o książkach i nie tylko

2015

Hodowanie rogów [Uczeń diabła – Kenneth Bøgh Andersen]

Literatura młodzieżowa na koniec roku. Tak się złożyło. Zamiast życzeń póki co parę zdań i refleksji z zakończonej lektury pierwszej części z serii (shit znów zaczęta seria) duńskiego pisarza Kennetha Bøgha Andersena. Seria pt. Wielka wojna diabłów .

Wszystko się zaczyna w szkole. W której jak to bywa, ktoś wiedzie prym, ktoś inny obrywa (rym niezamierzony). Filip Engell jest takim, który właśnie został wylosowany do obrywania. Soren, szkolny zabijaka właśnie sobie go dziś upatrzył. Z opresji ratuje go woźny, ale Soren nie odpuszcza i przez niego wpada pod samochód. Ten uczynny i przemiły chłopak, życzliwy na każdym kroku, który też nie kłamie przeżywa jakże duże zdziwienie, gdy staje przed bramami… piekła. W zasadzie to nie wie początkowo gdzie trafił.. ale szybko się wyjaśnia. Jak się okazuje zaszła pomyłka i ten wręcz anielski trzynastolatek w zasadzie nie powinien umierać. Co zrobić? Lucyfer już zaplanował, że wobec trapiącej go choroby.. ma trafić tu teraz jego następca. Lecz jak wykrzesać zło z osoby, która przeprasza i dobrze się zachowuje? Jest plan, ale czy zdążą go zrealizować zanim śmierć (Mortimer) przyjdzie po Lucyfera?

Na pewno młodzież, to jest docelowy odbiorca tej serii, ale mi jakoś podpasował humor autora. Jest parę fajnych choć gdzieś już zasłyszanych pomysłów. Bóg i Lucyfer rzucający kostką, ulica wybrukowana ludzkimi głowami, czy też ciekawy Ogród Samobójców. Jest też parę rzeczy które pozwolą się zastanowić nad tym, czy rzeczy złe są takie zawsze, czy może jednak mają jakiś ukryty cel, czy jak kogoś kopniemy w tyłek, to z pożytkiem czy nie, albo czy kłamstwo jest równe kłamstwu.

Młody czytelnik, może z tej lektury wynieść pewną mądrość życiową, że zło zmienia człowieka i obcowanie ze złem jak najbardziej. Kto z kim przystaje takim się staje? W pewnym sensie tak, ale jest nadzieja, bo są tacy, którzy mogą się nie oglądać na innych i na tym mogą wyjść dobrze, choć przedstawiony obraz jest taki, że w zasadzie robiąc niewielkie złe rzeczy (grzechy), możemy stać się naprawdę złą osobą.

Tak jak pisałem podobał mi się humor autora i jego lekkość.

– Sztambuch? A co to jest sztambuch?
– To taka książeczka, w której zapisuje się rozmaite sprawy, których nikt inny nie może czytać.
– Czyli dziennik?
– Nie rozumiem, czy to odpowiednik naszego nocnika?

Reasumując książka z ciekawym pomysłem i dość fajną jego realizacją. Moralizatorsko skierowana do młodszego czytelnika, ale mimo to może to być ciekawa lektura dla starszych osób.

Uczeń diabła, Kenneth Bøgh Andersen
Jaguar, s. 368 | 2011 (org. 2005)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Deszczowa i zimna Szkocja [Czarny dom – Peter May]

Już prawie nowy rok, więc trzeba jeszcze wrócić do tych zaszłości ze starego. Iż gdyż na podsumowania i kumulację jeszcze przyjdzie czas. Czarny dom Petera Maya to pierwszy tom trylogii. Książka bardzo klimatyczna. Peter May, szkot, który w Szkocji pracował całe życie, to też i o Szkocji jest tutaj. Swego czasu dostał nawet nagrodę dla najlepszego dziennikarza szkockiego. Etniczność Szkocji to chyba będzie charakterystyczny punkt jego książek. Przynajmniej tak jest tutaj.

Głównym bohaterem książki jest Fin MacLeod, który po śmierci syna zostaje rzucony w wir śledztwa w swoje rodzinne strony. Na wyspie Lewis dochodzi do morderstwa i Fin ma sprawdzić czy ma to związek z wcześniejszym morderstwem, a że przyda mu się oderwanie myśli od żałoby, to szef wpycha go w zasadzie w wiry przeszłości.

To co udało się autorowi świetnie stworzyć, to swego rodzaju surowego klimatu szkockiej prowincji. Prowincji na której ludzie mają swoje przyzwyczajenia i swoją kulturę. Tradycja gaelicyjskiego rytuału na wyspie Sula Sgeir i zdobywania tam ptactwa jest nie jest lekko przedstawiona i można poczuć wiatr we włosach, a nawet dostać choroby morskiej czytając opisy autora. Autor prowadząc dwutorowo narrację zacieśnia bardzo relacje głównych bohaterów. Fin poniekąd zostaje włączany do starej społeczności i rozliczany z przeszłości od której nie jest łatwo mu uciec. Do końca nie wiadomo, czy sam chce uciec od tego co zostawił po śmierci syna, czy jeszcze bardziej uciec na ląd. Jest na totalnym rozdrożu życiowym. Duży opór nasz bohater spotyka ze strony miejscowej policji, gdzie tamtejszy szef nie kryje, że chce się go pozbyć i odesłać, co z kolei powoduje jeszcze większe zaangażowanie w śledztwo.

Trochę zaskoczyła mnie ta lektura. Jej klimat, złożoność bohatera oraz ciekawa intryga, to wszystko powodują wzrost apetytu przed lekturą kolejnych części. Jeśli Petar May równie barwnie i realnie będzie oddawał tamtejszą rzeczywistość, to nie ma co czekać i czas zakotwiczyć w Szkocji.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Czarny dom,  Peter May
Albatros, s. 464 | 2014
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Gliwice i noir [Wampir – Wojciech Chmielarz]

Gliwice miasto na prawach powiatu w południowej Polsce, na Górnym Śląsku, w województwie śląskim, położone na Wyżynie Śląskiej, nad rzeką Kłodnicą – za wikipedią. Miasto w którym autor Wojciech Chmielarz spędził kawał życia i przyznam, że ja też. Jeśli chodzi o mnie było to ładnych parę lat studiów. Tak się złożyło, że nie przyszło mi mieszkać tam, ale dojeżdżałem codziennie i w autobusie linii 194 spędziłem kawał czasu. Drugą część czasu studiów oprócz nauki spędziłem szlajając się po różnych knajpach zamiast siedzieć na wykładach i dlatego często lądowało się w Dziupli czy choćby Spirali. To było dawno i nieprawda. Teraz przyszedł na sentymentalny powrót w te okolice. Powrót bardzo udany, bo to przecież Chmielarz, a u niego nudno nie jest.

Mateusz skoczył z budynku. Matka jednak nie daje wiary ustaleniom prokuratury i nie przechodzi do porządku dziennego. Z resztą która matka po śmierci syna to robi? Na polecenie jego adwokata zostaje wynajęty Dawid Wolski. Można powiedzieć, że jest detektyw do którego poszlibyście w sytuacji jeśli nie chcielibyście dużo wydać, albo nie zależałoby Wam na rzetelności. Choć o tym jego klienci do końca nie widzą. Na przykład dla jednego klienta sprawdza czy żona go nie zdradza jednocześnie mając z nią romans, ot grunt aby kasa się zgadzała. Z Dawida to po prostu taki cwaniaczek trochę i do tego syfiarz o czym świadczy wygląd jego mieszkania. Jednak mimo swoich wad, to jakoś uda mu się zakręcić w odpowiednich miejscach i dowiedzieć faktów o denacie, które mogą doprowadzić do wyjaśnienia pozornie błahej sprawy.

To, co cechuje prozę Chemielarza, to pewna łatwość w tworzeniu postaci co do których czytelnik ma trudności z polubieniem. Dawid jest odpychający, a jego celem zdaje się być tylko nastawienie na kasę, choć trzeba przyznać, że z biegiem akcji, gdy zostanie naciskany, aby nie zajmować się sprawą i wziąć łapówkę, to zrezygnuje z niej i brnie w śledztwo uparcie. Poza tym mimo, że Mateusz jest martwy, całą książka nim żyje i poznajemy go dokładnie i tu też trudno go polubić.. a książka jest przedstawieniem jego osobowości. Dobitnie i świetnie przedstawia autor trudne relacje rodzinne nie tylko Mateusza, ale i Dawida, którzy cały czas borykali się z różnymi problemami jeśli chodzi o ich ojców.

Nie zawiodłem się kolejny raz. Dobrze było wrócić do Gliwic, choć od czasu gdy tam studiowałem minęło trochę czasu, to jeszcze parę miejsc pamiętam. Z chęcią sięgnę po kolejne książki tak z cyklu gliwickiego jak i z serią z Mortką.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Wampir, Wojciech Chmielarz
Czarne, s. 328 | 2015
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Masoni w Szczecinie [Sedinum. Wiadomość z podziemi – Łukasz Herman]

Grudzień już w jednej trzeciej za nami więc pora pokazać tutaj, że coś jeszcze czytam. Tym razem parę słów napiszę o cegłówce Łukasza Hermana. W zasadzie to dopiero tydzień temu przekonałem się jaka to objętościowo książka podczas wizyty w księgarni. Jednak jak się czyta ebooki to wszelkie kompleksy i obawy przed grubaśną lekturą znikają. Mniejsza z tym. Autor jest z wykształcenia architektem i głównym bohaterem książki też jest architekt.

Igor jest odpowiedzialny za wiele projektów i jednym z nich jest nowoczesny biurowiec. Miejsce jak i jego protoplastę poznajemy w okolicznościach tragicznych. W Szczecinie bowiem dochodzi do zapadnięcia się parkingu i naruszenia konstrukcji budynku. Podejrzenia co do bomby szybko się nie sprawdzają, a pod budynkiem znajdują się powojenne podziemia w których Igor z właścicielem budynku trafiają na ciężarówkę z czasów drugiej wojny światowej. W środku trup, a na pace tajemniczy sarkofag. Z ukrycia ich śledzi dziennikarka Paulina, która w momencie naruszenia konstrukcji budynku wychodziła z pracy. Następnego dnia w lokalnej gazecie ukazują się zdjęcia znaleziska przez co informację docierają też to osób o nieczystych intencjach i wiedzących coś więcej o co w tym chodzi. Akcja rusza lawinowo, a Paulina z Igorem do pomocy dostaną jeszcze jedną osobę z którą będą próbowali odkryć skąd i dlaczego w podziemiach ktoś zostawił ciężarówkę.

Tajemnica jest dość skomplikowana. Autor drobiazgowo stara się przestawić historię pomorskich książąt, lóż masońskich i ubrać to wszystko w zgrabną fabułę. I trzeba przyznać, że niejednego czytelnika wciągnie ta opowieść na parę miłych wieczorów. I przyznam, że dla mnie księstwo Pomorskie jak ich władcy to totalna nieznana historia, bo nie przypominam sobie, abym coś słyszał o dynastii Gryfitów i księciach Barminach. O niektórych historiach jak o obrazie Madonny pod jodłami słyszałem/całość. Widać, że autor fascynuje się zarówno architekturą jak i naukami pochodnymi.

Całość słusznie może się kojarzyć z książkami Jamesa Rollinsa czy Dana Browna. Wartka akcja, ciekawe zagadki, szyfry i doszukiwanie się znaczeń w sztuce czy historii, to wszystko charakterystyczne dla tych autorów, a znalazło zastosowanie i tutaj. Akcja książki jest bardzo wartka i ciekawi bohaterowie umieszczeni w nieznanym historycznie dla mnie miejscu czyli Szczecinie sprawiają, że nie pozostaje nic innego jak polecić książkę tym którzy lubili Roberta Langdona, czy innych bohaterów rozwiązujących uwikłane tajemnice.

Sedinum. Wiadomość z podziemi - Łukasz Herman
Muza, s. 800 | 2015
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Listopad’15

No i co tam? Jak tam w grudniu po południu? W każdym razie trochę cieplej niż w listopadzie! ha! Czas leci. Jak to mówił szeregowy Leńczyk z Misjonarzy z Dywanowa ‚Czas nie ku**s w miejscu nie stoi’ 😛 Listopad był bardzo udany, bo w myśl koncepcji koleżanki Marty z blogu Lolanta czyta wziąłem udział w Polskim Listopadzie. Efekt przeczytanych 6 książek naszych pisarzy i były to lektury bardzo przyjemne, do tego parę zaległości nadrobiłem.

Utrzymane status quo z przedniego miesiąca czyli 11 przeczytanych pozycji.

01. [czytaj] Robert Fabbri – Wespazjan. Kat Rzymu
02. [czytaj] Paula Hawkins – Dziewczynaz pociągu
03. [czytaj] Andrzej Wardziak – Siódma dusza
04. [czytaj] Zbigniew Zborowski – Trzy odbicia w lustrze
05. [czytaj] Joanna Sokolińska – Trzewiczki Matki Boskiej
06. [czytaj] Andrzej Sapkowski – Krew elfów
07. [czytaj] Jakub Pawełek – Wschodni grom
08. [czytaj] Zbigniew Pawlak – Pęknięte miasto. Biesłan
09. [czytaj] Karine Giebel – Czyściec niewinnych
10. [czytaj] Victor del Arbol – Niezagojone rany
11. [czytaj] Joseph Delaney – Zemsta czarownicy

Statystycznie: 4265 strony przeczytanych (średnio 388 na książkę), 6 książki rodzime, i po jednej z USA, Francji, Hiszpanii i Zimbabwe (Pani Hawkins urodziła się tam).

Z polskich lektur Zborowski to największe zaskoczenie. O czym już pisałem, że świetna to saga. Akurat w pobliskiej bibliotece zaopatrzyli się w kolejną jego książkę tak więc zobaczymy czy utrzymał formę. Z nie opisanych książek ciekawą pozycją była pozycja Pani Sokolińskiej (felietoniska z Wysokich Obcasów), której książka jest takim trochę komediowym-kryminałem. Trochę pokręconym, trochę chaotycznym, ale z pewnością dodającym uśmiechu i rozrywki. Poza tą książką był jeszcze Sapkowski, którego w końcu trzeba było nadrobić i tu było ok, choć w pewnym momencie jakoś mi się przeciągała ta lektura i może zabrakło trochę tempa i akcji za to były dyskusje np. o strategii, które niekoniecznie mi przypadły do gustu, ale z Wiedźminem jeszcze spróbuje powalczyć.

Większość książek bo 9 w miesiącu przeczytałem na czytniku i powiem Wam, że powrót do takich lektur spowodowany jest tym iż łatwiej jest obsłużyć małe dziecko. W jednej ręce ebook a w drugiej, grzechotka/butelka czy co tam potrzebne do zaspokojenia małego bytu. Bardzo ułatwia życie.

Rok się kończy i na koniec już w zasadzie będę kończył parę serii, bo aktualnie kończę Troję Gemmella i o tej trylogii może coś napiszę. Poza tym Ryxa od Mariusza Wollnego chciałbym skończyć i inne ciekawe ciekawości, których nie będę się starał planować i idę na żywioł. Zobaczymy na ile zdrowia i czasu starczy.

I na koniec trochę kiepskiej jakości obraz ze swobodnego spadania lecz ze świetną muzyką This Will Destroy You.


[Kroniki Wardstone #1. Zemsta czarownicy – Joseph Delaney]

Kolejny cykl, a co tam. Tym razem seria młodzieżowa. Taka bardziej pasująca na świętowanie halloween. Duchy, czarownice i inne stwory. Mimo dość mrocznej tematyki, to lektura jest bardzo przyjemna. Nie wiem czy to dlatego, że po fantasy stosunkowo rzadko sięgam, ale powiem czegoś świeżego jest i na tyle jeszcze go czuje, że na czytniku kolejna część ląduje (aż się rymło).

Tom Word, główny bohater. Trochę inny od swego rodzeństwa. Po pierwsze jest to siódmy syn, siódmego syna. Po drugie jak sam przyznaje:

Fakt, iż byłem siódmym synem siódmego syna niewiele znaczył w tym fachu – stracharz nie przyjmował innych uczniów. Wiedziałem jednak, że jest jeszcze coś, co wyróżnia mnie spośród nich. Byłem synem swojej matki.

Matka jego to inteligentna kobieta i też niezwykła, bo gdy tom był mały rozumiała go, gdy widział na przykład jakieś widma, ba, ona z nawet potrafiła sprawić, aby one dały mu spokój. Jednak ten dar może być wykorzystany w profesji Stracharza, czyli łowcy potworów. Społecznie pozycja niezbyt lubiana, co już brat mu dobitnie tłumaczy:

– Będziesz bardzo potrzebował każdego zarobionego pensa. A wiesz dlaczego?
Wzruszyłem ramionami.
– Bo będziesz mógł liczyć tylko na takich przyjaciół, których sobie kupisz!

Tak więc trafia na próbę do mistrza Gregory’ego i jeśli się sprawdzi będzie on go przyuczał do tej niezbyt lubianej profesji. Szybko się okazuje, że najważniejsze co robić będąc stracharzem, to nie popełniać błędów. Młody Tom jednak przekona się o tym późno i zawsze za późno.

Pierwsze co rzuca się przy lekturze tej książki, to taka wszechobecna groza w świecie stworzonym przez autora. Jakoś Delaney tak kreuje bohaterów, że zastane przez nich sytuacje udzielają się czytelnikowi. Weźmy na przykład opis pierwszej próby Toma w nawiedzonym domu i jego mieszkańca.

(…)górnik był człowiekiem zazdrosnym, a choroba sprawiła, że stał się zgorzkniały. Pewnego wieczoru żona do późna została w pracy, a on co chwila podchodził do okna, krążąc tam i z powrotem i wpadając w coraz większą złość, bo sądził, że jest z innym mężczyzną. Kiedy w końcu przyszła, ogarnęła go taka furia, że roztrzaskał jej głowę ciężką bryłą węgla. Potem zostawił ją tu, umierającą na posadzce i zszedł do piwnicy wykopać grób. Kiedy wrócił, wciąż żyła, nie mogła się jednak poruszyć ani nawet krzyknąć. To właśnie groza, która do nas powraca. To czuła, kiedy ją podniósł i zaniósł w dół, w ciemność. Słyszała, jak kopie. Wiedziała, co zamierza zrobić.


A takich fajnie zbudowanych sytuacji jest jakby więcej. Zło z którym obcuje Tom i jego mistrz jakby ich szukało, a oni starają się nie tyle przetrwać, co też w przypadku Toma sprawić, aby nie dotknęło ono za bardzo jego bliskich, a nasz bohater musi szybko nauczyć się podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje.

Myślę, że można polubić Toma i jego świat. Książka, gdy trzeba potrafi przestraszyć ale też i rozbawi. Dodatkowo napisana jest na tyle przyswajalnie, że jest to pożarcia w jeden wieczór (chyba, że dzieci płaczą to góra w dwa).

Kroniki Wardstone #1. Zemsta czarownicy Joseph Delaney
Jaguar, s. 300 | 2007 (org. 2004)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Wojna! [Wschodni Grom – Jakub Pawełek]

Fikcja polityczna. Z założenia chyba ma fikać po wyobraźni. Co by było gdyby? Gdyby Polska miała własne zdanie, patrzyła bardziej na swój interes niż na interes zachodnich dygnitarzy? Jakub Pawełek przedstawia wizję świata w którym nasz kraj ma dość śmiałe aspiracje do bycia prawdziwym liderem Europy Środokowo-Wschodniej.

Jest maj 2015 roku. Polska inwestuje w wydobycie gazów łupkowych mimo wyraźnego sprzeciwu unijnych krajów z Francją na czele. Polacy rozdający gaz, to też kiepski scenariusz dla Rosjan, którzy od lat dyktują politykę energetyczną i nie chcą stracić klientów. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku dla Polski, jednak okazało się, że założenia wyliczeń są chybione i potrzeba będzie dłuższego czasu na odwierty. Chybienie obliczeń niestety nie jest przypadkowe, a do tego ktoś podkłada ładunki na budowanej magistrali przemysłowej. Wszystko wskazuje na Rosjan. Zaczyna się nerwowe machanie szabelkami i przerzucanie wojsk blisko granic. Sytuacja się zagęszcza, a szpiedzy odpowiedzialni za wywołanie konfliktu nie powiedzieli ostatniego słowa. Na domiar złego, Chiny mają zakusy na przejęcie Gazpromu, co wywołuje konflikt z drugiej strony. Zakręcenie kurka z gazem w kierunku Chin totalnie zaostrza stosunki z Rosją.

Autor przedstawił bardzo ciekawy scenariusz konfliktu mogącego przerodzić się w kolejna wojnę światową. Zrobił to z polotem, bo jest to książka bardzo dynamiczna, a mimo tego nie zabrakło tu wizji taktycznych zarówno z punktu widzenia generałów jak i żołnierzy na froncie. Momentami klimat jest iście wojenny, a dramaturgii dodają napięte stosunki Rosjan z prawie każdym na globie.

Jedyne co mnie kole w oczy, to przedstawiona postawa naszego kraju i to w głównej mierze przez pryzmat ostatnich lat. Jakoś ustępujący politycy PO przyzwyczaili mnie do tego, że jeśli chodzi o ważne decyzje międzynarodowe, to mieli jak najmniej do powiedzenia, raczej pierwsze co robili to konsultowali się a to z Berlinem, czy inną stolicą. Tutaj mamy obraz władzy skupionej bardziej na własnym kraju, a nie solidaryzowaniem się czy ustępstwami godzącymi w obywateli. Polska ze względu na inwestycje w gazy dotykana jest sankcjami, a mimo to potrafi podejmować jeszcze trudniejsze decyzje. Wizja władzy bardziej przedstawiana obecnie przez Victora Orbana, a nie przez naszych. Poza tym dziwi mnie przedstawiona bierność USA w tym konflikcie, jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby stali obok i się przyglądali.

Cóż jedno jest pewne, że dostajemy tu świetnie zobrazowany wpływ biznesu na politykę, a do tego dobry dynamizm książki sprawia, że jest to ciekawa pozycja, a że jest to pierwsza z trzech napisanych przez Jakuba Pawełka, można mieć nadzieje, że w kolejnych przedstawi on jeszcze lepiej fikcyjne konflikty światowych potęg.

Wschodni Grom , Jakub Pawełek
Warbook, s. 592, 2014 rok wydania
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

[Trzy odbicia w lustrze – Zbigniew Zborowski]

Tak, trochę z czapy książka trafiła do mnie. Z bibliotecznej czapy. Przeczytałem wywiad z Andrzejem Wardziakiem i tam polecał książkę, więc dlaczego nie spróbować. I przyznam, że klimaty są bardzo odległego od jego prozy. Ba, to nawet trochę inny biegun, ale czasem wyprawa w odległe strony pozwala na powrót świeżości w codzienności. Zbigniew Zborowski stworzył sagę rodzinną, a że z sagami obcowałem z przyjemnością przy lekturze Winnych Ałbeny Grabowskiej, to jakoś nie straszna była ta lektura. Ba! Była przyjemny i wciągającym przeżyciem. Takim prawie jak w noc poślubną, wszystko super, ale dlaczego tak szybko się skończyło? Hehe

Wszystko zaczyna się w 1939 na Kresach w okolicach Włodzimierza Wołyńskiego. Zosia ma swoje plany i pracuje u dziedziców ucząc dzieci. Niestety chwila zapomnienia powoduje, że jej życie staje na głowie. Naiwność zostaje ukarana, a wszystko okazuje się być pokłosie zdarzenia sprzed jakiegoś czasu gdy młoda Zosia odrzuciła oświadczyny, a matka niedoszłego męża przeklęła. Nasza bohaterka zostaje postawiona przed wyborami, których konsekwencje będą ciągnęły się przez najbliższe kilkadziesiąt lat, ponieważ ta historia to obraz trzech pokoleń. Ta pierwsza, która na pierwszy rzut oka wydaje się właśnie naiwna, bo dziewczyna zbrzuchacona, to coś normalnego, jednak tamte lata nie były łatwe. Do tego obraz wojny i radzenia sobie wtedy jest wstrząsający. Już sama wojna w sobie nie jest łatwą sprawą, ale etniczne czystki robione przez Ukraińców w latach czterdziestych dopełniają obrazu.

Krysię, naszą najstarszą, zastrzelili, kiedy próbowała uciekać przez okno w kuchni. Trafili w nóżkę, upadła na grządki. Dobili bagnetem. Anatolka, sześciolatka, zabili kolbą. Na naszych oczach. Tylko Patryczek nam został.


Późniejsze losy Wandy, córki Zosi dopełniają obrazu nieszczęścia ciągnącego się za tym rodem. No i znów te złe wybory. Tak, samo jak z kolei z wnuczką Anną. Sytuacja jest podobna. Choć podobna to nie znaczy taka sama. Wszystkie Panie są różne i mierzą się z problemami z czasów w których żyły. Wszystko tak doskonale jest wplecione w historyczne wydarzenia, że trudno się oderwać. Te wszystkie opisy społeczności przedstawionych czasów są siłą tej książki. Dokładność z jaką autor pokazuje tamte epoki pozwalają dokładnie wczuć się bohaterki i poczuć wydarzenia.

Intrygująca i wciągająca książka. Nie spodziewałem się, że aż tak mnie pochłonie. Teraz poluję na kolejną część z tego cyklu, a Wam polecam poszukać w bibliotece.

Trzy odbicia w lustrze Zbigniew Zborowski
Zysk i S-ka, s. 416, 2014 rok wydania
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

[Siódma dusza – Andrzej Wardziak]

Andrzeja Wardziaka poznałem przy okazji lektury o zainfekowanej Warszawie w jakże oklepanym temacie zombie. Książka o dziwo bardzo mi się podobała, dlatego teraz bez zbędnych obiekcji, gdy tylko pojawiła się kolejna książka pana Andrzeja wrzuciłem na czytnik i się zanurzyłem. Zanurzenie było przyjemne, choć trochę krótkie, bo książka nie jest rozpasana jakaś, ale to zanurzenie było ciekawym doświadczeniem. Autor znów sięgnął po pomysły, które gdzieś już można było spotkać, ale zrobił to bardzo fajnie i każdy kto lubi trochę wyżywać się na samym sobie i przeżyć trochę grozy powinien być zadowolony.

Autor praktycznie zamyka nas na posesji. Jak się okaże później jego bohaterowie mimo, że będą chcieli nie będą mogli nic z tym zrobić, a wszystko zaczyna się dość prosto. Piątka znajomych postanawia spędzić weekend (a może i dłużej) w domu nad jeziorem/stawem. Marcina rodzice odziedziczyli dom po zmarłym wujku. Już w prologu autor wzbudza poniekąd niepokój pokazując, że ta śmierć mimo, że miała znamiona samobójstwa, tak do końca nie była nim. Stopniowo wciągani jesteśmy w świat niepewności bohaterów. Małe detale pozbawiają bohaterów pewności siebie i pewności, że czas spędzony w domu nad jeziorem jest dobrym pomysłem. Obłęd do którego doprowadzeni są Marcin i spółka jest bardzo przemyślany i udziela się czytającemu, nie wiemy czy coś jest prawdą czy też zjawą, choć i tak wiadomo, że jeśli chodzi o grozę to pewnie tym drugim. Ten obłęd od pewnego momentu trwa i trwa i zbiera brutalne żniwo, aż żal że się tak szybko kończy.

Siódma dusza jest pewnego rodzaju odwołaniem do jakichś wzorców już sprawdzonych, ale czy jeśli są one sprawdzone i dobre, to dlaczego nie? Dla mnie to byłą świetna lektura na te już dłuższe jesienne dni. Książka z pewnością koncentruje się na swoim głównym zadaniu czyli budzeniu grozy przez co mam wrażenie, że autor nie traci zbędnego miejsca i wszystko zdaje się być przemyślane i skupione na tym, aby przerazić. Mamy tu medium, duchy, czy dzwonek telefony, który w pewnym momencie nie budzi sympatii, a jest zapowiedzią niczego dobrego, a to tylko namiastka tego co czeka nas w tej książce. Polecam!

Siódma dusza, Andrzej Wardziak
s. 240, 2015 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

[Dziewczyna z pociągu – Paula Hawkins]

W zasadzie jakoś nie nakręcałem się na tę książkę. Słyszałem ochy ach i nie planowałem jej czytać tak wcześnie po premierze. Chciałem sprawdzić, co to i tak czytałem czytałem. Trochę mnie wciągnęło to fakt, ale do pewnego momentu. Fakt jest jeden, że jest to książka świetnie wypromowana, a ochy i achy takich tuzów jak King z pewnością przyciągną niejedną osobę.

Wszystko toczy się w pewnym kobiecym trójkącie, Rachel, Megan i Anny. Tytułową miłośniczką kolei jest Rachel, która podróżując codziennie pociągiem widzi przez okno podobne sceny i ludzi. W swojej głowie buduje swoje wyobrażenie o tym co ją otacza. Pociąg zawsze staje przy jednym z semaforów. Nasza bohaterka widzi dzięki temu lokatorów pewnego domu. Wyobraźnia jej dość idealizuje parę która tam mieszka, dlatego któregoś razu widzi coś co jest dla niej szokiem. Przez swoją obsesję i patologiczną skłonność do alkoholu będzie jej dość trudno złapać równowagę między tym co się wydarzyło, a tym co zdaje jej się, że się wydarzyło.

Właśnie tutaj jest sedno wszystkiego, dojście do prawdy i tego co się wydarzyło. Wszystko utrudnia luka w pamięci wywołana piciem. Trzeba przyznać, że autorce dobrze udało się przedstawienie pewnego stresu jaki towarzyszy po urwaniu filmu. Ja przynajmniej tak miałem, że się zastanawiałem czy czegoś nie palnąłem i tak też jest z Rachel, która często musi się wstydzić za swoje czyny, a tu próbuje się dowiedzieć, czy przypadkiem z tego wszystkiego nie może coś wyniknąć na plus. Choć i tak koniec końców czy nałogowa pijaczka może być wiarygodną osobą?

Dobra nie będę spoilerować. Całość czyta się dobrze, tylko że brak tu jakiegoś elementu dającego kopa tej książce. Jeśli przyjąć kolejową narrację, to jeśli to jest wg. niektórych Pendolino, to nie każdy nim jeździ, nie każdy ma po drodze i są pociągi o zbliżonej albo podobnej charakterystyce, ale nawet bardziej przystępne. Tak więc jednym zdaniem, trudno z całego obrazu wyróżnić jakoś tą książkę na tle innych. Ale tak to jest Pendolino, które nie na każdej stacji staje. Poza tym jeszcze mi się przypomniało, że jakoś czuć tutaj, że jest to książka pisana przez kobietę, a wnioskuję to po jej stylu.

Ot i wsjo. Tak na koniec, powiem, że po tej lekturze póki co nie kupie biletu miesięcznego na ten pociąg. Póki co, zmieniam trasę i idę pojeździć na rowerze.

Dziewczyna z pociągu, Paula Hawkins
Rebis, s. 328 | 2015
Ocena: 3/5
O książce na goodreads

Tu jest Rzym! [Wspazjan. Trybun Rzymu – Robert Fabbri]

Po Gemmellu i jego obcowaniach z greckimi klimatami, przyszedł czas na Imperium Rzymskie. Czasy to były dość specyficzne. Grunt to oddanie Państwu i życie zgodnie z wolą bogów w końcu to dopiero początki czasu naszej ery, a dokładnie wszystko zaczyna się 9 roku n.e.

Jakże dobry znak pojawia się przy narodzinach Wespazjana. Dąb poświęcony Marsowi puszcza gruby pęd, tak duży jakby miało wyrosnąć kolejne drzewo. Znak o tyle ważne, że przy narodzinach jego siostry, drzewo puściło ledwie gałązkę, która uschłą, a dziewczyna zmarła. Sami widzicie, że wszystko wskazuje na to, że życie młodego potomka rodu Flawiuszów będzie ciekawe z naciskiem na władze.

Po szesnastu latach, młody chłopiec zagłębiał się już w zarządzanie gospodarstwem i dbaniem o zwierzynę. Nie było to zajęcie przynoszące mu chluby, ale dające mu poczucie stabilności i bezpieczeństwa, a z drugiej strony było powodem drwin jego starszego brata, który był bardziej biegły w walce. Rodzice obu chłopaków mają co do nich konkretne plany, a wykorzystają do tego swoje koneksje. Ich wuj jest senatorem, dzięki czemu mogą szkolić się do walki w imię Rzymu. Wespazjan zostaje trybunem czyli młodszym oficerem. W międzyczasie zakochuje się, a po drodze ujawnione zostają kolejne spiski wrogów cesarza rzucające oskarżenia na sprzyjające naszym bohaterom rodziny.

Mimo, że autor sam przyznaje, że dość luźno trzymał się faktów, to samo przedstawienie to obraz społeczeństwa rzymskiego jest bardzo ciekawy. Dla mnie jako laika była to interesująca lektura. Wprawdzie postacie takie jak Pompejusz czy Marek Antoniusz są mi znane, ale ogólnie nigdy nie zagłębiałem się w te klimaty. Ba! W czasach szkolnych unikałem jak ognia. Historia wydawała mi się niezbyt ciekawa, a teraz wprost przeciwnie. Fakt, że tych właśnie faktów może być mniej niż powinno, ale mi to wystarcza. Polityczne spiski, budowanie oddanego otoczenia, które będzie popierała odpowiednich kandydatów, czy inne rozgrywki, to w starożytnym Rzymie codzienność. Wszechobecna korupcja, ma tylko na celu zwrócenie kosztów dojścia do władzy i nie jest czymś dziwnym.

Bardzo ciekawa pozycja, aż cieszy że w bibliotece wszystkie części stoją na półce. Planowanych jest 7 tomów, więc będzie co czytać. Książka jest ciekawa też przez różnorodność, bo jest tu oprócz scen batalistycznych jak i wspomniany przeze mnie wątek miłosny, to tylko poszerza grono odbiorców, choć przyznam, że są sceny brutalne, jak egzekucja młodego chłopca przybitego do krzyża, a tu autor dość dokładnie opisuje ten czyn. To już nie każdemu może przypaść do gustu. Poza tym są legiony, kwestory, pretorianie, prefekci i takie tam, spiski i polityka (czyli spiski). Polecam zapoznać się z przyszłym cesarzem.

Wspazjan. Trybun Rzymu, Robert Fabbri
Rebis, s. 374 | 2012 (org. 2011)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Październik’15

Październik z założenia u mnie miał być intensywny. Plotki o końcu tego miejsca były grubo przesadzone. Sytuacja dbania o dodatni przyrost naturalny w konsekwencji miała negatywny wpływ na moją aktywność w tym miejscu. W końcu powoli człowiek się ogrania. O dziwo czasu na czytanie miałem dość tak całkiem dużo, ale już nie starczało na tworzenie wpisów w końcu prościej oglądać obrazy niż je malować.

A tak w ogóle to dziś mija dwa lata od kiedy coś tu zacząłem skrobać. Leci tan czas, leci.

O dziwo, książek przeczytanych było u mnie aż 11! 6 to ebooki, reszta z biblioteki.

01. [czytaj] David Louis Edelman – Infoszok, 3/5
02. [czytaj] Jeffrey Deaver – Tańcząc trumniarz, 4+/5
03. [czytaj] Anya Lipska – Toń, 4/5
04 [czytaj] Dariusz Sypień – Dżungla, 2/5
05. [czytaj] MJ Arlidge – Ene due śmierć, 4+/5
06. [czytaj] David Gemmell – Troja. Tarcza gromu, 4+/5
07. [czytaj] Robert Louis Stevenson – Wyspa skarbów 3/5
08. [czytaj] Renee Knight – Sprostowanie, 3/5
09. [czytaj] Michael Connelly – Czarne echo, 4/5
10. [czytaj] Andy Weir – Marsjanin, 2/5
11. [czytaj] Remigiusz Mróz – Zaginięcie, 4/5

Statystycznie: 4369 strony przeczytanych (średnio 397 na książkę), 2 książki rodzime, 4 autorów z UK, 5 z USA.

Jak widać powyżej tylko jedna recenzja w tym miesiącu. Zobaczymy jak to będzie w przyszłości. Z planów o piratach wyszło całkiem nieźle, bo tylko Niecnych dżentelmenów nie ruszyłem, ale za to zaskoczeniem była znów lektura Gemmella i jego drugiej części Troi, bo tam też byli piraci. Ogólnie ta seria mi się bardzo podoba i już mam ostatnią część w posiadaniu. Świetnie się to mi czytało, a czasy starożytne jakoś nigdy mnie ciągnęły i może to znak, że się starzeje i ciągnie mnie do takich staroci 😛 Ale są tam intrygi i ciekawe rozwiązania, a poza tym autor niezły klimat stworzył. Już ostrze apetyt na wcześniejsze serię, bo tę kończyła jego żona, gdy już zmarł. Co do piratów to Wyspa skarbów była bardzo ciekawą klasyczną przygodą z kapitanem Flintem na czele.

Poza tym jakoś tak trzy lektury z gatunku sci-fi i średnio wyszło. Najwięcej spodziewałem się po Marsjaninie i ogólnie było ok, ale cała ta wyprawa na czerwoną planetę jakoś mnie nie wciągnęła i nie spowodował jakiegoś napięcia, czy współczucia głównemu bohaterowi. Z kolei Infoszok Edelmana już był bardzo ciekawym konceptem przyszłości. Wizja tego świata w którym feudokorporacje walczą o klientów pisząc coraz to nowe oprogramowanie modyfikujące..klientów. Bio-logika wyznaczyła nowy kierunek rozwoju ludzkości. Z pewnością sięgnę po kolejne części, bo jakiś niedosyt miałem mimo wszystko po tej lekturze.

Z kolejnych lektur, to bardzo dobrze mi się czytało ciekawe kryminalne historie od Arligde i Lipskiej. Szczególnie ta druga pokazująca życie polaków na emigracji w UK powinna niektórych z Was zainteresować. Ciekawa historia z interesującym duetem Natalie Kershaw oraz Januszem Kiszką w roli głównej. Parę rzeczy z bieżącej polityki wymyślanych trochę mi się kłóciło z dość sensownie opisanymi aspektami PRL-owskimi, ale rozumiem ten zabieg i czekam na kolejne części. Z kolei Arlidge i jego pomysł na grę w zabójstwa był czymś świeżym. Pistolet z jedną kulą i dwie zamknięte, często bliskie sobie osoby zmuszone do wyboru, zabić by przeżyć, albo zginąć razem. Krótkie rozdziały, wartka akcja i dobre zwroty akcji spowodowały radość u mnie z wgrywania na czytnik kolejnej części śledztw pani Grace.

No to jeszcze wspomnę o kolejnej części Chyłki i Zordona od Mroza. Przyznam, że przez kilkadziesiąt początkowych stron irytowała mnie Joanna Chyłka swoim zachowaniem. Może dlatego że nie oglądam tvn i nie cierpię pana powiatowego, który jest jej guru. Jakoś trudno mi było sobie wyobrazić taką osobę i postać ta zdawała mi się trochę przerysowana. Dlatego cieszyłem się gdy dostałą trochę w kość i z przetrąconymi gnatami zrobiła się bardziej rzeczywista i ludzka. Ogólnie trochę Mróz całą historię dość skutecznie przeciągał i kazał czekać na rozwiązanie, które koniec końców nie było skomplikowane, ale ze względów prawnych spowodowało zamęt u bohaterów. Całość bardzo dobrze się czytało jak zwykle u Mroza, który wrasta na czołowego rodzimego autora page-turnerów (dla ebooków page-clickersów).

Dobra, to co tam Panie z planów. No więc trzeba skończyć Troję, zacząć Wespazjana, do tego Filary ziemi Folletta planuje przeczytać, bo trzecią część pewnie niedługo autor napisze, poza tym będzie gra na podstawie książki (tutaj filmik). Jeszcze mam Grossmana zaległego. Parę książek z biblioteki m.in. kolejną część Harry’ego Bosha który w tym miesiącu zainaugurował swój cykl i był też ciekawy. Na czytniku mam już nowe książki takie jak Niezagojone rany pana Del Arbo, dwie książki Karine Giebel, nowy Ćwirlej, no i brzmiąc złowieszczo nimczym zapowiedź romansu w kuszetce czyli Dziewczyna z pociągu i do tego Powiedz, panno, gdzie ty spisz, M.J. Arlidge. Pewnie to wszystko się szybko zmieni. Grunt to mieć plany, lecz wiadomo jak jest, chcesz rozśmieszyć Boga opowiedz mu o swoich planach.


Śledztwo leży [Tańczący trumniarz – Jeffery Deaver]

Kolekcjoner kości był wyjątkową lekturą. Po filmie, który pare razy widziałem nie spodziewałem się tak dobrej książki. Wyjątkowy duet detektywów Lincolna Rhyme i Amelii Sachs. Tym razem w drugiej części ich przygód ta wyjątkowa para miała jakże trudne zadanie, złapania i unicestwienia zawodowego zabójcy zwanego Tańczącym trumniarzem i to nie ze względu na jakieś nekrofilskie ciągoty, a ze względu na specyficzny tatuaż.

Wszystko zaczyna się od poznania małżeństwa Eda i Percey Carney. Oboje są pilotami. Prowadzą firmę czarterową i przewożą różne różności. Pewnego wieczoru razem mieli lecieć, ale Percey źle się czuła więc Ed poleciał z kolegą. Oboje zginęli. Bomba nie oszczędziła nikogo. Żałoba i ogólne pytania dlaczego. Sprawa okazuje się skomplikowana. Do śledztwa wkraczają Rhyme i Sachs, choć z tym wkraczaniem Lincolna to trochę przesadziłem. W dalszej części jest on przykuty do łóżka, ale co najważniejsze cały czas jest najlepszym śledczym.

Powieść jest świetnie skonstruowana. Jest tu dużo momentów zwrotnych i zaskakujących. Autor miesza w głowie czytelnikowi na tyle skutecznie, że z czasem przestaje się zastanawiać nad możliwościami a poddaje się woli autora. Poza tym szczegółowość z jaką Deaver opisuje elementy pilotażu czy metod kryminalistyki robią wrażenie. W zasadzie można odnieść wrażenie, że technicy z serialów CSI czy tym podobnych przy Lincolnie, to co najwyżej przedszkolaki. Szczególnie nie tyle jeśli chodzi podejście techniczne, co merytoryczne wyciągnie wniosków. Normalny człowiek nie zwróciłby na byle pierdołę uwagi, a tu jednak okazuje się kluczowa. Trzeba przyznać, że nasi bohaterowie zostali poddani najwyższej próbie i napotkali przeciwnika równego sobie. Podstawą dla nich to wytrwałość i dbałość o szczegóły.

Rhyme stałby się wręcz jakimś cyborgiem, gdyby autor nie nadał mu ludzkiej twarzy, a temu też jak mniemam służą wątki uczuciowe. Bardzo dobry zabieg dzięki któremu nie mam do czynienia z postacią przerysowaną.

Reasumując świetna kontynuacja świetnej pierwszej części. Apetyt na więcej wzrasta.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Tańczący trumniarz,  Jeffery Deaver
Prószyński i S-ka, s. 440 | 2005 (org. 1998)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Dinożarły [Jurassic Park. Park Jurajski – Michael Crichton]

Dinożarły określenie które mi się bardzo podoba jest czasem używane przez dzieci. Dinozaury ostatnio najczęściej spotykałem je w bajce Świnka Peppa oglądanej z córką. Odświeżenie tematu z pomocą Crichtona, to już wersja dla dorosłych. Film swego czasu dość często emitowany w różnych tv oglądałem parę razy, ale ten ostatni raz już był parę miesięcy temu. Na tyle dawno, że czytając pewne rzeczy wydawały mi się nieznajome. To dobrze.

Co tu odkrywczego napisać o książce której ekranizację większość zna. Że książka lepsza? Hmm żadna nowość, tak jest w większości przypadków. Ale to jest Crichton. A jak jest on to można być pewnym, że poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. Jego dbałość o szczegóły jest dość aptekarska. Nagromadzenie różnej zwierzyny bardzo duże. Siedziałem i czytałem, a co chwile odpalałem neta i szukałem jak te gady wyglądają. Poza tym tą aptekarskość też widać przy ogólnym zarysie jego wizji modyfikacji genetycznych i wykorzystania żyjących gadów do stworzenia czegoś co już wymarło. Może w miarę upływu czasu te jego pomysły się zdeaktualizowały, ale mi to nie przeszkadzało, bo jestem w tych tematach laikiem, ale za to wszystkie naukowe ciekawostki pochłaniało się jednym tchem i jakby one nie były już przestarzałe, to człowiek czytając ma wrażenie że poznając je jest trochę mądrzejszy.

Różnice fabuły między książką, a filmem zawsze są plusem tak też jest w tym przypadku. Przeżycie tej przygody było czystą przyjemnością, a nawet wszystkie przerażające sceny opisane przez autora są tylko zaletą, bo trzeba przyznać, że pod tym względem nie oszczędza czytelnika. Polecam wszystkim, bo to lektura obowiązkowa.

Jurassic Park. Park Jurajski, Michael Crichton
Dream Music, s. 512 | 2015 (org. 1990)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Przetrwanie dla zemsty [Zjawa – Michael Punke]

Hugh Glass. Traper. Amerykanin. Postać historyczna żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku. Jeżeli uważacie, że Was życie doświadcza powinniście zaznajomić się biografią tego Pana. A to jest Pan przez duże P. Bear Grylls, to przy nim grzeczna panienka, która nie przetrwała by w takich warunkach jak on. Hugh był swego czasu więziony przez.. piratów, żył też przez dłuższy czas z jednym z plemion indiańskich, a książka Michael Punke skupia się na niewielkim wycinku jego życia.

null

Głównym zajęciem Glassa była praca w dziczy. Rynek futrzarski nie polegał bynajmniej na hodowli zwierząt futerkowych, ale na ich tropieniu i polowaniu. Życie usłane krwią. Tak więc w 1822 roku nasz bohater wyrusza wraz z innymi członkami Kompani Futrzarskiej Gór Skalistych dorzeczem Missipi, a że łowczym był wyśmienitym zdawała się to być idealna misja dla niego. Tereny pełne dzikiej zwierzyny zachęcały do wypraw. Pewnego dnia, gdy Glass samotnie zapuścił się w dzicz natknął się na grizzly z małymi. Spotkanie mogło się dla niego bardziej tragicznie ale mimo, że dla zwykłego śmiertelnika rany zadane przez niedźwiedzia byłby zabójcze, to nasz traper jeszcze zipie, a z pomocą przyszli mu koledzy z kompani. Problem zaczął się z transportem rannego. Celem nieopóźniania wyprawy kapitan oddziału zostawił z rannym dwóch ochotników Johna Fitzgeralda i Jima Bridgera, którzy mieli doczekać zgony kolegi i go pochować. Jednak tereny dorzecza mają to do siebie, że są pełne indiańskich plemion, tak więc w momencie zbliżania się Arakirów John i Jim podejmują decyzję o pozostawieniu Glassa i ucieczce. Najgorsze w tym wszystkim, że Glassa okradli i nie zostawili mu nic do obrony, a zabrali nawet krzesiwo. Świadomy wszystkiego Glass zyskał motywację do życia, którą był odwet na Fitzgeraldzie i Bridgerze.

Książka Punke w dużej mierze jest oparta na faktach. Jednak pewne wydarzenia i postacie zostały przez niego wymyślone. Sam zarys powieści jednak w dużej mierze skupia się na przeżyciach Glassa. To niełatwe życie w tamtych czasach owocowało jak sami widzicie intensywnymi przygodami. Intensywne jest też tempo książki, a Punke nie oszczędza czytelnika i dość dokładnie opisuje brutalne ataki czy samą walkę z przeciwnikami. Poza tym całość została bardzo obrazowo przedstawiona, na tyle dobrze, że bez problemu możemy poczuć ból, złość czy inne uczucia towarzyszące Glassowi z zemstą w roli głównej. Oprócz tego autorowi udała się jeszcze jedna rzecz, stworzenie trochę takie patosu dla terenów przedstawionych w powieści. Autor pochodzi z tamtych stron i to w książce też można wyczuć. Także sam Dziki Zachód jest miejsce tak męskim, że ja nie miałem problemu z odnalezieniem się w jego rzeczywistości.

Przyznam, ze po tej lekturze nabrałem chęci na podobne klimaty. Z chęcią poznałbym wcześniejsze historie Glassa tak jak te z piratami czy Indianami. Z ratunkiem poniekąd przychodzi nam mainstream i Leonardo Di Caprio.. zresztą sami spójrzcie.. jakie to będzie świetnie uzupełnienie.. premiera już na początku przyszłego roku. Tak więc macie jeszcze trochę czasu by nadrobić lekturę.

Zjawa, Michael Punke
Albatros, s. 296 | 2014 (org. 2002)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Tureckie wilcy [Imperium wilków – Jean-Christophe Grangé]

Anna Heymes jest żoną urzędasa z MSW. Takiego w wysokich butach. Tylko twarz ma taką trochę nieznajomą. Anna ogólnie ma amnezję przez co ma duży problem. Męczą ją halucynacje. Jednego razu męża poznaje, by zaraz stracić orientację. Z kolei nieznajome osoby wydają jej się znane. W końcu któregoś dnia, gdy mąż ma zawieźć ją do lekarza celem kolejnych badań Anna odkrywa blizny po operacji plastycznej twarzy. Nasza bohaterka ucieka i jej głównym celem jest teraz poznanie swojej tożsamości.

Drugim motywem książki jest śledztwo prowadzone przez dwójkę policjantów; Paula Nerteaux i emerytowanego Jeana-Paula Schiffera. Ten pierwszy przedstawia sprawę starszemu koledze, gdyż iż zostały brutalnie zamordowane trzy dziewczyny. Wszystkie bardzo podobne do siebie. Wszystkie mają bardzo zmasakrowane twarze. Wszystkie są nielegalnymi imigrantami. Turecka dzielnica w Paryżu jest dla Paula nieznanym terenem. Ogólnie enklawy imigranckie dla większości francuzów nie są sympatycznym miejscem stąd też angaż Schiffera, który zna te okolice i przepracował w tej dzielnicy kawał czasu. Doświadczony policjant wie do kogo uderzyć, ale ba! on wie kogo uderzyć. Jego skuteczność w wydobywaniu informacji jest bardzo duża głównie ze względu na to, że się po prostu z podejrzanymi nie pierdoli. Tak to trzeba nazwać. Jak przeczytacie to sami zobaczycie, że jego metody warte są takiego określenia. Dzięki tym metodom trafią na trop Szarych Wilków, brutalnych najemników.

Dobra, nie będę zagłębiał się dalej w fabułę i przynudzał, bo jeszcze za dużo napiszę. Fakt, jest taki, że mamy tu w jednej części motyw rodem z Bourne’a, a drugiej interesujące śledztwo. Wątki prędzej czy później z pewnością się połączą, ale autor zgrabnie przedstawia fakty i kluczy. Grange stworzył dość ciekawych bohaterów, bo Anna i Schiffer to twardzi zawodnicy, którzy nie ceckają się wytrwale dążąc do postawionych im celów. Na ich tle Paul Nerteaux wypada bardzo blado. Policjant, któremu brak charakteru i który łatwo podporządkowuje się innym, ale za to dobrze wykonuje polecenia.

Jest to moja pierwsza książka Grangé’a i z pewnością nie ostatnia. Lektura dla tych którym nie straszne brutalne sceny, ale za to zakończenie dość ciekawe i warto poznać twórczość tego francuza. Książka też jest dobra ze względu na współczesne wydarzenia i problemy z imigrantami. Mamy tu ciekawie przedstawioną społeczność turecką i możemy sobie też wyobrazić jak takie enklawy mogą wyglądać po forsowanym przez naszych politycznych bogów przyjmowaniu nowych społeczników, lecz to już temat na inną dyskusję, najlepiej przy piwku.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Imperium wilków, Jean-Christophe Grangé
Albatros, s. 464 | 2005 (org. 2003)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

U Rovera bez zmian [Honkey – Władysław Zdanowicz]

Trzecia część przygód szeregowego Leńczyka na misji w Iraku. Przypomnę tylko, że szeregowy znalazł się tam przez przypadek. Prawdziwy i docelowy Leńczyk miał się żenić więc na szkolenie przed misją wysłano dublera. Naiwnego tak samo nazywającego się Piotra Leńczyka. Wychowanka bidula. Mówiącego bardzo dużo i nie zawsze wtedy, gdy powinien. Tak więc żołnierz Leńczyk uległ wypadkowi i w był śpiączce. W zasadzie do tej pory nie wiadomo co tam u niego. Szeregowy chcąc nie chcąc trafił w samo serce dziczy. Ad-Diwanijja irackie miasto zwane przez wosjkowych Dywanowem, tam też w pierwszej części nasz bohater dokonał czynności niebywałej. Jechał sobie na rowerze między bazami Karbali i Dywanowa. Niby nic dziwnego ale to niecałe 130km poza tym niewierni bez wsparcia poruszający się w takich warunkach. Absurdalna sytuacja. Szeregowy tym sposobem dorobił sobie ksywy Rover, a jak się można było przekonać pod koniec drugiej części zyskał też sympatię porucznik Malyszewsky.

Sympatia ta powoduje, że nasz szeregowy chce zmienić coś w sobie. W końcu musi być odpowiedzialny. Niestety Leńczyk to Leńczyk i nie bardzo mu to będzie w dalszym ciągu wychodziło. Jego absurdalny tok rozumowania sprawi niejednemu koledze powody do irytacji. Choć w sumie jego zachowanie doprowadzi go nawet prawie do awansu, będzie miał kogoś pod sobą, a w tym duża zasługa właśnie jego innego i nie wojskowego spojrzenia na sytuację.

W książce można spotkać dyskusje wojskowe, które różnie można odebrać, ale tworzą one dobry klimat i uzupełnienie wypełnionej po brzegi humorem książki. Często absurdalne dyskusje toczą się bardzo długo, aż wszyscy dojdą do jakiegoś logicznego wniosku, a okaże się, że punkt wyjściowy był banalny. Jedynym minusem książki jest to, że nie jest to ostatnia część, a zapowiedź kolejnych części jest, lecz póki co nie widać na horyzoncie.

Powtórzę tylko tyle, że jeśli lubicie Szwejka, czy Dolasa, to tak książka jest w sam raz dla Was.

Misjonarze z Dywanowa czyli szeregowy Leńczyk w Iraku. 
Część III Honkey, Władysław Zdanowicz
Zdanowicz Księgarnia, s. 416 | 2012 
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Zagadka agentów [Krytyczny moment – David Baldacci]

Był sobie Pan i była sobie Pani, tacy różni ale pod pewnymi względem tacy sami. Takim zdaniem prawie z jak z disco-polo można by rozpocząć te parę słów na temat Krytycznego momentu Davida Baldacciego. To moje drugie podejście do jego twórczości i kolejny raz było całkiem dobrze. Męskie zapotrzebowanie na dobrą kryminalną historię zaspokojone.

Sean Kinga poznajemy w momencie gdy w zasadzie jego kariera w Secret Service (chodzi amerykańskie służby nie czasopismo o grach) legła w gruzach. Jego obiektem ochrony był Clyde Ritter kandydat na prezydenta. Niestety na spotkaniu dochodzi do zamachu, a kozłem ofiarnym zostaje Sean. W końcu to on dał się poniekąd zdekoncentrować i podejść zabójcy. I co z tego, ze zabił zamachowca. Odejście ze służb jednak miało dobry wymiar. Otworzył swój interes i dobrze na tym wyszedł. Sprawa zabójstwa powraca pośrednio po kilku latach, gdy z kolei agentka Michelle Maxwell, chroni kolejnego kandydata Johna Bruno i daje się podejść. Tym razem na cmentarzu Bruno ma odwiedzić wdowę zmarłego kolegi. Wbrew regułom zostawia go samego co skutkuje porwaniem podopiecznego. Michelle próbuje odnaleźć Kinga, aby wymienić się doświadczeniami i wspólnie rozwikłać sprawę.

Baldacci stworzył ciekawy duet. Z jednej strony trochę już starzejący się były agent, który prowadzi już w miarę spokojne życie, a z drugiej byłą olimpijka Michelle, której kondycja nie pozostawia dużo do życzenia, ale za to w swoim otoczeniu potrafi zrobić niezły bajzel. Ogólnie rzecz ujmując bardzo sympatyczni bohaterowie, których nie trudno polubić. Jak się później okaże mają oni dość dobry zmysł detektywistyczny. Sama zagadka zabójstw i porwań jest ciekawie skonstruowana, a siatka powiązań jest ciekawie poplątana, może przez to że jest dość dużo pobocznych postaci. Aczkolwiek im bliżej końca tym jakieś warianty w głowie pojawiają się i czasem zdarzy się coś przewidzieć, ale przednio się to czyta. Taki kryminalny page-turner z dużą dawką akcji, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Baldacci nie zawodzi.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Krytyczny moment, David Baldacci
Fabryka Sensacji, s. 408 | 2013 (org. 2003)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Sierpień ’15

Miałem skrobnąć coś na temat ostatniego tomu Pana na Wisiołach, ale zostawię to na przyszłość. Teraz czas podsumować sierpień.

Ostatni miesiąc podobny pod względem liczb do poprzedniego. Dziewięć (czyt. 9) lektur przy czym z 7 lektur z biblioteki aż 5 udało się przeczytać (Kłamca i Głupcy umierają jeszcze czekają). Koniec wakacji oznacza częstsze wizyty w bibliotece, wiadomo, że z dzieckiem się teraz będzie chodzić. W ogóle wrzesień to taki poniedziałek roku i znaczna część społeczeństwa go nie lubi, dodatkowo wszędzie się tłoczno zaczyna robić, tylko w bibliotekach w miarę pusto. Moje dywagacje prowadzą do listy ofiar zeszłego miesiąca.

1. [czytaj] Nic Pizzolatto – Galveston
2. [czytaj] Lauren Beukes – Lśniące dziewczyny
3. [czytaj] Zofia Kossak-Szczucka – Troja północy
4. [czytaj] Chuck Wendig – Drozdy. Posłaniec śmierci
5. [czytaj] Stephen King – Przebudzenie
6. [czytaj] Marc Elsberg – Blackout
7. [czytaj] Remigiusz Mróz – Ekspozycja
8. [czytaj] Victor del Arbol – Smutek samuraja
9. [czytaj] Michael Connelly – Prawnik z Lincolna

Statystycznie: 4162 strony przeczytanych (średnio 462 na książkę), 2 książki rodzime, 3 na książki czytane na Kindle.

W sumie to był bardzo dobry miesiąc. Jednak jak jest dobry początek to później w miarę się dobro ciągnie. Galveston mnie zaskoczył, tak samo jak później del Arbol z jego klimatami hiszpańskimi. Do tego oczywiście Mróz trzyma poziom cały czas. Teraz planuje zweryfikować Mroza czytając jego sci-fi. Zobaczymy czy w tym temacie też będzie się dobrze czytało. Ogólnie te klimaty sci-fi i fantasy mam nadziej nadrobić. Do tego pojawią się u mnie Dzieci gniewu Grossmana i może Thomas Pynchona W sieci, którą to książkę podarowała mi księgarnia publio.pl. Wrzesień mam nadzieje jeszcze trochę poczytać, a później od października z czasem może być krucho więc trzeba się jeszcze zmobilizować.

Na koniec tradycyjnie muzyczka. Nie wiem w jaki już sposób ale jakoś trafiłem na projekt muzyczny Lethe (bandcamp), który ma coś transującego i hipnotyzującego. Momentami elektronicznie, momentami gitarowo, trochę kojarzy mi się z płytą Souvenirs The Gathering. Poniżej 9-minutowy hipnotyzujący No reason, moim zdaniem najlepszy z ostatniej płyty.


Obrona winnych [Prawnik z Lincolna – Michael Connelly]

No to nadrabiam braki. Można powiedzieć, że jest to książka z cyklu TakiTuTaki nadrabia braki. Michael Connelly jest jednym z poczytniejszych autorów za oceanem. Teraz już wiem dlaczego. Jego książka Prawnik z Lincolna została wydana też u nas pt. Adwokat. Ostatnim zagranicznym tytułem z nurtu prawniczych thrillerów był Grisham i jego Czas zabijania i tak przypadkiem się złożyło, że w ekranizacjach jednej i drugiej książki w roli głównej wystąpił Matthew McConaughey. Trzeba przyznać, że obie książki są na podobnym poziomie.

Głównym bohaterem jest Mickey Haller. Adwokat, który podejmuje się bronić podejrzanych typków. Narkomanów, dilerów i tego typu elementów. Jego głównym celem oczywiście jest uniewinnienie, ale czasem jak to jest niemożliwe jakiś wyrok w zawiasach, albo w miarę krótka odsiadka też może być. Mickey wyznaje zasadę taką samą jak jego ojciec (też prawnik), że najtrudniej broni się osób niewinnych. Poza tym Ci których podejmuje się obrony nie śmierdzą groszem i czasem płacą fantami, a czasem odrabiają usługami.

Haller trafia do klienta Louisa Rouleta, który jest oskarżony o brutalne pobicie prostytutki. Roulet na początku sprawia wrażenie totalnej sieroty, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Świadkowie, poszlaki i dowody wskazują mimo wszystko, że Roulet to zrobił, ale on sam nic nie pamięta. Haller oczywiście szybko rzuca się w prawniczy wir i szuka sposobności aby odeprzeć oskarżenie prokuratury. Mobilizacja jest duża, bo Louis to bardzo bogaty klient dzięki któremu prawnik może się bardzo wzbogacić.

Odniosłem wrażenie Connelly doskonale czuje się w prawniczych klimatach. Za pomocą Hallera doskonale obnaża pewne absurdy prawa do bronienia swojego klienta. Dzięki temu czytałem z ciekawością wszystkich przytoczonych tam spraw. Sama w sobie sprawa Louisa Rouleta jest wciągająca, bo nie wiadomo do pewnego momentu czy jest on winny czy też nie, a gdy już pewne rzeczy ujrzą światło dzienne, to ta wiedza jest bardzo niebezpieczna. Książka pisana jest w pierwszej osobie więc wraz z bohaterem dochodzimy do prawdy.

Polecam nie tylko miłośnikom Grishamów, ale Ci lubiący dobre kryminalne historię też się nie zawiodą.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Prawnik z Lincolna, Michael Connelly
Wydawnictwo Albatros, s. 448 | 2011 (org. 2005)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Sepuku [Smutek samuraja – Víctor del Árbol]

Czasy poprzedzające drugą wojnę światową były w Hiszpanii bardzo ciężkie. Przez trzy lata toczyła się tam wojna domowa między nacjonalistami i komunistami. Wygrali ci pierwsi, ale napięcia były cały czas o czym może świadczyć, że do 1979 roku działał tam antyfrankistowski ruch oporu. Radykałów po wojnie było bardzo dużo tak jak po stronie nacjonalistów tak i u czerwonych. Víctor del Árbol w książce Smutek samuraja wciąga nas w intrygi rozpoczęte w czasach powojennych a które musiały czekać aż do lat osiemdziesiątych aby wyjść na jaw. Wydarzenia fikcyjne, ale przypuszczam, że wiernie oddające atmosferę panującym w tamtym społeczeństwie.

Mamy tutaj dwutorowe prowadzenie narracji. Stopniowo poznajemy losy w latach 40. minionego wieku jak i bardziej współczesne z lat 80. W 1941 roku planowany jest zamach na Guillermo Molę. Głównym z inicjatorów zabicia tego prawicowego uzurpatora jest jego żona Isabel. Wciągnięty przez kobietę prywatny nauczyciel jej dzieci Marcelo Alcalá, który się w niej kocha ma dylemat czy jej pomóc w ucieczce. Wszystko niestety przybiera zły obrót, kobieta okazała się ofiarą spisku i zabita. Jej dzieci czekał kiepski los, a sprawę trzeba odpowiednio ‚sprzedać’ na zewnątrz, Guillermo Mola ma zakusy na poważniejsze stanowiska i nie może w Méridzie być fermentu.

Sprawa ogólnie wraca po 40 latach. Młoda prawniczka María doprowadza do skazania inspektora Cesare Alcalii, który poszukując córki katuje człowieka celem wyciągnięcia zeznań. Sprawy trzech rodzin powoli zaczynają się zazębiać, ale wyjaśnienie wszystkiego nie będzie takie proste, a doprowadzenie oprawców przed są może być jeszcze trudniejsze.

Lubię takie książki. Klimaty wojenne i przedstawienie trudności w funkcjonowaniu tamtejszego społeczeństwa pozwalają docenić to, jak dobrze jest teraz, no może nie dobrze, ale raczej nie jest aż tak źle jak wtedy. Państwo represyjne ma swoje metody i często niewinni ludzie muszą się mu podporządkować. Tak też było w książce Toma Roba Smitha Ofiara 44, a niestety czasem też jest aktualne w rzeczywiści w naszym kraju, tak jak w sprawie kibica Legii (tu można poczytać).

Intryga jest bardzo dobrze uknuta. Mimo, że jest to fikcja literacka czyta jakby to były jakieś wydarzenia historyczne i tak jak pisałem klimat czasów jest bardzo dobrze oddany. Bohaterowie wydają się postaciami autentycznymi i nie przerysowanymi. Autor doskonale pozwala czytelnikowi wczuć się w ich losy i poczuć niesprawiedliwość postępowania oprawców. Victor del Arbol nie jest łagodny, ale bezlitosny dla swoich bohaterów, tak więc możecie być pewni, że niektórych spali, niektórych zamknie w psychiatryku, strzeli w głowę, nawet będzie też sepuku z flakami na wierzchu, ale wszystko to jakoś dopełnia obrazu trudności czasów i walki o prawdę, czy też dojścia i zadośćuczynienia win poniesionych kiedyś, a po informacje czy im się to zadośćuczynienia udało zachęcam do lektury.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Smutek samuraja, Víctor del Árbol
Wydawnictwo Albatros, s. 448 | 2013 (org. 2011)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Forst na tropie [Ekspozycja – Remigiusz Mróz]

Kolejna książka Mroza. Kolejna do łyknięcia. Tym razem z komisarzem Mrozem. To znaczy Forstem, ale jakoś często zdarzyło się mi czytać Frost zamiast Forst, nie wiem czy to celowe działanie autora, ale może chodziło mu żeby było blisko do Worst. Ale taki najgorszy ten Forst nie jest. Wiktor, bo tak ma na imię jest osobą dość trudną we współpracy i dość specyficzną.

Początek jest w na Giewoncie gdzie zostaje znalezione nagie ciało mężczyzny, które wisi na krzyżu. Szlak szybko zostaje zamknięty, a zainteresowaniom turystów wtórują też media. Forst po wystąpieniu w tv szybko popada w niełaskę i zostaje odsunięty od sprawy, a że jest to człowiek uparty, to szybko jeszcze bardziej angażuje się w śledztwo. Dodatkowo wciąga we wszystko niejaką Olgę Szrebską, reporterkę której udzielał wywiadu. Ich współpraca rodzi się w bólach, ba początkowo trudno mówić o współpracy raczej to jest takie boksowanie się, które Wiktor najlepiej zamienił na przytulanie.

Cóż to dużo pisać. Książka nie odbiega poziomem od poprzednich pozycji Mroza. Czyta się ją bardzo dobrze wartka akcja i do tego ciekawe wątki. Choć wątki z Qumran, kojarzyły mi się z niedawno czytaną lekturą Oddech Boga Jeffrey’a Small’a aczkolwiek miałem w pewnym momencie wrażenie, że jest to wątek wprowadzony, aby zamieszać czytelnikowi, ale po zakończeniu już sam nie wiem. Do tego jest jeszcze wątek rzezi wołyńskiej. Jak czytałem Parabellum to miałem nadzieje, że Mróz sięgnie po ten motyw, a tu taka niespodzianka. W końcu. Moim zdaniem pozwoli to na poznanie szerszemu gronu spojrzeć inaczej na relacje ukrańsko-polskie i na tych którzy są za wschodnią granicą uznawani za bohaterów i to nawet w obecności polskich władz państwowych. Ja jako potomek repatriantów jestem bardzo zadowolony z postawy Forsta.

A poza tym zdecydowanie zakończenie pozostawia kaca. I jak doczytywałem końcówkę to już sobie obmyślałem co może być w tej kolejnej części, a tu rewizja zdecydowana tych pomysłów i człowiek zostaje z lekturą w ręku i musi czekać na kolejny tom. Nieładnie.


Lektury Mroza wciągają mnie jak książki Cobena. U Harlana jak się czyta ma się pewność ciekawej historii i tego, że przepadnie się w powieści. Książki polskiego autora mają tą przewagę, że nie ma się wrażenia wtórności, a wszystko wręcz dobrze się uzupełnia. Teraz z niecierpliwością czekam aż wydawnictwo nadrobi swoje niedopatrzenie i uzupełni tą trylogię drugim i trzecim tomem 😉 Czekamy.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Ekspozycja, Remigiusz Mróz
Wydawnictwo Filia, s. 480 | 2015 
Ocena: 5/5
O książce na goodreads

Ciemność, widzę ciemność [Blackout – Marc Elsberg]

Ciemność. Stan wyjątkowo nieprzyjemny. Rekompensowany nam przez światło dzienne i sztuczne. To drugie zawdzięczamy prądowi. Ciemnogród często jest nazywany stanem zacofania. Bez prądu powróciłby taki stan. I o tym jest książka Marca Elsberga. Myślę, że większość z nas nawet sobie nie zdaje sprawy jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tego medium. Chyba aż za bardzo.

Autor zaczyna od niewinnej awarii. Początkowo wydaje się niezbyt groźna. Jednak jej globalny zasięg uzmysławia bohaterom to zdecydowanie coś poważnego. Jednym z głównych bohaterów jest były haker Piero Manzano, który szybko trafia na pewien ślad. Swoje przypuszczenia postanawia przedstawić w poważniejszym gronie m.in. unijnych urzędasów i przedstawicieli Europolu. Wcześniejszy wyrok za włamania nie dodają italczykowi wiarygodności. Z pomocą kobiet jednak uda mu się doprowadzić do tego, aby sprawy nabrały tempa. Jednak służby podejrzewają, że mimo wszystko ma coś wspólnego z blackoutem.

Książka jest obszerną pozycją i powoli nabiera tempa. Autor stopniuje świadomość społeczną i ten globalizm katastrofy nieśpiesznie przybiera swoje kształty. Na początku wszystko wygląda na chwilową awarię. Jednak na niektórych poziomach brak prądu stanowi poważny problem. Przykładem bardzo obrazującym jest farma z krowami. Wyobraźcie sobie ogromną farmę z krowami powiedzmy niech będzie ich przeszło 100.. bez dojarek robi się problem. Supermarkety, takie proste i sprawne. Bierzesz towar i nie myślisz o tym, że wszystko jest zautomatyzowane. Kody kreskowe i szybka obsługa w obliczu awarii staje się utrapieniem. Poza tym tankowanie samochodów na stacjach gdzie są dystrybutory napędzane energią już nie jest takie proste. Przechowywanie jedzenia też jest problemem. Ogólnie życie nie jest już takie proste bez prądu. Stopniowe odcięcie miast od energii sprawia, że miejsca gdzie jeszcze ona jest staną się są swego rodzajami wyspami jak Atalntyda, albo Yeti, podobno jest, ale już dawno nikt tego nie widział.

Przyznam, że książka zmusza do refleksji nad tym jak ten rozwój cywilizacyjny stał się dla nas ludzi z jednej strony ułatwieniem, ale z drugiej sprawił, że bez niego nie jesteśmy w stanie już przetrwać. W najlepszej sytuacji są teraz jeszcze plemiona w dżunglach czy innych zakątkach świata nauczone życia w buszu i przetrwania. My pod tym względem jesteśmy niepełnosprawni. Uzależnieni od tv, neta czy smartfonów.

Wracając do książki nie da się ukryć, że mimo swojej obszerności autor skupił się głównie na obrazie tej katastrofy z perspektywy jednostek społecznie ulokowanych w miarę wysoko. Nie ma za dużo spojrzenia z punktu widzenia zwykłego człowieka… choć wróć.. są pewne momenty jak Manzano ukrywa się w szpitalu czy później szuka schronienia, albo też trafia do więzienia. Aczkolwiek, jakby było tego więcej, to nie byłoby źle.

Inspiracją dla autora były pewne realne wydarzenia i zagrożenia takie jak STUXNET, wirus z 2010 roku pozwalający na przykład na przeprogramowanie sprzętów przemysłowych czy też awaria elektrowni w Fukushimie w 2011 roku. Tak więc najgorsze w tej książce jest jej realność i dlatego też wszyscy którzy chcieliby poznać świetnie przedstawiony świat nie umiejący poradzić sobie z kataklizmem w postaci blackoutu powinni sięgnąć po tę powieść. Polecam!

Blackout, Marc Elsberg
Wydawnictwo W.A.B., s. 784 | 2015 (org. 2012)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Codzienność ze śmiercią [Drozdy. Posłaniec śmierci – Chuck Wendig]

Kontynuację książek często mają taką wadę, że są przedłużeniem czegoś co wcześniej było za dobre. Teraz w zasadzie norma to wydawanie powieści w seriach. Człowiek czeka później aż jego bohaterowie wrócą i się doczekać nie może. Na Miriam Black z serii Chucka Wendiga warto czekać (choć czekać nie trzeba bo dwie pierwsze części wydane były u nas jakiś czas temu). Posłanie śmierci jest jeszcze lepszą częścią od pierwszej (czytaj tu) jest mroczniejsza i bardziej pokręcona z dobrym wątkiem kryminalnym.

Miriam z Louisem mieszkają w przyczepie. Jest to dla niej udręka, dla niego mniej bo więcej czasu spędza w swojej ciężarówce w pracy. Black lepiej czuje się będąc bardziej w drodze uciekając przed mrokiem czającym się w jej darze. Na życzenie Louisa nosi rękawiczki, aby nie stykać się z osobami. Wszystko wraca do normy, gdy Miriam chce porzucić życie w przyczepie. Louis proponuje jej spotkanie z kobietą, która myśli, że umiera. Jej dar ma pomóc jej rozwiać wątpliwości. Podczas wizyty w szkole w której pracuje kobieta Black ma wizję śmierci dwóch uczennic. Są podobne. Są brutalne. Ich morderca ma specyficzny tatuaż. Czy Miriam będzie w stanie odnaleźć i powstrzymać zabójce?

Coś wciągającego jest w czytaniu o czyjejś śmierci. Jak ktoś sławny umiera, często zaglądamy w artykuł szukając co się stało i stwierdzamy ‚ah jakie to straszne’, ‚ah jaka to młoda osoba była’ itd. Osoba obcująca ze śmiercią jak Miriam nie może być normalną osobą. W tej części powieści dowiadujemy się sporo o tym jak ‚nabawiła’ się takiej przypadłości, a do tego nasilające się wizje z ptakami (krukami i drozdami) są tak intensywne, że momentami nie wiadomo czy to co widzi nasza bohaterka to wizja czy rzeczywistość. Wszystko udziela się czytelnikowi i można się trochę zdezorientować.

Podsumowując parę punktów dlaczego mimo trochę kiepskich okładek sięgamy po Drozdy, to stwierdzam że po pierwsze primo czyta to się świetnie, wciąga bardzo, pisane językiem prostym i bardzo przyswajalnym. Po drugie Miriam ma pasujące mi akurat poczucie humoru i wprawdzie jej zgryzliwości i ironiczne docinki nie są już tak intensywne, ale jak już to robi to się szeroko uśmiechałem. Po trzecie kryminalna zagadka w szukaniu mordercy z paranormalnymi wizjami jakoś tutaj dobrze współgrają i wydają się dopracowane, a igranie z przeznaczeniem jeszcze dodaje smaczku. Po czwarte i ostatnie jest to co tygrysy lubią najbardziej, odstrzelone członki, obcięte głowy, kruki z jednym okiem i dużo grozy.

Pozostaje mi jeszcze raz zachęcić, a ja lecę na korki z angielskiego, ‚iż gdyż ponieważ bo’ nasz wydawca póki co nie ma w planach wydawania dalszych części.

Drozdy. Posłaniec śmierci, Chuck Wendig
Wydawnictwo Akurat, s. 320 | 2013 (org. 2012)
Ocena: 5/5
O książce na goodreads