o książkach i nie tylko

Posts tagged “literatura polska

Zapowiedź mroźnej jesieni [Immunitet – Remigiusz Mróz]

Chyłka z Zrodonem już jakiś czas goszczą na tym padole, a na nim zawsze są jakieś problemy. Tym razem duet prawniczy bierze się za rozprawę z beznadziejnymi perspektywami, choć wizerunkowo można na tym tylko zyskać. Można oczywiści jeśli zachowuje się człowiek racjonalnie, a z Chyłką to ostatnio trochę różnie bywa. Oryński głównie będzie skupiony na pilnowaniu i mierzeniu promili swojej byłej patronki, ale przecież trzeba o nią jakoś dbać, a kto jak nie on?

Cała fabuła w tej części skupia się wokół osoby Sebastiana Sendala tj. najmłodszego sędziego w Trybunale Konstytucyjnym, który to zostaje oskarżony o popełnienie zabójstwa. Do tego czynu miało dojść parę lat wcześniej, ale teraz dopiero znaleziono powiązanie z osobą sędziego dzięki czemu można mu postawić zarzuty. Pierwszym problemem jest, to że do morderstwa doszło w Krakowie w którym nasz podejrzany nie był już dawno temu, a na pewno nie był w momencie popełnienia przestępstwa, a drugim problemem jest immunitet, który chroni go, a którego nawet dobrowolnie nie może się zrzec, czyli w zasadzie to problem prokuratury. Zaczyna się zabawa w oskarżenia i zeznania, a o tym czy Sendal będzie dalej prawnie chroniony zdecydują jego koledzy i koleżanki z TK. Chyłka, która jest znajomą Sebastiana ze studiów podejmuje się jego obrony.

Cóż. Chyłka jak Chyłka, choć nietrzeźwa często, ale Chyłka. Oryński jak Zordon czyli jak to on. Jedno i drugie się przyciąga i w zasadzie rozumie dość dobrze. Duet jest to dobry aczkolwiek nie wiadomo do czego zmierza ta ich znajomość. Mróz w pewnym momencie z Zordona robi Roberta Langdona, który niczym bohater powieści Dana Browna analizuje Chyłkowy tekst i doszukuje się w nim przesłanek świadczących o prawdziwym jego przesłaniu – nie będę wdawał się w szczegóły by nie spoilerować, ale wątek ten jak najbardziej mi się podobał, choć trzeba przyznać że tak jak pierwsza część sprawy z ojcem Chyłki tak i tu pozostawia niedosyt. I właśnie motyw Filipa Obertała i jego przeszłości został jakoś na początku bardzo wyolbrzymiony, a później jednak pozostawiony bez konsekwencji i mam nadzieje, że autor wróci do niego w przyszłych częściach. Myślę, że zamysł był dobry, ale jednak główną sprawą pozostał tutaj proces Sendala i stąd taki a nie inny układ sił wątków.

Mróz dzięki swojemu dynamicznemu wydawaniu książek może idealnie reagować na to co się dzieje u nas w polityce i też tutaj gdzieś jest wpleciony wątek obecnych problemów z TK, choć jest on delikatnie zaznaczony za co mu chwała, bo to śliska sprawa i lepiej nie dotykać. Przynajmniej w tym przypadku tak mi się zdaje.

Pozostaje czekać na kolejny tom, bo ciekaw jestem jak Zordon poradzi z tym co stało się w zakończeniu, a po Chyłce można się wszystkiego spodziewać i o sprawie Sendala już tylko napisze że wszystko się jakoś rozwiąże, a koniec końców cały wyrok daje też do myślenia czy wyrok tej sprawy w ten sposób jest dla społeczeństwa dobry?

Wydawnictwo Czwarta Strona
W cieniu prawa, Remigiusz Mróz
s. 648, 2016 rok wydania
Ocena: 5-/5
O książce na goodreads

[Inna dusza – Łukasz Orbitowski]

Zastojów u mnie ciąg dalszy, ale dziś wracam z pewną nadrobioną lekturą, bo Orbitowski za każdym razem jak gdzieś mi się pojawiał to sobie obiecywałem, że przeczytam, a to na jakimś blogu, a to w Pocisku.. I teraz zmobilizowałem się polecić w pary zdaniach, choć nie wiem czy podołam oddaniu wyjątkowości książki.

Historia przedstawiona w książce jest oparta na pewnych zapiskach czy doniesieniach za sali sądowej w Bydgoszczy. Jest to obraz bardzo dobrze przedstawiony. Realizmu jest tu dużo, a lata 90. to jest coś co z nostalgia wspominam i jakże przyjemnie było się cofnąć w tamte klimaty.

Jędrek który jest poniekąd ‚właścicielem’ tytułowej ‚innej duszy’ jest początkującym cukiernikiem. Specyfika jego bytu właściwie namalowana przez autora nie pozostawia złudzenia że jest z nim coś nie tak. Już rozpłatanie nożem trzech kotków budzi pewien niepokój. Reszta jest już tylko pochodną tego jakby przestawienia przełącznika w jego głowie i włączenia trybu innej duszy, bo do zabójstw ciężko znaleźć motywy które powodowałby czyny których dokonuje.

W cały ten profil Jędrka jak i Krzyśka wpisują się ciekawie się ich ojcowie, którzy dla mnie są cichymi bohaterami tej książkami. Szczególnie Krzysiek i jego podejście do ojca, czy jak o nim mówi ‚tatusia’ jest imponujące. Lata 90. poniekąd charakteryzowały się mimo wszystko większym respektem do rodziców czy też pewnym oddaniem w ich sprawie i tak odbieram też tę dwójkę. Orbitowski dość niełatwą osobą tatusia-pijaka chcę jeszcze bardziej odcisnąć piętno na bohaterze. I chyba to piętno ma poniekąd znaczenie, że Krzysiek tak samo jak trawa w sumie przy ojcu mimo jego wad, tak nie opuści Jędrka.

Sentyment do tamtych czasów połączony z ciekawymy bohaterami, których losem autor kręci niesamowicie sprawia że książka jest wyjątkowa i czytało mi się ją świetnie. Warto.

Wydawnictwo Od deski do deski
Inna dusza, Łukasz Orbitowski
s. 432 , 2015 rok wydania 
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Z hazardem trzeba uważać [Janek Herbu Pół Krowy – Michał Krupa]

Ostatnio tak jakoś mniejszy ruch mniejszy, a to przez małe zawirowania i między innymi ruchem urlopowym. A jak ruch urlopowy to pojawia się u mnie często lektura lekka. I o niej dziś napiszę, bo bawiłem się bardzo więc polecić można.

Jest wiek XII i czasy Władka Łokietka. Janek w kości ograł jakiegoś rycerza i teraz paraduje udając takowego. Wymyślony herb Pół Krowy ma my przysporzyć przygód. Marzy mu się ratowanie księżniczek uwięzionych w wieżach. Sama jego tożsamość jest dla innych zagadką.

– Janek. Jaki Janek? Wyglądasz na coś w rodzaju rycerza, ale albo ubiegłego, albo przebranego, albo nieznającego obecnych trendów ubioru.

– Herb „Pół krowy”? Nie słyszałem o takim rodzie. A którą to część krowy nosisz w swoim herbie?
– Co proszę? – Janka zaskoczyło to pytanie.
– Masz w herbie tył krowy z wymionami, dupą i ogonem czy przód z ryjem, karkiem i rogami?

Podczas swej podróży trafia na Bolesława Zawistnego, który włada lokalnymi ziemiami. Po pewnych zawirowaniach i kilku hazardowych wpadkach Bolesława, podczas których najpierw przegrywa z Jankiem, a później dotkliwą porażkę może odkupić tylko i wyłącznie znajdując smocze jajo. Do tego zadania Zawistny wyznacza Janka i swojego giermka Lucka. I tak ten duet rusza na poszukiwania. Po drodze do pomocy trafi im się jeszcze czarodziej z defektem, ale razem będą stanowić specyficzną grupę, która ma dwa tygodnie na wykonanie zadania. Po tym czasie inkwizycja zajmie się włościami Bolesława.

Jest to pierwsze spotkanie z prozą Michał Krupy i z pewnością nie ostatnie. Wprawdzie mamy do czynienia z wiekiem XII, ale rozmowy odbywają się w iście współczesnym języku, co w zasadzie mi nie przeszkadza, bo przecież to komedia i to dość luźna więc klimatów mrocznego Średniowiecza nie poczujecie. Co tu dużo pisać, jest dużo czarnego humoru i pewnego absurdu, a ponieważ mi się bardzo podoba seria Autostopem przez galaktykę, to tutaj nie może być inaczej. Do tego dostajemy dużo ironii, a komizm postaci prowadzi trochę do ich przerysowania, ale tak jak pisze lektura urlopowa to jest dla mnie więc jak najbardziej pasuje w sam raz.

Jest to z pewnością książka na jeden wieczór. Przeczytać, pośmiać się i odłożyć.

Wydawnictwo Psychoskok
Janek Herbu Pół Krowy, Michał Krupa
s. 178, 2015 rok wydania
Ocena: 4/5
O książce na goodreads

Finito! [Trawers- Remigiusz Mróz]

Remigusz Mróz. Polska odpowiedź na globalne ocieplenie. Jakby nie było nawet miesiącach letnich można liczyć że jakiś nowy Mróz się pojawi. No, dobra póki co wiosennych, ale jeszcze w przyszłym miesiącu też coś ma być. Ciekaw jestem jak tam plany wydawnicze na lipiec-sierpień. Trzeba przyznać, że intensywność bardzo duża. Przypomina mi to swego rodzaju wydawania Pike’ów czyli płyt przez Bucketheada kto ciekawe niech sobie wygoogoluje. Lecz w jego przypadku te płyty były dość podobne brzmieniowo, a u Mroza dostajemy wprawdzie coś w jego stylu, ale bardzo wciągającego. Nie ma tu na przykład problemu jaki mam z Cobenem czyli mimo, że też się dobrze czyta, to odczuwalna jest jakaś wtórność w pomysłach. Nasz rodzimy autor stroni od tego. Choć fakt faktem w Trawersie wykorzystał bohaterów z innej serii, a że to właściwie bohaterka, to trzeba mu wybaczyć, bo kobiety czasem dobrze wykorzystać i to szczególnie taką Chyłkę jedną.

Wywód wstępny dość długi, ale sam nie wiem co napisać, bo w zasadzie ta część jest domknięciem świetnej trylogii z Forstem w roli głównej. Forstem, który jest bardzo poniewierany przez autora. Bohater nie ma łatwo i bardzo dobrze. Nie lubię książek w których jest takie pitu pitu i idzie gładko. Choć trzeba przyznać, że niektóre aspekty losów Forsta mnie nie zaskoczyły, ale dobre wydaje się skupienie też autora na bieżących problemach społecznych. Osica i Pani prokurator prowadzą zażarte dysputy na temat problemu migrantów. Ten pierwszy przyjmuje stanowisko bardziej sceptyczne i nieprzychylne przybyszom i wręcz cytuje nawet profesora Wolniewicza z wywiadu w tvp, że nie każdy islamista to terrorysta, ale każdy terrorysta to islamista i przyznam, że zbliżone poglądy do moich prezentuje w tej kwestii dlategóż też zyskał u mnie sympatię i bardzo mu kibicowałem w rozmowach ze swoją bardziej otwartą przeciwniczką. W każdym razie dyskusje te są ciekawe i bardzo wyważone, ale problem przedstawiony ciekawie. Z resztą cała intryga dość fajnie jest wpleciona w te całe morderstwa Bestii z Giewontu.

Zakończenie i tożsamość mordercy byłą dla mnie zaskoczeniem i to dużym, choć gdzieś tam podświadomie szukałem miejsca dla tej osoby.. ale nie będę spoilerować. I cały tom określam bardzo bardzo dobrze, aczkolwiek w poprzednich zakończenia powodowały przyspieszone bicie serca i w zasadzie jedyny zarzut można mieć, że to już koniec i należy czekać na ekranizację. Mam nadzieje, że będzie to zrobione porządnie bez jakiejś zbędnej cenzury jeśli chodzi o zbrodniarzy UPA, czy o te problemy migracyjne, bo wiadomo jak to jest w tych czasach.

No dobra. Lanie wody o serii Mroza zakończone. Seria zdecydowanie najwyższych lotów. Bohaterowie bardzo ciekawi, a poza tym miejsce rozgrywki czyli Tatry świetne. Wprawdzie ostatnio jak wędrowałem po nich to bardziej w lecie na Ciemniaku i okolicach, ale i tak zatęskniłem za tymi wędrówkami.

No dobra po raz drugi. Polecam.

Wydawnictwo Filia
Rewizja, Remigiusz Mróz
s. 600, 2016 rok wydania
Ocena: 5-/5
O książce na goodreads

Lipowo [Motylek – Katarzyna Puzyńska]

Katarzyna Puzyńska już za miesiąc wyda szóstą część serii z Lipowem w roli głównej, a widziałem już nawet gdzieś okładkę siódmej więc dlaczego by nie zapoznać się z tą miejscowością. Kryminalne historie na zadupiu są bardzo ciekawe i wciągające, a stosunkowo małe społeczności w których każdy wie coś o innych jest środowiskiem dość zamkniętym. Tym razem jest podobnie, choć zdaje się, że Lipowo jest szeroko otwarte dla przyjezdnych.

Tak też poznajemy Weronikę, która sprowadza się z W-wy i próbuje sobie poukładać życie po rozwodzie. Poznaje mieszkańców i mamy tu dość barwną ich paletę. Są Ci bogaci i Ci mniej zamożni, Ci coś się kochają i próbują zaistnieć wystawiając tyłek, ale i też tacy co dostają po twarzy od współmałżonków. No i oczywiście jest trup. Na poboczu znaleziona zakonnica wydaje się być ofiarą wypadku, którego sprawca zbiegło. Oczywiście szybko się okazuje, że nie do końca tak było, a potracenie może i było, ale nie jedno. Dobra. Spoilerować nie będę, bo warto odkryć wszystko samemu i podedukować, bo intryga początkowo wydaje się schematyczna, ale z czasem gdy poznajemy potencjalnych sprawców wszystko gęstnieje, a autorka tym sosem umiejętnie miesza.

Zdecydowanie warto wpaść do Lipowa i poznać tę społeczność, bo jest ona bardzo klimatyczna. Coś mi momentami przypomina z Wisiołów Kulpy, ale tam było bardziej mrocznie chyba. W każdym razie intryga jest bardzo dobrze skonstruowana, a rozwiązanie zagadki ciekawe, choć stopniowo pod koniec wszystko układa się w całość i jedyną zagadką pozostają personalia mordercy.

Na koniec jeszcze raz polecam!

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Motylek, Katarzyna Puzyńska
s. 400, 2012 rok wydania (org. 1995)
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Chyłka u schyłku stacza się na tyłku [Rewizja – Remigiusz Mróz]

Mamy kwiecień a Mróz już wydaje drugą książkę w tym roku, a za miesiąc będzie i trzecia. Jeśli autor będzie tak płodny nie tylko w dziedzinie pisania książek, to pewnie zostanie jedną z tych osób co najbardziej skorzystają z programu 500+ 🙂 Pisanie książek w każdym razie wychodzi mu świetnie i cały czas trzyma bardzo dobry poziom.

Trzeci tom z serii z Chyłką w roli głównej jest troszkę dłuższy niż poprzednie, ale tylko niezauważalnie, bo w efekcie kończąc miałem te wrażenie, że jakby było jeszcze z 200 stron dalszych przygód prawniczych bohaterów nie było by źle. Może w przyszłości Mróz przyjmie model np. Folleta z serii Stulecia i wtedy nie byłoby co narzekać. No dobra fizyczność książki mamy już za sobą, no to teraz o tym co tam w środku. Literki. Wiadomo. Nawet dużo ich. 😉

Chyłka po ostatniej sprawie stoczyła się na margines prawniczej rzeczywistości. Pracuje w boksie w markecie udzielając porad prawnych. Zaletą tej pracy z pewnością jest bliskość do działu alkoholowego. Tak, tak. Chyłka żłopie i to dużo. Często w literaturze mamy do czynienia z policjantami alkoholikami, a Mróz stworzył prawnika nie wylewającego za kołnierz. Ciekawy zabieg. Z jednej strony pozwala głównej bohaterce zapomnieć o swoich błędach z drugiej w zasadzie ona ma wszystko głęboko gdzieś i stan upojenia nie będzie jej stał na przeszkodzie w przesłuchaniach w sądzie.

No właśnie. Do Joanny trafia Rom, którego żona i córka zostały brutalnie zamordowane. Nie wiadomo kto i dlaczego popełnił ten czyn. Jednak okazuje się że Cygan miał motyw. Milionowe ubezpieczenie na wypadek śmierci. Towarzystwo ubezpieczeniowe będzie chciało zrobić wszystko, aby uniknąć wypłaty polisy. Wydaje się to dość proste, gdyż podejrzenia co do sprawcy morderstwa są w głównej mierze kierowane na klienta Chyłki. Sprawa jest na tyle ciekawa że ubezpieczyciela reprezentuje dawny pracodawca głównej bohaterki czyli Żelazny&McVay. Na początek mają jeden cel odsunięcie Joanny od śledztwa. W tej rozgrywce szybko się okazuje, że wszystkie chwyty są dozwolone, a alkoholiczka jest bardzo łatwym celem.

Mróz ciekawie przedstawił środowisko romskie. Uwypuklił problemy z jakimi się oni borykają w naszym społeczeństwie. Z drugiej strony pokazuje też jak też jest to środowisko hermetyczne i dbające o swoje zasady.

To co przede wszystkim przyciąga do tej serii to główna bohaterka. Powiem szczerze, że ucieszyło mnie to iż Mróz w końcu trochę sponiewierał Joanne, która w poprzedniej części mnie irytowała. Choć trzeba przyznać, że jej taka bezpośredniość jest dalej wkurzająca, ale lepiej taki bohater niż taki bezpłciowy, który nie wywołuje emocji.

„Rewizja” jest napisana lekkim i zrozumiałym językiem, co w książkach traktujących o prawie jest dużą zaletą, bo zbyt duże nagromadzenie prawniczych terminologii potrafi skutecznie odstraszyć. Tutaj nie ma się czego bać. Page-turner jak się patrzy. Kolejną część autor tworzy więc czekam na ‚Autopsję’, ‚Wykroczenie’, ‚Apelację’, czy co tam jeszcze na tytuł w tej serii by się nadawało. Z pewnością sięgnę, a Wam też polecam póki co to co jest dostępne. Warto się wciągnąć.

Wydawnictwo Czwarta Strona
Rewizja, Remigiusz Mróz
s. 624, 2016 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

[Pąki lodowych róż – Zbigniew Zborowski]

Jakże byłem wniebowzięty po lekturze książki Zbigniewa Zborowskiego Trzy odbicia w lustrze. Książka tam mi podeszła, że mimo, że poniekąd jest reklamowana jako saga rodzinna mnie wciągnęły losy Zosi i Wandy, a Pąki lodowych róż dopełniają obraz wojny i pokazują jaki ona wpływ na losy rodzinne. Konflikt zbrojny przeniósł się wyraźnie na grunt rodzinny. Czasem trudno jest tu o przychylność nawet najbliższej rodziny. Zasada umiesz liczyć, licz na siebie, jest tu czasem aż do głębi uwypuklona, ale czemu się dziwić. Wojna, to nie raj.

Ania wnuczka Zosi z pierwszej części ma zostać mamą, a Bartek Pilecki ojcem. Póki co jest normalnie, ale w miarę postępowania stanu Ani robi się nerwowo. Bartek jest jakiś nieswój i zakłada wątpliwy interes. Z biznesu Ani nic nie zostało więc jakoś muszą sobie radzić, a jedyny dochód stanowi i wpływ za wynajem. Skrytość Bartka powoduje niepewność w relacjach z Anią. Do tego babcia Zosia niedomaga, a przed śmiercią zostawia wiadomość, która będzie jakimś czynnikiem zapalnym do poznania w końcu losów rodziny Bartka, który do tej pory nic swej partnerce nie mówił na temat. Od tej pory autor przybliża nam losy poczynając od Natalii. Jest to siostra Adama, który zbrzuchacił Zosię na Wołyniu i dał pitaka, o czym czytaliśmy w pierwszej części.

Cóż. Pierwsza część byłą na wskroś bardziej kobieca. Tam mieliśmy zdecydowanie same baby, które rodziły się co pokolenie 😛 Tutaj mamy już troszkę inny klimat. Jeszcze bardziej dotykamy wojny, ale od strony sowieckiej. Na myśl tutaj klimatem przyszła mi książka Child 44 (aka Ofiara 44, System) Tom’a Roba Smitha. Klimat obozowy i łagrowy wprawdzie to co innego niż tam, ale Związek Radziecki jest ten sam i idealnie pasuje do tamtego obrazu stalinowskiego sytemu.

Całą przedstawiona zawierucha wojenna jest tu bardzo dopracowana, a poprzez przedstawienie losów bohaterów na przestrzeni pokoleń dostajemy pełny ich obraz psychologiczny. Autor bardzo zgrabnie buduje tu historię i łączy wszystko w całość.

Bardzo ciekawa powieść obyczajowo-historyczna. Mało czytam takich lektur, ale tę z pewnością będę bardzo dobrze wspominał i ciekaw jestem kolejnych książek Zborowskiego.

Pąki lodowych róż, Zbigniew Zborowski
Zysk i S-ka, s. 388, 2015 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

[Łaska – Anna Kańtoch]

PRL. Lata 80. Specyficzny czas. Specyficzne problemy niosące ze sobą. Socjalizm tworzący sobie problemy nieznane w innych ustrojach. Tak. To jest zdecydowanie dobre miejsce na kryminalną historię. Tak też robi Anna Kańtoch przenosząc nas do 1985 roku.

Zanim znajdziemy się na dobre w tym czasie dostajemy jeszcze początek z roku 1955, gdy to poszukiwana jest Marysia. Sześcioletnie dziecko po tygodniu zostaje odnalezione przez grzybiarza. Oprócz wycieńczenia widać, że dziewczyna jest cała we krwi. Gdzie byłą co się zdarzyło?

Ta sama Maria Lenarczyk w 1985 jest już nauczycielką. Wróciła do rodzinnej miejscowości ze względu na chorobę ciotki. Jednym z jej uczniów jest Wojtek. Trochę specyficzny i odtrącony przez klasę ze względu na swoją flegmatyczność. Gdy Maria robi kartkówkę. Wojtek zamiast napisać odpowiedzi wykonuje rysunek, to co jest na nim porusza nauczycielkę i sprawia, że koszmary z przeszłości zaczynają wracać. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy młody uczeń popełnia samobójstwo. Lawina zdarzeń powoli ale jednak nabiera tempa. Następne ofiary czekają na swą kolej.

Tempo właśnie nie jest jakieś zawrotne. Można powiedzieć, że trochę jest dostosowane do realiów PRL-owskiej rzeczywistości, która została tu całkiem ciekawie przedstawiona. Jest dużo szczegółów tworzących ogólnie realistyczny szary obraz tamtego czasu. Sam pamiętam jeszcze w miarę tamte czasy dzieciństwa. Tak, z pewnością klimat jest zaletą książki. Komuś mogą niektóre dłuższe opisy przeszkadzać dla mnie są one zaletą. Do tego obraz stanu psychicznego bohaterki potęgują obecność pewnego rodzaju grozy czającej się gdzieś w przeszłości i ciągnącej się za nią.

Sama intryga do pewnego momentu była wciągająca, a w pewnym momencie skupiłem się na obserwowaniu osób z otoczenia głównej bohaterki, co doprowadziło do rozwiązania zagadki przed finałem i odczuwam, że sami wpadniecie też na to. Mimo wszystko jest to interesująca przygoda z ciekawą bohaterką. Myślę, że niejednego fana polskiego kryminału książka zadowoli.

Łaska, Anna Kańtoch
Czarne, s. 400 | 2016
Ocena: 3+/5
O książce na goodreads

[450 stron – Patrycja Gryciuk]

Polska autorka to i nasz bohater. Właściwie bohaterka. Wiktoria Moreau z domu Sulecka, bo o niej mowa od lat mieszka w USA. Nie jest bynajmniej kojarzona jako Polka, a to ze względu na jej siedmioletnie małżeństwo z Jacques’em. Po rozwodzie zatrzymała nazwisko. Teraz jest przed premierą swojej najnowszej powieści ‚Na dnie’. Dwa miesiące do premiery. Dodajmy, że bardzo oczekiwanej. Poprzednie książki odniosły niesamowity sukces i cały książkowy świat z niecierpliwością oczekuje kolejnej powieści.

Problemy zaczynają się, gdy pewna firma farmaceutyczna oskarża autorkę o zniesławienie w tej powieści. Tylko jakim sposobem dotarli do jej treści? Na domiar złego konkurencja zarzuca jej plagiat, a w międzyczasie dochodzi do morderstw popełnianych wg. klucza z książki. Pocieszenie autorka znajduje w ramionach znanego i znacznie młodszego aktora Mackenzie Stanforda. Jej życie znacznie nabiera tempa i licznych zawirowań.

Dziwne moje były odczucia w stosunku do tej książki. Początkowo mnie wciągnęło, później znużyło a na końcu jakoś dość normalnie skończyło. Postać Wiktorii jakoś nie specjalnie mi podeszła a momentami wręcz mnie irytowała, a do tego wątek romasidłowy mi totalnie nie podszedł. Lubie jakieś takie obyczajowe motywy, ale tutaj jakoś ten wyidealizowany kochanek do tego kupa facetów kręcących się dookoła Moreau i jeszcze ogólnie ona sama taka jakby za mało konkretna.

Książka może się podobać w końcu autorka dość lekko pisze przez co czyta się to bardzo szybko. Są krótkie rozdziały co powoduje dość szybkie tempo, czyli to co lubię najbardziej, ale myślę, ze bardziej jest kierowana do osób które nie czytają za dużo kryminałów, ja niestety czytam, ale w przyszłości może zapoznam się z innymi pozycjami autorki, mimo wszystko potencjał jest.

450 stron, Patrycja Gryciuk
Czwarta Strona, s. 416 | 2015
Ocena: 3-/5
O książce na goodreads

Gliwice i noir [Wampir – Wojciech Chmielarz]

Gliwice miasto na prawach powiatu w południowej Polsce, na Górnym Śląsku, w województwie śląskim, położone na Wyżynie Śląskiej, nad rzeką Kłodnicą – za wikipedią. Miasto w którym autor Wojciech Chmielarz spędził kawał życia i przyznam, że ja też. Jeśli chodzi o mnie było to ładnych parę lat studiów. Tak się złożyło, że nie przyszło mi mieszkać tam, ale dojeżdżałem codziennie i w autobusie linii 194 spędziłem kawał czasu. Drugą część czasu studiów oprócz nauki spędziłem szlajając się po różnych knajpach zamiast siedzieć na wykładach i dlatego często lądowało się w Dziupli czy choćby Spirali. To było dawno i nieprawda. Teraz przyszedł na sentymentalny powrót w te okolice. Powrót bardzo udany, bo to przecież Chmielarz, a u niego nudno nie jest.

Mateusz skoczył z budynku. Matka jednak nie daje wiary ustaleniom prokuratury i nie przechodzi do porządku dziennego. Z resztą która matka po śmierci syna to robi? Na polecenie jego adwokata zostaje wynajęty Dawid Wolski. Można powiedzieć, że jest detektyw do którego poszlibyście w sytuacji jeśli nie chcielibyście dużo wydać, albo nie zależałoby Wam na rzetelności. Choć o tym jego klienci do końca nie widzą. Na przykład dla jednego klienta sprawdza czy żona go nie zdradza jednocześnie mając z nią romans, ot grunt aby kasa się zgadzała. Z Dawida to po prostu taki cwaniaczek trochę i do tego syfiarz o czym świadczy wygląd jego mieszkania. Jednak mimo swoich wad, to jakoś uda mu się zakręcić w odpowiednich miejscach i dowiedzieć faktów o denacie, które mogą doprowadzić do wyjaśnienia pozornie błahej sprawy.

To, co cechuje prozę Chemielarza, to pewna łatwość w tworzeniu postaci co do których czytelnik ma trudności z polubieniem. Dawid jest odpychający, a jego celem zdaje się być tylko nastawienie na kasę, choć trzeba przyznać, że z biegiem akcji, gdy zostanie naciskany, aby nie zajmować się sprawą i wziąć łapówkę, to zrezygnuje z niej i brnie w śledztwo uparcie. Poza tym mimo, że Mateusz jest martwy, całą książka nim żyje i poznajemy go dokładnie i tu też trudno go polubić.. a książka jest przedstawieniem jego osobowości. Dobitnie i świetnie przedstawia autor trudne relacje rodzinne nie tylko Mateusza, ale i Dawida, którzy cały czas borykali się z różnymi problemami jeśli chodzi o ich ojców.

Nie zawiodłem się kolejny raz. Dobrze było wrócić do Gliwic, choć od czasu gdy tam studiowałem minęło trochę czasu, to jeszcze parę miejsc pamiętam. Z chęcią sięgnę po kolejne książki tak z cyklu gliwickiego jak i z serią z Mortką.

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Wampir, Wojciech Chmielarz
Czarne, s. 328 | 2015
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Zombie w PRL [Szczury Wrocławia. Chaos – Robert J. Szmidt]

Muszę przyznać, że pierwszy raz o książce przeczytałem u Krzyśka na blogu Książki z klimatem. Zaciekawiła mnie fabuła i ogólnie pomysł, by takie stwory jak umarlaki umieścić w czasach komuny. Dodatkowo autor w książce uśmierca 200 wylosowanych fanów książki na facebooku. Pomysł świetny i cały czas trwają ‚castingi’ do kolejnych części.

Cała sprawa zaczyna się od zarazy czarnej ospy i izolatoriów rozmieszczonych we Wrocławiu. W pewnym momencie ktoś wypada z okna, a później ożywa i zaczyna się jatka. Trup się ściele gęsto. Nie dziwne, co? Przecież trzeba zabić tych 200 osób. I przyznam szczerze, że mało jest wyjaśnień co do tego źródła epidemii i jakiegoś parcia i budowania ruchu oporu. Dużo po prostu jest zabijania, krwi, zaskoczonych wrocławian, milicjantów. ZOMO i KBW jest zobligowane opanować sytuację, ale wychodzi to średnio. W sumie w miarę rozprzestrzeniania się zarazy Ci którzy przeżyli jednak dochodzą już do wniosków jak działa zombie i dlaczego atakują, ale walka nadal jest trudna.

Podobało mi się puszczanie oka przez autora do obecnej władzy i ironiczny humor pod jej adresem z hasłami jak to, że przecież Jacek i Placek nie będą u nas rządzić czy coś w tym stylu. Pamiętajmy lata 60. to czas rządów Gomułki i Cyrnakiewicza, których na szczęście też dosięga zombie-sprawiedliwość, choć to trochę niesprawiedliwe, bo nie polubili profili Szczurów na FB 😛

No, dobra, nie będę pisał za dużo o książce, bo w niej jest po prostu dużo trupów i trochę klimatów PRL-a. Seria z dużym potencjałem, która mam nadzieje, że będzie parała do przodu wyjaśniając co i jak z tą zarazą, bo trupy wyrwane ręce, urwane nogi, mózg na ścianie i krew na dywanie to nie wszystko i rzeczywiście jest chaos, więc teraz czas na uporządkowanie.

Wydawnictwo Insignis
Szczury Wrocławia. Chaos, Robert J. Szmidt
s. 544 | 2015
Ocena: 4-/5
O książce na goodreads

Bo z rodziną łatwo nie jest [Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli – Ałbena Grabowska]

Do końca nie wiedziałem, czy to książka dla mnie. Z okładki patrzą jakieś dwie dziewczyny i opis informujący że mamy do czynienia z sagą, czyli na wstępie wiemy, że szybko to się nie skończy, a na pewno nie na jednym tomie. I tak rzeczywiście jest, w tym miesiącu ukazała się już trzecia część, a autorka Ałbena Grabowska, która z zawodu jest lekarzem, raczej na tym nie skończy. Reasumując odpowiedzią na pytanie zawarte na początku, tak książka nie tylko jest dla mnie, ale chyba dla każdego.

Wydarzenia opisane w książce rozciągnięte są na 25 lat. Wszystko zaczyna się w 1914 roku, gdy Kasia Winna rodzi córkę. Problemy przy porodzie skutkują jej kiepskim stanem, a szybko okazuje się, że będzie potrzebowała sił, aby urodzić drugą córkę, która gdzieś tam się schowała. Kosztem życia matki na świat przychodzi Ania. Jej starsza siostra Hania jest silniejsza, ale po ‚zatrudnieniu’ mamki wszystko się kończy szczęśliwie. Rodziną targają sprzeczne uczucia, bo szczęście miesza się z tragedią. Ania zyskuje pewien dar, który dla niektórych będzie przekleństwem i koniec końców jej chyba nie do końca się przysłuży, ale więcej nie zdradzę.

Po odzyskaniu niepodległości Polska rodzina próbuje ułożyć sobie życie. I losy są różne. Ktoś ginie, ktoś się odnajduje. Tajemnice z 1914 roku niektóre pozostają tajemnicami inne się wyjaśniają. W zasadzie prawie każdy coś tam skrywa, jedne rzeczy są błahe inne mniej, ale dla każdego jest to coś równie ważnego. Dziewczyny dorastają i muszą podejmować różne decyzje, a jeszcze inne same się podejmą. Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, ale powieść ta to rzeczywiście typowa saga opisująca relacje międzyludzkie, problemy społecznej dysproporcji i ogólnego szukania miejsca w tym dwudziestoleciu międzywojennym. Plus duży to dobrze wykreowani bohaterowie, tak jak na przykład najstarsza z rodu Bronia, kobieta ogarniająca dużo rzeczy, a do tego z silnym charakterem.

Powieść Ałbeny Grabowskiej jest bardzo spójna. Losy rodziny Winnych są bardzo wciągające. Pierwszy tom kończy się wkroczeniem do wsi Niemców i w tym momencie kolejny czas ucisku Polaków się zaczyna. Reasumując trudno będzie mi odkładać lekturę kolejnej części, a to chyba najlepsza rekomendacja. Polecam.

Wydawnictwo Zwierciadło
Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli, Ałbena Grabowska
s. 356, 2014 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads 

Wi-sio-ły [Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory – Piotr Kulpa]

Taa. Co tu dużo pisać. Człowiek dał trochę sobie odetchnąć od Wisiołów, bo trzy miesiące szybko zleciały. Po lekturze drugiej części dochodzę do wniosku, że można było przeczytać szybciej. Klimat może gdzieś uciekł, a jak powrócił to człowieka bardziej uderzył. Bynajmniej to nie wada, bo Wisioły to specyficzne miejsce. Koniec pierwszej części intrygował i pozostawił dużo pytań. Autor szybko rozwiewa wątpliwości, ale nowe problemy szybko się pojawiają i aż człowieka zżera ciekawość jak się rozwiążą.

Czaruś przechodzi trudne chwile i ucieka z domu, Magda ma coraz więcej wątpliwości co do swego małżeństwa, a Tymoteusz oderwany coraz bardziej daje się zdominować Wisiołom i niestety stanie się zakładnikiem Bargieła, który ma niecny plan i wszystko realizuje tak jak zaplanował, a tytułowa mandragora (to taka roślina) będzie tu kluczowym elementem.

W pierwszej części zaznajamiał nas autor z tą oderwaną tajemniczą miejscowością. W kontynuacji mamy już totalną jazdę jak z powieści grozy, są duchy i klątwy, ludowe gusła, wsparte czynami takimi jak zamiana ciał czy coś w ten deseń. Wszystko to jest opisane bardzo klimatycznie, do tego wsparte dużym dynamizmem, przez co książkę czyta się bardzo, ale to bardzo szybko. Wszystko tutaj jest idealnie wyważone. Trochę fantastyki, trochę jakby kryminalnych tajemnic i do tego wyraziści bohaterowie, którzy lepieni są przez atmosferę miejsca, a co to znaczy musicie się przekonać sami.

Klimat, klimat, klimat. To jest to co autorowi się udało stworzyć bezbłędnie. Ci którzy lubią derszczyk na plecach powinni dać się pokiziać autorowi 😉

Pierwsza część u mnie na blogu: Mroczne siedlisko

Wydawnictwo Videograf
Pan na Wisiołach. Krzyk Mandragory
Piotr Kulpa
s. 352, 2014 rok wydania 
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads 

Wojowanie w przeszłości [www.1939.com.pl – Marcin Ciszewski]

Tytuł tej powieści już mnie dawno ciekawił. Nie ma tam bynajmniej źródeł html/php strony. Co to, to nie. Autor po prostu wizją sprawił, że wszystko brzmi jak z jakiejś gry komputerowej, w szczególności internetowej. Interpretacja taka nasuwa się po poznaniu fabuły. Podpułkownik Jerzy Grobicki zostaje mianowany dowódcą Pierwszego Samodzielnego Batalionu Rozpoznawczego. Jego oddział dostaje przydział do misji w Afganistanie. Niestety coś poszło nie tak próba sprzętowa w połączeniu z burzą kończy się przebudzeniem w dziwnych warunkach. Okoliczność ta szybko każe im oprzytomnieć, gdyż zostają zaatakowani przez obce wojsko, niemieckie wojsko. Na dodatek oddział wyglądający jak jakaś grupa rekonstrukcyjna z II wojny światowej okazuje się prawdziwa. Bieżąca data to 1 września 1939. Początek piekła na polskich ziemiach.

Pomysł podobny do tego jaki miał Pilipiuk w Oku Jelenia. Tam byli kosmici, tutaj jest wojsko z krwi i kości. Wojsko technicznie bardziej zaawansowane. Mające na wyposażeniu sprzęt, który ma w sobie 60 lat rozwoju. Mimo, że liczebność bataliony jest niewielka, to siła rażenia jest nieporównywalna. Niejeden dywizjon pancerny może drżeć. Konfrontacja sił jest ciekawie przedstawiona. Autor swych bohaterów z roku 1939 postawił przed nie lada zadaniem, a współcześni żołnierze muszą się nagłówkować co się tak na prawdę stało. Jak to możliwe, że zostali przeniesieni w czasie. I co mają zrobić, aby wrócić. Sytuacja nie jest taka prosta zważając, że nie są to czasu spokojne i nie ma za bardzo możliwości, bo trzeba walczyć i tutaj ta motywacja jest z każdym dniem coraz większa. Dlatego dziwi trochę zakończenie, bo do końca nie wydaje się, że coś ta walka nowoczesnym sprzętem dała.

Jeśli kogoś nie rażą wojskowo-sprzętowe teksty (których jest dość sporo) i trochę fantastyki, to może śmiało sięgnąć po tą powieść. Plus za pomysł, minus za zakończenie. Kolejna część i epilog sugerują, że będziemy mieć walkę w 1944 w Powstaniu Warszawskim.

Wydawnictwo SOL
www.1939.com.pl, Marcin Ciszewski
s. 334, 2008 rok wydania
Ocena: 4-/5
O książce na goodreads

Meandry prawa [Kasacja – Remigiusz Mróz]

Można przyjąć, że dziś będzie o ‚Stu twarzach Remigiusza Mroza’ hehe Ten pisarz dał się poznać już w różnych gatunkach od historycznych (Parabellum, Turkusowe szale) po sci-fi (Chór), a tym razem talent tego młodego pisarza poznajemy w Kasacji thrillerze prawniczym z akcentem na sensacje, do tego jeszcze z zawrotnym tempem akcji i nie łatwą do rozwikłania zagadką. Czego chcieć więcej?

Żelazny & McVay, to renomowana kancelaria prawnicza do której na aplikację przychodzi Kordian Oryński (pseudonim patronacki Zordon). Tam trafia pod skrzydła specyficznej prawniczki Joanny Chyłki. Specyficznej. Można powiedzieć, że mamy tutaj trochę odwrócony trochę model. Chyłka jest twardą sztuką, taką trochę babą z jajami (nie mylić z A. Grodzką). Pożera mięcho, słucha Ironów, a Zordon taki trochę delikatniejszy, łosoś, sałateczka takie tam pitu pitu. Jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają i tak jest tym razem. Rozpoczynają współpracę przy trwającej rozprawie morderstwa o jakie oskarżony jest syn znanego biznesmena. Dwa ciała znalezione w jego mieszkaniu, milczenie podejrzanego i dużo niedomówień. Zordon będzie musiał oswoić się z pracą dla osoby co której winy są wątpliwości. Do tego praca po godzinach i ogólnie pojęty wyzysk z akcentem na parcie, aby się pokazać i nie zawieść swoje patronki.

Co mi się podobało? W zasadzie jest tu tutaj coś co do tej pory znalazłem we wszystkich książkach Remigiusza Mroza, czyli ciekawa historia przedstawiona w taki sposób, że czyta się to lekko i nie ma tu jakichś udziwnień, a prawnicze sprawy są przejrzyście przedstawione. Czasem może brakowało mi przypisów do łacińskich określeń, bom niestety nie naumiał się tego w szkole (bo tam tego nie uczą), ale nie przysłania to i tak całości, a to tylko takie moje czepianie się.

Do czego miałem wątpliwości? Relacja Chyłki i Zordona trochę szybko się zacieśnia i łapią kontakt. Bardziej sobie wyobrażam, że taka osoba ma po prostu gdzieś takiego aplikanta, a tu zaufała swojemu podopiecznemu po dość krótkim czasie. Poza tym uwielbienie Joanny do Wojewódzkiego dla mnie jest wadą, bo tego drugiego nie trawie, ale to moje osobiste odczucie, które i tak nie miało wpływu na ogólny odbiór tej postaci.

Ogólnie Kasacja z pewnością nie zawodzi. Dostajemy kawał dobrze skonstruowanej zagadki, która koniec końców jest trudna do przewidzenia. Nie znam się na sprawach prawniczych i dobrze było poznać namiastkę tego środowiska z ciekawymi bohaterami. Z pewnością sięgnę po kolejną powieść z tymi bohaterami.

Wydawnictwo Czwarta Strona
Kasacja, Remigiusz Mróz
s. 498, 2015 rok wydania
Ocena: 4+/5
O książce na goodreads

Sportowo [Brudna gra – Nikodem Pałasz]

Sport, to taka dziedzina życia w którą staram się angażować osobiście. Oczywiście w momentach gdy nie gnębią kontuzje. W obecnych czasach sport zawodowy wymaga dużego nakładu czasu, ale przede wszystkim i finansowego wsparcia. Szczególnie sport taki jak tenis. Rodzice inwestują w dzieci, wożą często na swój koszt po turniejach i starają się zapewnić przyszłość. Talent niestety to nie wszystko, to nie te czasy.

Debiutancka powieść Nikodema Pałasza osadzona jest w polskim środowisku tenisowym. Artur Malewicz, polski mistrz. Wygrał Wimbledon. Jedynka na świecie w rankingu ATP. Czego chcieć więcej. Niestety chłopak kończy żywot w swoim domu. Początkowo wiadomości o jego śmierci trzymane są w tajemnicy. Jednak nie udaje się to długo. Policja w osobie inspektora Wolskiego i jego ekipy rozpoczyna dochodzenie. Szybko zawęża krąg podejrzanych i dość szybko wychodzą sekrety gwiazdy. Narkotyki, doping, dziwki, alkohol, wszystko w myśl zasady jest kasa jest zabawa.

Pomysł na książkę bardzo mi przypadł do gustu. Lubię taką mieszankę. Jednak czegoś tutaj zabrakło. Przede wszystkim. Jedna sprawa, która mnie, kibica bardzo zirytowała, tj. przekręcone nazwiska gwiazd na przykład Roger Federer i John McEnroe jako Roggi Ferender i John McEnree, czy o zgrozo Cristi Rinaldo. Wiem, że to fikcja, ale nie wiem co szkodziło autorowi normalnie ich wymienić. Tak, dla mnie trochę cała historia straciła na wiarogodności. Dziwne, bo niektóre nazwiska nie są przekręcane. Dla mnie to dość poważna wada. Poza tym Wolski to bohater taki trochę nie wiadomo czy dobry, czy też zły. Trudno wyczuć. Sama intryga dość szybko się rozwiązuje, ale trzeba przebrnąć przez dużą ilość niepotrzebnych nic nie wnoszących dialogów. Najbardziej z kolei mnie zaciekawił osobisty wątek Wolskiego i sprawa jego ojca i to może sprawi, że sięgnę po kontynuację.

Tak jak widać powyżej trochę jest dobrego i coś tam złego, albo odwrotnie. Trochę boję się sięgać po kontynuację ze względu na te nazwiska przekręcone, bo jeśli kryminał w środowisku piłkarskim będzie miał tę samą wadę, to nie przebrnę przez to. Zatem poczekam na jakieś recenzje. A Wam, no cóż. Ogólnie książka zebrała dobre recenzje. U mnie jest tak pół na pół. Jest coś co motywuje do dalszego poznania Wolskiego i przeszłości jego rodziny. Jednak nie może się to odbywać kosztem przyjemności czytania.

Wydawnictwo Muza
Brudna gra, Nikodem Pałasz
s. 544, 2014 rok wydania
Ocena: 2+/5
O książce na goodreads

Bu! [Oni – Olga Haber]

Powieść grozy. Tak brzmi na okładce dumnie tytuł. Ta groza jest tu stopniowana. Początkowo ma się wrażenie, że to mamy do czynienia z jakąś obyczajówką. Taki psikus ze strony autorki. Stopniowe wprowadzenie w klimat. Ja dodatkowo musiałem się przestawić na powieść pisaną w pierwszej osobie z punktu widzenia kobiety, ale nie było tak źle w końcu córka nawet stwierdziła, że mi cycki (tak powiedziała!) urosły.

Tą kobietą której losy śledzimy jest Natalia (36 lat). Po związku ze starszym facetem (Emil, lat ok. 50), a w związku z dużo młodszym. Mieszka w domu po tym starszym z tym młodszym. Ten młodszy Łukasz (24 lata) z heteryczną matką i siostrą też mało sympatyczną prowadzą interes. Natalia pisze felietony, nawet zaczyna kryminał. Warunki ma bardzo dobre ‚Emilówka’ w której mieszka jest na odludziu przy lesie. Cisza, spokój i nikogo dookoła. No właśnie. Z tym ‚nikogo’ nie do końca jest tak jak się zdaje. Od jakiegoś czasu czuje że ktoś ją obserwuje. Zdaje się to być falowe, ale ostatnio się nasila. Łukasz początkowo stara się bagatelizować, to ale dziwne wydarzenia nie pozostawiają złudzeń, że coś się dzieje. Nietypowy pożar, dziwnie zjarane drzewa, niezwykłe rysunki dziecka, czy słowa cieżarnej sąsiadki, która twierdzi, że ktoś chce jej odebrać dzieci. No właśnie, kto?

Książka Olgi Haber oferuje nam ciekawą przygodę na prowincji i historię nietypową, jak na nasze warunki, ale typową dla twórczości takich autorów jak Stephen King. Nawiązanie czuć tutaj jeśli chodzi szczególnie o motyw kota Boruty, który mi kojarzył się z Cmętarzem Zwieżąt, lecz w stosunku do mistrza gatunku oferowana historia i jej motywy różnią się, a nie chce zdradzać Wam do końca kim są ONI więc cicho sza. Powiem tylko, że rozwiązanie u Kinga było oczywiście bardziej dla mnie przyswajalne, ale nie ma co wybrzydzać, jak na debiut jest ciekawie i oryginalnie. Poza tym książkę czyta się bardzo dobrze i szybko, a historia mimo, że nie aż tak mnie nie przerażała, to są momenty gdy czuć duże napięcie, a szepczące głosy w głowie, które bohaterkę doprowadzają do jakiegoś amoku i czynności, które momentami nie wiadomo czy się dzieją są bardzo wciągające. Tak więc, nie przedłużając wywodów, kawał dobrej polskiej książki. Polecam!

Wydawnictwo Videograf
Oni , Olga Haber
s. 214, 2014 rok wydania
Ocena: 4/5
O książce na goodreads 

Sucha Mortka [Przejęcie – Wojciech Chmielarz]

Sucha Mortka. Taka trochę śmieszna sytuacja wyszła w kolejnej części losów komisarza Mortki. Jego partnerką została aspirant (zwana też aspirantką) Suchocka czyli Sucha. Mimowolnie powstał duet śmiesznie brzmiący Sucha Mortka. Właściwie śmiechy na tym się kończą. Praca w policji to w dalszym ciągu dla komisarza nie zabawa, choć koniec końców będzie miał powodu do uśmiechu.

Wszystko zaczyna się od castingu. Coca-cola kręci reklamę w bardzo sprzyjających okolicznościach przyrody i ten tego niepowtarzalnych. Grupa Polaków trafia najpierw do Kolumbii. Tam czekają. Imprezują. Niestety okazuje się, że pomysłodawca wycofał się, na szczęście wszystko opłacone więc można się bawić dalej. I pojawia się kolejne niestety, tym razem gangsterzy wparowują na ośrodek, a uprzednio opłaconych grantów nie ma śladu zostały tylko długi, a jedynym sposobem ich spłaty jest udział w przemycie koki . Całe te wydarzenia pozornie wydają się nie powiązane z zabójstwem geja z finansjery w Warszawie. Delikwent powieszony na moście z rozprutym brzuchem staje się cynglem, którego pociągnięcie ma duże konsekwencje, a doprowadzi do rozwikłania kilku spraw.

Chmielarz napisał świetny kryminał. Abstrahując od tego naiwności uczestników takich wyjazdów, bo śmierdzi to na kilometr, ale patrząc na produkcje typu Warsaw Shore, czy tego typu debilizmy, to myślę, że wszystko możliwe. Tak jak pisałem abstrahując od tego, autor świetnie przestawił codzienność Mortki z prowadzeniem śledztwa. Jest to już trzecia część cyklu i znamy historię komisarza jego osobiste perypetie, bóle związane z rozwodem jak i próby zatracenia się w pracy celem zapomnienia o problemach zdrowotnych czy uczuciowych. Widać, że ewoluuje i jego podejście do nowego partnera byłej żony zaskakuje także ją, wydarzenia Krotowic (z Farmy lalek) odcisnęły swoje piętno.

Cała intryga misternie zaplanowana przez autora jest dość skomplikowana, a przy tym dokładnie ułożona powoduje, że wszystko świetnie na końcu się zamyka. Czytelnik nie czuje niedosytu, a poruszane tematy śledztwa w porównaniu z poprzednimi częściami stanowiły dla mnie jakiś podmuch świeżości. Dostajemy tu skomplikowany układ równań z wieloma niewiadomymi, nie jest on sprzeczny (brak rozwiązań) ani nieoznaczony (nieskończenie wiele rozwiązań), ale z pewnością dojście to rozwiązania dostarczy wiele emocji, a odkładanie lektury Chmielarza przez wielbicieli kryminałów nie będzie przeze mnie zrozumiałe.

Poprzednie części na blogu:
#1 Podpalacz
#2 Farma lalek

Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Wydawnictwo Czarne
Przejęcie, Wojciech Chmielarz
s. 392, 2014 rok wydania
Ocena: 4.5/5
O książce na goodreads 

Lwowskie Puchacze [Turkusowe szale – Remigiusz Mróz]

Polskie Siły Powietrzne w Wielkie Brytanii nie miały łatwego początku. Po przegranej kampanii wrześniowej we Francji szybko uformowały się jednostki wojska polskiego w tym te powietrzne. W UK nie było tak z tym prosto ze względu na prawo jakie tam obowiązywało. Dopiero po podpisaniu odpowiednich umów między brytolami, a polskim rządem udało się podpisać umowę. Polski flagi trafiły na lotniska RAF-u, a szachownica na samoloty.

Dywizjonów utworzonych było stosunkowo dużo. Najbardziej znanym jest Dywizjon 303 tj. Warszawski im. Tadeusza Kościuszki, który jest uważany za jedną z najlepszych jednostek myśliwskich walczących w II wojnie światowej. Reszta pozostała w cieniu. Ten cień postanowił nam rozjaśnić Remigiusz Mróz. Z tej ciemności wyłoniły się tytułowe turkusowe szale noszone przez członków Dywizjonu 307, Lwowskich Puchaczy, dywizjon latający pod osłoną nocy.

Fabuła opiera się na losie paru fikcyjnych polskich lotników. Wszystko podparte faktami historycznymi w stylu znanym z wydanej przez autora serii Parabellum. Feliks i Leon zdają się tu być tymi na których głównie patrzymy. Puchaczy poznajemy od początku uformowania dywizjonu, mają oni problemy z aklimatyzacją, nauką języka i w zasadzie trudno im zaakceptować fakt, że nie posyła się ich na akcje. Do życzenia dużo daje też sprzęt na którym latają defianty są specyficznymi samolotami w których działko jest na osobnym stanowisku i pilot nie ma do niego dostępu. Wszystko to wymaga cierpliwości. Jednak polscy patrioci zrobią wszystko, aby pomóc swojemu ukochanemu kraju powrócić na mapy świata.

Oparcie tej książki na kilku mniej lub bardziej znanych faktach to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Informację o działalności dywizjonu, ale także o obozie na wyspie Alderney, który jest owiany tajemnicą, gdyż wszelkie o nim dokumenty zniszczono. Mamy tu w sumie domysły autora co tam się działo, i myślę, że dużo z prawdą się nie minął.

Poza tym mamy też wątek romantyczny Feliksa i Aileen, który dość szybko można rozszyfrować i jakieś skojarzenia tu mam z filmem Pearl Harbor. Mimo to trudno się doczepić do czegoś, bo jest ciekawy wątek szpiegowski, a przede wszystkim są żołnierze, patriotyzm i walka w powietrzu. Czego chcieć więcej?

Mróz doskonale kontynuuję obraną ścieżkę zapoczątkowaną przez serię Parabellum. Akcja jest ciekawa i wciągająca. Wczoraj trudno mi było książkę odłożyć efektem czego jest zarwana noc i siedzenie w pracy o kawach, a to chyba jeszcze lepsza rekomendacja. Z niecierpliwością czekam o kolejne pozycje p. Remigiusza.

Wydawnictwo Bellona
Turkusowe szale, Remigiusz Mróz
s. 524, 2014 rok wydania (org. 2012)
Ocena: 4/5
O książce na goodreads 

Blokersi [Domofon – Zygmunt Miłoszewski]

Dobre złego początki. Tak można nazwać start Agnieszki i Roberta w Warszawie. Kupili oni tam skromne małe mieszkanie w bloku na Bródnie. Mieli dość dobre plany, ale już po drodze do stolicy podczas wyprzedania było blisko wypadku. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Nie zdawali sobie sprawy, że jeśli chodzi o dobroć, to zaczyna się zjazd po równi pochyłej.

Ekipa czekała na nowych lokatorów. Można zaczynać wprowadzanie, a tu jednemu z lokatorów widna obcięła głowę. Nici z pierwszego zaplanowanego wieczoru. Agnieszka i Robert zaczynają przeżywać trudne chwile. Męczą ich koszmary. On zaczyna swoje malarskie popisy i stopniowo coraz bardziej przerażają jego żone. Wszystkiego dopełnia utrata pracy przez Roberta. W powietrzu wisi coś złego, a wspomniane sny są przerażające i bardzo realistyczne. Co gorsza żaden z lokatorów nie może opuścić budynku. Jeden z lokatorów zdaje się mieszkać w budynku od zawsze i chyba coś ukrywa.

Nie widziałem czego mogę się spodziewać po tej książce. W zasadzie nie zrobiłem rozeznania. Ostatnio Miłoszewski dostał nagrodzony za swoje kryminały, tutaj jednak daleko do tego gatunku. Jest to bardziej powieść grozy. Niepokoje towarzyszące bohaterom skutecznie dają się odczuć czytelnikowi. Szczegółowy opis mieszkańców pozwala nam wyrobić sobie zdanie o nich, a mamy tu dość duży przekrój grup społecznych, bo oprócz młodego małżeństwa, jest też małżeństwo z nieposłusznym dzieckiem, starsza dewotka, czy też dziennikarz alkoholik (książka bez alkoholika książką straconą!). Ich problemy doskonale połączone zostały z grozą, czyli jest wykorzystana przez siły nadprzyrodzone. Wewnętrzna walka jaką prowadzą bohaterowie ma różne skutki i dużo zależy od ich siły wewnętrznej. Poza tym ten na pozór nieciekawy blok i jego pospolitość okazała się być świetnym miejscem na horror. Nie licząc tych nadprzyrodzonych sił, to wszystko jest typowe i każdy z nas mógłby mieszkać w takim lokum. Tylko ciekawe ilu z Was po tej lekturze bez problemu wsiądzie do windy?

Wydawnictwo W.A.B,
Domofon, Zygmunt Miłoszewski
s. 360, 2012 rok wydania 
Ocena: 4/5
O książce na goodreads 

Co ma wisieć [Pan na Wisiołach. Mroczne siedlisko – Piotr Kulpa]

Alem się zabierał do tych Wisiołów. Spoglądałem i odkładałem. Spoglądałem i znów jakoś nie miałem ochoty. W zasadzie ta okładka to chyba najsłabsza strona tej książki. Dla mnie jest ona dość karykaturalna przez te nienaturalne postacie. W zasadzie nienaturalne to dobre określenie jeśli chodzi o Wisioły. Małe miasteczko, tajemnice, obrzędy, obcinanie głów truposzom, dobra.. zaczynamy jazdę.

Tymek Smuta. Osiągnął sukces w stolycy. Dobrze zarobił, ożenił się z piękną Magdą i syna spłodził. Rysą w CV naszego bohatera jest jego alkoholowa przeszłość i trochę syn, który mimo, że inteligentny i grzeczny, to jednak niemowa. Stabilny żywot przerywa im poniekąd dobra wiadomość o dziedzictwie. W spadku po dziadkach (o których istnieniu nie widzieli) Tymoteusz dostaje posiadłość w Wisiołach. Magda namawia męża na wyjazd i porzucenie wszystkiego. Zaczynają nowe życie. Na zadupiu. Specyficznym zadupiu z dużą ilością osobliwych mieszkańców.

Zaraz po przyjeździe zaczyna się od dziwnego zdarzenia. Jeden z miejscowych próbuje zakatować bezpańskiego psa. Świadkiem tego jest młody Czaruś, który wespół z Magdą ratują zwierze, kaukaza o imieniu Basior. Pomimo początkowego oburzenia i odrazy do tego czynu, pod wpływem aury miejsca nowi mieszkańcy akceptują nie tylko ten fakt, ale też inne, jak na przykład Magda akceptuje dziwne sytuacje z Cyganem czy rytuały odprawiane przez starszych mieszkańców.

Specyfika miejsca ma odbicie w trudnościach znalezienia ludzi do pracy. Tymek po zdarzeniach z Basiorem chce ogrodzić posiadłość płotem. Sprawa się komplikuje, gdyż nie ma kto mu pomóc. Magda też wydaje się kropce. Jej nowoczesny gabinet stomatologiczny świeci pustkami, bo leciwi mieszkańcy zdają się nie mieć zębów. W zasadzie wydaje się że w starszyźnie liczba mieszkańców równa jest liczbie jej uzębienia. Każdy staruszek to truchło, tak przynajmniej im się wydaje. Wszystko zmienia się podczas spaceru podczas którego są świadkami dziwnego rytuału.

Autor świetnie potrafi wczuć czytelnika w atmosferę miejsca. Wisioły porażają małomiasteczkowością i zaściankowością. Do tego dostajemy świetnie wykreowanych bohaterów, a idealnym rozwiązaniem wydaje się tutaj narracja prowadzona z różnego punktu widzenia.

Mroczne siedlisko jest ciekawym tworem, świetna powieścią grozy, atmosferę dopełnia duże tempo akcji, co ciekawe nie traci na tym fabuła i autor nie pomija żadnego ważnego wątku. Do tego wszystkiego zakończenie pozostawia tyle dylematów i pytań, że z chęcią i nie patrząc na kolejna dziwną okładkę sięgnę po kontynuację tej powieści.

Wydawnictwo Videograf
Pan na Wisiołach. Mroczne siedlisko
Piotr Kulpa
s. 368, 2014 rok wydania 
Ocena: 4/5
O książce na goodreads 

W II RP [Krüger. Szakal – Marcin Ciszewski]

Ciszewskiego miałem okazję poznać przy okazji lektury Wiatru. Jest to świetna książka i nie bez powodu zainteresowałem się kolejną, tym razem trochę odmienną pozycją tego autora. Krüger. Szakal przenosi nas do czasów II Rzeczypospolitej i bardziej skupia się na wydarzeniach tamtych czasów niż na akcji.

Krügera poznajemy podczas napadu na bank. On i jego koledzy mają wszystko przygotowane w drobnych detalach. Zawodzi przypadek. Do banku próbuje się dostać człowiek, który rozpoznaje głuchy dźwięk dochodzący ze środka, ten dźwięk to wystrzał. Dla rabusiów tu zaczynają się kłopoty. Po wymianie strzałów z policją uciekają na wschód kierując się do Lwowa. Tam czekają zawirowania spowodowane nie tylko sytuacją wewnątrz grupy w której dochodzi do obwiniania, ale także ze względu na sytuację polityczną w tym polskim mieście.

Muszę przyznać, że jakoś nie poczułem za bardzo więzi z bohaterami, za to rys historyczny przypadł mi do gustu. Autor przytacza i przypomina historię Lwowa, czy Wilna dając przy tym czas na refleksję do myśli nad tym jak Polacy stracili miejsca które przez setki lat leżały w macierzy, a z drugiej strony stara się tchnąć nadzieją.

Polskę trzeba nosić w sercu. Że trzeba pamiętać o chlubnej przeszłości i pracować dla przyszłości, bo chwila, gdy Polska powstanie na nowo, w końcu nadejdzie i trzeba być na nią gotowym.

Akcja nie toczy się już tak dynamicznie jak to miało miejsce w poprzedniej książce Ciszewskiego. Mamy tutaj dużo opisów zdarzeń z przeszłości które mają nam przybliżyć bohaterów i w miarę zbliżania się do końca wszystko zaczyna się bardzo ciekawie zazębiać. Wszystko nabiera logiki, a osoba Iwana, który to rozpoznał wspomniany wystrzał w banku jest tutaj znacząca.
Tak więc pod tym względem wyszło to bardzo ciekawie.

Książka warta poznania, ale póki co wrócę jeszcze do wcześniejszych dokonań autora. Historia Krüger pewnie będzie miała dalszy ciąg, a to głównie ze względu na miejsce i czas akcji.

Wydawnictwo Znak
Krüger. Szakal - Marcin Ciszewski
s. 384, 2014 rok wydania 
Ocena: 3/5
O książce na goodreads

Wrocławski kryminał [Śmierć w Breslau – Marek Krajewski]

Breslau, niemiecka nazwa Wrocławia. Wrocław, polska nazwa Breslau. Z punktu widzenia czytelnika ma znaczenie takie, że na okładce jest po niemiecku, a w książce po naszemu. Dziwny zabieg autora, ale co tam nie wszystko trzeba rozumieć, a nie trzeba się od razu czepiać słówek. Kryminały Krajewskiego gdzieś tam ciągle się pojawiały w ofertach ebookowych tak więc postanowiłem spróbować i.. wypożyczyłem z biblioteki. Retro kryminały bardzo lubię, a tu było ok. 3/5. Koniec. Hehe dobra coś więcej.

Lata 30. XX wieku. Przed wojną Wrocław był ciekawym miejscem. Na początku musimy się przyzwyczaić do specyficznego klimatu, języka i zachowań bohaterów. Burdele, seks, wykorzystywanie pozycji (nie seksualnych a społecznych), szantaże, matactwo. Ogólnie mroczne sprawki. W zasadzie to wszystko teraz też jest obecne, ale w troszkę ładniejszej formie.

Eberhard Mock radca kryminalny ma zadanie rozwiązać sprawę brutalnego gwałtu i zabójstwa pewnej kobiety, która się okazuje córką barona. Ginie także jej opiekunka. Skorpiony na miejscu zbrodni dodają ciekawości zbrodni. Radca próbuje rozwiązać sprawę. Szybko to robi dzięki odpowiednim metodom przesłuchań ktoś się przyznaje. Wszystko nie jest takie proste, a cwaniactwo Mocka ma krótkie nogi, a zagadka śmierci arystokratki powraca niczym bumerang.

Hmm. Jakby to napisać. Jakoś tak, bez emocji przeczytałem odłożyłem i już. Ostatnio miałem coś takiego po lekturze Niebiańskiego pożegnania MacDonalda. Chyba liczyłem znów na jakieś klimaty zbliżone do Franka Tallisa. Może zabrakło Freuda. Może zabrakło pewnej bardziej skomplikowanej zagadki. Może to cwaniactwo Mocka mi nie przypasiło. Może jakoś nie ten czas był na tą literaturę. Może jeszcze po prostu trzeba się przekonać w kolejnej części. Może kiedy indziej spróbować. Może za dużo wymagań. A może za mało Niemców zginęło.. sam nie wiem.

Sami widzicie. Trudno mi się określić po tej lekturze. Nie mówie stanowczego NIE. Wrócę do Pana Krajewskiego za jakiś czas. Tymczasem podziękuję.


Książka przeczytana w ramach WYZWANIA KRYMINALNEGO

Wydawnictwo Dolnośląskie
Śmierć w Breslau, Marek Krajewski
s. 212, 2005 rok wydania
Ocena: 2.5/5
O książce na goodreads

Roy Keane i takie tam [Nomen Omen – Marta Kisiel]

Dożywocie Marty Kisiel pozostawiło u mnie bardzo dobre wrażenie. No ba. Lubię humor i ironię (to chyba od patrzenia w lustro hehe). Nowa pozycja Nomen Omen wpisuje się jak najbardziej w nurt książek zabawnych, pokręconych i wymagających od czytelnika znajomości pewnych niespodziewanych rzeczy, o czym za chwilę.

Fabuła opiera się na przygodach rodziny Salki Przygody (Salka od Salomei, a nie od małego pokoju). Po różnych zawirowaniach ląduje ona we Wrocławiu na stancji w domu na Lipowej 5. Już po drodze, gdy mówi komuś, że się tam wybiera, to jakoś nie odbierają oni tego pomysłu dobrze. A co tam jest? Specyficzny dom (patrz okładka) i specyficzna lokatorka, a oprócz lokatorki, druga jej siostra i jeszcze jedna kserokopia. W sumie trzy siostry Bolesne. Specyficzne konserwatywne babciny mimo wszystko nie przeszkadzają w zadomowieniu się Salce, która zaczyna prace w księgarni, poznaje pewnego młodzieńca. Wszystko idzie dobrze. Do momentu pojawienia się jej brata Niedasia (a tu nie wyjaśnię skąd to imię :P). Zwala się na Lipową. Do tego próbuje ją utopić w Odrze. Zakała rodziny! O co tu chodzi? Utopić siostrę? Do tego ktoś napada na młode dziewczyny. Coś tu jest nie tak i to bardzo.

Wszystko jednak nie jest takie proste jak by się wydawało. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Przydaje się znajomość gier komputerowych takich jak Warcraft czy Diablo, a do tego jak ktoś kojarzy piłkarzy jak Beckham czy Messi (łatwe) a do tego Roya Keane’a (to trudniejsze) też będzie mu się przyjemniej czytało.

Książka jest z pewnością inna troszkę niż Dożywocie, ale trzyma ten dobry poziom. Nie zaskakuje, choć pomysły autorki bardzo mi się podobają. Do tego ten humor. Jest dobrze. Jeśli komuś się podobała poprzednia książka Marty Kisiel to ta z pewnością też.

Wydawnictwo Urobros
Nomen Omen, Marta Kisiel
s. 336, 2014 rok wydania
Ocena: 3.5/5
O książce na goodreads: klik