o książkach i nie tylko

pitu pitu

Wpis na piątkę

Dzień dobry, a nawet jako gospodarz tego przybytki mogę napisać Witam Was.

To już chyba z pięć lat jak nie było mnie tutaj. Jest progres bo dalej pamiętam hasło do bloga. Ktoś tu nawet te moje archiwalne wypociny jeszcze czyta. Tyle czasu się zmieniło. Tyle książek się czytało. Tyle czasu się w życiu zmarnowało. Muszę przyznać, że książki w odstawkę jakoś poszły i już ciężko zbliżyć do przeczytania 50+ książek rocznie. Kolega mnie wciągnął w różne grywanie, dzieci dorosły i jakoś jednak czasu brak i brak. I nie widać, aby go miało być więcej. Od czasu gdy zaczynałem pisać tu to najbardziej do przodu poszła Olga z Wielkim Bukiem. Cały czas podziwiam i śledzę wytrwałość.

Ja może się postaram się coś zrecenzować. Może też muzycznie coś opisze tzn. jakieś może wstawki z recenzją płyty jakieś. Ostatnio słucham dziwnych dźwięków i płyt z różnych stron świata więc może te dwie osoby więcej jak poznają coś takiego to nie będzie tak źle.

Mam nadzieję, że nie skończy się na tym jednym wpisie i nie wrócę tu za pięć lat.


Z czeluści

Ależ czasu minęło gdy tu coś wypociłem. Powodów porzucenia tego miejsca jest chyba dość dużo. Aczkolwiek główny to jednak brak czasu. Na książki też jest coraz mniej. Aczkolwiek człowieka ciągnie w las. Czytnik pełny buków. Z biblioteki się dalej przynosi kilka książek, które często niestety nieprzeczytane wracają na półki. Aczkolwiek jednak dobrze by było zaznaczyć swoją obecność tutaj. Tak więc zaznaczam. Może to ktoś przeczyta. Jak będzie więcej czasu wrzucę jakieś przemyślenia o różnych takich książkach. Takich tu na pewno nie zabraknie.

Aczkolwiek… człowiek się angażuje w różne projekty. Dzieci rosną. A jednak plan mam taki żeby trochę obudzić to miejsce a jak się nie uda zastosuję model holenderski i dokonam jego eutanazji.

stay tuned


No więc…

Zasadniczo zbierałem się do tego wpisu od jakiegoś czasu. W zasadzie to nawet nie patrzyłem na statystyki czy ktoś tu zagląda, bo też w zasadzie po co ktoś taki miałby być skoro takitutaki zdechł na jakiś czas.

Powodów absencji było dość dużo. Na szczęście udało mi się w miarę ogarnąć i postaram się coś tu pisać. Wprawdzie moje górnolotne teksty o tym że czas na czytanie powinno się znaleźć zawsze są trudne do realizacji ostatnio i mam go dość mało na czytanie. Godzina czy dwie dziennie to wielkie rozczarowanie jak dla mnie, ale co tam. Grunt to dobrze spożytkować ten czas.

Dobra parę zdań o trzech książkach przeczytanych w tym roku, a które póki co zapamiętam w sposób szczególny.

Pierwsza z nich to pierwsza część serii Radykalni pt. Terror Przemysława Piotrowskiego. Alternatywna przyszłość i jej dość realna wizja. Główny bohater to Kuba, który studiuje w Hiszpanii, a jego dziewczyna która jest Arabką spodziewa się dziecka. Historia dziewczyny nie jest jednak taka prosta jak to w krajach Bliskiego Wschodu. Gdy wraz z przyjaciółmi Michałem i Moniką zostają porwani przez rodzinę Nawal, świat młodych się załamuje. Zabójstwo honorowe, porwanie Moniki i chęć zemsty Kuby i Michała będą kierować fabułę w najmroczniejsze rejony Europy, która nie jest już tak bezpieczna. Nie będę pisał więcej o szczegółach fabuły, ale autor bardzo dobrze wymyślił świat w którym poruszają się nasi bohaterowie, a wszystkiego dopełnia czasem może za brutalny ale jakże realny opis świata arabskiego. Tak więc jeśli nie tolerujcie obcinania głów czy dość ciężkiego obchodzenia się z niewolnikami to ciężko Wam będzie się zmobilizować do tej lektury. Wizja Europy przeraża, ale czy jest nierealna? Śmiem wątpić.

Kolejnej książki nie mogło tu zabraknąć. Chmielarz i seria z Mortką to coś co bardzo lubię. Jedną z charakterystycznych postaci serii i zarazem takiej co nie lubię jest Kochan i od razu mamy go na wstępie. Jest on oskarżony o zabójstwo córki i konkubiny gangstera, a o pomoc prosi Mortkę. Panowie mają do siebie delikatny dystans bo wydarzeniach z poprzednich części. Co tu pisać? Komu się podobały wcześniejsze części nie powinien czuć się zawiedziony. Pokręcona intryga i coraz więcej aspirantki Sucha która ma dobry wpływ na Mortkę, a co dalej będzie z komisarzem? Poczekamy.

Trzecia książka to taka odskocznia, której dawno nie miałem. Fanstasy o smokach. No dobra. Gra o Tron była i jeszcze jej nie skończyłem, ale ta lektura jest dużo prostsza. Nie ma tylu wątków i to chyba jej plus w tym porównaniu. Naomi Novik Smok Jego Królewskiej Mości, bo tej książce mowa to podróż do ciekawej krainy czasów napoleońskich. Kapitan Will Laurence przechwytując fregatę fancuską odkrywa na jej pokładzie jajo smoka. Niestety nie zdążyli dopłynąć do brzegu aby przekazać je Korpusowi Powietrznemu, czyli brytyjskiej jednostce smoków. Tam są ludzie specjalizujący się w dosiadaniu i prowadzeniu smoków. Po wykluciu smok wybiera sobie za opiekuna kapitana Laurenca. Będzie teraz musiał swoje życie poświęcić temu stworzeniu. Nici z planów małżeńskich. Trzeba zmienić jednostkę. Trzeba zmienić życie. Temeraire, bo takie imię dostaje smok okazuje się niezwykle inteligentny, szybko się uczy. Jego wpływ na toczącą się wojnę z Napoleonem może być znaczny. Książka mnie zaskoczyła to przyznaje bez bicia. Autorka pisze lekko i z humorem, a zabawne dialogi uprzyjemniają lekturę.

No cóż. Tyle na początek. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni i tygodnie.
m.


HO-HO-HO !

no i jak tam? co tam? karp utopiony? choinka ubrana? książki na święta gotowe?

jakoś tak porzuciłem przez ostatni miesiąc bloga (wbrew założeniom), ale napięty grafik i stresowy czas związany głównie z awariami i poślizgami samochodowymi.. ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło tak więc wszystkim którzy jeszcze czasem tu zajrzą, życzę wszystkiego dobrego i bardzo spokojnych świąt, obyście wypoczęli od tego wszystkiego co Was stresuje, naładowali akumulatory i tylko się spieszcie bo czasu mało, a energii trzeba nabrać dużo!

tak więc…
wesołych… błogosławionych świąt…


#DOOKOŁA ŚWIATA BOOK TAG

Lekturowy tour z nominacji Olgi z Wielkiego Buka. No to trzeba się postarać i chyba w miarę się udało. Wszystkich tych którym pomysł na taki wakacyjny tour się spodobał zapraszam do zabawy. U mnie tylko pięć kontynentów :]

Zasady? Siedem kontynentów i książki, które kojarzą się z każdym z nich. Może być to kilka książek na jeden kontynent, może być to jedna książka – wszystko zależy od Was!

Europa

europa
Lektury tutaj zaproponowane przeze mnie będą trzy. Wprawdzie Wielka Brytania wyszła dziś z UE, ale z naszego kontynentu nie ma szans się wypisać, dlatego trzeba tu wspomnieć i Peterze May‚u u jego Czarnym Domie, który jest iście w szkockich klimatach. Świetna atmosfera i do tego ciekawa zagadka kryminalna. Po drugie coś z bardziej południowych klimatów czyli Rebbeca Pawel i jej Śmierć nacjonalisty. Jest to kryminał osadzony w czasach wojny domowej za czasów Franco. Po raz kolejny świetnie oddany klimat tamtych lat. Do tego jeszcze dołożę cosik z naszego podwórka czyli sagę Zbigniewa Zborowskiego, czyli Trzy odbicia w lustrze oraz Pąki lodowych róż. Historia rodziny dotkniętej tragedią wojny, a konsekwencje decyzji z tamtych czasów odczuwają współcześni potomkowie. Jak widać Europa to konflikty, tak więc trudno od tych tematów uciec.

Afryka

afryka
Początkowo myślałem że będzie tu problem, ale chyba damy radę.

I tu przede wszystkim Caryl Ferey i jego Zulu, czyli książka traktująca o RPA. Mroczny kryminał. Segregacja rasowa, townshipy, walka z ubóstwem, HIV i czego tam jeszcze nie ma. Dość ciekawy obraz kraju w którym niedawno była wielka impreza, a który nie do końca jest bezpiecznie, a bardziej można powiedzieć że czasem jest bezpiecznie. Do tego mamy jeszcze Kongo Michaela Crichtona, czyli świetna wyprawa w głąb dżungli w poszukiwaniu diamentów, oraz odpowiedzi na pytanie kto przeszkadza w całym przedsięwzięciu.

Azja

azja
Tu będzie krótko. Jedna lektura. Somaly Mam i jej Droga utraconej niewinności. Nie jest to łatwa lektura, tak samo jak nie łatwe miała życie jej autorka. W książce znajdziemy zasady działania seks biznesu w Kambodży. Handel dziećmi i ich ciężkie życie. Można się złamać, ale z drugiej strony nie można uciekać od tego, że problem istnieje. Somaly walczy o niewinność dzieci. Mam nadzieje, że uda jej się. Szkoda, że europejskie nowoczesne państwo brnie w ten model, bo czym innym jest nauka małych dzieci w niemieckich szkołach samogwałtów. Eh.. no nic nie będę brnął w te klimaty.

Ameryka Północna

apol
W zasadzie można by coś szerzej, ale znów jedna lektura. Tym razem przenosimy się do zatoki meksykańskiej i miasta Galveston. Tam Nic Pizzolatto umieścił swój świetny kryminał noir. No dobra. Dorzucę jeszcze Synonim zła Ivo Vuco. Książkę o niespełnionym śnie o ziemi obiecanej.. miało być tak pięknie, a skończyło się tragicznie. Świetna lektura.

Ameryka Południowa

amazonia
Tu tylko jedna pozycja i znów ruszamy w dżunglę. Amazonia James’a Rollinsa. W sumie można by postawić obok Konga. Natura to przede wszystkim coś gdzie warto uciekać. Tutaj dostajemy jej bardzo wiele. Świetne opisy i po raz kolejny idealny klimat.


The truth is out there [Armada – Ernest Cline]

Z niecierpliwością czekałem na kolejną książkę Cline’a. Player One był niesamowitą przygodą i na to liczyłem tutaj. Nie zawiodłem się, choć przyznam, ze trochę Cline przesadza w jednym, ale o tym za chwilę.

Główny bohater i narrator to Zack Lightman. Ma 18 lat, mieszka z matką. Pracuje w sklepie z grami i ma na tym punkcie delikatnego pierdolca, że tak powiem. Praktycznie w każdej wolnej chwili oddaje się graniu w Armadę, tj symulatora walk z ufokami. Zamiłowanie do gier po części odziedziczył po ojcu, który gdy Zack nie miał jeszcze roku zginął przy wybuchu metanu, który się utworzył z odchodów. Po śmierci ubezpieczenie jemu i jego matce zapewniło dość dobre warunki życia. Wśród rzeczy na strychu młody Amerykanin znalazł notatki w których jego ojciec podejrzewał rząd USA i m.in. producentów gier o wielki spisek. Zack pi razy oko widział tam jakiś sens, ale te pamiątki po jego protoplaście sprawiły, że sam wsiąknął w tę popkulturową społeczność. A już niedługo przekona się czy miał zwidy kiedy widział UFO patrząc przez okno siedząc w szkole.

Zack fascynuje się Gwiezdnymi wojnami, Odysejami kosmicznymi, X-Files’ami i tym wszystkim co tam jest tajemnicze i dość bezpośrednio, albo pośrednio ma kontakt z życiem poza Ziemią. I tu właśnie jest ta jedyna wada tej książki. Jest tego strasznie dużo. Autor rzuca pewnymi określeniami i cytatami, sytuacjami z filmów o których ja już nie pamiętam jeśli w ogóle kiedyś widziałem. Uwierzcie mi, Cline totalnie jedzie z tym koksem i ujawnia się tu jego natura geeka. Co z resztą też można było zauważyć w pierwszej książce. Wszystkie motywy z gier, filmów czy komiksów pojawiają się na każdym kroku. Jest tego trochę, ale w miarę przyswajalnie wplecione w fabułę, że można to zdzierżyć.

Cała historia mimo, że momentami trochę przewidywalna ma ten plus, że tak jak w Player One, autor oparł książkę na elementach popkultury przy których nie jeden z nas się wychował. Język jest lekki przez co książkę dość szybko się czyta. Oprócz gier i filmów znajdziemy tam też coś o przyjaźni, rodzinie i miłość, a także poświęceniu dla wyższych celów. Suma summarum chyba bardziej to książka dla młodzieży, ale mi się dobrze czytało.

Armada, Ernest Cline
Filia, s. 448 | 2005 (org.1980)
Ocena: 4-/5
O książce na goodreads

Sylwestrowo!

Jak tam? Garnitury przygotowane, czy raczej pidżama party, czy inne stroje?

Ale alkohol schłodzony?

To zanim dołączycie do towarzystwa.

Wszystkiego dobrego na ten nowy rok!
Abyście nie stracili wigoru,
Zyskali trochę zdrowia,
I jeszcze więcej przyjemności z czytania.

Zdrówko!


Sylwester z książką!

O! to jest dobry plan, bo skoro ma się za sobą dobry rok z książką to dlaczego by go nie spędzić tak samo? Ja w zasadzie nie mam wyjścia, no chyba, że jakiś zjawi się ktoś, kto dzieci przypilnuje. Ot i prawdopodobieństwo drastycznie spadło. Dobra, dobra, statystykę zostawmy na boku i rozważmy co można w taki wystrzałowy wieczór czytać. Można i to dużo. Ja mam trzy propozycję.

1. Będę grał w grę. Klasyk, który może znaleźć odzwierciedlenie w rzeczywistości, a pozwoli nam na to książka Ernesta Cline‚a Player One. Jakaż to świetna przygoda i powrót w lata 80. Mimo, że w książce wydarzenia są w roku 2044, to jego twórca po śmierci przygotował dla użytkowników systemu OASIS nie lada gratkę. W świecie wirtualnym rozwiązanie zagadki, a do znalezienia wszystkich easter egg’ów przyda się wiedza dotycząca subkultury minionych dziesięcioleci, a znajomość Pac-Man, Dungeons&Dragons czy Łowcy androidów przyda się jak najbardziej. Świetna książka polecam! (tu moja recenzja sprzed dwóch lat Ernest Cline – Player One)

2. Jeśli macie problemy z utrzymaniem linii po świętach i koniecznie chcielibyście zdecydowanie spasować w ten ostatni dzień roku, to lektura Sukkuba Edwarda Lee zdaje się być w sam raz. U-lokowie, plemię zagadka. Plemię brutalne i specyficzne.

Ur-lokowie zwykli robić rzeczy, które zawstydziłyby samego Vlada Palownika. Obierali ze skóry, kastrowali, bezcześcili zwłoki; wszystko to doprowadzili do perfekcji. Plądrowali wioski nie dla zabawy czy potrzeb terytorialnych, ale łapali mieszkańców, by służyli jako ofiary, niewolnicy lub jedzenie. Słynęli z mordowania dzieci ze zdobycznych osad. Niemowlęta stanowiły największą ofiarę, jaką Ur-lok mógł złożyć swojemu bóstwu. Mężczyzn zakuwano w kajdany. Kobiety zarzynano. Ur-lokowie postrzegali kobiety spoza swego plemienia za duchowych wrogów, dlatego je zjadali.

Ur-lokowie cenili sobie wyjątkowo smak ludzkiego mózgu, powoli gotowanego w czaszce. Głowa dusiła się we własnym sosie przez wiele godzin, a potem otwierano ją za pomocą kamiennego młotka. Specjalnie w tym celu szkolili niektórych niewolników, zwanych cok-braegans, co dosłownie oznacza „gotujący mózgi”. No i potem serwowano te mózgi na gorąco, nakładano na chleb owsiany.

Lee i jego klimaty gore są świetne. Książka niesamowicie wciąga. Najedzonym polecam! (recenzja: Edward Lee – Sukkub)

3. Ponieważ jakoś tak sylwestrowe wieczory to często też wzmożona aktywność niejakiego John McClane i filmu Szklana pułapka, to w zestawieniu nie mogło zabraknąć czegoś z gibką akcją. Tom Wood wydany u nas pod nazwiskiem Hinshelwood i jego pierwszy tom z serii z płatnym zabójcą Victorem w roli głównej pt. Killer. Książkę czytałem podczas rehabilitacji w szpitalu i może dlatego tak mi się spodobała. W nużącą codzienność wprowadziła tyle dynamiki, że po prostu się ją połykało. Fani Bourne’a czy Bonda będą usatysfakcjonowani z nawiązką. Choć chyba bardziej tego pierwszego niż drugiego, i myślę, że tym bardziej warto się zapoznać z tym autorem, którego seria mam nadzieje będzie kiedyś kontynuowana nakładem któregoś z wydawnictw, bo póki co ukazała się u nas dwa tomy, a o tym drugim możecie poczytać u mnie tu.

No i tyle ode mnie, a Wy jak tam z planami na ten wieczór? Balety i kotlety, czy spokojniej?


Wesołych!

No i jak tam? Świąteczne przygotowania w toku, czy się obijacie jeszcze i intensywnie czytacie, a może intensywnie myślicie o prezentach czy innych hipopotamach jak w piosence poniżej?

Tak więc, życzę Wam w tym czasie abyście odpoczęli i nawet tego hipcia dostali.

W te wiosenne święta, gdy każdy o każdym pamięta, za książkę chwytajcie i odpoczywajcie.
A jak już przeczytacie na blogi i do neta wracajcie
By dzielić się wrażeniami z wszystkimi nami!

Wesołych Świąt!


Dinożarły [Jurassic Park. Park Jurajski – Michael Crichton]

Dinożarły określenie które mi się bardzo podoba jest czasem używane przez dzieci. Dinozaury ostatnio najczęściej spotykałem je w bajce Świnka Peppa oglądanej z córką. Odświeżenie tematu z pomocą Crichtona, to już wersja dla dorosłych. Film swego czasu dość często emitowany w różnych tv oglądałem parę razy, ale ten ostatni raz już był parę miesięcy temu. Na tyle dawno, że czytając pewne rzeczy wydawały mi się nieznajome. To dobrze.

Co tu odkrywczego napisać o książce której ekranizację większość zna. Że książka lepsza? Hmm żadna nowość, tak jest w większości przypadków. Ale to jest Crichton. A jak jest on to można być pewnym, że poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. Jego dbałość o szczegóły jest dość aptekarska. Nagromadzenie różnej zwierzyny bardzo duże. Siedziałem i czytałem, a co chwile odpalałem neta i szukałem jak te gady wyglądają. Poza tym tą aptekarskość też widać przy ogólnym zarysie jego wizji modyfikacji genetycznych i wykorzystania żyjących gadów do stworzenia czegoś co już wymarło. Może w miarę upływu czasu te jego pomysły się zdeaktualizowały, ale mi to nie przeszkadzało, bo jestem w tych tematach laikiem, ale za to wszystkie naukowe ciekawostki pochłaniało się jednym tchem i jakby one nie były już przestarzałe, to człowiek czytając ma wrażenie że poznając je jest trochę mądrzejszy.

Różnice fabuły między książką, a filmem zawsze są plusem tak też jest w tym przypadku. Przeżycie tej przygody było czystą przyjemnością, a nawet wszystkie przerażające sceny opisane przez autora są tylko zaletą, bo trzeba przyznać, że pod tym względem nie oszczędza czytelnika. Polecam wszystkim, bo to lektura obowiązkowa.

Jurassic Park. Park Jurajski, Michael Crichton
Dream Music, s. 512 | 2015 (org. 1990)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

#Name Book TAG

Przed weekendem czas nadrobić zaległości. Tym razem w odpowiedzi na zaproszenie Karoliny z blogu Tanayah Czyta. W tagu tym dopisujemy jakoś do liter swego imienia książki, które polecam. Tak więc jedziemy z koksem, a tych którzy mają imię i lubią tego typu zabawy oczywiście zapraszam 😛

Trochę gimnastyki było, ale dałem radę. Poniżej zamieszczam też spis treści do recenzji książek o których pisałem jeśli u mnie były.

M jak Misjonarze z Dywanowa Władysława Zdanowicza. Bardzo dobra seria o polskim żołnierzu, który przez przypadek trafia na misję do Afganistanu. Humorystyczna opowieść obnażająca niedostatki w naszym wojsku. Tym którzy lubują się w Franku Dolasie i Wojaku Szwejku polecam jak najbardziej.

I jak Ivo Vucko i jego Synonim zła. Jest to świetna powieść polskiego autora o losach polskiego emigranta w ziemi obiecanej jaką są Stany Zjednoczone. Losy jego toczą się różnie i prowadzą do świata przestępczego, jeszcze po drodze zahaczają o WTC, a kończą się bardzo interesująco.

C jak Córka kata Olivera Pötzsch’a, który jest potomkiem słynnej w XVI-XIX w. w Schongau dynastii katów Kuisle. Tego też dotyczy jego świetna powieść. W książce znajdziecie opisy jak specyficzna praca w rodzinie katów w XVII wieku, ale są polowania na czarownice i dużo dobrej literatury.

H jak Historia i jak historia to Mariusz Wollny i jego cykl z Kacprem Ryxem w głównej roli. Królewski Inwestygator czyli detektyw. Pisane nie zawsze łatwym, ale jakże dobrze oddającym atmosferę tamtych lat językiem. Z książek pana Mariusza można sobie odświeżyć dużo faktów z naszej rodzimej historii. Wszystko bardzo przemyślane i trzymające się kupy.

A jak Andrzej Dziurawiec i jego Bastard. Kryminał, powieść sensacyjna, zabójstwa, prawicowy ekstremizm. Po prostu bardzo sprawnie napisana powieść. I co się ostatnio zdarza nie jest elementem serii składającej się z kilku tomów.

L jak los tak chciał że na końcu musi być coś na dokładkę więc będzie Ernest Cline i jego Ready. Player One. Rewelacyjna książka science-fiction dla lubiących gry (Dungeons & Dragons!) i kulturę minionych dziesięcioleci. Ekranizacje ma robić sam Steven Spilberg, czy trzeba więcej rekomendacji?


Spis treści.

Władysław Zdanowicz. Misjonarze z Dywanowa. Pinky
Władysław Zdanowicz. Misjonarze z Dywanowa. Pinky
Ivo Vucko. Synonim zła
Mariusz Wollny. Kacper Ryx
Mariusz Wollny. Kacper Ryx i król przeklęty
Mariusz Wollny. Kacper Ryxi tyran nienawistny
Andrzej Dziurawiec. Bastard
Ernest Cline. Ready. Player One


Hamaki i Taki-TU-Taki

Jak co roku przychodzi pora, że na jakiś czas trzeba się oderwać i naładować akumulatory. Tak więc w najbliższym czasie nie spodziewajcie się dużej aktywności z mojej strony. Pogoda ma być średnia i deszczowa, ale może wtedy coś da się poczytać. Zobaczymy czytnik napakowany, i coś tam w analogu też wezmę. Rzutem na taśmę udało mi się coś tam jeszcze z biblioteki przytaszczyć.

A z wakacyjnym czasem kojarzy mi się cosik takiego:


Wplątani [Pływak – Joakim Zander]

Kłamstwo może być fałszywe, ale prawdziwym wrogiem jest prawda

W zawodzie szpiega najważniejsza jest tajemnica. Im osób mniej wie o czymś tym w sumie są bezpieczniejsi. W naszym pięknym kraju często świadomie lub nie grasuje seryjny samobójca, który wymierza sprawiedliwość tym, którzy za dużo wiedzieli.

Książka Joakim’a Zandera jest wielowątkowym thrillerem szpiegowskim. Wszystko zaczyna się w roku 1980, gdy nieznany z imienia człowiek ucieka po zamachu w którym ginie pewna dyplomatka. ‚Pływak’ zostawia na progu ambasady dziecko i znika. W czasach bieżących poznajemy kilka osób. Jest Klara, asystentka w burdelu Parlamencie Europejskim, taka wynieś-przynieś-pozamiataj-przygotuj-na-już!!! Jej były chłopak Mahmoud Shammosh zajmuje się pracą naukową i dostaje dziwne maile. Pewna osoba pisze w dość specyficzny sposób w którym adresat rozpoznaje coś z Bliskiego Wschodu. Spotkanie ma się odbyć w Brukseli. Będzie okazja odnowić znajomość z Klarą, ale do czego może chcieć mailowy kontakt? Jest jeszcze George Loow, który tłumaczy ściśle tajne dokumenty dla pewnego klienta. Przetłumaczona treść zadowala klienta, ale kolejne zadanie będzie już trudniejsze, do tego wplącze go w totalne bagno zdarzeń z którego trudno będzie się wygrzebać.

Autor dość specyficznie prowadzi narrację przeskakując z 1980 do 2013, a to o dekadę do przodu itd. Wszystkie wątki powoli zaczną się logicznie uzupełniać i łączyć, a Zander podejmuje dyskusję na temat problemów z dyskusji w USA dotyczących metod przesłuchań czy prowadzenia wywiadu, ale też politycznych rozwiązań jak do czego mogły doprowadziły działania zbrojne na przykład w 1988 w Afganistanie, gdy rebelianci się zastanawiają:

Co będzie potem, gdy Rosjanie się stąd wycofają, fotografie Lenina zostaną spalone, a na miejscu zostaną tylko ruiny i trupy? Czy ci ponadczasowi ludzie stworzą państwo Allaha? Czy pozwolimy im, aby zabronili muzyki, teatru, literatury, żeby zburzyli zabytki? Bo to właśnie obiecują zrobić. Czy naprawdę wolimy ich od bezbożnych komunistów? W czyje ręce składamy losy świata?

Trochę polityki, trochę thrillera, trochę akcji i misternie utkana intryga typowa dla książek Folleta czy innego Ludluma. Świat brudnej polityki z szukaniem kompromisu w którym główną cenę płacą ludzie. Coś dla lubiących szpiegowski gatunek.

Wydawnictwo Sonia Draga
Pływak, Joakim Zander
s. 360 | 2015 (org. 2013)
Ocena: 3+/5
O książce na goodreads

#COLDBLOOD TAG

Olga z Wielkiego Buka zaprosiła mnie do zabawy z hashtagiem ColdBloodowym i jak tu niewieście nie odpowiedzieć na takiego taga? Thrillerów u mnie trochę było, ale i tak miałem trudności z odpowiedziami na przykład z ekranizacjami gdyż ostatnio temat filmów zaniedbany jest z prostej przyczyny, wieczorami wolę czytać niż oglądać 🙂 Poniżej odpowiedzi, a do zabawy zaproszę Martę znaną jako Lolantę która czyta, Krzyśka z Książek z klimatem i Karolinę z Tanayah czyta.

01. Jaki tytuł nosiła pierwsza książka, którą przeczytałaś / łeś z autentycznym przerażeniem?
Hmm to był King i to jako Buchmann. Po pierwsze Wielki Marsz, po drugie Rose Madder. Do tej pory w tym drugim przypadku pamiętam Normana i przerażenie Rose. Takie książki dobrze robią, bo przyciągają do autora. Wielki marsz był tego efektem. Wizja wyścigu w USA w którym z setki przeżywa jeden i on wygrywa. Show, który w morcznych wizjach pewnie kiedyś się ziści.

02. Najlepszy thriller jaki przeczytałaś / łeś w minionym roku?
W zeszłym roku w końcu przeczytałem Cmętarz zwierząt (King) i Dziewczynę z sąsiedztwa (Ketchum), więc wybór prosty. Dwie różne książki i różne emocje. Dodatkowo w tym drugim przypadku przeraża fakt autentyczności historii, a w uzupełneniu tego jaki los potrafi zgotować jeden człowiek drugiemu była lektura Kostki Izy Korsaj i naprawy Marvina. Ketchum w spódnicy? Trochę mało brutalny w prównaniu z nim, ale kobiety zawsze były delikatniejsze.

03. Książka z czarną okładką, która mroziła ci krew w żyłach, kiedy ją czytałaś/łeś ?
Czarna okładka… hmm przejrzałem co nie co i powiedzmy że ciemną (na mym Kindle’u) i mroczną był Sukkub Edwarda Lee, gdzie jego kanibalistyczne pomysły mrożą krew i to bardzo.

04. Ulubiony bohater thrillera. Z jakiej książki, dlaczego go lubisz? Uzasadnij.
Teddy z Wyspy tejemnic Lehane’a. Uzasadnienie hmm, najważniejsze to co dzieje się w jego głowie jest równie ważne dla całej historii jak to co dzieje się w rzeczywistości, a to jak to opisał autor jest po prostu genialne.

05. Czytając książkę musisz mieć dopasowany soundtrack? Czy w ogóle słuchasz muzyki podczas czytania? Jeśli tak to jakiej?
Nie ma takiej potrzeby. Aczkolwiek po lekturze Drakuli Stokera, odkryłem koncept album Dracula, który nagrali rockowcy Jorn Lande i Trond Holter, słucha się ich miło i przyjemnie, bo dużo melodycznego rocka w tym jest. Jakbyście byli ciekawi to klip do utworu Walking On Water tutaj.

06. Thriller lub horror, który zmroził ci krew w żyłach i długo nie mogłaś o nim zapomnieć.
Chyba Ketchum i jego Dziewczyna z sąsiedztwa, napięcie i brutalność odpychająca, ale zapadająca w głowie, a do tego jeszcze dołożę książki Simona Becketta, w których praca głównego bohatera Davida Huntera, który jest antropologiem jest bardzo realistycznie przekazana, a opisy tego co dzieje się z ciałem po śmierci w odpowiednich warunkach są bardzo dokładne i szczegółowe.

07. Z jakim bohaterem książkowym nie chciałabyś zadzierać?
Marvin z Kostki. Jego krwawe naprawy jakoś nie zachęcają do zawarcia z nim przyjaźni, ale ciekawi mnie czy znalazłby zatrudnienie w naszym NFZ, i ciekawe czy jego obowiązywałby limit pacjentów.

08. Ulubiony thriller, który został zekranizowany?
Cieżko wybrać coś.. Rogi na podstawie Hilla jeszcze czekają na obejrzenie. Z niecierpliwością z kolei oczekuje ekranizacji Pielgrzyma Hayesa, dawno nie czytałem tak rewelacyjnie skonstruowanej książki, thriller szpiegowski w pełni tego słowa, ciekaw jestem wizji reżysera.

09. Książka, która zmotywowała cię do zrobienia/ nauczenia się czegoś nowego w życiu?
Książki nawiązujące do historycznych wydarzeń. Fikcyjny Kacper Ryx, który przybliża czasy polskich królów jak Stefan Batory, czy Henryk Walezy. Piękne słownictwo jakie używa autor Mariusz Wollny zmusiło mnie do odszukania słów staropolskich i wymarłuch jest kilka nawet dwuznacznych jak np. ochędożyć. Odkrywanie naszej historii jest czymś nowym dla mnie, a im bardziej się zagłębiam tym większym się staje patriotą.

10. Jakiego autora chciałabyś poznać osobiście i może nawiązać znajomość?
Ha! Już mi się kiedyś śniło jak byłem na autorskim spotkaniu Ketchuma, może to zapowiedź przyszłości.


Wesołych!

To już czas, to już prawie, tak więc…

Wszystkim odwiedzającym i zabłąkanym w internecie życzę
Zdrowych i błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia,
Obyście ten czas spędzili owocnie w gronie rodzinnym,
nie zapominając o książkach.

Życzy autor.


Taki-Tu-Taki pędzi na hamaki

Miałem strzelić parę zdań o Dniu Szakala, ale ponieważ przyszedł czas odpoczynku i lato ponoć wróciło, choć tego nie widać, ja będę przez jakiś czas w stanie nie-bytu i zastoju tutejszego. Choć wi-fi chyba będzie, to udaje się na szczytowanie w góry więc, jeśli ktoś będzie w Pieninach niech da znać.. zawsze wieczorem opiekunka do dziecka się przyda :O

A na koniec cosik muzycznego o tym, że ludzie zapominają, ale ja jak wrócę się przypomnę. Antemasque czyli Flea i kolegami z The Mars Volta dają czadu.


Jakim jestem czytelnikiem?

Na zaproszenie Tommiego z z Samotni poniżej kilka zdań o tym jakim to ja jestem czytelnikiem 🙂 Wykorzystując łańcuszkowość zdarzenia zapraszam do dalszej zabawy dziewczyny Agę, Lolę oraz Olgę.

– większość książek czytam na czytniku

– jak cosik wypożyczę z biblioteki to przeważnie dopiero jak się orientuje, że muszę oddać, to czytam 😛

– lubię czytać.. w kuchni… choć na dłuższą metę w tyłek ostro wchodzi taboret hehe

– spokój przy czytaniu jest jak najbardziej wskazany, aczkolwiek jak w tv leci ciekawy mecz, to go staram się kątem oka oglądać.. ale przeważnie nic z mecza nie wiem, bo książki za bardzo wciągają hehe

– nie lubię jak mi się przerywa, albo jak zaplanuje czytanie a coś innego mi wyskoczy..

– czytanie w nocy przy lampce jak najbardziej lubię, aczkolwiek ostatnio zapadłem podczas tej czynności w twardy sen i obudziłem się w środku nocy śpiąc na czytniku hehe

– z córką czytamy bajki, ale lubię rymowanki Doroty Gellner, moja mała powoli dorasta do tych książek, ale lubimy roztrzepaną sprzątaczkę, która mniej więcej wygląda tak:

– jak już zacznę czytać staram się książkę skończyć i ostatnio nie było przypadku przerwanie lektury

– czytam jedną książkę jednocześnie, a jak skończę to przeważnie nową zaczynam następnego dnia, gdy w głowie przestanie mi siedzieć atmosfera i świat z tej skończonej 🙂


Wielkanoc

Tym co czasem zabłądzą w internecie i zaglądają tu chciałem życzyć w tym czasie, wszystkiego dobrego…

Wielu łask na ten szczęśliwy czas oraz szczęśliwie spędzonego czasu w gronie rodzinnym i przyjaciół.


Święteczne

Jako, że jednak Święta już prawie są. To tak przydałoby się jakieś życzenia.

Ogólnie mam nadzieje, że będzie dla Was to czas dobrze spędzony. Odpoczniecie w gronie rodzinnym. Niektórzy z Was może poznają najdalszą rodzinę w myśl słów Tuwima Aby się poznać z najdalszą rodziną, wystarczy się wzbogacić…. Hehe. No i obyście, znaleźli czas by przeczytać cokolwiek z długiej listy pozycji oczekujących. Choć u mnie jak mam wolne to trudniej znaleźć chwile na czytanie.

Tak więc.
Wesołych. Błogosławionych Świąt.
Życzy autor 🙂


Rok z Kindle – takie tam uwagi

Jakiś miesiąc zbierałem się do napisania paru uwag o użytkowaniu czytnika przez ostatni rok.

Byłem sceptycznie nastawiony do czytników, ale Kindle stało się podstawowym nośnikiem do czytania. W całym roku 2014 na 52 książki aż 43 czytałem w wersji elektronicznej. To szaleńcze niecałe 83%! Jednak promocje w księgarniach elektronicznych robią swoje. Gdyby jeszcze VAT na ebooki obniżyć z 23% do VAT-u równemu temu obowiązującemu na książki fizyczne, byłoby pewnie lepiej.

Co mi się nie podoba?

Hmm ogólnie widzę podejście w formatach. Kindle akceptuje pliki z rozszerzeniem mobi/azw3. Jednak sklepy nie radzą sobie dobrze jeszcze z konwersją. Pliki mobi często różnią się znacznie od tych epub. I ja jak kupię sobie książkę epub/mobi to przelecę (przekompiluje) w Kindle Previewer i mam w miarę to samo. W czym problem? Ano epub zawiera często style i czcionki które starsza wersja mobi nie akceptuje. Ja miałem problem kiedyś po kupieniu Dodger’a Terry Pratchetta. Po wgraniu pliku mobi (ze stylami czyli KF8) na czytnik ucinało część akapitów. Dziwna sprawa. W pliku wszystko było, a jednak plik mobi oryginalny jak i ten utworzony z epub po wrzuceniu na czytnik był błędny. Dopiero po interwencji wrzucona wersję prawidłową mobi ale już bez stylów.

Dlaczego czepiam się tych stylów? Ano bo nie wiem jak dla Was ale dla mnie formatowanie ma duże znaczenie przy czytaniu. Człowiek jakiś czas spędza przy książce. Mnie osobiście irytuje jeśli gdzieś łamanie wierszy jest zwalone czy inne rzeczy.

No i przy przerzucaniu z epub jest pare problemów.

Pierwszy to czcionki. Książka ma często wbudowaną czcionkę. Jednak Amazon jest na tyle oryginalny, że oprócz swojego formatu w książkach obsługuje wbudowane czcionki, ale tylko jeśli są one w formacie ttf. Jak się pewnie domyślacie część książek ma czcionki otf i jest dupa. Wtedy czcionka jest już brana z czytnika. Wiem wiem, pewnie znajdą się tacy którzy będą twierdzić, że wydziwiam, ale dobrze by było mieć obraz tego co domyślnie dane wydawnictwo chciało przedstawić w książce razem domyślną czcionką. Jak wynika z informacji z jednej z księgarni publio.pl problem jest z licencją czcionek i nie zawsze mogą oni wrzucić ttf.

Druga rzecz to mała pierdoła ale mająca duży wpływ na wygląd książki.
Każda książka to html+style css. Style w plikach html są podlinkowane w nagłówkach w sposób:

link href=”../Styles/mojestyle.css” rel=”stylesheet” type=”text/css”

ha! ale często brakuje w książkach type=”text/css”! i to powoduje że mamy kupę. To znaczy jest spoko, ale nie na tyle, aby cieszyć się porządną książką za którą dało się czasem nie małą kasę.

Co by tu jeszcze z minusów wizualnych. Aaaa! No nie wiem czemu, ale często tekst jest wyrównany do lewej strony. Kto to wymyślił? Wyobrażacie sobie książkę w której tekst nie jest wyjustowany tylko wyrównany do lewej? Hmm wygląda to niezbyt ładnie. Nie każda też książka ma dodane dzielenie wyrazów, lecz z tym można sobie w miarę poradzić używając znanego programu do zarządzania książkami na czytnikach tj. Calibre.

Dużo tych technicznych rzeczy jest, które pozwolą nam udoskonalić książkę. Wystarczy mieć Calibre, Kindle Previewer i Notepad++. Mi to nie przeszkadza, bo ja lubię pogrzebać tu, tam i sobie poprawie, ale ile użytkowników nie umie? Może im to nie przeszkadza, a może czepiam się. W każdym razie do doskonałości w książkach elektronicznych trochę jeszcze brakuje.

Ale z fajnych rzeczy to jest takie rozwiązanie przesyłania książek bezpośrednio na Kindle za pomocą programu Send To Kindle. Ja już kabla nie używam. Wystarczy po zainstalowaniu Send To Kindle kliknąc prawym na książce wysłać, a w Kindle’u włączyć wi-fi i zaraz się ściągnie. Dobre rozwiązanie, a nawet bardzo.

Książki elektroniczne coraz częściej mają premierę równo z wydaniem papierowym, a zdarzają się też przypadki, że są wcześniej niż papier na przykład Wołanie kukułki było na tydzień przed.

Mimo pewnych technicznych pierdołek które mogłyby poprawić odbiór książek elektronicznych to Kindle, a w zasadzie też inny czytnik pewnie też to świetne rozwiązanie dla każdego mola książkowego. W PL rynek ebooków to jakieś 3% całości, dla porównania w USA w 2012 roku było już 30% więc ogromna różnica. Wszystko idzie w dobrą stronę. Wiadomo jak rynek się powiększy, to konkurencja będzie większa wśród księgarni i ceny będą spadać.


takitutaki @ booklikes

Jakiś czas temu założyłem konto na booklikes. Ciekawy serwis do katalogowania swoich książek i wrzucania recenzji.

Mam już konto na goodreads, lubimyczytac i teraz jeszcze tam hehe Człowiek chłonie wszystko co mu dają.

Jeśli ktoś ma tam konto może też poszukać tam mnie, w miarę będę wrzucał też tam swojej opinie.

Może macie już wyrobioną opinie o tym serwisie? Wygląda schludnie, można łatwo dodać książki z podstawowymi danymi.

takitutaki @ booklikes

booklikeslogo


lato..muzyka i praca

Czas letni zawsze tak wpływa na mnie, że jak słońce się pojawi, to przeważnie mam ochotę na słuchanie muzyki lekkiej zwiewnej i mało hałasującej. Czasem te wyciszenie, że atmosfera robi się z lekka senna, ale w pracy trochę snu nie zaszkodzi. W końcu pracownik wypoczęty, pracownikiem wydajniejszym.

Gdy na początku lat 90. rodzice zakupili wieżę marki Sony z odtwarzaczem CD na polskim pirackim rynku płyt było w sumie dość dużo. Wpływ na ich zakup był średni z mojej perspektyw 10-latka. Większość muzyki słuchanej w tym czasie była właśnie taka dance i takie mniej ambitne klimaty. Aczkolwiek pierwszą płytą jaką kojarzę w naszej kolekcji była składanka reggae i to nawet oryginał był. Latem ta muzyka jak najbardziej do mnie przemawia.

Lato. Dziwna pora. Kiedyś kojarzę jakieś akcje z rmffm jak inwazja mocy, bieganie po podwórku za piłką (itede itepe). Dwa miesiące laby. Teraz jest to jedynie dwa tygodnie urlopu i do pracy. Chyba, że przydarzy się L4, ale lepiej z tym nie eksperymentować.

Ale miało być o muzyce, a się rozwodzę o jakiś popierdułach. No więc muzyka letnia. Co by tu zapodać. The Roots, Nneka, Nightmares on Wax… Morcheeba.. tak tak.. swego czasu katowałem płytę Morcheeby Charango, a to już przeszło 10 lat od jej wydania. Dobra do usypiania. No to żeby nie było, że pierwszy z brzegu to niech będzie trzeci kawałek z tej płyty.

Sennie, no nie? A jest tam kawałek z jednym z mych ulubionych głosów czyli Kurt Wagner oj.. ale jak już jestem przy nim, to swego czasu zapodał ze swoim zespołem Lambchop cover Sisters of Mercy jeden z najlepszych jaki słyszałem. W sumie też się nadaje na leniwe letnie popołudnie.

Tak się powinno robić covery.

Żeby ożywić atmosferę to wspomnę o niejakim Junkie XL. Jest to DJ znany szerzej z remiksu jednego z utworów Elvisa. Ja w zasadzie znam jego jedną płytę Radio JXL. Dwupłytowy album, eletronika, reggae i jakieś beaty. Kupa gości m.in. Saffron (pani co śpiewała w zespole jednego hitu Republica a hit to Ready to Go), Peter Tosh, Gary Numan czy Anouk. Ja wybieram z zestawu utwór z Salomonem Burke (amerykański piosenkarz soulowo rockowy). Ogólnie cała płyta świetna, choć u nas średnio znana.

A wiecie co jest najlepsze? Jak się tak człowiek pół dnia z taką muzyką zaznajomi, to ma jej z leksza dość. Przynajmniej ja muszę ją dawkować w miarowy sposób. I tak rock to jest to co tygrysy lubią najbardziej, a jak jest lato to najlepszy jest stoner rock. No więc na koniec coś co niedawno gdzieś wyszperałem zespół Stoner Train. Rock!


Nocnie muzycznie

Jest noc.. noc sprzyja różnym czynnościom, którym się oddajmy chętniej lub też mniej. Współczuje tym którzy muszą robić nocki i zarabiać na chleb, a później oddawać część naszemu kochanemu mniej lub bardziej Państwu (przez duże P a co! ku chwale ojczyzny! przez małe oj! a co!).

Ja czasem, gdy mam okazję lubię sobie strzelić piwko, jedno lub dwa i założyć słuchawki oddać się błogiej mniej lub bardziej przyjemności słuchania różnych dziwnych dziwności.

Jak już o muzyce piszę to muszę nie ma bata napisać o The Music. Swego czasu jak debiutowali byli bardzooo młodzi.. pierwsze EP-ki były świetne. Pierwsza płyta też niczego sobie. Później już było gorzej. Aha, panowie są z Zjednoczonego Królestwa (UK) i podlegają jego wielmożnej Elżbiecie, czyli z Wielkiej Brytanii (ile to człowiek się napisze, żeby było ciekawie eh). Ale, wracając do sedna sprawy, czyli muzyki, są w ich twórczości utwory przy których mam ciary mimo, że słucham ich n-ty raz. Też tak macie czasem, że jak usłyszycie jakiś utwór to nagle ciary przechodzą? Ciekawe uczucie, a jeszcze w lecie w środku lata, w autobusie w otoczeniu emerytek, nawet wtedy się zdarza. No dobra, dwa utwory z EP-ek wczesnych.. wtedy Ci chłopacy mieli 16, 17 lat szaleństwo jak o tym pomyślę, ale jaka moc jest w tym, szczególnie w instrumentalnym The Walls Get Smaller.. ach szaleństwo, szkoda, że nie poszli w tą stronę w swojej twórczości, a mieli potencjał o czym świadczą inne utwory z EPek. Aż szkoda, że skończyli działalność, choć po ostatnich płytach trzeba stwierdzić, że najlepsze mieli już dawno za sobą.

Miłego odsłuchu!

no to jeszcze dorzucę The People fajnie śpiewane z japońskim ludem z Harvey’em na jednym z ostatnich koncertów…


Dźwięki wyszukane z mej ręki

Swego czasu gdzieś przez przypadek natrafiłem na płytę artystki co się zowie Eivør Palsdottir. Nie pytajcie jaki to przypadek i gdzie, ale z przypadków to zdecydowanie powinien być wołacz O! 😉 Jak się okazało artystka jest z Wysp Owczych i gra muzykę z elementami folku, trochę elektroniki, trochę rocka no i ten głos! To jest coś. Na YT znalazłem nawet jak śpiewa May It Be ze ścieżki z Władcy Pierścienia. Posłuchać możecie tego tutaj. Ja jednak podzielę się utworem z płyty Room pt. Rain. Ależ mi to w głowie siedziało. Ładnych parę dni. Jest też dostępna wersja akustyczna, bardzo fajna. Oczywiście na Youtube, polecam, bo Eivør jest piękną kobietą o pięknym głosie. Czego więcej trzeba 🙂 Mógłbym zrecenzować całą płytę Room, bo cała jest bardzo ciekawa, ale co tam.. ja się na muzyce nie znam. Wolę słuchać.

AA byłbym zapomniał.. ostatnio też, gdzieś przypomniał mi się utwór, który trochę pasowałby do książki Bracia Sisters, też go dziś trochę pomęczyłem.

Ku chwale Ojczyzny!