o książkach i nie tylko

Posts tagged “wood

Sylwester z książką!

O! to jest dobry plan, bo skoro ma się za sobą dobry rok z książką to dlaczego by go nie spędzić tak samo? Ja w zasadzie nie mam wyjścia, no chyba, że jakiś zjawi się ktoś, kto dzieci przypilnuje. Ot i prawdopodobieństwo drastycznie spadło. Dobra, dobra, statystykę zostawmy na boku i rozważmy co można w taki wystrzałowy wieczór czytać. Można i to dużo. Ja mam trzy propozycję.

1. Będę grał w grę. Klasyk, który może znaleźć odzwierciedlenie w rzeczywistości, a pozwoli nam na to książka Ernesta Cline‚a Player One. Jakaż to świetna przygoda i powrót w lata 80. Mimo, że w książce wydarzenia są w roku 2044, to jego twórca po śmierci przygotował dla użytkowników systemu OASIS nie lada gratkę. W świecie wirtualnym rozwiązanie zagadki, a do znalezienia wszystkich easter egg’ów przyda się wiedza dotycząca subkultury minionych dziesięcioleci, a znajomość Pac-Man, Dungeons&Dragons czy Łowcy androidów przyda się jak najbardziej. Świetna książka polecam! (tu moja recenzja sprzed dwóch lat Ernest Cline – Player One)

2. Jeśli macie problemy z utrzymaniem linii po świętach i koniecznie chcielibyście zdecydowanie spasować w ten ostatni dzień roku, to lektura Sukkuba Edwarda Lee zdaje się być w sam raz. U-lokowie, plemię zagadka. Plemię brutalne i specyficzne.

Ur-lokowie zwykli robić rzeczy, które zawstydziłyby samego Vlada Palownika. Obierali ze skóry, kastrowali, bezcześcili zwłoki; wszystko to doprowadzili do perfekcji. Plądrowali wioski nie dla zabawy czy potrzeb terytorialnych, ale łapali mieszkańców, by służyli jako ofiary, niewolnicy lub jedzenie. Słynęli z mordowania dzieci ze zdobycznych osad. Niemowlęta stanowiły największą ofiarę, jaką Ur-lok mógł złożyć swojemu bóstwu. Mężczyzn zakuwano w kajdany. Kobiety zarzynano. Ur-lokowie postrzegali kobiety spoza swego plemienia za duchowych wrogów, dlatego je zjadali.

Ur-lokowie cenili sobie wyjątkowo smak ludzkiego mózgu, powoli gotowanego w czaszce. Głowa dusiła się we własnym sosie przez wiele godzin, a potem otwierano ją za pomocą kamiennego młotka. Specjalnie w tym celu szkolili niektórych niewolników, zwanych cok-braegans, co dosłownie oznacza „gotujący mózgi”. No i potem serwowano te mózgi na gorąco, nakładano na chleb owsiany.

Lee i jego klimaty gore są świetne. Książka niesamowicie wciąga. Najedzonym polecam! (recenzja: Edward Lee – Sukkub)

3. Ponieważ jakoś tak sylwestrowe wieczory to często też wzmożona aktywność niejakiego John McClane i filmu Szklana pułapka, to w zestawieniu nie mogło zabraknąć czegoś z gibką akcją. Tom Wood wydany u nas pod nazwiskiem Hinshelwood i jego pierwszy tom z serii z płatnym zabójcą Victorem w roli głównej pt. Killer. Książkę czytałem podczas rehabilitacji w szpitalu i może dlatego tak mi się spodobała. W nużącą codzienność wprowadziła tyle dynamiki, że po prostu się ją połykało. Fani Bourne’a czy Bonda będą usatysfakcjonowani z nawiązką. Choć chyba bardziej tego pierwszego niż drugiego, i myślę, że tym bardziej warto się zapoznać z tym autorem, którego seria mam nadzieje będzie kiedyś kontynuowana nakładem któregoś z wydawnictw, bo póki co ukazała się u nas dwa tomy, a o tym drugim możecie poczytać u mnie tu.

No i tyle ode mnie, a Wy jak tam z planami na ten wieczór? Balety i kotlety, czy spokojniej?


Akcja reakcja [Kontrakt – Tom Wood]

Kiedyś w zamierzchłych czasach, czyli jakieś dwa lata temu byłe trochę uziemiony. Przechodziłem rehabilitację po zabiegu i wysłałem siostrę z listą książek do biblioteki. Wróciła i jak się okazało prawie nic z moich życzeń nie było więc wzięła książki, które wydawało by się powinni mi przypasować, był King, Ludlum i między innymi książka Killer nie jakiego Toma Hinshelwooda. Z wielką niepewnością podszedłem do tej pozycji. Jakież zdziwienie moje było gdy zacząłem czytać. Tyle dynamiki wtedy wprowadziła ta pozycja w moje monotonne rehabilitacyjne czasy, że byłem zachwycony. Od tego czasu szukałem i przymierzałem się do kontynuacji przygód niejakiego Wiktora. I w końcu nadszedł ten czas.

Wiktor jest płatnym zabójcą. Działa w pojedynkę. Skupia się na tym, aby jak najstaranniej wykonać zlecenie odpowiednio się do tego przygotowując. Po wydarzeniach z pierwszej części nawiązuje współprace z CIA. Nie jest z tego zbytnio zadowolony, ale po zakończeniu kontraktu chce odpocząć, albo wrócić do dawnego modelu działania. Praca z CIA ma to do siebie, że czasem nie ma możliwości się przygotować. Wiktor wyznaje zasadzę, że najlepiej na przygotowanie poświęcić z 14 dni. Można wtedy przygotować odpowiednie warianty rozgrywki.

Wszystko zaczyna się w Bukareszcie. Zlecenie pierwsze polega na zabiciu zamachowca, którego celem jak się okazuje jest pewien ukraiński magnat handlujący bronią i to przeróżnego rodzaju, od zwykłych pistoletów, karabinów, aż po jakieś wozy bojowe, czy samoloty. Wszystkie kolejne zlecenia, niby nie są powiązane ze sobą.. a jednak… może? Wiktora zaczyna denerwować krótki czas na przygotowanie akcji przez co ryzykuje bardzo dużo, czy uda mu się wszystko? Hmm poszukajcie książki i się przekonacie. CIA zleceniodawca ma swój interes, a zabójca staję się zwykłym pionkiem w grze wywiadu.

Jak wspomniałem we wstępie w pierwszej części charakterystyczny był duży dynamizm. Tutaj jest go jeszcze więcej. W końcówce akcja tak się rozwlekła, że ja byłem zmęczony czytając jak biegają.. skradają się i takie tam.. a co dopiero główny bohater 🙂 Z początku odnosi się wrażenie, że Wiktor należy do tych bohaterów, który za jednym strzałem trafia, a przeciwnicy zawsze pudłują, z czasem jednak w miarę jak się robi problemowo, takie wrażenie zanika całkowicie. Autor świetnie pokazał jak może wyglądać sposób myślenie i analizowania sytuacji przez człowieka podczas takiej stresującej jakby nie było pracy. Tom Wood czasem bardzo komplikuje życie bohatera do tego stopnia, że z zaciekawieniem czytało się jak wyprowadzi swojego bohatera z opresji.

Książka trochę bardziej męska, ale dynamika może przyciągnąć każdego. Tym co lubią thrillery szpiegowskie, Bournea, Bonda czy innych tego typu bohaterów powinni sięgnąć po przygody Wiktora.

Jako ciekawostkę napiszę jeszcze, że w Polsce wydano książki początkowo pod nazwiskiem Hinshelwood, a druga część początkowo miała tytuł oryginalny Contract, ale koniec końców wydano ją jako The Enemy, jak sam autor mi napisał wersja przetłumaczona nie jest wersją końcową książki i lepiej sięgnąć po oryginał. Może doczekamy się kontynuacji, choć nie widać, żeby coś się w naszym kraju pod tym względem ruszyło.

Jeszcze raz polecam!

Wydawnictwo Wołoszański
Kontrakt, Tom Wood
s. 512, 2011 rok wydania
Ocena: 5/5