady Renka bada sprawę. Szybko napotyka dużo problemów, głównie tez ze względu na wewnętrzne procedury i zależności panujące w socjalistycznym sposobie narracji milicji. Chęć poznania prawdy w takich przypadkach może mieć wysoką cenę i tak też jest i tym razem. Prawda okazuje się kosztowna, a sprawa to tylko element większej gry.

Atmosfera książki jest dobra. Autor zanurza nas w socjalistycznej Moskwie przedstawiając różne zależności i problemy z jakimi zmierzyć się musi młody milicjant. Jego życie prywatne i zawodowe praktycznie dyktowane jest przez służalność państwu. Oczywiście liczy się tylko ono. W zasadzie, trudno mi stwierdzić, co nie grało w porównaniu z książką Toma Roba Smitha. Tu jakoś tak mi się momentami ciężko to czytało. Pomieszanie z poplątaniem tzn. zagmatwało trochę się śledztwo, przez co w pewnym momencie jak już wiadomo było, kto stoi za morderstwem ja jakoś straciłem zainteresowanie dalszymi losami. Chyba majowy weekend za bardzo mi się udzielił i jakoś tak trudno było się skupić i doczytać, a jak już doczytałem, to bez emocji odebrałem książkę.

No cóż tak bywa. Książka ogólnie ma dobre recenzje i może w innych okolicznościach przyrody na mnie też by wywarła większe wrażenie, ale sami wiecie Tom Rob Smith jakoś bardziej mi przypasował i do niego bardziej mnie ciągnie niż do Martina Cruza.

Wydawnictwo Alma-Press
Park Gorkiego, Martin Cruz Smith
s. 408, 1991 rok wydania (org. 1981)
Ocena: 3-/5
O książce na goodreads

Wi-sio-ły [Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory – Piotr Kulpa]

Taa. Co tu dużo pisać. Człowiek dał trochę sobie odetchnąć od Wisiołów, bo trzy miesiące szybko zleciały. Po lekturze drugiej części dochodzę do wniosku, że można było przeczytać szybciej. Klimat może gdzieś uciekł, a jak powrócił to człowieka bardziej uderzył. Bynajmniej to nie wada, bo Wisioły to specyficzne miejsce. Koniec pierwszej części intrygował i pozostawił dużo pytań. Autor szybko rozwiewa wątpliwości, ale nowe problemy szybko się pojawiają i aż człowieka zżera ciekawość jak się rozwiążą.

Czaruś przechodzi trudne chwile i ucieka z domu, Magda ma coraz więcej wątpliwości co do swego małżeństwa, a Tymoteusz oderwany coraz bardziej daje się zdominować Wisiołom i niestety stanie się zakładnikiem Bargieła, który ma niecny plan i wszystko realizuje tak jak zaplanował, a tytułowa mandragora (to taka roślina) będzie tu kluczowym elementem.

W pierwszej części zaznajamiał nas autor z tą oderwaną tajemniczą miejscowością. W kontynuacji mamy już totalną jazdę jak z powieści grozy, są duchy i klątwy, ludowe gusła, wsparte czynami takimi jak zamiana ciał czy coś w ten deseń. Wszystko to jest opisane bardzo klimatycznie, do tego wsparte dużym dynamizmem, przez co książkę czyta się bardzo, ale to bardzo szybko. Wszystko tutaj jest idealnie wyważone. Trochę fantastyki, trochę jakby kryminalnych tajemnic i do tego wyraziści bohaterowie, którzy lepieni są przez atmosferę miejsca, a co to znaczy musicie się przekonać sami.

Klimat, klimat, klimat. To jest to co autorowi się udało stworzyć bezbłędnie. Ci którzy lubią derszczyk na plecach powinni dać się pokiziać autorowi 😉

Pierwsza część u mnie na blogu: Mroczne siedlisko

Wydawnictwo Videograf
Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory
Piotr Kulpa
s. 352, 2014 rok wydania 
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads