o książkach i nie tylko

2018

o! o! o! [Mainstream – Miroslav Pech]

‚Lato wybuchło z całych sił’ śpiewał kiedyś Rogucki jakoś w tym roku teraz przystopowało tak jak mój powrót na bloga, ale co się uciecze to nie z jednego pieca pierś ssała. Dobra musiałem zacząć jakoś abstrakcyjnie co by Was przygotować na klimat dziwny i groźny. Czeski film kojarzy się właśnie z takim czymś co nie wiadomo o co chodzi, a czeski horror? thriller? gore? Czeskie gore. Brzmi co najmniej groteskowo. I pewnie ze względu na język czeski i jego brzmienie uśmiech u nas się pojawiał w końcu to u nich jahodewe zmarzliny to lody.. truskawkowe. Czy Miroslav Pech napisał horrora z humorem? Śpieszę od razu z odpowiedzią. NIE. Czy jest to książka dla wszystkich? NIE. Czy jest krew? TAK. Czy jest dużo krwi? TAK. Czy jest co oprócz krwi? TAK. Czy to ostatnie pytanie? TAK.

Dobra. Książka jest dość krótka. Taka na jeden wieczór no góra dwa. W zależności czy wytrzymacie. No ale najpierw o fabule. Klara i Maciej są małżeństwem i rodzicami dwumiesięcznej Sary. Ich małżeństwo przechodzi kryzys. Maciej jakoś nie może się odnaleźć w roli głowy rodziny, a do tego dostaje dziwny film w pracy, który trudno mu zrozumieć. Sytuację ma ratować poniekąd wyjazd na zadupie na Boże Narodzenie. Tam zaczynają się dziać rzeczy, których nikt nie kontroluje.

Mając świadomość tego jak horror ekstremalny jest specyficznym i często wstrząsającym gatunkiem możemy odnieść wrażenie, że tutaj autor niespiesznie nam dawkuje owe emocje. Fakt, Maciej i jego niepokój i trochę irytujące zachowanie może te emocje przywołać, ale zanim cokolwiek zdążymy pomyśleć przeskakujemy w gore i już lecimy do końca i zaliczamy zjazd jak dziecko na ślizgawce i lektura się kończy. W drugiej części gdy poznajemy historię Klary czegoś jeszcze mi brakowało, ale może to po prostu taka dawka miała nam starczyć i autor nie chciał drążyć tematu w końcu ile można się babrać w…

Jakby tu jeszcze Was zachęcić. Powiem tak, to trzeba lubić. Ketchum, Edward Lee te sprawy. Jak Was kiedyś ich lektury zaciekawiły to tu w tej krótkiej książce odnajdziecie się, a jak nie to będziecie mieli się okazję poczuć zagubieni niczym nasi piłkarze na mundialu.

Wydawnictwo Stara Szkoła
Mainstream, Miroslav Pech
s. 181, 2018 rok wydania 
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

[Drugi okręt – Richard Phillips]

Kontakty z obcą cywilizacja zawsze było ciekawym tematem na książki. Wyobrażenie o ich technologii stanowi niezłe pole do popisu dla pisarzy. Richard Phillips daje popis w pierwszej części cyklu Projekt Rho.  Docelową grupą pewnie są czytelnicy młodzieżowi, ale przecież każdy z nas jest piękny i młody, więc dlaczego by nie? Tym bardziej, że z tą grupą docelową można by dyskutować.

Bez obcych nie ma statków kosmicznych i w zasadzie w tej książce mamy statek, ale obcych póki co brak. Statek kosmiczny w 1948 rozbił się gdzieś w Nowym Meksyku. Trafił od razu do tajnego laboratorium w Los Alamos i tam prowadzone są prace na nim. Projekt Rho polega na rozpracowaniu obcej technologii. W czasie gdy do wiadomości publicznej wojsko decyduje się przekazać informację o statku trójka licealistów w kanionie przez przypadek trafia na ukryty drugi pojazd kosmiczny.  Kontakt ze statkiem i jego sprzętem dla młodych kończy się bólem głowy, a gdy on przechodzi uświadamiają sobie, że statek coś im zrobił. Technologia dokonała upgrade’u ich ciał. W jaki sposób sobie poradzą? Zobaczycie czytając książkę, ale od tego momentu ich życie będzie z goła inne i niedługo zanurzą się w świat jakże niebezpieczny pełny agentów i laborantów nie mających skrupułów przy wykorzystaniu technologii do swoich celów.

Książka jest napisana prostym językiem. To znaczy momentami technicznych terminów nanobotów i innych zimnych fuzji czy terminów informatycznych jest dużo – hmmm – no dobra dla niektórych ten prosty język może nie być taki prosty. Dla mnie wydawał się przyswajalny dla większości fanów sci-fi. Fakt że bohaterami są licealiści nie do końca kwalifikuje książkę jako właśnie lekturę dla młodzieży, a szczególnie tej młodszej, gdyż są tam też sceny krwiste z odcinaniem głów włącznie, ale to tylko raz – wiadomo delikwent miał tylko jedną głowę hehehe.  Cały motyw ze statkiem jest zalążkiem do politycznej intrygi pokazującej korupcję i układy, czyli w zasadzie nic nowego, ale czy to źle? Dlatego trzeba powiedzieć, że nie jest to jakieś hardocorowe sci-fi po a po prostu dobra lektura rozrywkowa i w tej kategorii ona się jak najbardziej sprawdzi.

Wydawnictwo Fabryka Słów
Drugi okręt, Richard Phillips
s. 400, 2017 rok wydania (org. 2006)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads