o książkach i nie tylko

2012

Przeklęty Astrolog [Szmaragdowa Tablica – Carla Montero]

Książki o zagadkach, które mają w sobie moc mogącą mieć znaczny wpływ na ludzkość należą do domeny takich pisarzy jak choćby Dan Brown. Z opisu Szmaragdowej Tablicy hiszpańskiej pisarki Carli Montero można odnieść wrażenie, że będziemy mieli do czynienia z podobną pozycją. Jednak nie do końca tak jest. Czy to źle? Hmm zależy od nastawienia, jak ktoś na to liczył, może się zawieść, ale jest tam coś innego, historia rodziny naznaczonej odpowiedzialnością, która prawie zgubiła ich ród. No, ale najpierw trochę na temat fabuły.

Akcja toczy się wielotorowo. Najpierw jesteśmy w czasach renesansu z Giorgione, malarzem, który tworzy obraz skrywający tajemnicę. Do końca nie dowiadujemy się jaką. Jednak jest to coś na tyle ważnego, że po przenosinach do czasów drugiej wojny światowej sam Adolf Hitler wierzy, że jest w tym obrazie coś co pozwoli mu urosnąć w siłę. Astrolog, bo o tym obrazie mowa, staje się elementem śledztwa majora SS Georg von Bergheima, który doprowadza go do pewnej żydowskiej rodziny Bauerów posiadającej pokaźną kolekcję dzieł sztuki. Jednak przed rewizją nazistów Alfred Bauer ukrywa swoją córkę Sarah i wysyła do Paryża. Losy które później prowadzą bohaterów różnymi ścieżkami nie są przyjemne, tym bardziej, że wojna nie sprzyja czemukolwiek dobremu, a wyznawcom judaizmu na pewno. Jest jeszcze wątek główny w czasach współczesnych, w których Konrad znajduje list Georga von Bergheima do swojej żony w którym pisze o Astrologu, tak więc tu też zaczyna się śledztwo i poszukiwania przez jego dziewczynę Anę, która jest znawcą Giorgione.

Trochę z tego co opisałem wygląda, że jest śledztwo na śledztwie. No coś w tym jest. Jednak odnoszę wrażenie sam obraz i tajemnica jest tylko pretekstem do pokazania skomplikowanych relacji, zakazanej miłości i trudnych ludzkich wyborów jakie trzeba było dokonywać podczas wojny. Ciekawym bohaterem jest von Bergheim, który jak to nazista jest trudnym do polubienia w książce o wojnie. Jednak koniec końców jakąś sympatią do niego zapałamy.

Zbliżając się do końca książki trochę stała się ona przewidywalna, mimo to nie ważne już było dla mnie czy tajemnica obrazu zostanie wyjaśniona, ważne były losy bohaterów i to co się z nimi stało, no i co się stanie. Kto się okaże czarnym charakterem, kto w pewnym sensie zwycięży w tej historii moralności i etyki.

Jeśli lubiliście wspomnianego na wstępie Browna, to muszę przyznać, że w porównaniu z jego książkami jest tu więcej obyczajowości i akcja jakby się toczyła wolniej. Lecz z pewnością mogę polecić książkę, mimo swojej objętości człowiek nie ma wrażenia, że jakoś powieść się rozwlekła, było w sam raz, co świadczy o tym, że została świetnie napisana.

Wydawnictwo Rebis
Szmaragdowa tablica Carla Montero
s. 672, 2013 rok wydania
Ocena: 4/5

Tak było w 2012

Postanowienia noworoczne mają to do siebie, że często zapał opada z biegiem roku. Moje postanowienie na rok 2012 dotyczyło książek i czytania. Chęć powrotu do czytania była tak ‚silna’, że pierwszą książkę zacząłem czytać z początkiem roku.. czyli w marcu hehehe no bo przecież rok powinien się zacząć od wiosny, no nie?

Ale wracając do książek, było ich 47, a myślałem, że przeczytam z 10 może trochę więcej..

Które książki bym polecił?

Tym co lubią kryminały retro polecam serię Franka Tallisa z doktorem Libermannem w roli głównej. Poza tym zaskoczyła mnie książka Rebbeki Pawel pt. Śmierć nacjonalisty która jest też kryminałem, ale klimat wojny domowej w Hiszpanii robi świetne wrażenie. Totalnym zaskoczeniem był Killer autorstwa Toma Hinshelwooda (aka Tim Wood). Książkę tą w bibliotece wybrała mi siostra i jakoś sceptyczny byłem, tym bardziej, że z listy książek przygotowanej co miała nie wybrała żadnej co chciałem hehe. Ale już jak siadłem do Killera to wsiąknąłem. Wartka akcja. Agent Wiktor niczym Bourne za najlepszych czasów skacze, biega, obserwuje, strzela i takie tam, co tygrysy lubią najbardziej.

Co mnie zawiodło?

W zasadzie po pierwsze jakoś mało czytałem rodzimej literatury, bo z tych 47 książek tylko dwie są polskich autorów. Trochę mało. Może 2013 będzie lepszy pod tym względem. Poza tym dwóch książek nie dokończyłem i jak w jednym tak i w drugim przypadku padłem po 200 stronach i jakoś sie złożyło, że oby dwie to takie 800 stronicowe cegły. Pierwsza to Forteca w źrenicy czasu Cherryh C. J., a druga Robert Ludlum Kryptonim Ikar. Może w złym czasie zabrałem się za nie? Ale może w przyszłości powrócę do nich.

I co teraz?

Ano teraz mamy nowy rok. Kończę czytać książkę, która się nie załapała na poprzedni. Plany mam duże a czasu jak na lekarstwo. I tak czytam do późna, córka budzi mnie w nocy, a później trzeba się kawą w pracy ratować. Ale można. Jak ktoś powie mi, że nie ma czasu na czytanie, to mu powiem: To sobie go znajdź 🙂

Ku chwale ojczyzny! 😉


Poirot, mon ami!

David Suchet, jeden z odtwórców roli Herculesa Poirota

Święta po ponoć najlepszy czas by czytać klasykę. A jak klasyka to Agatha Christie. Przyznam, że przygody Poirot znałem tylko z TV i od jakiegoś czasu zabierałem się do przeczytania pierwszej części jego przygód. No, bo chyba dobrze wiedzieć jak to się zaczęło.

A zaczęło się typowo. Morderstwo. A jakże inaczej. Narratorem książki jest Arthur Hastings przyjaciel Poirot, który spędza urlop w Styles u znajomego Johna Cavendisha. Jego matka (Cavedisha) wyszła za mąż za podejrzanego typa Alfreda Inglethorpa. Zdaje się, że tylko pani domu Emilia Cavendhish pała sympatią do Alfreda, a reszta podejrzewa że jest on naciągaczem, który chce wykorzystać majątek żony. Służąca Ewelina Howard opuszcza dworek w Styles przepowiadając, że stanie się coś strasznego i źródłem nieszczęścia będzie pan domu. Jak powiedziała tak też i się stało. Jednej z nocy Emilia zostaje otruta i zaczyna się dochodzenie. Hastings korzysta z pomocy Poirota, który też przypadkiem jest w Styles.

Musze przyznać, że zwrotów akcji jest tu dużo. Akcji jak akcji, ogólnie jest ona typowa, a w zasadzie nie należy tego nazywać właśnie akcją, a raczej pewnego rodzaju dedukcją. Narrator i Hercules Poirot przedstawiają kolejne koncepcje, choć Belg jest bardziej tajemniczy i skryty czym denerwuje swojego przyjaciela na koniec zaskakując wszystkich rozwiązaniem, które mnie trochę zaskoczyło (w 50% :P), gdyż moja dedukcja była troszkę inna. I za to cenię Christie która miesza niesamowicie. Nie ma tu jakichś profilów psychologicznych bohaterów liczą się czyny i skutki.

Wszystkim którzy lubią kryminały klasyczne, które przeważnie rozwiązują się w zamkniętym gronie podejrzanych, i lubią pogłówkować bardzo polecam pierwszą część przygód Poirot!

Wydawnictwo Iskry
Tajemnicza historia w Styles, Agatha Christie
seria: Hercules Poirot tom 1 
s. 212, 1992 rok wydania
Ocena: 4/5

Rapp – Super-Szpieg

Pierwszy raz z thrillerami szpiegowskimi miałem do czynienia poznając przygody Jasona Bourne’a. Trzeba przyznać, że bardzo mi się spodobały. Ekranizacja z Mattem Damon’em w roli głównej też należy do moich ulubionych adaptacji filmowych. Dlaczego o tym pisze? No bo już na okładce książki Vince’a Flynna mamy wyraźnie zaznaczone, że będziemy mieć do czynienia z nowym Bourne’em.

Mitch Rapp, bo o nim mowa to cudowne dziecko agencji CIA. Poznajemy go w momencie, gdy dociera na szkolenie na które skierowała go niejaka Irene Kennedy. Mitch po utracie dziewczyny w zamachu terrorystycznym postanawia w jakiś sposób się zemścić i tak po roku od tego wydarzenia trafia na wspomniane szkolenie. Szkolenie to nie jest przyjemne i dowiadujemy się jak wyglądają początki Rappa, bo książka jest bodajże jedenastą z serii o tym bohaterze, ale Flynn dopiero teraz przedstawia co się działo przed wszystkim i jak doszło do zatrudnienia gwiazdy CIA.

Muszę przyznać, że książkę czyta się bardzo dobrze. Flynn obrazowo i dokładnie opisuje wydarzenia. Możemy za poznać Bejrut i ogólnie spojrzeć na Liban przez pryzmat wojny domowej, ale nie tylko, bo poza Arabami i Amerykanami w całą akcję zaangażowany jest też wywiad rosyjski, tak więc klimat rosyjski też da się tu wyczuć.
Oprócz Rappa najważniejszą postacią książki wydaje się być Stan Hurley. Świetna postać i pokręcona zarazem. Odważny i rozważny i trochę rywalizuję z Rapp’em w którym większość agentów CIA widzi młodego Hurleya.

Amerykański zabójca

Cieszę się z faktu, że w przyszłym roku produkcja wejdzie na ekrany kin. Póki co jedyną potwierdzoną osobą do udziału w produkcji jest Bruce Willis, który zapewne zagra Hurley’a. Pożyjemy zobaczymy, ale książka to rzeczywiście świetny materiał na niezły film akcji, a w oczekiwaniu wszystkim fanom Bourne’a polecam z czystym sumieniem tą książkę.

Wydawnictwo Buchmann
Amerykański zabójca, Vince Flynn
s. 414, 2012 rok wydania
Ocena: 4/5

Niezgodna no. 2 na 2

Pierwsza część Niezgodnej spodobała mi się do tego stopnia, że gdy tylko w bibliotece pojawiała się jej kontynuacja, to zaraz ją wypożyczyłem i nie dałem szans innym czytelnikom. Byłem szybki i zdecydowany, mimo, że czytałem jeszcze biografię Iwana. Ale zanim będzie o drugiej części muszę napisać, że pierwsza bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Jak do niej siadłem to tylko przewrócenie ostatniej strony pozwoliło mi się zająć czymś innym (tak tak, to był weekend, bo inaczej krucho z czasem by było). Chyba jestem jednym z nielicznych czytelników, którzy najpierw sięgnęli po książkę pani Roth nie czytając wcześniej Igrzysk Śmierci. A dodam, że z Igrzysk przeczytałem tylko pierwszy tom i jakoś blado wypadł przy Niezgodnej. Tutaj mamy pięć frakcji, tam dwanaście dystryktów, które jak dla mnie były słabiej opisane, a tu wiemy co i jak w każdej frakcji. Przez to Niezgodna wydaje się bardziej spójna. Nie pisze nic o treści bo zakładam, że większość zna jedną i drugą trylogię.

Ale wróćmy do Niezgodnej 2 czyli Zbuntowanej. I tu muszę przyznać, że jest ok, ale nie ma szału. Frakcje walczą, układają się, knują, symulują. Dowiadujemy się co z tą Niezgodnością. Kto jeszcze cierpi na tę przypadłość co Tris. Kto nie lubi tej Niezgodności. Kto będzie chciał ją wykorzystać i dlaczego. Ale też dowiemy się dlaczego i po co są te frakcje. Jak czytałem książkę, to jakoś tak przewidywalna mi się ona wydawała. Poza tym akcja jakoś wolniej przebiega niż w pierwszej części. Wątki miłosne w książkach nie przeszkadzają mi, ale tu jakoś tak mi się dłużyły i chyba działały ogólnie na minus.

W przyszłym roku będzie można zobaczyć ekranizację pierwszej części i się zastanawiam czy będzie to taki sam gniot jak Igrzyska Śmierci, których się nie dało za bardzo oglądać, a przynajmniej jak ktoś nie czytał książki to powinien sobie ekranizację odpuścić. Czy tutaj będzie tak samo? Boję się, że tak.

Okladnka

Zbuntowana

Tak jak czekałem na tą książkę z nadzieją, że pochłonie mnie, tak na przyszłoroczną ostatnią część już nie będę czekał. Może się mylę, ale lepiej się chyba miło rozczarować niż zawieść duże oczekiwania.

Wydawnictwo Amber
Zbuntowana, Veronica Roth
s. 384, 2012 rok wydania
Ocena: 2/5

Prawie kryminał

Przeglądając gdzieś tam coś tam (ależ wyszukane określenie eh), czyli oczywiście książki natrafiłem na książkę Olle Lonnaeus’a a właściwie Lönnaeus, bo jak się dowiemy z książki Jonsson to nie to samo co Jönsson (ale to pewnie tak jak u nas Krol to nie Król). Lönnaeus przez 20 lat był dziennikarzem jednej ze szwedzkich gazet piszącym o politycznej sytuacji w Szwecji, Europie i na Bliskim Wschodzie. Powieść jaką zadebiutował na rynku pt. Pokuta jak najbardziej potwierdza wiedzę jaką zdobył podczas swojego dotychczasowego zajęcia. Świeżo po przeczytaniu książki nawet można mieć wątpliwości czy jest to powieść kryminalna czy raczej właśnie obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Ja bardziej skłaniałbym się ku temu drugiemu. Śledztwo jakie niby prowadzi główny bohater jest prowadzone jakoś tak nieporadnie i w kilku momentach, gdy mogłoby się coś wyjaśnić ‚detektyw’ odpuszcza zbyt szybko niczym polscy obrońcy odpuszczający krycie w meczach na Euro. Ale do rzeczy.

Głównym bohaterem jest Konrad, który wraca w rodzinne strony po 30 latach. Powodem powrotu jest morderstwo w którym giną jego przybrani rodzice, a oprócz jego przybranego brata to Konrad jest jednym ze spadkobierców pozostałego majątku, a jak się okazuje majątek ten nie jest mały, gdyż staruszkowie swego czasu wygrali na loterii, ale jakoś nie mieli pomysłu co z wygraną zrobić więc zostało dla potomnych. Jak się okazuje spadek staje się jednym z głównych motywów zabójstwa a Konrad staje się jednym z podejrzanych. Na domiar złego głównego bohatera męczą wspomnienia z dzieciństwa, które nie pozwalają mu spokojnie egzystować w małej mieścinie a prowadzą do odkrycia co się stało z jego biologiczną matką i dlaczego, gdy miał 7 lat nagle zniknęła. Ten motyw jest jednym z głównych w książce i prowadzi do rozwiązania sprawy, ale w zasadzie momentami zapominamy, że mamy do czynienia ze kryminałem. Dużo jest tu opisów wspomnień dzięki poznajemy jak wydarzenia z dzieciństwa miały wpływ na dorosłe życie głównego bohatera. Autor także opisuje społeczeństwo szwedzkie oraz problemy z jakimi się boryka. Faszyzm, dyskryminacja, czy problemy emigrantów polskich czy cyganów, to wszystko doskonale zostało zobrazowane. Widać, że Lönnaeus dobrze się czyje w tych tematach, dlatego dziwi mnie, że wydawca reklamuje książkę jako lepszego Larssona, bo tak jak pisałem wątek kryminalny niekoniecznie jest tu najważniejszy. Mi się dobrze czytało, bo ogólnie dość dużo ostatnio kryminałów czytam i było to dla mnie pewną rodzaju odskocznią, ale jeśli zastanawiacie się czy wydać kasę na tę pozycję to raczej radziłbym rozejrzeć się za tą pozycją w bibliotece abyście nie byli zawiedzeni.

Wydawnictwo Rea 
Pokuta, Olle Lönnaeus 
s. 380, 2011 rok wydania
Ocena: 2.5/5

Rizzoli – Twarda Sztuka

Tess Gerritsen z zawodu jest lekarzem internistą. Jeśli pisze takie świetne książki, to ciekawe jaka jest w fachu w którym się trudni na co dzień. Skalpel to druga część serii o detektyw Jane Rizzoli. W zasadzie, kto nie czytał pierwszej części, to obowiązkowo musi nadrobić lekturę, bo bez przeczytania Chirurga nie będzie mieć pełnego obrazu zamierzeń autorki.

W tej części po serii morderstw w Bostonie Jane od razu widzi podobieństwo do morderstw Warrena Hoyta (tutułowy chirurg z pierwszej części), który odsiaduje wyrok w więzieniu. Po paru dniach okazuje się że Warrnen uciekł i sprawy bardziej się komplikują. W sprawę miesza się FBI, które nie zawsze ma to w zwyczaju, co też bardzo niepokoi Jane.

Książkę czyta się świetnie. Mimo, że zajęło mi to przeszło tydzień jestem pod wrażeniem rozmachu i dynamiki książki. Z pewnością na dobre (w porównaniu z pierwszą częścią) wyszło skupienie uwagi już tylko na Jane i na niej skupieniu narracji, bo w pierwszej części mielimy jeszcze przeskakiwanie z Cathrine Cordell czy Thomasa Moore’a. Na pewno dużą zaletą są opisy medyczne jakie w książce zamieszcza autorka, które momentami są drastyczne i makabryczne. Zawsze wyobrażam sobie jak by wyglądała ekranizacja takiej sceny i czy pokazane zostały w równie ‚malowniczy’ sposób jak je opisała pisarka.

Sama postać Jane Rizzoli jest bardzo wyraźna. Dowiadujemy się co musi przejść jedyna kobieta w wydziale zabójstw w Bostonie. Jaką musi wykazać się wytrwałością i odwagą, aby koledzy po fachu ją szanowali jako współpracownika. Trzeba ją podziwiać za tą wytrwałość i za to że realizuje swoje marzenia z czasów dzieciństwa, czyli bycie policjantką.

No cóż. Pozostaje zachęcić wszystkich do sięgnięcia po serię z Rizzoli. Ja za chwile sprawdzę czy kolejny tom jest dostępny w bibliotece.

Wydawnictwo Albatros
Skalpel, Tess Gerritsen 
seria: Rizzoli & Isles (tom 2)
s. 350, 2003 rok wydania
Ocena: 5/5

Martin Beck na tropie

Zaczniemy od dwóch książek. A co tam. Autor jeden (a w zasadzie dwóch). Maj Sjowall i Per Wahloo bo o nich mowa uważani są za klasyków powieści kryminalnych więc nie dziwne, że sięgnąłem po serię z Martinem Beckiem.

Sięgnąłem po dwa pierwsze tomy Roseanna Mężczyzna który rozpłynął się w powietrzu.

Tematem pierwszego jest morderstwo kobiety, której tożsamość jest zagadką. Identyfikacja ciągnie się strasznie. Lata 60-te cechowało to, że technicznie nie było możliwości szybkiej identyfikacji, żadnych baz danych itd. Poznajemy sposób pracy policji, który nie ma co ukrywać był dość nudny jakby nie patrzeć. Śledztwo ciągnie się miesiącami. Przez ten czas poznajemy Martina Becka. Przekonujemy się jak oddany jest pracy kosztem życia rodzinnego, ale także wykazuje on się niezłą intuicją, która ostatecznie doprowadza do rozwiązania zagadki.


W kontynuacji Beck zostaje wysłany do Budapesztu w poszukiwaniu pewnego dziennikarza. Wyrwany z urlopu detektyw miota się po stolicy Węgier i tak jak w pierwszym tomie i tutaj mamy do czynienia z zastojem w śledztwie, aż po długich niecierpliwych dniach w których to Martin zastanawia się co zrobić i jak problem ugryźć, sprawa zostaje rozwiązana.

Trzeba przyznać, że serię cechuje brak jakichś dynamicznych scen akcji, ale są to kryminały w tzw. ‚starym stylu’. Mi brakowało czegoś, szczególnie w pierwszej części. Jeśli lubicie czasy dzwonienia z budek telefonicznych, telegramów itp. to na pewno będziecie zadowoleni. Ja sięgnę po kolejne części serii (a jest ich 10) mimo, że akcja czasem jest tu monotonna i nie ma nagłych zwrotów akcji. Martin Beck chyba jest po prostu bohaterem, który da się lubić.

Ocena ma: 3/5

Wydawnictwo Amber, Roseanna, s.224, 2009 rok wydania
Wydawnictwo Amber, Mężczyzna który rozpłynął się w powietrzu, s.184, 2009 rok wydania