o książkach i nie tylko

[Imię wiatru – Patrick Rothfuss]

Cegła, cegłą ale trzeba mieć cement by to wszystko połączyć. Rothfuss gdzieś tam mi się przewijał podczas przeglądania rekomendacji na goodreads i teraz zmierzyłem się z tym dość rozwlekłym w treść tomiskiem. Spotkanie moje można by porównać do nowego uczesania dziewczyny, która chce zrobić wrażenie na chłopaku wywaliła kupę kasy na nie, przychodzi do domu, a tu chłopak akurat ogląda np. mecz i w zasadzie nie zauważył. Tak jak u niego było u mnie, ale dlaczego o tym za chwile.

Kvothe, główny bohater. Legenda. Wszyscy są przekonani że nie żyje. On jednak ukrywa się pod postacią karczmarza. Zostaje rozpoznany przez Kronikarza i namówiony na opowieść o sobie, a że jego życie to niezła odyseja, trzeba na to czasu. Dowiadujemy się, że za młody żył wśród wędrownej trupy aktorów, a jego największym marzeniem jest dostanie się na Uniwersytet i zostanie hermetykiem czyli czarodziejem. Kvothe jest jednostką ponadprzeciętną wręcz genialną. Szybko się uczy, aktorstwo, muzyka, magia wszystko szybko przyswaja. Gdy jego rodziców mordują Chandrianie sprawy przybierają inny obrót i musi żyć na ulicy. Jednak mimo młodego wieku udaje mu się dostać na Uniwersytet, gdzie może dowiedzieć się czegoś więcej o Chandrianach.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że autor sięga już po coś co gdzieś w literaturze miało miejsce. Choć parę ładnych lat minęło od lektur Ziemiomorza, to moje pierwsze skojarzenie było z dziełem Ursuli K. Le Guin. Wszystko przez imiona i podejście do nich, bo tylko znając prawdziwe imię danej rzeczy mag może panować nad nią, co jest dokładną kopią tego co wymyśliła Le Guin. Mimo, że pomysł wtórny, to dla mnie to plus, bo jak się wzorować, to na najlepszych. Poza tym, to postać Kvothe ma jedną wadę tzn. odniosłem wrażenie, że jest zbyt wyidealizowany. Był doskonały lecz wad mu zabrakło. Jest genialny, wszystkiego za co się nie weźmie, to sobie z tym poradzi. Jak już coś spieprzy, to praktycznie nie ponosi konsekwencji błędów. Trochę zbyt idealny bohater wyszedł autorowi.

Mimo paru przestojów i chwil dłużenia, książkę czytało się w miarę szybko, ale tak jak pisałem we wstępie momentami byłem trochę oderwany od tego co się dzieje w książce i do końca nie udało mi się wciągnąć w te wydarzenia. Zobaczymy jak będzie z kolejnymi tomami, bo w sumie ten nie oceniam jako czasu straconego, jednak Kvothe momentami mnie irytował. Tylko tyle, ale może aż?

Imię wiatru, Patrick Rothfuss
Rebis, s. 872 | 2008 (org. 2007)
Ocena: 4-/5
O książce na goodreads

9 Komentarzy

  1. Hehe, co za porównanie do odstawionej dziewczyny 😀
    A widzisz, ja Ursuli nie znam, dlatego pewnie inaczej odebrałam tę książkę. Jeszcze dużo mam do narobienia w tych tematach 🙂

    18 stycznia, 2016 o 6:37 pm

    • 😀 Ziemiomorze jest świetne.. ja czytalem jeszcze wydane przez Pahtom Press i każdy tom był mało obszerny.. więc nie zajmuje dużo czasu.. a lektura przednia 😀

      19 stycznia, 2016 o 7:45 am

      • Będę musiała wreszcie przeczytać 🙂

        20 stycznia, 2016 o 11:13 am

      • Najpierw Dick 😛

        20 stycznia, 2016 o 11:32 am

      • Tak, tak, czeka na weekend, żeby mi trochę emocje opadły 😉

        20 stycznia, 2016 o 12:42 pm

  2. Kiedyś, jakiś czas temu zaczęliśmy słuchać audiobooka, ale po pierwszym rozdziale zupełnie nie było nam dane się wciągnąć 😀 To chyba jednak lektura typowo „książkowa”. I obiecuję sobie lekturę, ale nie ciągnie mnie specjalnie…
    Tak, zdecydowanie najpierw Dick 😀

    20 stycznia, 2016 o 12:52 pm

    • hehe widzę wszechobecne parcie na Dicka .. jakkolwiek to brzmi 😉

      20 stycznia, 2016 o 12:54 pm

  3. Pingback: Tydzień Blogowy #35 – Wielki Buk

  4. Pingback: Styczeń’16 | TAKI TU TAKI BLOG

Dodaj komentarz